by Karolina

Prawdziwe „nicnierobienie” to dla mnie… (KONKURS!)

Gry i zabawy - Szafeczka - 1 grudnia, 2016

Praca, obowiązki, rodzina

Trzy elementy, które wypełniają nasz czas po brzegi, a my z gracją balansującego na linie żonglera, staramy się wszystko ze sobą połączyć. Nieważne czy jesteś mamą na pełen etat czy łączysz macierzyństwo z karierą lub własną działalnością. W każdej z opcji da się zatracić w pędzie codzienności. Najgorszy jest ten podświadomy przymus bycia zajętym. Jak już odrobisz się ze wszystkiego, masz wolną chwilę, to oczym pierwszym myślisz? Pewnie o tym, że na bank czegoś zapomniałaś zrobić! No bo kto teraz ma czas na nicnierobienie? Lenie jakieś na pewno! Kto w tych czasach może pozwolić sobie, żeby nic nie robić? Ambicja, dążenie do celu, samorealizacja, poczucie spełnienia… to wszystko są bardzo ważne kwestie. Jednak ja chcę namówić się na cały jeden dzień nicnierobienia! Chcesz skierowanie? Coś wykombinuję ;)

Po co taki dzień?

Przede wszystkim po to, aby zwolnić. Cieszyć się każdym drobiazgiem i dostrzegać to, na co normalnie nie zwracamy uwagi. Żeby spędzić ten dzień rodzinnie. Jak najwięcej czasu poświęcić dziecku.  Grać, bawić się, śpiewać, tańczyć, czytać… ale też robić dużo mniej ambitne rzeczy, jak na przykład obserwowanie biedronki, która chodzi po brzegu zlewu… i co jakiś czas potrzebuje naszej pomocy, bo przewraca się na grzbiet. To też wpatrywanie się w chmury i odnajdywanie w nich kształtów. Bitwa na poduszki czy wspólne przygotowywanie posiłków.

Co do przygotowywania posiłków… to chyba stwierdzenie na wyrost. No bo skoro dzień nicnierobienia, to i jedzenie w tym samym stylu ;) Tuż przed wyjazdem mieliśmy przyjemność testować cztery zestawy Smoby Chef, które pozwalają tworzyć w domowym zaciszu słodycze. Jakie? Na przykład czekoladki czy zamek z piernika. Najbardziej jednak byłam zaskoczona (pozytywnie!) cake pops zrobionymi w Fabryce Lizaków. Jako wzór posłużyło nam Rafaello… i cóż, lizaki zniknęły dość szybko, w niewyjaśnionych okolicznościach ;)

Ale to nie jest najważniejsze! Liczy się sam proces, to że w zabawie powstaje nie dość że coś jadalnego, to tak dobrego :) Wracając do wyjazdu… Kilka drobiazgów zabraliśmy ze sobą i wykorzystaliśmy do czekoladowej uczty, na którą zaproszone zostały również misie. To jak ta tradycyjna herbatka z lalkami, tylko w wydaniu na słodko. Bardzo słodko ;) Czekolada, cynamon, pianki – jak szaleć to szaleć!

Potrzebowałam takiego dnia. Na ten weekend udało się nam wyrwać do pięknego domku, z równie pięknym widokiem. I właśnie w takich okolicznościach, z czystym sumieniem, mogliśmy poświęcić czas na prawdziwy slow life. Oczywiście takie nicnierobienie można uskuteczniać również w domu! Jednak wyjazd gwarantuje to, że w pewnym momencie nie stwierdzisz, że okna to już przydałoby się umyć lub zrobić porządek w dawno nieotwieranej szafie, z której czasem dobiegają niepokojące odgłosy.

Nicnierobienie to rzecz jasna głównie z nazwy, bo w praktyce oznacza robienie tego, na co przyjedzie ochota Twojemu dziecku. Bez wchodzenia na głowę, ok może raz… dwa… ale to taki mały dzień dziecka. O to w tym właśnie chodzi! Być przez cały jeden dzień maksymalnie rodzinnym człowiekiem. Zapomnieć o słowach nie teraz i później.

