by Karolina

Moje serce jest rozdarte

Okiem rodzica - Szafeczka - 16 lutego, 2016

Wieś czy miasto?

Taki oto mam dylemat ostatnio w głowie. Zapewne większość z Was odpowie natychmiast, a mnie to pytanie spędza sen z powiek. Najgorsze jest to, że zapewne będę musiała niebawem taką decyzję podjąć. Na co dzień jestem dość zdecydowaną osobą (jak na kobietę), ale TAKA decyzja wpływa przecież na życie TAK znacząco, że to wszystko przyprawia mnie o ból głowy.

Oczywiście córka w pierwszej klasie szkoły podstawowej, wcale takiego wyboru nie ułatwia. Każdy drobiazg analizuję pod jej kątem. Jedno to co teraz… a co będzie za rok, dwa lata, pięć? Czy będzie się tam dobrze czuła? Czy będzie miała wygodny dojazd? Mapy okolicznych wsi znam już chyba lepiej niż niejeden geodeta!

Wiecie jaki jest mój sposób na sprawdzenie jak ciepło się ubrać? Zerkam przez okno. Patrzę na kilka osób i wyciągam średnią. Nikt nie powie lepiej jak ciepło się ubrać, niż ludzie na zewnątrz. Sprawdza się od ładnych paru lat. Sama nie wiem czego się spodziewać za oknem na wsi? Kur? Traktora? Wiem wiem, stereotypy, ale tłumów nie będzie.

Zdaję sobie sprawę z tego, że kupno mieszkania/domu to nie uwiązanie się do końca życia. Zawsze można się znów przeprowadzić. Ta myśl przekonuje mnie do tych kilku metrów swojej zieleni, z drzewkiem rozmarynu i krzaczkiem mięty do parzenia herbaty. Jednak kolejna przeprowadzka, to kolejne setki pytań…

Co więc lepsze? Gdzie lepiej się żyje?

Miasto znam od zawsze. Tutaj się urodziłam i tutaj żyję całe 27 lat. Jeszcze do niedawna nawet nie brałam pod uwagę takiej opcji, żeby z miasta się wyprowadzić. Tu miałam wszystko czego potrzebowałam. Nawet ten nasz SMOG kojarzy mi się z zapachem zimy, a nie czymś trującym, przed czym trzeba uciekać. Uwielbiam ten miejski zgiełk i to że zawsze coś się dzieje. Lubię mieć świadomość tego, że wychodząc za drzwi już jestem „wśród ludzi”. Cieszy mnie bliskość wszystkich sklepów, szkół czy restauracji. Cenię sobie to, że spacerem mogę dojść do centrum, a tramwajem czy autobusem często dojadę do celu szybciej niż samochodem. Tutaj też córka będzie miała na pewno bezpieczniejszą drogę ze szkoły do domu. A przynajmniej zawsze oświetloną i z chodnikiem!

Jednak coraz częściej ciągnie mnie właśnie poza miasto… Wieś kojarzy mi się z lasem, ściółką, zapachem drewna i poranną rosą. Z ogniskiem, grillem i beztroskim bieganiem po łące. Wiem że mieszkanie na wsi (takiej podmiejskiej) to nie do końca tak wygląda, ale to są właśnie moje pierwsze skojarzenia. To one rodzą w mojej głowie myśli o przeprowadzce. Tylko za tą ściółką i drewnem stoi TYLE znaków zapytania! Tyle rzeczy trzeba wziąć pod uwagę, wszystko sprawdzić, analizować… Czy do sklepu blisko? Jaka szkoła w okolicy? Co z gimnazjum? Jaka droga do domu? Czy chodnik jest i czy oświetlona droga? Jak blisko do przystanku i w ogóle jak z dojazdem do miasta?!

Jak widzicie, setki pytań! Spora część jeszcze bez odpowiedzi. Dziś mogę jeszcze powiedzieć, że moje serce jest „w mieście”,  jednak rozum podpowiada ewakuację.

Pewnie wiele z Was ma za sobą przeprowadzkę w nowe miejsca. Jestem bardzo ciekawa Waszych przeżyć i doświadczeń z tym związanych. Czy jest coś na czym się zawiedliście? Czy może nie zamienilibyście swego miejsca do życia na żadne inne?

Udostępnij wpis

48 komentarzy

  • sylwia 16 lutego, 2016 at 19:42

    Oj my wlasnie jestesmy na etapie wielkich zmian. Ucieklismy z Krakowa narazie do wynajmowanego mieszkania w Gdansku. I szukamy w tamtych okolicach swojego wlasnego M. Trudno powiedziec czy to bedzie mieszkanie w miescie czy dom na wsi. Narazie poznajemy okolice. Rozdarcie u nas jest rowniez ale jedynie miedzy mna a mezem. Ja cale niemal zycie mieszkalam na wsi i chyba nic mnie nie zniecheci i nie zaskoczy . Wies jest cudna mimo iz znam ja nie tylko z pieknych krajobrazow ale i ciezkiej pracy fizycznej. Mimo iz nie raz wracalam droga ktora byla totalnie nieoswietlona. Mimo iz nie raz w drodze do szkoly balam sie szczekajacych na mnie psow czy szalonych gesi tudziez indykow ktore biegaly sobie po drodze nic sobie z tego nie robiac. Gdybym sama miala podejmowac decyzje wybralabym wies bez wahania. Ale moj maz mieszczuch ma wiele watpliwosci i w sumie chyba tylko jego powatpiewania powoduja ze nadal mieszkamy w miescie

