by Karolina

Jest tylko jeden sposób, aby nauczyć dziecko oszczędzania (+ 11 dla Ciebie!)

Okiem rodzica - Szafeczka - 12 marca, 2018

Rodzic mówiąc, że na dziecku nie oszczędza, daje do zrozumienia, że chce dla niego wszystkiego, co najlepsze. Mama czy tata dbają o edukację, zajęcia dodatkowe, rozrywkę, ale… czy myślą o edukacji finansowej? Część robi to bardzo dobrze, inni na tyle ile potrafią, a część zapomina, czy z premedytacją odpuszcza, bo to w końcu dziecko i nie powinno zajmować się pieniędzmi.

Jest jednak jeden sposób, który w przypadku edukacji działa zawsze. Nie tylko w finansach, lecz w każdej rodzicielsko-wychowawczej kwestii – działa niczym magia. Jednak jak to z magicznymi zaklęciami bywa, najpierw samemu trzeba się ich nauczyć. Nie ma lekko. Nasze zachowania właśnie w takich codziennych sytuacjach mają ogromną moc! Dobry przykład potrafi zdziałać więcej, niż setki godzin wpajania wartości i późniejszego odpytywania z tego. Dzieci nas bacznie obserwują, a to, co widzą, w znacznym stopniu wpływa na to jak same później postępują. Dobry przykład jest na tyle podstępny, że uczy podświadomie. Taka cwana z niego bestia. Dlatego chcąc poruszyć temat nauki oszczędzania, musimy zacząć od naszych finansowych zwyczajów. Dziś skupimy się na tym jak pieniądze wydajemy, bo temu dzieciom przyglądać się najłatwiej, a nasze złe zwyczaje łatwo mogą „wejść im w krew”. Zaczynamy!

Oto zasady, którymi powinniśmy się kierować wybierając się do sklepu lub siadając przed komputerem do zakupów ->

Nie traktuj zakupów jako sposobu na spędzenie wolnego czasu

Niektórzy w to nie mogą uwierzyć, ale ja naprawdę nie przepadam za zakupami. Oczywiście nie do tego stopnia, żebym miała drgawki przed wejściem do centrum handlowego, ale też nie jest to dla mnie forma rozrywki. Mam tutaj nie tylko na myśli zakupy spożywcze, ale też modowe. To dla mnie czynność taka sama, jak załatwienie czegoś na mieście, czy posprzątanie w łazience. Znam rodziny, które rodzinne wyjścia do galerii handlowej traktują niczym substytut wyjścia do parku. Tutaj mówię stanowcze NIE, zarówno w kwestii oszczędzania, jak i zdrowia psychicznego członków rodziny ;)

Nie rób zakupów na poprawę humoru lub jako „czas dla siebie”

Nie twierdzę, że to nie ma prawa zadziałać, bo przecież taka mała czarna, która leży na Tobie jak szyta na miarę musi wywołać chociaż delikatny uśmiech na twarzy. Jednak łatwo wpaść w pułapkę, czego skutkiem będzie coraz bardziej zagracona szafa… i odchudzone konto bankowe czy obciążona karta kredytowa. Nasz mózg szybko się do takich nagród przyzwyczaja i łatwo z tego zrobić niezdrowy nałóg. Adrian podpowiada, że humor najlepiej poprawia wysiłek fizyczny, no cóż, w to też coś nie mogę uwierzyć ;) Ja proponuję dobry film lub książkę!

Kupuj z głową… i listą

O ile chodzenie z kartką i długopisem już dawno sobie darowałam, to lista w aplikacji mobilnej, w której wygodnie odznaczamy kupione produkty, to zdecydowanie coś, co warto mieć ze sobą. Zwłaszcza w supermarkecie czy dyskoncie. Przede wszystkim niczego nie zapomnisz, a to uchroni Cię przed ponownym wyjściem do sklepu. Po drugie, kupisz mniej. Dlaczego? Listę robisz w domu, więc wiesz czego Ci brakuje w lodówce.

