by Karolina

Nic dziś nie zrobiłam!

Okiem rodzica - Szafeczka - 22 października, 2015

Pierwsza choroba pod koniec października to i tak dobry wynik, jak na początek roku szkolnego. Córka na „L4”, a obowiązków i pracy wcale nie mniej… tylko więcej! Znasz to?

Dzwoni budzik. A nie, chwila moment, „przychodzi budzik”! Muszę już wstawać? Przecież mamy dziś wolne… Jeszcze minutkę? Ok, trzeba wstać i zrobić śniadanie, dać syropy, zaparzyć rumianek i koniecznie przed podaniem miodu przestudzić. Wtedy będzie zdrowiej!

Jak na poniedziałkowy poranek coś jest za spokojnie. Co ja muszę zrobić? Odpisać na maile, zadzwonić w sto miejsc, jednak dziś jest poniedziałek wyjątkowy… Piszę maile po trzy razy, bo ciągle coś i ktoś, rozmawiam przez telefon podpierając go ramieniem i gram w „zgadnij kto to”. Kończę rozmawiać, a po chwili dzwoni kurier – będzie za 30 minut.

Ok, to poczekam, a w tym czasie możemy się jeszcze chwilkę pobawić. Rozkładamy piankolinę. Tak, to był genialny pomysł! Sypie się to niemiłosiernie i jest wszędzie. Nawet na ścianie i skarpetkach. Po zabawie wyjmuję odkurzacz, a z niego wysypuje się ryż. !@#$%. Sprzątam, wymieniam worek i zabieram się za odkurzanie. Chwila, przecież za kilka minut będzie kurier, a ja nie usłyszę dzwonka.

Zamykam kuchnię z całym tym bałaganem i czekam… może coś jeszcze zdążę napisać. Siadam do komputera… i dzwoni. Kurier? Nie, przedstawicielka jedna z organizacji charytatywnych. Chce zająć chwilkę, ale jak mam ją wpuścić do kuchni? Co ona sobie pomyśli gdy zobaczy cały ten bałagan? Mówię, że jestem bardzo zajęta i czy możemy jakoś później… „Nie ma problemu, będę tu wieczorem”. Oddycham z ulgą. Minutę późńiej przychodzi kurier i mogę zabrać się za odkurzanie. Przy okazji ogarnę resztę pokoi. Podczas odkurzania okazuje się, że piankolina jest też na dywanie. Nieplanowane pranie? Co to dla mnie! (Tak, jedna z zalet naszego dzierganego dywanu – można prać w pralce!)

Wkładam go do pralki. Ledwo się mieści – dopycham zapierając się nogami o ścianę. Odpalam maszynę, ale jakoś tak mi te drzwi wypycha. Siedzę więc przy tej pralce w obawie, że zaraz się otworzy. Jeszcze mi powodzi tu brakuje… Która to godzina? Południe, jak tan czas szybko leci. Lecę do kuchni robię obiad i rosół, koniecznie rosół na przeziębienie dla córki. Teraz jeszcze tylko 10 min na mierzenie gorączki. Schodzi nam trochę dłużej, bo zaczytałyśmy się. O małej drzemce już nie wspominając.

Niebawem przyjdzie mąż i będę mogła spokojnie iść na zakupy dla babci. Zaczynam się zbierać, sięgam po szczotkę, a strącam przy okazji swój ulubiony lakier do paznokci. Przychodzi mąż i widzi mnie w łazience całą w nerwach i mówi „to Ty już idź, a ja posprzątam”.

Idąc do sklepu myślę sobie… „rany, przecież ja dziś kompletnie nic nie zrobiłam”. Znasz to doskonale prawda? I tylko inna mama Cię zrozumie…

Udostępnij wpis

22 komentarze

  • Magda 22 października, 2015 at 19:17

    Oj Kochana czy ja to znam? Codzienność ;)

    Odpowiedz
  • Ania 22 października, 2015 at 19:21

    haha zawsze mam tak, że jak zabiorę się za odkurzanie czy suszenie włosów to dzwoni dzwonek do drzwi lub telefon! Zawsze! :D

    Odpowiedz
  • Alicja 22 października, 2015 at 19:27

    Im mam gorszy dzień, tym moje dziecko chce bawić się w bardziej „brudzącą” zabawę – samo życie ;)

    Odpowiedz
  • Marta 22 października, 2015 at 19:28

    standard :D

    Odpowiedz
  • Kasia 22 października, 2015 at 19:31

    Pamiętam jak kiedyś włożyłam do pralki największego misia jakiego moja córka miała. Siedziałam w łazience przez godzinę i czekałam czy się coś stanie czy nie ;)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 22 października, 2015 at 19:32

      Rozumiem, że miś miał dwa metry? :)

      Odpowiedz
      • Kasia 22 października, 2015 at 19:55

        Dokładnie! :)

        Odpowiedz
  • Ala 22 października, 2015 at 20:37

    Tak własnie wygląda większość moich dni! :)

    Odpowiedz
  • Aleksandra 22 października, 2015 at 20:39

    A co ja mam powiedzieć, gdy na głowie mam dwójkę chorych dzieci? Wtedy zaczyna się hardcore! :)

    Odpowiedz
  • Monika 22 października, 2015 at 20:50

    Prawdziwe!

    Odpowiedz
  • Mona 22 października, 2015 at 21:08

    Miałam ostatnio bardzo podobny dzień! Na szczęście zadzwoniłam po teściową która szybko nadjechała z odsieczą! :) Jak widać czasami się przydaje :D

    Odpowiedz
  • Mama na zajawce 22 października, 2015 at 22:39

    Tak wyglądał mój cały ostatni tydzień, choć Młoda nie byłą chora i chodziła do przedszkola…

    Odpowiedz
    • Szafeczka 23 października, 2015 at 10:02

      My matki, to jednak mamy przerąbane ;)

      Odpowiedz
  • Ola 22 października, 2015 at 23:16

    Dziewczyny, katastrofą jest kiedy to mąż i córka są chorzy w tym samym czasie ! To jest dopiero hardcore ;)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 23 października, 2015 at 10:02

      To jest koniec świata! :D

      Odpowiedz
      • Ada 23 października, 2015 at 10:12

        Dokładnie to koniec świata! Bo mężczyźni nie chorują… oni walczą o życie! :)

        Odpowiedz
  • emilyhome 23 października, 2015 at 08:39

    znam to doskonale, jakbym widziała siebie tylko u mnie jest o tyle gorzej, że jak coś robię to z początku jestem dumna, że coś zrobiłam bo widze nawet efekt ale za chwile dzieci i mąż (trzecie dziecko) doprowadzają do stanu wyjściowego a nawet gorzej i wtedy ręce mi opadają

    Odpowiedz
  • Agata 23 października, 2015 at 11:15

    Cóż… skąd ja to znam ;) Doskonale Cię rozumiem!

    Odpowiedz
  • Tatiana 23 października, 2015 at 14:46

    Dlatego gdy której z naszych dzieci jest chore to mąż z nimi zostaje! A co! :)

    Odpowiedz
  • sandi89 27 października, 2015 at 08:32

    a czy u Was też występuje takie ciekawe „zjawisko” :) ze jak już macie super dzień, do południa chałupa względnie ogarnięta obiad podszykowany i Bóg jeden wie co jeszcze to na drugi dzień praktycznie zawsze będzie właśnie „o rany, ja dziś nic nie zrobiłam!”? U mnie to najczęściej tak wygląda :P

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!