    Odpowiedz
    • Szafeczka 16 lutego, 2016 at 20:01

      Gdańsk cudowne miejsce! No i powietrze dużo lepsze niż w Krakowie i okolicach… Gdyby nie rodzina, chyba też wybrałabym życie nad morzem ;)
      Życzę Wam abyście odnaleźli (wspólnie!) swoje wymarzone miejsce na ziemi :)

      Odpowiedz
      • Monika | wikilistka.pl 16 lutego, 2016 at 20:24

        Gdańsk piękny ale też bardzo rozległy. My z racji, że ciasno się zrobiło rozważamy przeprowadzkę i mimo, ze z wynajmowanego na wynajmowane, to wierz mi, też mam milion takich pytań! Wiki musi od września najpóźniej iść do przedszkola, a my oboje pracujemy w domu, więc nigdy nie jest „po drodze”, zawożenie jej do przedszkola i powrót + dojazd po nią i powrót w korkach mogą zajmować nawet z 3 godziny albo lepiej, co mija się z celem…Już sam wybór przedszkola spędza mi sen z powiek, a okolica w której mieszkamy (pieszo nic nie załatwisz, nawet na spacer nie ma gdzie pójść) skłania mnie do coraz częstszych myśli o przeprowadzce… A swoją drogą, rozważając własny dom też zawsze mieliśmy ten dylemat, który Ty masz teraz i patrząc ze swojej perspektywy, jako dziecko z małego miasteczka, które jak najszybciej chciało stamtąd uciec, bo było nudno, obiecałam sobie, że jeśli już, nasz dom musi być gdzieś w mieście.

        Odpowiedz
        • Szafeczka 16 lutego, 2016 at 21:05

          Moniczko! Widzę, że też przed Wami ciężki orzech do zgryzienia. Cóż, nie pozostaje nam nic innego jak dumać, analizować i iść za głosem serca ;) …a może rozumu?

          Odpowiedz
          • Monika |wikilistka.pl 16 lutego, 2016 at 22:24

            Mi osobiście najbliżej do domku w mieście, póki dziewczynki nie będą dorosłe,bo stwierdziliśmy,że jeśli na starość nam się zachce wsi i spokoju to nic nie będzie stało na przeszkodzie ;)

          • Szafeczka 17 lutego, 2016 at 10:21

            Jeśli tylko się ma taką możliwość – to jest to chyba najlepsza opcja ;)

  • magis 16 lutego, 2016 at 19:44

    pól roku temu wyprowadziliśmy się z Krakowa, na chwile obecną za Krakowem najbardziej tęskni syn ;(
    ciągle wspomina Kraków, ale tu gdzie jesteśmy żyje się nam „lepiej”, w sensie wolnej, spokojniej, łatwiej organizacyjnie, bo rodzinę mamy na miejscu.
    brauje nam Krakowa, w sferze kulturalnej, shoppingowej ;) i takiej, że zawsze jest „gdzie pójść”, i naprawdę jest dużo pomysłów na spędzienie czasu.
    do Krakowa mamy godzinkę drogi……..zawsze można pojechać……
    aaaa no i powietrze krakowskie, niestety masakra, wyraźnie odczuwamy na własnym zdrowiu poprawę po opuszczeniu Krk

    Odpowiedz
    • Szafeczka 16 lutego, 2016 at 20:04

      Ja to chyba się uodporniłam na ten smog :D Całe życie go wdycham i prawie w ogóle (odpukać) nie choruję! :) Cóż… pewnie wyjdzie na starość.
      A syn w jakim wieku? Tęskni za szkołą?

      Odpowiedz
      • magis 16 lutego, 2016 at 20:14

        syn teraz prawie 7 lat, do pierwszej klasy poszedl juz w nowym miejscu, tęskni za Krakowem, jako miejscem gdzie było wiele „atrakcji”

        Odpowiedz
        • Szafeczka 16 lutego, 2016 at 20:21

          Też chciałam tak zrobić, aby córka do szkoły poszła już w nowym miejscu… Niestety nie udało się :(

          Odpowiedz
          • magis 16 lutego, 2016 at 20:35

            ponoć dzieci się szybko adaptują, ponoć , bo synek to akurat przypadek, który nie znosi zmian i adaptacje w każdym miesjcu przechodzi baaaardzo długo, myślę że siłę i nastawienie dzieci czerpią też z nas, jeśli my jesteśmy przekonani do tego , to dziecko „zarazi sie optymizmem”

          • Szafeczka 17 lutego, 2016 at 10:25

            Prawda, podobno im młodsze dziecko tym lepiej się adaptuje w przedszkolu/szkole. Zobaczymy jak to u nas będzie ;) Życzę Wam aby synek szybko się zaadaptował :)

  • asia 16 lutego, 2016 at 19:46

    Mieszkam od urodzenia na wsi, jakieś 20 km od centrum Krakowa. Droga do miasta zajmuje mi około 45 minut, codziennie dojeżdżam na uczelnie. Moja wieś to już nie wieś, ma bardzo mało jej cech. Żadnych krów przy drogach, traktory w lecie jeżdżą dwa razy na 3 miesiące, wszędzie mnóstwo sklepów, lokali usługowych, żłobek, przedzkole, szkoła podstawowa, gimnazjum – wszystkie placówki w połączonym budynku.. ale oficjalnie jest to wieś. Osobiście wspaniale mi się mieszka tutaj, za pół roku przeprowadzam się na inną wieś, z drugiej strony Krakowa, ponieważ wychodzę za mąż. I tam jest bardziej taka podręcznikowa wieś, ale spokój tak wielki, że aż się chce żyć. I uwielbiam z tej wsi jedną chwilę -kiedy siedzę na podwórku w lecie, godzina 20 , i oddycham tak wspaniałym powietrzem leśnym, bo las za domem.. to mi ładuje akumulatory, w mieście czuje się poprostu obco.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 16 lutego, 2016 at 20:13