Refleksja

Uważam, że to jakim się jest rodzicem pokazuje codzienność, a nie takie bycie cool rodzicem od święta. Jednak taki dzień, to terapia głównie dla nas. Właśnie dla zagonionych rodziców! Po to, aby zastanowić się czy ten pośpiech zawsze jest konieczny… czy to nie kwestia przyzwyczajenia oraz po to, aby zobaczyć ile przez to może nam umknąć.

Konkurs

Domek na wsi = nieograniczone możliwości w kreatywnych zabawach! Przy użyciu zestawów do tworzenia swoich czekoladek czy piernikowego zamku przygotowaliśmy 4 przepisy, które niebawem będą dostępne na stronie Smoby.

Ale mam też coś dla Was! 4 zestawy: Fabryka Lizaków, Fabryka Czekolady, Zestaw do Robienia Ciasta, Foremki do Pieczenia Herbatników, które oddam w dobre ręce :) Co musisz zrobić?

Dokończ zdanie:

Prawdziwe nicnierobinie to dla mnie/dla nas…

(i dopisz, który zestaw najbardziej chciałabyś otrzymać)

Spośród zgłoszeń wybiorę 4 zwycięzców, a wyniki ogłoszę w tym wpisie. Na komentarze czekam do 09.12.2016 a 12.12.2016 o 20:00 w tym wpisie ogłosimy wyniki. Powodzenia :)

Wyniki

Mam już wyniki konkursu! Zwyciężczynie proszę o wiadomości na nasz adres mailowy, najlepiej od razu z danymi do wysyłki :) Na potwierdzenia i dane do wysyłki czekam do końca roku. Dziękuję za wszystkie zgłoszenia i gratuluję zwyciężczyniom ;)

Fabryka Lizaków – Karolina

Prawdziwe nicnierobinie to dla mnie CODZIENNOŚĆ od kiedy postanowiłam zrobić coś ze swoim życiem!

Brzmi to nieco tajemniczo? Już wyjaśniam.
Kiedy moja córa miała 2 lata, a ja wróciłam do pracy i na studia w pewnym momencie zorientowałam się, że w przeciągu miesiąca widzę ją zaledwie tydzień, słownie: siedem dni! – do pracy wychodziłam kiedy mała jeszcze spała i wracałam z niej kiedy już spała, co 2 tygodnie zjazdy na uczelni… Przecież tak nie można żyć, to tylko wegetacja, a prawdziwe życie ucieka nam gdzieś w międzyczasie. Postanowiłam zaryzykować. Zmieniłam pracę na pasję. Ja w sumie nie pracuję tylko robię to co kocham. Jestem instruktorem – zimą nart i snowboardu, latem kitesurfingu. Mamy dużo czasu na nicnierobienie, bo zima to zaledwie 3 miesiące, kiedy zarażam zajawka innych podczas, gdy Młoda jest w przedszkolu, a lato to kolejne 2, które wspólnie spędzamy nad morzem. Wiosna i jesień jest nasza w 100%. Uwielbiamy nicnierobić kreatywnie i sportowo. Projekty DIY, szaleństwa ze sztalugą, wycinanie, klejenie, rower, rolki, basen, oczywiście narty i snowboard…
Idealnie spisałaby się u nas Fabryka Lizaków – po kreatywnym czarowaniu poszłybyśmy te słodkości spalić :)

Fabryka Czekolady – Kinga

Prawdziwe nicnierobienie to dla mnie urobienie się po łokcie bez widocznych efektów:) odpalanie odkurzacza pięć razy, w trakcie kilkuminutowej przygody mojego Synka z lepieniem pierogów, ratowanie rzeczywistości przed niezmierzoną feerią barw wprost z chłopięcej wyobraźni (kiedy kartka staje się za mała dla Prawdziwego Następcy Picasso), wielokrotne próby złapania tchu podczas niekończącej się gonitwy, raźnego galopu w wersji slow motion ze skaczącym w (BRAK) rytmu jeźdźcem na grzbiecie oraz bicie rekordu w wyciskaniu Chłopca (tak, tak… nie sztangi:) ), kiedy właśnie podjęłam decyzję, że został on ustanowiony na wieczność, a „więcej” ani tym bardziej „wyżej” już podnieść nie zdołam.
Świat zawsze wtedy krzyczy: ” Nic dziś nie zrobiłaś!!”. I w sumie dom wygląda jak pobojowisko skąpane miksturą z klocków różnej maści, doprawione szczyptą nieposkromionej energii i wzbogacone aromatem niezwykłej ciekawości wszystkiego… Ale mimo to ja jestem spokojna… i szczęśliwa, bo mam te zdjęcia wygniecionych pierogów z nadzieniem gdzieś nieopodal. Bo widzę, że życie ma tyle kolorów, ile potrafimy w nim dostrzec. Bo uświadamiam sobie, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. A oprócz tego, że zawsze można pójść pod prąd i stale podnosić sobie poprzeczkę. Oraz że świat to nic, w porównaniu z Całym Moim Światem!
Bardzo dobry wpis, szczególnie przed świętami, najlepszym prezentem jest czas…warto zwolnić…
Czy mama z fabryką czekolady będzie już ponadmamą? :P pozwólcie sprawdzić!:)

