by Karolina

Historia miłości, na którą mój mąż nie był gotowy!

Cztery łapy - Szafeczka - 9 listopada, 2017

Od rodzinnej miłości każde męskie serce może zmięknąć, a gdy jeszcze ma się tylko córeczkę, to już pozamiatane. On uważa, że to dojrzewanie...

Od rodzinnej miłości każde męskie serce może zmięknąć, a gdy jeszcze ma się tylko córeczkę, to już pozamiatane. On uważa, że to dojrzewanie… Tak czy inaczej musiało minąć 10 lat zanim zdecydował się na nowego członka rodziny. Ja wiedziałam od początku że tak będzie, ale siedziałam cicho. Wróćmy teraz do początku.

Do tematu posiadania zwierzaka domowego podchodziliśmy kilka razy. Zawsze kończyło się na tym, że kiedyś na pewno, ale teraz to raczej nie. Czasem miał to być kot, czasem pies, a pewnego razu skończyło się na rybkach. Ot kompromis. Jednak jakiś czas po tym jak jedna z rybek odeszła od nas i pływa teraz po nieskończonych wodach rajskiego oceanu, a drugą, którą Adrian kiedyś nawet uratował przed śmiercią tragiczną przez zadławienie, oddaliśmy mojej koleżance, temat powrócił ze zdwojoną siłą. Oboje jako dzieci mieliśmy w domach zwierzaki. Koty i psy. Duże psy. Mój owczarek kaukaski jak stanął na dwóch łapach to był jak dorosły, a Adrian miał amstaffa, który był dość energicznym psem. Delikatnie mówiąc.

Mimo tego, ja marzyłam o jakimś małym psiaku. Wiesz, takim co go można do torebki schować czy w nosidełku wnieść do sklepu, gdy zajdzie taka potrzeba. On w ogóle nie brał takiego scenariusza pod uwagę. Pies to ma być pies, a nie jakiś niby kot co go zdepczę w nocy. Tak mówił.

Po jakimś czasie (mniej więcej 5 lat) zaczął się delikatnie łamać. Tyle się nasłuchał i naoglądał różnych słodziaków, bo my to żadnego na ulicy nie przepuściłyśmy z córką, że siłą rzeczy zaczęły mu się podobać. Może nie tak od razu. Najpierw zaczął tolerować, później okazało się, że /wcale nie są takie złe/, aż żeby utknąć w kolejnym martwym punkcie. No bo kto będzie z psem wychodzić rano i te kupy zbierać. Doszło do tego, że Adrian przekonał się do psa, ale do zbierania kup już nie…

Córka rano w najbliższym czasie jeszcze sama nie będzie chodzić, a ja rano… no cóż, jak ja wstaję, to pies już powinien od dawna być po porannej toalecie. Tak, jestem śpiochem i się tego nie wstydzę. Za to pracuję często do późna więc nadrabiam, żeby nie było.

Wracając do psa, jak nic wynikało z tego, że wychodzić będzie z nim musiał Adrian. Gdy pokazałam mu naszą suczkę na zdjęciach, którą zarezerwowałam na kilka dni, aby przemyśleć jeszcze raz temat… i przekonać Adriana, on się zgodził od razu. Oczywiście jak to on, musiał wszystko przeanalizować na każdą stronę, potem jeszcze raz, ale koniec końców, to on poganiał, aby już ją odebrać.

Tak się opierał, tak się zarzekał, a już pierwszego dnia okazało się, że to właśnie jego nasza Leia pokochała najbardziej. To jego najbardziej słucha i za nim biega krok w krok! Oczywiście wszyscy się nią zajmujemy, za każdym biega i macha ogonem, ale chyba jego upatrzyła sobie najbardziej. Do tego nie mogę oderwać oczu jak on uczy tę kruszynkę żeby siadała i podała małą futrzastą łapkę. No i zgadnijcie kto te kupki teraz najczęściej zbiera? ;)

No dobra, ale dlaczego ten nieszczęsny Yorkshire?