      Właśnie, to też duża zaleta dla mnie! Podmiejskie wsie, już nie wyglądają jak wsie ;) Do wsi „zabitej dechami” nigdy w życiu bym się nie przeprowadziła ;)

      Odpowiedz
  • ania 16 lutego, 2016 at 19:48

    tez jestem akurat w rozterce , daj znać jak się u was ułożyło. Ja czekam pół roku jeszcze na określenie się mojego męża czy pracuje w domu czy nie :). Jeśli w domu to uciekamy na „wieś” czyli za miasto, ale nie w głuszę :). Mimo, że moje dylematy są podobne do Twoich zostawiłam wszystko w rękach losu, jeśli mąż zostanie w domu budujemy się za miastem :)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 16 lutego, 2016 at 20:23

      Cóż, widzę że jesteśmy w podobnej sytuacji ;) Jak tylko podejmiemy jakąś decyzję, na pewno się nią podzielę ;)

      Odpowiedz
  • asia 16 lutego, 2016 at 20:11

    Przeprowadzilam sie z prawdziwej wsi do samego centrum wielkiego miasta i wlasnie to ze pod nosem mam sklepy, szkoly, galerie itd nauczylo mnie ogrmnej wygody. Nie mam samochodu bo zwyczajnie spod domu dojade w kazde miejsce tramwajem czy autobusem. Fajnie jest jechac na kilka dni do rodzicow na wies, ale nie wyobrazam sobie ze moglabym tam wrocic na stale. Nie umialabym juz zyc w miejscu sie sa 3 male sklepiki a do galerii prawie 40 minut drogi

    Odpowiedz
    • Szafeczka 16 lutego, 2016 at 20:25

      Dlatego jak coś wybierzemy wieś, która jest blisko miasta ;)

      Odpowiedz
  • salusiowa 16 lutego, 2016 at 21:05

    Ja tj Ty miastowa.. strach ogarnął mnie przed przeprowadzka na wieś.. A teraz – nie wyobrażam sobie codzienności w mieście.
    Na wsi jest inaczej.. i tego się bałam!
    Jest cudownie.. i kocham to miejsce!

    Odpowiedz
    • Szafeczka 16 lutego, 2016 at 21:08

      Dzięki za ten komentarz <3 Chyba to chciałam dziś tu przeczytać ;)

      Odpowiedz
  • Zozol 16 lutego, 2016 at 21:09

    Ja mieszkałam na wsi całe życie i teraz przeprowadzilam się do miasta ale mimo wszystkich rozrywek i wygody, nie potrafię odpoczywać siedząc w mieszkaniu… Na wsi ladowalam akumulatory na dworze, po prostu siedząc na ławce czy huśtawce i mimo, że na zakupy mmuszę autem pojechać 20 minut do miasta to wolę to niż mieć to miasto na miejscu ( ja mieszkam w małym mieście więc korków takich dużych nie ma) na „mojej” wsi jest przedszkole, kilka sklepów, jedna pizzeria, orlik, plac zabaw dla dzieci, stadion i np brakuje bardzo np ośrodka zdrowia czy poczty. Wzdłuż głównej drogi jest oświetlony chodnik i naprawdę fajnie się żyje, za domem rzeka i las też niedaleko, czasem naprawdę jest nudno kiedy pogoda nie sprzyja wychodzenia z domu, wtedy fajnie byłoby mieć, kino, pub, czy galerię bliżej ale wiem że moje miejsce jest na wsi tylko i wyłącznie, więc niedługo tam wrócę… ;)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 17 lutego, 2016 at 10:28

      Coś czuję, że szybko wrócisz do „swojego” miejsca ;)

      Odpowiedz
  • Judy 16 lutego, 2016 at 21:17

    Ja na szczęście dylematu nie mam. Kocham miasto, życie tu i wszystkie jego wady i zalety. Lubię czasem pojechać gdzieś w mniejsze miejsce, ale po jakimś czasie cisza i spokój mnie zabija. Miasto do mnie przemawia rozwojowo, tu Zu ma tyle możliwości z tylu rzeczy korzysta. Dodatkowo te kawki na mieście czy obiady, o nie, na chwilę obecną nie zamieniałabym miasta na wieś. I u mnie dodatkowo przemawia fakt, że nie wyobrażam sobie zostać sama w domu, a że mój mąż czasem wyjeżdża na dłużej, to już problem rozwiązany.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 17 lutego, 2016 at 10:29

      Też nie lubię zostawać sama w domu na noc ;)) Ale my, kobiety jesteśmy dziwne ;)

      Odpowiedz
  • Iwona 16 lutego, 2016 at 21:19

    Mieszkam pod Warszawą w ładnej, dość bliskiej miejscowości i staram się przeprowadzić do miasta. Dzieci mają daleko do szkoły, ja spędzam długie godziny w samochodzie i tęsknie za miastem. Las za oknem i duży dom nie rekompensują całej reszty.