Zestaw do Robienia Ciasta – Lacamissa

Jestem mamą trzech dziewczynek 4,5 , 2,5 latki i polrocznego szkraba. Tak naprawde calymi dniami gonię czas, pranie sprzatanie, gotowanie itd. Codziennie staram sie znalezc chwile na nicnierobienie, choć przy takiej gromadce i ogromie obowiązków nie jest to łatwe. Od jakiegos czasu postanowilam,ze trzeba trochę odpuścić i wyluzować,bo kiedyś ten pęd wykonczy mnie a zarazem nasze relacje rodzinne.
Tak wiec podjelam postanowienie,co prawda nie Noworoczne ale moze to dobrze,bo te najczesciej nie wypalają:) U mnie w domu mamy slow sundays. Niedziele tylko dla mnie,meza i dzieci.
Prawdziwe nicnierobienie jest dla nas leniuchowaniem w jednym lozku po przebudzeniu, obowiazkowo slodkie sniadanie (drozdzowki,nalesniki itp.) Rosół sobie sam pyka,a my w pizamach ukladamy puzzle, kolorujemy lub pieczemy ciasteczka. Dzieci wyczekuja niedziel i ja od jakiegos czasu je rowniez polubilam. Nie kojarzą mi sie juz z dniem przed poniedzialkiem,tylko z dniem smiechu ,wyglupow i nicnierobienia, niesprzatania, nieprzejmowania sie jutrem.
Tego wszystkiego nauczyly mnie corki. Nauczyly mnie cieszyc sie z nierównych ciastek,biedronki ktora mieszka w naszej doniczce i jest ich „zwierzatkiem” i wszystkich tych drobnych rzeczy,ktorych kiedys nie widzialam albo po prostu mnie draznily. Przeciez te drobne rzeczy sa cudowne !
Jesli mialabym otrzymac prezent, zdam sie na wolny wybór. Niespodzianki tez polubilam

Zestaw do pieczenia – Asia

Dla nas prawdziwe nicnierobienie to czas kiedy cała nasza szóstka + kot siedzimy w salonie, na naszej ogromnej sofie, pod miękkim różowym kocem w konie. Wtedy wokół jest bałagan, który kocham całym sercem (gry, karty, kredki i prace plastyczne z sercem dla mnie, dla taty). Na stole stoją kubki z herbatą, kakao… ciasteczka. Wtedy jest tak dobrze, tak ciepło- tak wygląda nasze rodzinne nicnierobienie. Jeśli uda nam się wygrać to każdy zestaw by ucieszył, ale foremki do ciastek są chyba numerem jeden.
Buuuuziaki, piękny post i jeszcze piękniejsze zdjęcia.

 

Nikola: sweter z uszkami – Mouse in A house | szalik/buty – Zara Kids | sweter w paski – Mango Kids

Karolina: sweter – Mosquito

Udostępnij wpis

118 komentarzy

  • Anita 1 grudnia, 2016 at 20:35

    Prawdziwe nic nie robienie dla nas nie jest tak kreatywne jak u was, pewnie dlatego, że mam syna w takim wieku jak Nikola :) Najczęściej mój syn wybiera zabawę LEGO albo… Przygotowanie największej miski jakiej mamy w domu z popcornem i włączanie bajki na DVD. Najczęściej to „Iniemamocni” ale ja najbardziej lubię „Smerfy 2” :P Ponieważ zbliżają się święta to spędzimy nicnierobienie na pieczeniu pierników :P