Przede wszystkim ze względu na gabaryty. Poza tym, ja w tych psach jestem zakochana od dawna! Córka troszkę krócej siłą rzeczy, ale tak samo mocno pragnęła mieć właśnie Yorka. Poza tym to naprawdę mądre psy! Ja nawet się nie spodziewałam szczerze mówiąc, ale ona od pierwszych dni zaczyna już rozumieć podstawowe polecenia. No przynajmniej Adrian tak twierdzi…

Reasumując po 10 latach bronienia się przed pieskiem – Adrian przepadł! Przepadł na jej punkcie. Ciekawa jestem czy tylko u nas tak było? :)

Wchodźcie szybko, na bloga zanim mnie Adrian zabije za ten wpis 😂

PS Ciekawa jestem czy znajdzie się tu drugi taki z TAKĄ historią 😉 Koniecznie dajcie znać!

Posted by szafeczka.com on Thursday, November 9, 2017

Udostępnij wpis

30 komentarzy

  • Kasia J 9 listopada, 2017 at 20:43

    U nas tez ja jak najbardziej nie chcialam pieska, ale zgodzilam sie tylko ze wzgledu na corki, ktore od zawsze marzyly i ktorym tata obiecal jak tylko bedziemy miec dom, dom jest woec z oboernicy musial sie wywiazac, nie bylo zlotuj sie, a mnie chcialo trafic, bronilam sie i zarzekalam, ze nie przyloze reki w wychowywaniu i zajmowaniu sie pieska, ze oni chca to niech dbaja…..a najbardziej przepadlam, to ja kupki zbieram, pilnuje by zawsze mial wode i byl najarmiony, by sie z nim pobawic i na spacer wziac. Jest przekochany. Jak moje 3 dziecko. A on…wszystkich nas kocha, ale to za mna lazi krok w krok, jak moj cien, czy to ide do toalety, czy do pralni, on zawsze obok mnie. Wiec moze te pieski tak wlasnie zawsze wybieraja tych, ktorzy ich nie chca…by nas przekonac do siebie…lub obudzic ta nasza milosc do nich w nas, o ktorej my sami nie wiemy, ze ja posiadamy. No ja sobie nie wyobrazam teraz naszego domu bez tego uroczego psiaka :). Jest moim srodkiem antydepresyjnym kazdego dnia .

    Odpowiedz
    • Szafeczka 9 listopada, 2017 at 22:36

      Tak, chyba faktycznie wybierają tych, którzy ich na początku nie chcieli ;)

      Odpowiedz
      • Justyna 12 listopada, 2017 at 19:42

        Pies to zwierzę stadne dlatego jest wszędzie tam gdzie my,nawet w toalecie,a dlaczego?w dlatego,że my też z nimi chodzimy siku,behawiorysta mi to zdradził,też sobie nie wyobrażam życia bez psa mam goldena retrivera ciut większy od yorka na duuuuużą torbę hehe

        Odpowiedz
  • Kasia J 9 listopada, 2017 at 20:45

    O kurcze, ale duzo bledow zrobilam…uff, nie z braku umiejetnosci pisania…tylko klikania na telefonie, czasami palec nie trafi tu gdzie trzeba .

    Odpowiedz
  • Marta 9 listopada, 2017 at 21:05

    W moim przypadku, to tata nie wyobraża sobie domu bez psa. Za dzieciaka złamałm rękę, i tata na pocieszenie przywiózł nam małą, włochatą kuleczke. Mama jak tylko spojrzała w oczy naszego szczeniaczka przepadła i stwierdziła, że może juz z nami zostać. Od tamtego momentu chodzi za nią krok w krok i tak już od 9 lat.
    Dodam jeszcze, że mama juz nawet nie ma nic przeciwko temu, że pies śpi z rodzicami w sypialni

    Odpowiedz
    • Szafeczka 9 listopada, 2017 at 22:38

      Jak się nie zgodzić na taką małą włochatą kuleczkę ;)