    Odpowiedz
  • Asia 16 lutego, 2016 at 21:42

    my opuściliśmy Poznań, na rzecz rodzinnego Rogoźna mojego przyszłego mężusia ;) ja wychowana w małym mieście (Gostyń). na studia do Poznania, uwielbiam to miasto! dużo się dzieje, wszystko pod nosem, itp. w pierwszym momencie przeprowadzałam się tylko dla oszczędności, by odłożyć na ślub i wesele, teraz wiem, że marzę o mieszkaniu tutaj do końca życia, chociaż to nie wieś, ale kilkutysięczne miasteczko, mamy swój taras, ogródek, wielki dom, wygodę, ludzie są, ale trzeba do nich wyjść, nie wchodzą na Ciebie jak w mieście, a do Poznania wciąż blisko ;) świetny wybór mieszkać spokojniej, ale nadal niezbyt daleko- polecamy razem z naszym nowym psim domownikiem, którego w mieście nie moglibyśmy mieć! :)

    Odpowiedz
  • Wieśniara :))) 16 lutego, 2016 at 22:28

    A ja przez 5 lat mieszkałam w Krakowie i uwielbiam to miasto. Mimo tego „osiedliłam się” na wsi. W obecnych czasach, posiadając samochód do kina dojadę szybciej niż znajomi z miasta właśnie, teatr czy inne atrakcje mam też pół godziny od domu. Mieszkają w Krakowie do Bagateli jechałam czasem 40 minut, bo były korki. A wieś… własny ogród, kilka warzyw zasadzonych, kilka kwiatków i to jest to, co mi się podoba. I moje dziecko też będzie zadowolone, bo będzie miało gdzie na rolkach pojeździć. W zimie sanki, w lecie grille codziennie! I chyba to właśnie najbardziej uwielbiam! Znajomi z miasta każdy weekend spędzają u nas, bo i zjeść dobrze można i pośpiewa przy gitarze :) Ech… się rozmarzyłam :) A szkoły na wsiach (tych bardziej rozwiniętych) nie odstają od tych miejskich, wiem, bo jako nauczyciel pracowałam w różnych szkołach. A u nas jest i filia banku, szkoła, kościół, poczta, sklepy (samoobsługowe), stok narciarski, nawet park, gdyby komuś było mało zieleni. Chodniki też są :) Do Krakowa mamy godzinę drogi, ale już do Tarnowa 20 minut. Polecam wieś! Uwielbiałam mieszkać w Krakowie, ale jednak coś mnie ciągnęło na wieś :) I Tobie życzę podjęcia dobrej dla Waszej Rodziny decyzji. Pozdrawiam! Wieśniara :)))

    Odpowiedz
    • Szafeczka 17 lutego, 2016 at 10:32

      Na tę gitarę przy grillu sama bym chętnie się załapała! Nie dziwie się, że znajomi spędzają u Was każdą wolną chwilę w lecie ;)

      Odpowiedz
  • Kasia 17 lutego, 2016 at 00:21

    Urodzilam i wychowała się na wsi. W sumie nie jakoś daleko od Krakowa ok 80 km, zwie się Czchów w dzieciństwie nie cierpiałam tego miejsca, wszędzie daleko, do szkoły, do koleżanek, wtedy nie było dowozów do szkół i trzeba było iść pod górkę 3,5 km brak atrakcji,no oprocz letnich dożynek i dni miasta potem wyjechała do Krakowa na studia i już tu została, kocham miasto i już nie wyobrażam sobie powrotu na stałe na wieś.jednak mam ten komfort że mam na wsi dom rodzinny do którego mogę jechać kiedy chce, i z drugiej strony nie wyobrażam sobie nie mieć takiego miejsca na wsi, tych porankow, tej rosy, zapachu od lasu. Często tam bywamu, uciekamy na weekendy ile się da tym bardziej ,że naszą 3 latka o wiele lepiej tam się czuje:) ciężką decyzją…ale czy nie lepiej bybylo poszukać poprpstu domku letniskowego, takiego na wypada weekendowe, czy to już Tobie nie wystarcza w tym momencie?

    Odpowiedz
    • Alicja 17 lutego, 2016 at 09:37

      To wcale nie taki zły pomysł, o którym pisze Kasia. Ja tyle lat żyłam w rozterce, że też w końcu przegapiłam pójście córki do szkoły a potem było już coraz trudniej wynieść się na wieś. Kiedy była mała rozdzierało mi serce, że nie mamy domu z trawnikiem na którym mogłyby pomykać jej małe stópki, mieć własną huśtawkę a nie stać w kolejce na placu zabaw i zastanawiać się ile kotów nasikało do piaskownicy. Brr. Gdy już poszła do szkoły rówieśnicy mieli własne podwórka z trampoliną i basenem a my mały balkon… w dodatku i moi i męża rodzice to też blokersi. O jakże nam brakowało kawałka trawnika, nieobsikanego przez psy. Ale teraz z kolei jest lepiej, bo koledzy czekają na rodziców a ona ma blisko do domu, mogą przyjść do niej, może sama pójść na zajęcia do domu kultury, który mamy po drugiej stronie ulicy. To daje nam i jej więcej swobody i niezależności. Ja mieszkałam w małym mieście do szkoły średniej dojeżdżałam do większego i pamiętam jakie to było kłopotliwe, bo wszystko trzeba było podporządkować kursom autobusów lub prosić o podwiezienie. Dla nastolatków miasto na pewno jest lepsze. Ale nasze serca już nie biją zgodnie z miejskim rytmem high. My już chcemy slow. Ale takie prawdziwe slow life. Nie chcemy piętrowego domu z idealnie przystrzyżonym trawnikiem, kostką brukową i tujami. Chcemy móc mniej zarabiać, mieć dom wielkości mieszkania, polne kwiatki przed domem i przypomnieć sobie smak prawdziwej marchewki i pomidora. I chcemy, żeby nasza wnuczka miała u nas swój kawałek raju. Choć oboje jesteśmy blokersami to babcie mieliśmy na wsiach i to głębokich. Spędzaliśmy na nich wszystkie lata i pamiętamy jako czas cudowny i magiczny. To straszne nie mieć takiej enklawy, kostrastu, nie doświadczać różnorodności.