    Odpowiedz
  • Marya 1 grudnia, 2016 at 21:08

    Prawdziwe nicnierobienie najprzyjemniejsze na świecie to oglądanie snu moich dzieci od porodu starszej córki która niebawem kończy 5 lat nic sie nie zmieniło to była wigilia i od tego magicznego dnia każdego wieczoru mogę godzinami patrzeć jak śpią takie moje nic nie robienie które sprawia ze serce rośnie i cały natłok obowiązków czasem radości a czasem smutków czasem problemów a czasem pięknych chwil ma sens…

    A skoro o zbliżających sie urodzinach zestaw fabryka lizaków brzmi pysznie :)

    Odpowiedz
  • Irenka 1 grudnia, 2016 at 21:29

    Nasze nicnierobienie polega na jeżdżeniu na tacie jak na koniu, robienie mamaie dziwnych fryzór, rozwalanie calłego domu – żeby po nicnierobieniu mama miała co robić :) lubimy bawić się ze zwierzętami, teraz w ziomową porę – to wiadomo sanki, śnieżki i bałwany, a potym ciepła herbatka :) i przydało by się właśnie coś do osłodzenia tego nicnierobienia – może zestaw do robienia lizaków :)

    Odpowiedz
  • Salusiowo.blogspot.com 1 grudnia, 2016 at 21:43

    Fabryka lizaków- zakochałam się!
    Nic nie robienie kojarzy mi się z wierszem..
    Na tapczanie siedzi leń, nic nie robi cały dzień! :)
    To jest dla mnie nic nie robienie!!

    Odpowiedz
  • Joanna 1 grudnia, 2016 at 21:52

    o rany jakie piękne kadry!!! <3 <3

    Odpowiedz
  • B. 1 grudnia, 2016 at 22:46

    Gdzie taki piękny domek jest?

    Odpowiedz
  • Daria. 1 grudnia, 2016 at 23:06

    Prawdziwe nic nierobienie dla nas oznacza sobotnie poranki kiedy budzi się Tysiulka i pyta ” mamo czy dziś mamy wolne? Wystarczy mój uśmiech a Tysia juz odpala ” Zakochanego kundla” i tak trwamy w pieleszach przy kubku kako. Aż do czasu gdy zglodniejemy. Na śniadanie obowiazkowo gofry. Uwilbamy ten nasz rytuał . Zestawy wszystkie boskie ale wybor Tysi ty o zdecydowanie lizaki <3

    Odpowiedz
  • Kinga 1 grudnia, 2016 at 23:25

    Prawdziwe nicnierobienie to dla mnie urobienie się po łokcie bez widocznych efektów:) odpalanie odkurzacza pięć razy, w trakcie kilkuminutowej przygody mojego Synka z lepieniem pierogów, ratowanie rzeczywistości przed niezmierzoną feerią barw wprost z chłopięcej wyobraźni (kiedy kartka staje się za mała dla Prawdziwego Następcy Picasso), wielokrotne próby złapania tchu podczas niekończącej się gonitwy, raźnego galopu w wersji slow motion ze skaczącym w (BRAK) rytmu jeźdźcem na grzbiecie oraz bicie rekordu w wyciskaniu Chłopca (tak, tak… nie sztangi:) ), kiedy właśnie podjęłam decyzję, że został on ustanowiony na wieczność, a „więcej” ani tym bardziej „wyżej” już podnieść nie zdołam.
    Świat zawsze wtedy krzyczy: ” Nic dziś nie zrobiłaś!!”. I w sumie dom wygląda jak pobojowisko skąpane miksturą z klocków różnej maści, doprawione szczyptą nieposkromionej energii i wzbogacone aromatem niezwykłej ciekawości wszystkiego… Ale mimo to ja jestem spokojna… i szczęśliwa, bo mam te zdjęcia wygniecionych pierogów z nadzieniem gdzieś nieopodal. Bo widzę, że życie ma tyle kolorów, ile potrafimy w nim dostrzec. Bo uświadamiam sobie, że co nas nie zabije, to nas wzmocni. A oprócz tego, że zawsze można pójść pod prąd i stale podnosić sobie poprzeczkę. Oraz że świat to nic, w porównaniu z Całym Moim Światem!
    Bardzo dobry wpis, szczególnie przed świętami, najlepszym prezentem jest czas…warto zwolnić…
    Czy mama z fabryką czekolady będzie już ponadmamą? :P pozwólcie sprawdzić!:)