 

Planuj posiłki

Skoro lista zakupów, to najlepiej przyrządzona z myślą o zaplanowanych posiłkach na najbliższe dni. Jasne, warto czasem dać się ponieść kreatywności albo zrobić klasyczny gulasz na winie, czyli z tego co się akurat nawinie ;) Jednak planowanie posiłków znacznie ułatwia życie oraz właśnie zakupy, zwłaszcza rodzicom. W moim wypadku najlepiej rozplanowane muszą być weekendy, gdy córka nie idzie do szkoły, a do obiadów zasiadamy całą trójką. Często od razu planuję dwa lub trzy dania jednogarnkowe, a każde z nich wystarcza na dwa lub trzy dni. Część można zamrozić i mamy gotowe menu na tydzień.

Nie rób zakupów spożywczych „na głodnego”

To dla mnie taka sama podstawa, jak lista, którą ze sobą zabieram. Idąc do sklepu „na głodnego” wydajemy znacznie więcej. To nie tylko moje przypuszczenia, a potwierdzone naukowo fakty! Podczas zakupów z pustym żołądkiem podświadomie szukamy kalorycznych rzeczy, a żeby było jeszcze ciekawiej, głód może przekładać się również na zakupy niezwiązane z produktami spożywczymi. Największą kulminacją będzie zabranie do sklepu głodnego dziecka. Już nieraz widziałam tarzające się po podłodze dziecko, które jest tak głodne „że zaraz umrze!” ;) Wniosek jest prosty, jeśli idziemy do sklepu, to nigdy z pustym żołądkiem!

Sprawdzaj ceny przy kasie

Kiedyś wydawało mi się to śmieszne. Do czasu. Gdy któryś raz zorientowałam się dopiero w domu, że zapłaciłam więcej niż powinnam, zmieniłam zdanie. Najlepiej gdy w sklepie widać co kasjer właśnie nabił, bo o ile przy ubraniach dość łatwo zauważyć zmianę ceny, to przy pełnym wózku w hipermarkecie już trudniej, a to właśnie tam często ceny się różnią.

Kupuj przez Internet

Takie zakupy są opłacalne z przynajmniej trzech powodów. Po pierwsze i najważniejsze, ceny są zazwyczaj niższe od tych w sklepach stacjonarnych. Oczywiście bierze się to z tego, że sklep online ze względu na niższe koszty jest w stanie pozwolić sobie na mniejszą marżę. Nie ruszając się z domu możemy teraz już nawet zrobić zakupy spożywcze! Po drugie, mniej narażamy się na impulsywne zakupy, których przez Internet po prostu byśmy nie zrobili, bo możemy na chłodno przeanalizować sytuację. Odpada nam ta chęć posiadania czegoś  już teraz, natychmiast, bo produkt u nas będzie najwcześniej na drugi dzień. Po trzecie, nie tracimy czasu na dojazd i chodzenie po sklepach, a przecież czas też trzeba umieć oszczędzać i lepiej go spędzić  w rodzinnym gronie… niekoniecznie w centrum handlowym.

Szukaj kodów rabatowych

Skoro rozmawiamy o zakupach przez Internet, to nie sposób wspomnieć o kodach rabatowych. Kiedyś w ogóle w to nie wierzyłam. Jednak teraz bardzo często przed kliknięciem „kupuję”, szukam dostępnych kuponów po prostu w wyszukiwarce. Stron z nimi jest cała masa i bardzo często udaje się znaleźć coś, co działa. Kilka minut i może okazać się, że robimy zakupy ze zniżką. Działa nawet przy zamawianiu jedzenia do domu!