      Zatem nie mogąc się zdecydować wybraliśmy drogę wolniejszej realizacji. Nie budowaliśmy domu na wsi ani nie kupiliśmy większego mieszkania. Kupiliśmy działkę, wybraliśmy projekt budowy szybkiego domu idealnego, taki jaki chcemy mieć i jaki można zbudować w kilka dni wystarczy tylko kasa. A pieniądze niewielkie, wystarczy, że sprzedamy mieszkanie. Stopniowo więc, bez pośpiechu przygotowujemy się do przeniesienia. Póki co uprawiamy swoje warzywa, mamy gdzie spędzać lato i poznać wszystkie aspekty okolicy zanim tam zamieszkamy. Kiedy decyzja ostatecznie zapadnie działka będzie zagospodarowana, idealna. Gdyby coś miało być inaczej sprzedamy dzialkę, tylko zyskuje na wartości. Możemy też w ostateczności skredytować domek a mieszkanie zostawić córce. Nic już nie planuję, nie muszę to że zbliżam się do marzenia, że je urealniam, choć powoli dało mi wreszcie spokój ducha. Czego przede wszystkim życzę sobie, bo pamiętam ten okropny dylemat, karczemny i straszny, tym trudniejszy, że nie można się dowiedzieć co dla nas dobre dopóki tego nie doświadczymy. Jest tyle zmiennych, czasem jeden durny sąsiad potrafi zburzyć całą misternie przygotowaną układankę marzeń i planów. Wiem jedno. Chciałabym zrealizować plany przed zupełną starością. Paradoksalnie starość na wsi wcale nie jest idealna. Moja mama mieszka koło szpitala i kiedy miała udar ten fakt uratował jej pełną sprawność a może i życie. Dlatego nie wykluczam również i takiej opcji, że na naszym skrawku ziemi zbudujemy tylko domek letniskowy i będziemy w nim spędzać lato i wracać na zimę do blokowego ciepełka :)

      Odpowiedz
      • Szafeczka 17 lutego, 2016 at 10:37

        Kasiu, mamy możliwość wyjazdów do domku letniskowego. Ale to zupełnie nie to samo… przynajmniej dla mnie. To są góra dwa miesiące, a ja muszę gdzieś znaleźć to „nasze” miejsce tu i teraz ;)

        Odpowiedz
  • Paulina 17 lutego, 2016 at 09:38

    Ja właśnie ostatnio przeprowadzałam się z bardzo malutkiej wsi do dużego miasta -Wrocławia. To niby tylko szkoła i przynajmniej raz w miesiącu jestem w domu ale i tak jestem tutaj długo. I tak jak tobie się podoba mieszkanie w mieście to u mnie jest na odwrót. I myślę że jest to przede wszystkim kwestia tego gdzie zostaliśmy wychowani bo przyzwyczaić się do wszystkiego można ale serce zawsze będzie ciągnęło do miejsca gdzie spędziliśmy większość czasu. Z perspektywy kogoś kto mieszkal całe życie na wsi miasto to chyba zbyt wiele wrażeń. Ogólnie życie na wsi to rzeczywiście większość beztroskiego życia ALE moja rodzina utrzymuje się z gospodarstwa więc wstawanie o 6 rano przynajmniej przez 2 osoby to mus. Wąpię że kupicie sobie od razu wszystkie zwierzęta więc przejdę do tego jakby się żyło bez nich. Na pewno nie trzeba wstawać o tej 6, chyba że do szkoły, pracy czy z psem. To co robicie poza pracą to też zależy od was ale trzeba się liczyć z dojazdem. U mnie na wsi jest tylko jeden sklep i nic po za tym więc raz w tygodniu robi się duże zakupy w mieście oddalonym 12km od mojego domu. Ale jeżeli się pracuje to wychodzi to na dobre ponieważ kupuje się raz a wszystko zamiast codziennie po kilka rzeczy. Dużym plusem albo i minusem jest to że każdy każdego zna i ktoś zawsze pomoże w czymkolwiek. O wioskę dba każdy po trochu. Przede wszystkim cisza i spokój i brak ludzi do mnie najbardziej przemawiają. Widok gwiazd na niebie gdy tylko wyjdzie się z domu. Brak skarżących się sąsiadów na głośną muzykę. Więcej miejsca do życia; i w domu i w poza – własny ogródek, sad itp. W szkole też każdy każdego zna, rodzice chodzili wcześniej ze sobą do szkół lub blisko siebie mieszkają. Jeżeli chodzi o psa to nie trzeba go wyprowadzać tylko można trzymać go na dworze. A jeżeli chodzi o dojazd do szkoły to dojazd jest zawsze. U mnie jest osobny autobus który wozi dzieci rano do szkoły, potem jest dla tych średnich o 9 a po południu są 3. Autobusy kursują do 5 więc dodatkowe nq zajęcia można dziecko zapisać. Ja chodziłam i czasem tylko mama po mnie jeździła bo sksy do zawodów zawsze były dłużej. W mieście też mi się mieszka dobrze ale brakuje mi tego że mogę wyjść latem w bikini i iść od razu na ogródek i się opalać albo kąpać do swojego basenu. Że jest pełno ludzi, sklepów w których co chwila wydaje się pieniądze. Kino dla mnie też było kiedyś przyjemnością raz na rok a teraz mogę iść codziennie i nie cieszy jak dawniej. Tak samo jak wszystkie muzea itp. Jeżeli nie chcesz się od razu przeprowadzać na wieś to zawsze możesz przeprowadzić się do miasteczka w którym są przynajmniej 3 szkoły, trochę sklepów, PKP, i inne takie rzeczy. Moża sobie wtedy kupić dom i mieć własne podwórko oraz ogródek przy domu albo kupić działkę pod ogródek jak to też jest w miastach. Nie wiem czy ci pomogłam ale masz przynajmniej zdanie osoby która mieszkała na wsi i musiała się przeprowadzić do dużego miasta :)