    Odpowiedz
  • Madzia 1 grudnia, 2016 at 23:40

    Prawdziwe nic nie robienie to dla nas odrzucenie wszystkich myśli pobocznych o tym co nie zostało zrobione, albo co czeka na liście do zrobienia na jutro i zwrócenie uwagi na tu i teraz i na siebie nawzajem, to wschłuchanie się w to, co mówi dziecko z poświęceniem 100%owej uwagi, co wbrew pozorom na codzień bywa trudne.. fabryka lizaków

    Odpowiedz
  • Renia 2 grudnia, 2016 at 06:05

    Prawdziwe nicnierobienie to dla nas zabawa w fikcyjny sklep i rozstawianie wszystkich krzeseł, poduch i poduszek w tzw. Sklep, wyjmowanie przez mojego synusia tableta- kalkulator, laptopa- kasa fiskalna, wszelakich jeśli nie wszystkich kabli, przewodów i ładowarek i podłączanie gdzie popadnie, nawet między poduchami, notatników i małych kartecze na zrobienie „pieniędzy” – bo czymś trzeba płacić Oczywi$cie sprzedawcą jest synuś i sprzedaje nawet gwiazdki z nieba a my jesteśmy jego klientami Ewentualnie zabawa w doktora z tatą, której efekt wizualny domu mniej więcej tak samo wygląda z tą różnicą, że tata- pacjent leży i ma podłączone do siebie przeróżne „kroplówki”, dreny itp. Często też bywa w ciąży i ma wykonywane usg (a to dlatego, że mamusia spodziewa się właśnie dzidziusia). A po skończonej takiej zabawie Kubuś jest tak zmęczony, że do nicrobienia wkracza mama i sprząta „sklepy i gabinety” Muszę przyznać, że sprzątanie po takiej wymyślonej zabawie, zarówno jak i zabawek w swoim pokoju bardzo „nudzi mojego synka ALE to moja prawa ręka (a czasami to tylko ja jestem do pomocy- On szefem) bardzo lubi razem ze mną, gotować, piec a nawet robi sam jajecznicę choć ma zaledwie 6 lat …Kubuś napewno ucieSzy się z zestawu do robienia ciasta

    Odpowiedz
  • justyna 2 grudnia, 2016 at 08:04

    Prawdziwe nic nie robienie czuje wtedy gdy nic mnie nie goni (mam przygotowany obiad, w miarę posprzątane), gdy mogę spokojnie usiąść na podłodze ułożyć z Marysią puzzle, zagrać w pamięć a za chwile namalować farbami tęczowe serce „wielkie jak dom”;)w tym czasie Jaś pomyka jeździkiem wokół kominka a jak mu sie znudzi to przychodzi do nas i podaje nam puzzle bądź rozkłada starannie to co juz ułożyłyśmy;)
    Nic nie robieniem jest również dla mnie wyjazd z dziećmi i mężem na grote solna, oni wtedy bawią sie w pieczenie ciats i przyrządzanie smakowitości w kubeczkach a ja się inhaluje;) Uważam, że w nic nie robieniu pomogłaby nam fabryka lizaków;)

    Odpowiedz
  • Agnieszka 2 grudnia, 2016 at 09:11

    Nasze „nicnierobienie” wygląda tak: ja z nogami pod kocykiem czytam książkę (uwielbiam!), córka wyciąga pudło z lego i buduje zamek dla psa. Pies również się relaksuje, leżąc z łapkami do góry w pozie najbardziej wyluzowanej ;), grzecznie pozwalając „obudować się” klockami, od czasu do czasu otwierając jedno oko i zerkając na nas.
    I tylko szkoda bardzo, że w „nicnierobieniu” nie bierze udziału tata :( Ale lubi czekoladę, może fabryka czekolady albo lizaków, a dokładnie słodycze zrobione przez córkę go zachęci.