Pomyśl o stałych zniżkach

Zniżki i kupony rabatowe to nie tylko to, co znajdziemy w wyszukiwarce. Zniżki możemy mieć zawsze przy sobie! Jak? Wystarczy, że wybierzemy bank, który o nasze kieszenie dba, dostarczając cały wachlarz promocji skierowanych tylko dla swoich klientów. Dzięki temu nie musimy szukać i liczyć na to, że akurat się trafi i może zadziała. Mam na myśli kartę w Citi Handlowy, która zapewnia nam dostęp do programu Citi Specials. Dzięki temu korzystamy z rabatów i promocji, które działają przejrzysty sposób – podzielone na wygodne kategorie. Wiadomo na jakich zasadach działają poszczególne promocje i co ważne… działają również stacjonarnie! Wystarczy, że przed dokonaniem płatności poinformujemy sprzedawcę, że chcemy skorzystać z rabatu dla kart Citi. To nie żaden kot w worku, same możecie sprawdzić na stronie aktualne promocje i szybko okaże się, większość z Was robiła już w tym miesiącu zakupy w jednym z tych sklepów, a mogłyście to zrobić ze zniżką. Już nie mówiąc o tym, że na wyjeździe wakacyjnym również można w ten sposób zaoszczędzić. Jakby tego było mało  to tą samą kartą możesz zbierać punkty w jednym z programów lojalnościowych, np. punkty Payback, a wkrótce również w Mastercard Priceless Specials.

Analizuj promocje

O ile w opisanym powyżej programie Citi Specials promocje są przejrzyste, to niestety nie wszyscy grają tak czysto. Nie brakuje sklepów, które kuszą nas podczas zakupów. Spieszymy się i nie zawsze mamy czas na analizowanie opłacalności takiej oferty i ślepo wierzymy, że faktycznie jest taniej. Nieważne czy są to obniżki o 50% czy promocja typu „2+1 gratis” – musimy zawsze przyglądnąć się im ciut dokładniej. Po pierwsze, ceny potrafią być specjalnie podnoszone zanim zostaną przecenione i bywa tak w wielu przypadkach, zarówno tak podstawowych rzeczy jak mydło, ale również np. przy aparatach za kilka tysięcy złotych. Po drugie, wielopaki. Często są tylko z pozoru opłacalne. Po szybkiej kalkulacji często okazuje się, że gdy kupimy produkty osobno wyjdzie taniej, a przynajmniej tak samo.

Odczekaj 24h z decyzją zakupową

To sposób zwłaszcza na mojego męża, który akurat w cierpliwość nie został wyposażony. Do tego jest uczulony na marnowanie czasu, więc jak słyszy, że miałby jutro znów jechać do sklepu, to czasem woli nawet przepłacić. Jednak odzwyczajam go tego, no i to działa! Nieraz było tak, że na drugi dzień okazało się, że produkt, z którym już stał w kolejce do kasy, tak naprawdę mu nie jest aż tak potrzebny. Zakupy pod wpływem impulsu prawie nigdy nie wychodzą nam na dobre, gdy jeszcze do tego się spieszymy, to prawie pewne, że przepłacimy lub kupimy coś niepotrzebnego.

Nigdy nie uważałam, że oszczędzanie, to kwestia ciągłego odmawiania sobie czegoś. Natomiast wiem, że oszczędzanie, to kwestia podejścia. To nawyki, które da się dość szybko wypracować. Oszczędzanie to taki sport, gdzie naszym przeciwnikiem są natarczywe reklamy i pędzący konsumpcjonizm ;) W sumie można to traktować jak swego rodzaju grę, a każdą oszczędność, jak punkt dla nas. Zwłaszcza, że dajemy przy tym dobry przykład naszym dzieciom!

Które z wymienionych wyżej sposobów stosujesz na co dzień?

PS Już w środę 14.03 zapraszam Was webinar z moim udziałem – live na FB. TUTAJ możecie się zapisać na wydarzenie :) Trzymajcie kciuki!

Udostępnij wpis

9 komentarzy

  • Meggie 12 marca, 2018 at 20:50

    W pełni zgadzam się z tym, że w większości wyzwań wychowawczych najlepiej działa dobry przykład. Właśnie szacunku do pieniędzy dzieci najczęściej uczą się w domach i nie bez powodu w bogatych domach dzieci często wcale nie są rozpieszczane finansowo.