    Odpowiedz
  • M. 17 lutego, 2016 at 11:00

    Ja pochodzę z takiej właśnie „wsi” położonej 15km od dużego miasta – mamy tam sklepy ,fryzjera ,przychodnie ,przedszkole ,szkole ..wszystko co niezbędne jest na miejscu .
    Mając 19 lat uciekłam na studia do dużego miasta – po drodze wyjechałam za granicę ale nadal mieszkam w dużym mieście ..nie wyobrażam sobie powrotu na wieś ,nawet taka położona blisko dużego miasta ..lubię mieć wszystko pod ręką i Lubie byc anonimowa .W naszej wsi a właściwie małym miasteczku ludzie są okropni..plotkuja na potęgę ,nienawidzę plotek wiec męczylabym się w takim środowisku .

    kolejny aspekt to koszta – mając dzieci trzeba się liczyć ze kiedyś pójdą na studia i nie będą tych 20-30km dojeżdżać bo za dużo czasu ,połączenia nie pasują itp ..wówczas trzeba koszt stancji doliczyć i utrzymania dziecka „na swoim ” w dużym mieście .
    O ile ma się jedno to nie jest problem ale ja mam dwójkę z dwuletnią różnica plus trzecie w drodze …
    Podoba mi się ze mamy na miejscu wszelakie rozrywki kulturalne i ciągle się coś dzieje
    Moje dzieci typowo miejskie – nie tęsknią za polem i łąka .
    Zwierzaki jeżdżą oglądać na farmę ,mamy piękne parki nieopodal domu i ogrod – nigdy bym nie zamieniła mieszkania tutaj na wieś .
    Oczywiście to moja subiektywna opinia -pozdrawiam M.

    Odpowiedz
  • Ewa 17 lutego, 2016 at 13:37

    Ostatnio o rozterkach przy szukaniu domu pisała Marlena z http://www.makoweczki.pl – proponuję poczytać, mądrze Babka pisze:-)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 17 lutego, 2016 at 14:03

      Wiem, wiem czytałam ;) Ale moje serce dalej jest rozdarte ;)

      Odpowiedz
  • Siostry Andrzejewskie 17 lutego, 2016 at 14:13

    Świetne ujęcie! :)

    Odpowiedz
  • Marta 18 lutego, 2016 at 22:59

    Urodziłam się i wychowywałam w niedużym miescie ( nie jest to miastoczko, ale również nie było to bardzo duże miasto) w centrum Polski. Od dziecka przyzwyczajona byłam do tego, że za rogiem jest sklep otwarty do późna. Maja mama wychowała się na wsi. Jej dom rodzinny oddalony był o jakies 60 km. Razem z siostra spedzałyśmy tam całe wakacje rok w rok. Chociaż jako dziecko zazdrościłam wszystkim kolezanka koloni nad morzem lub w górach. to teraz bardzo je miło wspominam.

    Z mojego punktu widzenia jako małe dziecko :
    – zawsze ciągneło mnie do dużego miasta, które daje możliwości rozwoju. Pomimo że mieszkałam w miescie wielu rzeczy brakowało np: warsztatów teatralnych , dobrej szkoły tańca czy np lodowiska abym mogła spełnić swoje marzenia. Realizacja tych marzeń czasem była niemożliwa badz kosztowna co wiecej pochłaniała sporo czasu.
    – spedzanie wakacji na wsi pozwalało mi się wyszaleć wybiegac wybawić wykrzyczeć . Razm z siostra improwizowałysmy zamieniając miejsca pod drzewami w sklep dom , a nawet stworzyłyśmy swoj program telewizyjny:) Obecnie z tych corocznych wakacji na zadne inne bym nie zamieniła.

    Z dorosłego punktu widzenia
    – niegdy nie jest za pozno na spełnianie swoich marzeń (jezdzić nał yżwach figurowo nawet stara krowa moze :) )
    – człowiek przyzwyczaja sie do wygody miasta, w którym jesli zabraknie pieprzu w domu za 5 min jest on pod ręką.
    – nawet nie zauważamy jak szybko czas ucieka dodatkowe km na doworzenie dziecka na zajecia pochłania troche czasu.

    -Poranna kawa wiosna czy latem na dworzu nie smakuje tak dobrze na zadnym balkonie
    – cisza i spokoj pozwala na zwolnienie i znalezenie dystansu w zyciu

    Podsumując bo z tych myślników chyba nie wiele wynika. Domek na wsi zdecydowanie TaK w opcji wakacyjno weekendowej z opcja przeprowadzki za xx czasu. Ze względu na wygode, oszczędność czasu , możliwość rozwoju dziecka. WIadomoą sprawą jest też to , że jak dziecko jest większe może wsiąść w autobus i chociaż w jedną strone pojechać samo. Umówmy sie , stare nie jesteśmy i jeszcze popołudniu fajnie jest gdzieś wyjść. Mieszkając na wsi nie zajmie to nam 5 min a juz chwilke wiecej i w takich chwilach te plny czasem zamieniaja sie na weekendowe wypady. W szczególności zimą gdby np zasypało, a drogi nie miałby kto odsnieżyć. ( oczywiście nie znam całego waszego charmonogramu dnia). Nie zrezygnowałabym z przeprowadzki na wieś, z ciszy i spokoju latem , uśmiechnietych ludzi ( nawet jak za plecami gadają, no ale kto nie gada) zazwyczaj sa zyczliwi i pomocni. Po prostu myśle ze przesunełabym to w czasie, działka pod miastem tez brzmi fajnie , chociaż na jakis czas.

