by Karolina

Budapeszt: parlament, dzielnica żydowska i jedzenie – dzień 1

Podróże - Szafeczka - 27 sierpnia, 2017

To był późny wieczór. Właśnie usiedliśmy z Adrianem na sofie, po jednym z tych dni, że jak ktoś się Ciebie zapyta jak masz na imię, to szukasz dowodu osobistego żeby sprawdzić. Już mam zabierać się za czytanie książki, bo właśnie miała się rozwiązać kolejna zagadka z książki Camili Lackberg, a tu Adrian tak ni z gruchy ni z pietruchy: może skoczymy do Budapesztu?

Zgodziłam się od razu. Tyle znam osób które tam były i wszyscy zachwyceni. W sumie, to dlaczego my tam jeszcze nie byliśmy? Adrian swój wniosek formalny poparł dodatkowo tym, że to w sumie taka odlelgłość jak do Warszawy. Zapomniał tylko, że jadąc przez Słowację… to siedem godzin w samochodzie. No nic, wybaczam mu, bo cały wyjazd zaplanował rewelacyjne. W sumie to jak zawsze. Może powinien robić to za pieniądze? ;)

Z kwestii organizacyjnych, do Budapesztu pojechaliśmy samochodem, przez Słowację. Droga może nie jest wymarzona, ale w sumie całkiem ładna. Na miejscu ulokowaliśmy się w mieszkaniu wynajętym przez Airbnb (tu zakładamy konto jeśli nie mamy). Lokalizacja? Tuż przy moście św. Małgorzaty, a przez cały pobyt jedyna jazda samochodem miała miejsce, gdy Adrian przeparkował auto z ulicy na parking płatny, bo wychodziło taniej.

Pierwsza wycieczka

Na pierwszą całodniową wycieczkę wybraliśmy Pesztańską stronę, zaczynając od najbliższej naszej bazy wypadowej atrakcji przez duże A: budynku parlamentu w Budapeszcie.

Tu muszę wspomnieć o tym, że jadąc do Węgier, totalnie nie spodziewaliśmy się, że trafimy tam na jedno z największych świąt narodowych. Dowiedzieliśmy się o tym dopiero od Davida, gospodarza naszego mieszkania z Airbnb. Co za tym idzie, w okolicach parlamentu w niedzielę, były tysiące ludzi, a kolejka do zwiedzania była większa niż ta na w Kuźnicach pod Kasprowym Wierchem.

Co za Parlament!

Trudno, w sumie bardzo często zwiedzamy, bez wchodzenia do środka, to i tutaj długo nad tym nie rozpaczaliśmy. Naaaatomiast… sam Parlament robi ogromne wrażenie. Z każdej strony, dosłownie z każdej, jest piękny, monumentalny i dopracowany w najdrobniejszym szczególe! Jest piękny zarówno w dzień, jak i w nocy. Z bliska i z drugiego brzegu Dunaju!

To dopiero „Kazimierz”!

Nastepnie udaliśmy się niespiesznym krokiem w kierunku „budapeszteńskiego Kazimierza” i ulicy Kazinczy. Tak w ogródku z foodtrack’ami o wdzięcznej nazwie Karavan, posmakowaliśmy potraw, bez smakowania których nie chcieliśmy wracać. Węgierskiego gulaszu i langosza (solo, bez śmietany i tony sera żółtego). Muszę przyznać, że gulasz był całkiem dobry, a langosz, cóż… tłuste to jest niemiłosiernie, ale spróbować trzeba było ;) Ogólnie kuchnia węgierska nie kusiła nas zbytnio, a knajpki „tradycyjne” nastawione jednak w głównej mierze na turystów raczej unikamy. Najedzeni i wypoczęci ruszyliśmy dalej i już po kilku metrach odnaleźliśmy prawdziwie magiczne miejsce. Do miejsca tak dziwnego że aż pięknego! Szimpla Kert, najsłynniejszy ruin pub w Budapeszcie, to miejsce, które trzeba zobaczyć. Szkoda że nie było nam dane zobaczyć co się dzieje tam w sobotni wieczór, ale cóż, takie są uroki podróżowania z dzieckiem ;)

Następnie była Wielka Synagoga, która jakimś cudem nie została uwieczniona na zdjeciach, piękne uliczki, zakamarki i Gozsdu Udvar, który jest dłuuuugim tętniącym życiem pasażem, gdzie znaleźć możemy wszystko. Knajpy, kawiarnie, starocie i pamiątki. Klimatycznie, jednak nie zostaliśmy tam dłużej niż 10 minut. Zapewne wieczorem jest tam dużo przyjemniej.

Spacerową porą…

Podsumowując, nasz pierwszy dzień w Budapeszcie spędziliśmy na nieśpiesznym spacerze, który był zaplanowany w swoim niezaplanowaniu, czyli tak jak lubimy najbardziej. Co ciekawe, wracaliśmy w te okolice jeszcze 2 razy, właśnie w ramach spaceru, wracając z innych miejsc :) Widać ma w sobie coś co przyciąga, obawiam się że przyciągnie nas to jeszcze kiedyś do Budapesztu!

Na początku wspomniałam o święcie narodowym. Tak się złożyło, że z tej okazji przygotowany był półgodzinny pokaz sztucznych ogni! Nigdy takich jeszcze nie widziałam, ciężko to opisać i pokazać na zdjęciach, więc tylko 3 kadry upamiętniające zajście ;)

PS Spaliśmy TUTAJ (thanks David for everything!). Jeśli nie macie jeszcze konta na Airbnb, możecie je założyć przez ten LINK, otrzymując 100 zł zniżki na pierwszą podróż ;)

Udostępnij wpis

7 komentarzy

  • Asia 27 sierpnia, 2017 at 20:43

    Piękne zdjęcia! Dziękuję za spacer po Budapeszcie

    Odpowiedz
  • IL-ONA 27 sierpnia, 2017 at 20:51

    Muszę przyznać że Budapeszt to moja ulubiona europejska stolica, zwłaszcza pod kątem rozrywkowym! Polecam weekend w Budapeszcie bez córy ;)

    Odpowiedz
  • Edyta 27 sierpnia, 2017 at 20:54

    Lubię te Wasze spacerowe zdjęcia :) Dużo one zajmują czasu czy to tak staracie się przy okazji robić?

    Odpowiedz
  • Robert Gołoński 5 września, 2017 at 11:20

    Zazdroszcze niesamowitych widoków i oczywiście orientalnej kuchni!

    Odpowiedz
  • Kaja 17 kwietnia, 2019 at 10:45

    czy gdzieś są może opisane kolejne dni w Budapeszcie?? :)

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!