    Odpowiedz
  • Monika 2 grudnia, 2016 at 09:18

    Prawdziwe nicnierobienie to dla nas wylegiwanie się cały dzień w piżamach, mnóstwo przytulasów, wspólne czytanie, śpiewanie, śmiechy, oglądanie filmu familijnego. Jak już mamy dość leżenia to wybieramy się na spacer, rower lub plac zabaw. Wybieramy Fabrykę lizaków.

    Odpowiedz
  • kasia 2 grudnia, 2016 at 10:14

    czy Wy tam mieszkacie?? piękne zdjęcia:)

    Odpowiedz
  • Anna 2 grudnia, 2016 at 10:18

    Dla mnie prawdziwe nicnierobienie to co druga niedziela (tak którą mam po piątku i sobocie na uczelni). Mimo godziny 12 na zegarze ja i mó synuś jesteśmy zakopani w kołdrze i oglądamy jakieś bajki, a mąż robi śniadanie. Potem jakiś obiad na zamówienie, bo przecież nie wolno stać przy garach i po południu spacer na plac zabaw. Wieczorem wspólne wygłupy w pokoju małego, bo jakoś u niego weselej i godzina na SPA we własnej wannie. Żałuję tylko, że w tym biegu życia tylko dwa dni w miesiącu mamy na taki odpoczynek.
    Zakochana jestem w czekoladzie, więc fabryka czekolady to byłoby to :)

    Odpowiedz
  • Marzena 2 grudnia, 2016 at 10:42

    Prawdziwe nicnierobinie to dla nas czas spędzony razem z rodziną! Odkąd wybudowaliśmy dom i zaczęłam prowadzić własną firmę brakuje mi czasu na wszystko. :( Dodatkowo córka poszła w tym roku do szkoły więc przybyło mi mnóstwo obowiązków. Dlatego jednym z tych idealnych dni jest ten, kiedy nie muszę na szybko wstawać z łóżka. Rano czekam, aż córka przybiegnie do naszej sypialni. Zawsze chowa się za drzwiami i zerka ukradkiem czy śpimy. Potem wygłupiamy się w łóżku, turlamy w pościeli i urządzamy bitwy na poduszki. Kiedy się nam znudzi idziemy przygotować śniadanie i nakarmić zwierzaki. Po śniadaniu organizujemy konkurs pomysłów na cały dzień. Każdy mówi co chciałby dziś zrobić. Przeważnie po śniadaniu oglądamy wspólnie jakąś bajkę. Potem idziemy przygotować obiad. Oczywiście każdy pomaga. Włączamy muzykę i tańczymy przy garnkach ;) Wspólny posiłek, a po nim obowiązkowo spacer! Zabieramy nasze 3 psy i pędzimy do lasu. Tam córka ma okazję pooglądać różne zwierzaki, pogonić się z psami czy pobawić się z nami w chowanego. Opowiadamy jej różne historie. Po powrocie do domu obowiązkowo ciepłe kakao i coś słodkiego. Robimy z małą deser dla wszystkich. W ruch idą wszystkie gry planszowe i puzzle! Wieczorem szybka kąpiel i czytanie bajki przed snem…. I mimo że przez cały dzień biegam z córką, odpowiadam na miliony pytań oraz bawię się w dziwne zabawy to naprawdę jestem wypoczęta! Spokój jaki daje mi czas spędzony z rodziną jest niezastąpiony :)

    Ps. Trafiliście z tym postem w 10! Mała w liście do Mikołaja wspomniała o fabryce czekolady. :)))

    Odpowiedz
  • Kasia Sz-Sz 2 grudnia, 2016 at 14:04

    Co dla mnie oznacza prawdziwe nicnierobienie…? Oznacza ono dla mnie chwile, kiedy nie myślę… Kiedy nie nam myśli zaprzątniętych pracą, domowymi obowiązkami, kłopotami… Kiedy nawet sprzątając, gotując wyłączam mózg i wiele rzeczy robię automatycznie… Kiedy leżąc z córką lub mężem w łóżku przytulam się do nich i nie myślę, że jutro musimy wstać do pracy/przedszkola i zmagać się z codziennością, kiedy nie myślę, analizując co, komu powiedziałam i co, kto powiedział mi… Nicnierobienie dla mnie to reset głowy, całkowite wyłączenie strumienia świadomości, osiągnięcie „nieznośnej lekkości bytu” bez natrętnych myśli kołujących w mózgu… to rządki stan, ale bardzo mi potrzebny… takie nicnierobienie…
    A Fabryka Czekolady to coś, co umili nam, mnie i córce, wspólnie spędzony czas :-)