    Odpowiedz
  • Monia 12 marca, 2018 at 21:21

    Przyznaje się bez bicia, że umiem oszczędzać tylko wtedy kiedy kończy mi się kasa na koncie :D

    Odpowiedz
  • m 13 marca, 2018 at 14:04

    „A jak myślicie kupowanie drogich torebek to rozrzutność czy inwestycja? ” można kupić, fajną, dobrą torebkę za 300-500 zł i będzie służyć bardzo długo (dla mnie to i tak przeogromny wydatek), a można kupić taką i za 2000 tysiące tylko dlatego że ma znaczek coco ;) Raz to jest inwestycja a raz rozrzutność. Ale skoro ktoś sobie kupuje torebkę za 2000 zł to znaczy że go stać, to jego pieniądze, jego decyzja więc nic nam do tego ;)

    Odpowiedz
  • Agnieszka 13 marca, 2018 at 14:12

    Tak naprawdę to bardzo dużo pomaga myślenie przyszłościowe. Ja kupuję teraz np. karmę dla kota w Internecie hurtowo i wychodzi mi o wiele taniej, niż gdybym kupowała ją w markecie.

    Odpowiedz
  • Ann 13 marca, 2018 at 20:15

    Jak szczerze was lubimy ten wpis nie przypadł mi do gustu. W moim odczuciu to coś bardziej na zasadzie „jak nauczyć oszczędzania siebie”, jaką w tym wszystkim rolę pełni dziecko?? No i w takim razie nie biorąc go na zakupy, jak nauczyć to dziecko robić zakupy? Znam facetów, po 20 sporo, takich, którzy idą do sklepu i nie wiedzą, co ze sobą zrobić, jak wybrać produkty, czy co mają kupić, kiedy nie da im się listy z wypisanymi rzeczami łącznie z marką. Mój sposób jest taki- rozmawiamy co robimy na obiad i wchodzę do sklepu z dzieckiem, niosę koszyk- ona ma listę i kupuję potrzebne rzeczy z tej listy. Coraz bardzie chcę, żebym ja czekała przed wejściem do sklepu, a żeby jej samej pozwolić zrobić zakupy, ale wiadomo, co za dużo to nie zdrowo, a większe zakupy z dzieckiem to na pewno nie z takim kilkuletnim.

    Co do oszczędzania- dziecko powinno znać wartość pieniądza. Moim zdaniem dobrym sposobem jest skarbonka. Dziecko dostaje pieniądze i samo decyduje na co je przeznaczy. Wie, że kiedy to pieniądze weźmie, będzie ich w skarbonce mniej i nie będzie już tak blisko kupienia wymarzonej rzeczy. Moja dookoła dostaje od nas i wielu osób z rodziny dość często jakieś prezenty, czy drobiazgi, ale też ma rzecz, którą sobie wymarzyło i chcę zakupić samo- iść do sklepu ze satysfakcją i pieniędzmi w ręku i zapłacić ze swoich.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 15 marca, 2018 at 19:51

      Faktycznie może nie wyjaśniłam dokładnie tego co miałam na myśli. Oczywiście to nie jest tak, że chcę dziecko izolować od zakupów i unikać styczności z pieniędzmi. Uczestniczy w zakupach i często sama dokonuje zakupów za swoje pieniądze. Pisząc o tym, aby robić zakupy bez dziecka myślałam o dwóch kwestiach. Jedna, to gdy idę sobie kupić np. spodnie i ciągnięcie za sobą dziecka przez kilka sklepów wydaje mi się być nonsensem. Po drugie, aby nie zabierać dziecka na zakupy właśnie w kontekście spędzania wolnego czasu. Skarbonka czy kieszonkowe, to oczywiście bardzo dobre sposoby na nauczenie się tego jak działa pieniądz i jaką ma wartość :)

      Odpowiedz
  • plakatowka 14 marca, 2018 at 13:14

    super post, zapraszam do siebie po darmowe plakaty do druku :)

    Odpowiedz
  • m&m 14 marca, 2018 at 20:13

    Dodałabym: daj dziecku kieszonkowe. I pozwól wydać, jak chce. Doradzaj ale nie decyduj. Z fascynacją patrzę na ten proces: pierwsze, drugie i trzecie kieszonkowe trzeba było wydać natychmiast. Przy kolejnym było już – może zaoszczędzę na coś większego? Teram moje sześcioletnie córki miesiącami składają na duży zestaw lego, zakupiony wspólnie.

    Odpowiedz
  • Rafał 20 marca, 2018 at 15:33

    Bardzo ciekawe sposoby na oszczędzanie. Może też spróbuję. Czas najwyższy :)

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!