    P.s
    kartka z plusami i minusami na bank pomoże. Może Nicola

    Odpowiedz
  • Justyna 19 lutego, 2016 at 11:25

    Ja to typowa wieśniaczka :p Mój mąż wyrwany ze wsi w wieku 3 lat do miasta, też kocha wieś. Mieszkamy razem w mieście od 4 lat. Właśnie nad takim samym wyborem stoimy, tylko że dom na wsi to jednak dużo większa odpowiedzialność i praca, jak to powiedziałam mężowi on jest za bardzo „wygodny” na dom. Więc mamy upatrzone mieszkanko 7 km od miasto z 70 metrowym ogrodem (na ten „krzaczek mięty” :) ). Ale mam nadzieję, że jednak na tą wieś kiedyś wrócimy, mamy swoją działkę i ona na nas będzie zawsze czekać! :) Pozdrawiam i życzę podjęcia takiej decyzji abyście jej nigdy nie żałowali! :)

    Odpowiedz
  • Karolina 19 lutego, 2016 at 23:05

    Urodziłam się w mieście ale rodzice postanowili uciec na wieś kiedy miałam 11 lat. Decyzja ta rozbiła naszą rodzinę – mama zostawiła tatę po dwóch latach. Ja też nigdy nie odnalazłam się w wiejskim środowisku – brakowało mi wzorów do naśladowania, partnerów do rozmowy czy chociażby wspólnych sposobów spędzania czasu. Uciekłam do miasta na studia i nigdy nie wróciłam na piękną i spokojną wieś. Może byłoby łatwiej gdybyśmy mieszkali bliżej jakiegokolwiek miasta, ale trafiliśmy na przysłowiowy koniec świata.

    Odpowiedz
  • Matylda 21 lutego, 2016 at 19:53

    Kochana, dwa lata temu wyprowadziliśmy się z dwójką naszych dzieci na wieś (pod Wrocławiem). Pierwsze pół roku byłam zachwycona, piękna okolica, cisza, spokój, lasek przed domem w którym grzybów co nie miara, wielki ogród, konie. Wszystko Wydawało sie piękne i kolorowe… Do czasu. Sklep – jeden na całą wieś, oddalony o trzy km, przystanek – kilometr trzeba drałować, do centrum mamy kawał, w zimie jest masakra. Na samej drodze do szkoły schodzi 1,5 h. Prawda latem w wakacje jest pięknie, ale ma dłuższą mete, życie na wsi staje się męczące.

    Odpowiedz
  • Aga 22 lutego, 2016 at 12:07

    Twoje dylematy to były moje prawie rok temu :-) . Ja wychowałam się w małym miasteczku na wsi spędzałam każde wakacje. Potem żyłam przez wiele lat w dużych miastach (w Polsce i zagranicą). Rok temu tak poprostu bez wcześniejszych przemyśleń podjęliśmy decyzję o zamieszkaniu na wsi, chcemy mieć własny kąt i mamy działkę naprawdę piękną z lasem i spokojem…Mój mąż tak zapalił się do tej decyzji, że ani razu nie miał wątpliwości, że słusznie ją podjęliśmy,a ja…. oj jak miną cały entuzjazm, nowy dom i wogóle… strach i niepewności spędzały mi sen z powiek, ja zajmują się organizacją czasu dla dzieci (mamy dwie córki 10 i 7 lat) w tygodniu. Szkołę mamy pod bokiem, więc dziewczynki szczególnie ta starsza sama wraca już do domu,zajęcia dodatkowe tak ustalałam, żeby jak najmniej czasu na dojazdy tracić. Mieszkanie mamy fakt trochę za małe ale własne z zamkniętym podwórkiem, koleżanki dzieci i moje mieszkają obok…A tu 27 km od miasta… Jednak przemyślałam to wszystko od A do Z, zrobiłam bilans i mimo, że większość na plus miało miasto, jednak wiem że na wsi będzie nam lepiej. Fakt, dużo więcej czasu zajmą nam dojazdy, 30 min. wcześniej będziemy musieli wychodzić z domu, żeby na czas dojechać(bo szkoły dzieciom nie chcemy zmieniać, mimo, że niedaleko naszej wsi jest inna, jednak „naszą” ciężko by było przebić :-) . To sama widzę jak my wszyscy zmianiamy się, uspokajamy, jak bardziej doceniamy to,że jesteśmy razem, jak czas mimo wszystko wolniej tam biegnie, problemy są jakby mniejsze, jak jedziemy na „naszą” wieś jeszcze do moich dziadków (te wszystkie pozwolenia, trwają niemiłosiernie długo). Jeszcze rok zostaniemy w mieście, a potem mam nadzieję, że dom będzie gotowy i w nim zamieszkamy :-) . Może łatwiej było mi podjąć decyzję, bo moja siostra buduje się tam z nami, a nasze dzieci są zżyte ze sobą jak rodzeństwo. I teraz naprawdę nie mogę się już doczekać życia w sumie bliżej lasu niż wsi :-) . Sklepu za rogiem na pewno będzie brakować, ale kawy, spokojnego wieczoru we dwoje na tarasie wśród natury… niezastąpione. Dzieci kochają naturę, są niesamowicie ciekawe tego co się wokół dzieje, choć są bardzo „miastowe” to ja widzę jak one szczerze się cieszą na myśl o nowym że\yciu. Mają już plany „nocowanek” dla koleżanek, ognisk itp. życie nastolatków z blokowisk jest dużo bardziej narażone na niebezpieczne „pokusy” tam wszystko jest na wyciągnięcie ręki, więc dla mnie w podjęciu tej decyzji bardzo pomógł fakt, że wieś jest dużo spokojniejsza i ta odległoś czasami też jest na plus :-) . Nie mówię tu o izolowaniu dzieci od świata, ale mam wrażenie, że dzieci z mniejszych miast są mimo wszystko rozważniejsze (wiem to po sobie :-) ). A jak tu się nie uda to do miasta zawsze można wrócić. Pozdrawiam Cię serdecznie i życzę podjęcia najlepszej decyzji dla Was :-)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 22 lutego, 2016 at 22:38