    Odpowiedz
  • Lena 2 grudnia, 2016 at 14:22

    U mnie prawdziwe nicnierobienie może odbywać się tylko i wyłącznie w górach. Tam się w 100% relaksuję i oczyszczam. Nie jest istotne, czy to Tatry, Bieszczady, czy tez Pieniny. Góry! Wtedy leżąc w łóżku, czy idąc na spacer, czy nawet wybierając się na szlak, wszystko jest dla mnie ogromną przyjemnością. A najpiękniejsze nicnierobienie, to móc położyć się na łące i wpatrywać się w piękno gór.
    Ponieważ bez czekolady żyć się nie da więc Fabrykę Czekolady poproszę;)

    Odpowiedz
  • Jovi 2 grudnia, 2016 at 16:14

    Dla mnie nicnierobienie to powrot do rodzinnego domu (mieszkam za granica), gdzie moge poplotkowac z mama, a corka bawi sie z dziadziem. Gdzie moge zjesc 30 pierogow z czym che,bo mama z przyjemnoscia mi je zrobi. Gdzie znam kazdy kat i moge usiasc na chwile z ksiazka i zapomniec sie w niej. Takie nicnierobienie tam 2 razy do roku laduje moje akumulatory na dlugi czas.

    Odpowiedz
  • EWELINA 2 grudnia, 2016 at 17:09

    dla mnie nc nierobienie to nie istnieje zawsze trzeba coś zrobić przy dzieciach niestety taka prawda jest niema rzeczy niemożliwych mówią ludzie ale jak ma się rodzine to niestety zawsze jest coś

    Odpowiedz
  • EWELINA 2 grudnia, 2016 at 17:11

    nic nierobienie to jest tylko w nocy jak śpię niestety mam rodzine i obowiązki niema coś takiego jak nic nie robić

    Odpowiedz
  • Kuba 2 grudnia, 2016 at 17:32

    Prawdziwe nicnierobienie to bycie w domu. Wieś, las i spokój jaki mamy siedząc przy kominku daje taką radość, że nawet popracować można. Formy do pierników Mrówy użyją w każdej ilości :)

    Odpowiedz
  • Arleta 2 grudnia, 2016 at 18:55

    Prawdziwe nicnierobienie..mmm.. Zawsze powtarzam, ze mezczyzniaja lepiej..bo kiedy zajmuja sie dzieckiem to maja na glowie tylko zabawe z nim.. A kobiety… A to jeszcze obiad zrobic, potem pozmywac, to pranie nastawic, wyjac, rozwiesic, uprasowac, odkurzyc i juz zaraz kolacje zrobic lub biec do pracy i wiecznie cos:( kiedy cos robie a dziecko mnie wola i mowie „zaraz” to jestem zla sama na siebie i za chwile zostawiam wszystko bo wiem ze zmywanie nie ucieknie a dziecinstwo dziecka tak.. Zawsze przypomina mi sie czytana gdzies w sieci opowiesc o chlopcu ktory zapytal tate ile zarabia na godzine i czy mu tata pozyczy bo mu brakuje by zaplacic za 1godzine spedzona z ojcem…
    Kiedy juz zostawiam to przekraczajac prog pokoju dziecka wchodze w ten swiat bajek, klockow i zabaw zamykajac glosno drzwi:) i niech mi ktos mowi ze nic nie robie to mu powiem ze robie wlasnie wszystko to co powinnam.. Spelniam sie jako matka:) i ten usmiech dziecka bezcenny❤
    Fabryka lizakow to jest cos