      Odpowiedz
  • Magda 9 listopada, 2017 at 21:34

    U nas syn bardzo chciał ja lubię zwierzęta, ale wiedziałam że poranne spacery i wieczorne będą moim obowiązkiem więc zwlekałam.Mąż uwielbia ale nie chciał się zgodzić i tak jak u was jak pojechaliśmy tylko obejrzeć bo został tylko jeden piesek to jak weszliśmy to nie dopuścił mnie do słowa i odrazu chciał zabierać małego do domu :) i tak mamy maltańczyka ( musiał być mały , mieć włos i nie chcieliśmy terriera) 2 kg szczęścia i niewiem jak mogliśmy wcześniej nie mieć psa.

    ps. mąż namawia mnie teraz na drugiego … :D:D:D:D

    Odpowiedz
    • Szafeczka 9 listopada, 2017 at 22:40

      Oni kochają te małe pieski, tylko chyba czasem wstydzą się to pokazać ;)

      Odpowiedz
  • Natalia 10 listopada, 2017 at 07:30

    Było dokładnie tak samo, bo zniszczy nowe mieszkanie bo to bo tamto, chodizlam za nim tak długo ze wychodziłam, wysyłając każdego dnia kolejne zdjęcie małego spanielka! A teraz co chwile mi powtarza „dobrze ze Cie namówiłem na tego pieska, a Ty tak nie chciałaś” i rozpływa sie nad nim za każdym razem jak sie przyjdzie przytulić albo prosi o zabawę ❤️

    Odpowiedz
    • Szafeczka 12 listopada, 2017 at 19:56

      Cudownie czytać takie szczęśliwe „zakończenia” ;)

      Odpowiedz
  • Dominika 10 listopada, 2017 at 08:53

    U mnie w domu rodzinnym sytuacja była taka, że po tym jak za Tęczowy Most odeszła nasza dobermanka, zostawiając po sobie dużo żalu, poczucia niesprawiedliwości i zdławioną miłość, moja mama zapowiedziała „nigdy więcej żadnego psa”. W między czasie przeprowadziliśmy się do domku jednorodzinnego, ale mama była nieugięta. Ani duży pies, ani mały. Nie i koniec. Aż któregoś dnia, wracając z pracy, przywiozła do domu małą jamniczkę, która została oczkiem w głowie jej i całej rodziny :D Nawet tata (kochający psy) dla żartów, przedrzeźniając mamę mówił, że on to się na psa nie zgadza i ma go odwieźć spowrotem. Nie wiem jak będzie z moim mężem, który nigdy psa nie miał, a odkąd z nami mieszka (po ślubie, do czasu odbioru i wyremontowania mieszkania mieszkamy z moimi rodzicami), mówi że żadnych psów, kotów i innej wszechobecnej sierści. Aktualnie jestem w ciąży i myślę, że też to potrwa parę lat, ale ostatecznie zamieszka z nami jakiś czworonożny przyjaciel ;)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 12 listopada, 2017 at 19:58

      Czytając Twoją historię, mogę stwierdzić tylko jedno – jestem pewna, że wczśniej czy później zamieszka z Wami jakiś mały (lub dyży) domownik ;) I tego Wam życzę :)

      Odpowiedz
  • Paula 10 listopada, 2017 at 10:19

    Ja na razie walczę o kota, ale czy wytrzymam jak Ty tyle lat aż mój Przemek się w końcu da namówić? :) nie wiem, ale pewne jest że nie zrezygnuje :D
    Fajnie Was sie czyta, ogląda, nie raz słucha – no po prostu uwielbiam Was ❤