      Dziękuję Ci za ten komentarz! Dużo mi dał ;)

      Odpowiedz
  • Anka 23 lutego, 2016 at 20:27

    Rozmawiając ostatnio z moją 11 uczennicą, która z bloku w mieście przeprowadziła się na wieś oddaloną ok 25km (w mieście dalej chodzi do szkoły), że nie zawsze jest to dla niej komfortowa sytuacja, mimo tego że mieszka w dużym, pięknym domu z ogródkiem. Średnio np. była zadowolona z sytuacji że gośćmi na jej urodzinach są dorośli znajomi jej rodziców, a nie koleżanki z klasy, dla których największą przeszkodą był dojazd a co za tym idzie też bardzo rzadko ją odwiedzają. Jednak dobrze jest mieć w pobliżu grupę rówieśników, z którą bez problemu można się spotkać i nie tylko.

    Odpowiedz
  • Kasia 25 lutego, 2016 at 21:28

    Ja jestem świeżo po przeprowadzce z dużego miasta na totalne odludzie :) Niedługo minie miesiąc. Na razie minusów nie widzę chociaż wiem, że jak euforia minie mogę zacząć je dostrzegać ;) Syn ma przedszkole w mieście oddalonym o 6km, dojeżdżamy w max 10 min. Tu jest mały zgrzyt bo wcześniejsze przedszkole bardzo lubił a tu ma problem z liczniejszą grupą dzieci, z oswajaniem nowych zasad, jednak liczę, że jeszcze trochę i będzie dobrze. Szkoła podstawowa jest w naszej wsi więc dojazdy codzienne do miasta też kiedyś się skończą. Miasto brzmi dumnie, dla mnie to mała mieścina z 2 większymi sklepami, przychodnią, 3 pizzeriami ale…znalazłam tu piekarnię z chlebem tak pysznym i chrupiącym, że smaki dzieciństwa wracają, w małym mięsnym wyroby własne bez konserwantów gdzie każda wędlina ma swój smak, obok przedszkola nowy plac zabaw gdzie syn może poszaleć z innymi dziećmi. Po 10 minutach jesteśmy w innym świecie – cisza aż dzwoni w uszach, do najbliższego sąsiada 200m i kupuję u niego świeżutkie wiejskie jajka, dookoła pola i lasy, 5km do jeziora. Działka ogromna, własny ogród warzywny, drzewa owocowe, las. Jak nastaną cieplejsze dni większość czasu będziemy na świeżym powietrzu, teraz roczna córka sypia w wózku przed domem a nie w blokowym mieszkanku. Jak zamarzą mi się większe zakupy do miasta powiatowego jadę 20min samochodem. Do dużych miast z kinami i masą innych atrakcji mamy góra 1.5 godziny jazdy. Znalazłam minus! Mąż czasem będzie wyjeżdżał do pracy na 2-3 dni i wtedy będę zdana na siebie ale pierwszy raz już był i przeżyłam a sąsiadka deklarowała pomoc w razie kłopotów. I do rodzinnego miasta prawie 300km ale autostradą szybko się jedzie. Spełniło się moje marzenie o spokojniejszym, prostszym życiu chociaż pracy na pewno jest więcej niż mieszkając w bloku. Nie żałuję jednak tej decyzji, przynajmniej na razie :)

    Odpowiedz
  • Aga 26 lutego, 2016 at 23:25

    Cieszę się :-)

    Odpowiedz
  • M. 8 marca, 2016 at 20:43

    Ja, Dziewczyna z miasta, rozważałabym wyprowadzenie się z Krakowa tylko przez smog, który niestety mnie czasem wykańcza (zwłaszcza moją skórę). Będąc dzieckiem spędzałam długie wakacje na wsi/w głuszy w lesie, i cieszyły mnie one bardzo – ale nie wyobrażałam sobie mieszkania tak na stałe. Wieś to odpoczynek, ale miasto – to życie. Myślę, że dla córki lepiej by było jednak zostac w mieście – za kilka lat będzie mieć multum zajęć dodatkowych, spotkań ze znajomymi i wypadów, i mieszkanie w zasięgu tramwaju bardzo ułatwia życie. Dłużej tez zostanie z Wami – np. na studiach. Mieszkanie na wsi to przyjemność dla osób trochę starszych, ale dla nastolatki może być sporym utrudnieniem.
    Sama lubię zieleń i odpoczynek z widokiem na przestrzeń, dlatego będziemy chyba szukać jakiegoś mieszkania z tarasem, dalej od centrum ale jednak w zasięgu linii tramwajowych. Zobaczymy czy takie mieszkania w ogóle istnieją :)
    Pozdrawiam, M.

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!