    Odpowiedz
    • Szafeczka 12 listopada, 2017 at 20:03

      Może postaw go przed faktem dokonanym? :D
      Dziękuję za miłe słowa :* <3

      Odpowiedz
  • Anna 10 listopada, 2017 at 10:34

    U nas historia miały odwrotny tor… To ja zawsze zarzekałam się, że NA RAZIE nie chce psa. Nie dlatego że ich nie lubię. Wręcz przeciwnie kocham psy jednak mieszkamy w naszym domu od nie dawna póki co nie mamy ogrodzenia…. Dodam że ulica jest o kilka metrów od domu, ruchliwa ulica. Wiedziałam, że ja z małym dzieckiem drugim starszym które chodzi do szkoły nie zawsze będę miała czas na wychodzenie z psem. Całkiem nie dawno w okresie letnim niespodziewanie w domu rodzinnym męża pojawiły się szczeniaki…. Słodkie małe „szczurki” niestety było ich 5, a nie było łatwo znaleźć im nowy dom. Mój mąż wybrał sobie najładniejszego, włochatego, ruchliwego pieska. Tłumaczyłam nie teraz, ja nie dam rady zajmować sie dziećmi domem i małym pieskiem, który powinien mieszkać w domu… Jednak przywiózł go i pokochaliśmy go jak kolejne dziecko. Nie lubił smyczy to była dla niego największa kara padał na ziemię i udawał że zemdlał. NA toaletę wychodziliśmy razem z nim tylko pewnego dnia uciekł sam przez uchylone drzwi… Wpadł pod samochód zdołał jedynie dojść na nogach pod dom… Płakaliśmy okropnie a mój mąż stracił najlepszego przyjaciela. Stracił wiarę we wszystko na kilka tygodni. Na tą chwilę nie wiem czy uda mi sie go kiedys namówić na kolejnego pieska :( Przepraszam za smutny komentarz ale to było bardzo ciężkie przeżycie dla nas… Kochajcie Leię i pilnujcie jak oka w głowie :) Piękna jest

    Odpowiedz
    • Szafeczka 12 listopada, 2017 at 22:52

      Dobrze rozumiem taką stratę… Sama po każdym zwierzaku miałam ogromnego doła. Mam jednak nadzieję, że zdecydujecie się jeszcze kiedyś na pieska. Trzymam za to kciuki :)

      Odpowiedz
  • Ada 10 listopada, 2017 at 12:43

    Ja mam 23 lata, ze względu na to, że studiuje w rodzinnym mieście, nadal mieszkam z rodzicami. Oni całe życie bronili się przed psem w domu- mieliśmy kota, chomiki, kanarka, nadal mamy papugę. Jednego dnia, postanowiłam zaadoptować pieska, który bardzo potrzebował domu. Na własną odpowiedzialność. Nie przyjełam sprzeciwu. Pies u Nas zamieszkał i co? Tata wychodzi z nim na spacery, mama tuli go na kanapie. Zapraszają go do spania w ich łóżku. Wszyscy pokochali tego stworka , kupują mu zabaweczki, sweterki, kurteczki, płaczą nad zranioną łapką. Pieski skradną serce każdego <3

    Odpowiedz
    • Szafeczka 12 listopada, 2017 at 20:07

      Uwielbiam takie historie! Dobrze, że go zaadoptowałaś! :)

      Odpowiedz
  • Karolina 10 listopada, 2017 at 12:46

    Mój tato tez się noe zgadzał na pieska w domu, po kilku latach mama sama kupiła Maczo (pokazywałam Ci go w komentarzach na fb!) a ja z radości płakałam kilka dni. Po tygodniu okazało się ze tato uwielbia ta kulkę i to on codziennie rano siadając przed tv musi ja mieć obok do głaskania.. minęło prawie piec lat a nic się nie zmieniło:) tato pierwsze co robi rano to szuka psa żeby go głaskać :) faceci to chyba tak maja…

    Odpowiedz
  • Asia 10 listopada, 2017 at 20:45

    u nas też jest zabawnie, ja od dziecka wychowana z psami wszelakimi, ostatni odszedł jak miałam 13 lat i od tamtej pory żadnego psa,bo rodzeństwo mi się urodziło :P był żółw, a marzenie o kolejnym piesku zostało odłożone na potem.
    natomiast mój mąż psa nie miał nigdy, zawsze z bratem chcieli, ale rodzice, a konkretnie jego tata się nie zgadzali. a on żył z myślą, że kiedyś będzie psa miał.
    no i nastał czas, gdzie nasze drogi się zeszły, a jak był dom to i myśl o psie wróciła. jest więc pies- schroniskowa bida, z mega lękiem przed wszystkim co się rusza, a przed rosłymi facetami to już szczególnie. nie chce myśleć, co musiał przejść. włożyliśmy sporo pracy, jest teraz naszym kochanym psiurkiem, ma ponad 40 kilo ;) nadal boi się obcych ludzi, ale dopuścił do siebie kilkoro których akceptuje i lubi.
    no i do sedna- tata mojego męża, ten sam który nigdy w życiu nie miał psa i nie chciał na psa się zgodzić. ON POKOCHAŁ NASZEGO BORYSA najbardziej! ;) prawie rok trwało, by Borys przestał się go bać (wysoki, postawny, mocny męski głos i zero podejścia do zwierząt:P), tata wynalazł sposób na lodówkę- karmił go przy każdej okazji. nie trudno się domyślić, kogo Borys kocha najbardziej ;)
    codziennie patrzę na nich i nie mogę w to uwierzyć, para która udać się nie mogła a jednak się udała :) pies szaleje za moim teściem, gdy wraca z pracy przy bramie urządza powitanie rodem z „nie widziałem cię dwa lata!”, a mój teść wtedy przyklęka i się do niego przytula (!). ostatnio nawet powiedział „moim najlepszym przyjacielem jest mój pies” :D
    no i teraz jest Gabrysia, idealne dopełnienie naszej wspaniałej ekipy- pies, teść, mąż i ja;)
    ma dopiero 3 miesiące, ale wierzę, że jej też udzieli się ta wszechobecna miłość :)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 13 listopada, 2017 at 15:21

      Cudowna historia! Pozdrawiam teścia! :D

      Odpowiedz
  • Arleta Bo 13 listopada, 2017 at 13:21

    Ja mam 40 lat i nigdy nie chciałam w swoim domu zwierzaka, jako dziecko marzyłam często o piesku lub kotku, ale z kolei rodzice się nie zgadzali. Dwa lata temu, moja pełnoletnia córka namówiła mnie na kotkę…właściwie postawiła mnie trochę przed faktem dokonanym, bo dostała tego zwierzaczka od swojego ówczesnego chłopaka. Lusia jest z nami już dwa lata, a właściwie ze mną, bo mąż pracuje za granicą, a córka studiuje 200 km od domu. Jestem pedantką i bardzo przeszkadza mi jej sierść dosłownie wszędzie (powinnam mieć już specjalny rabat na rolki z IKei!!!), podrapane krzesła i kuweta w łazience, ale nie potrafiłabym się z nią rozstać, bo uwielbiam ją, a ona mnie. Kota ciężko wychować, ale jak przyjdzie i się przytuli, pomruczy, albo przybierze jakąś pocieszną pozę to nie wyobrażam sobie, żeby mogło jej nie być…walczę z tymi jej kudełkami, denerwuję się kiedy nie mam co z nią zrobić na weekend, bo mam jakiś wyjazd, ale też kocham ją strasznie. Każdy zwierzaczek to obowiązek, ale i dużo miłości, a z kotem taka przewaga, że nie trzeba rano biegać na spacer….tego bym chyba nie przeżyła ;-)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 13 listopada, 2017 at 15:24

      Wiesz, te małe pieski też można nauczyć załatwiać się do kuwety :D U nas i tak zawsze się chodzi rano do szkoły, zaprowadzić córkę więc poranny spacer nie jest takim wielkim problemem :)

      Odpowiedz
  • Monika 13 listopada, 2017 at 15:07

    Ja ględziłam, ględziłam, aż przekonałam. Maci pozdrowienia, od mojego czarno białego kocurka Stefana ;)

    Odpowiedz
  • Marlena 14 listopada, 2017 at 11:58

    My zdecydowaliśmy się na pieska, kochamy go bardzo i uważam teraz że dom bez niego byłby jakiś pusty:) Zwierzaki są kochane!

    Odpowiedz
  • Konrad 22 listopada, 2017 at 15:35

    Super, że się w końcu zdecydował :) Dom z psem jest jeszcze pełniejszy i szczęśliwszy.

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!