    Odpowiedz
  • Edyta K. 2 grudnia, 2016 at 20:56

    Prawdziwe nicnierobienie to dla nas wspólnie spędzone chwile,…….kochamy wyjazdy na których nie trzeba gotować, sprzątać itd. Wychodzimy na obiad jak jesteśmy głodni, wstajemy jak się wyspimy, robimy RAZEM to na co w danym momencie mamy ochotę. Nicnierobienie to wyłączony telefon, laptop, wspólne gry, wycieczki, zabawy… Nie używamy wtedy słów zaraz, jak skończę …. Itp.
    Kocham z moimi synkami piec, każdy zestaw jest cudowny i na pewno sprawilby radość naszej rodzinie, ale fabryka lizakow jest bardzo kusząca

    Odpowiedz
  • Justyna 2 grudnia, 2016 at 21:18

    Prawdziwe nic nie robienie? hmm trudna sprawa biorąc pod uwagę że 9 miesięczny bąbel śmiga po domu a w brzuszku już drugi hasa :) Kiedyś pewnie byłoby to spokojne poczytanie książki pod kocem i z herbatą, ale dziś powiem zabawa z synkiem:) jego ośliniony uśmiech i beztroski śmiech, ta radość że mama jest na wyłączność :) To jest nic nie robienie beztroska zabawa z dzieckiem :)zapomnieć że trzeba posprzątać albo za chwilę napalić w piecu, bo w życiu są ważne i ważniejsze rzeczy a niemowlak w końcu wyrośnie i już tak nas nie będzie potrzebował więc czasami wole nie ugotować tego obiadu:)

    Odpowiedz
    • Justyna 2 grudnia, 2016 at 21:21

      I oczywiście bardzo bym chciała fabrykę lizaków :)

      Odpowiedz
  • Magdalena 2 grudnia, 2016 at 21:33

    To ja Wam powiem jak my nicnierobimy , ale nie jest to godne naśladowania :P
    zwykle jest to albo sobota albo niedziela ,tylko jeden dzien w tygodniu .Zaczynamy nic nie rozbić albo po obiedzie i popołudniowym wyjściem z psem albo zaczynamy od pizzy na obiad :). Jako, że w tygodniu nie jadamy słodyczy,kupujemy wtedy to na co dzieci mają ochotę i co wybiorą , rozkładamy łózko wyciągamy kołdry i wypożyczamy jakaś rodzinna kreskówkę albo film .Leżymy i jemy ( no bardziej ja z męzem bo jesteśmy łasuchy dzieci nie przepadają za słodkim ).W czasie bajki zdarza się komuś przysnąć .Potem koniec nic nierobienia , bo dzieciaki mają nadmiar energi zgromadzony podczas bajki i leżnia .I robią już wszystko do wieczora , i my potem tez juz wszystko robimy :)Ps. ten komentarz nie bierze udziału w konkursie , bo sie odchudzam a dzieci za słodkim nie przepadają i musiałbym to wszystko sama zjeść .
    Pozdrawiam

    Odpowiedz
  • Joanna 2 grudnia, 2016 at 23:17

    Nic nie robić , nie mieć zmartwień… tak właśnie ’ nic nie robimy’ razem z 4 letnim Synkiem , który uwielbia lizaki a możliwość zrobienia najukochańszych smaków razem z Mama i Tata to byłyby dla niego niezapomniane chwile pełne uśmiechu i radości, że takie słodkości dał radę zrobić SAM i dodatkowo podzielić sie z nimi z Mama i Tata gawędząc z uśmiechem na twarzy na wszelakie Jego tematy :) Pozdrawiamy z Krakowa

    Odpowiedz
  • ewanna 2 grudnia, 2016 at 23:30

    Nasze nicnierobienie jest przygotowane wcześniej :) Mieszkanie jest wysprzątane (żeby czasem jakieś obowiązki nas nie zaatakowały), lodówka pełna, a za oknem zamówiona niepogoda (to jest najlepszy klimat nicnierobieniowy!).

    Tylko my raczej jesteśmy bardziej audiobookowe, niż telewizyjne. Jakieś „Dzieci z Bullerbyn”, „Akademia Pana Kleksa”, „Doktor Doolitle”… I kilka godzin z głowy. Powieść się czyta (Kwiatkowska, Jungowska, Fronczewski…), herbata się pije… Lego się buduje… To dziecko – całkowicie nieszkodliwe i zaangażowane w swoje działania, od czasu do czasu przychodzące po małego tulaska…

    Dobrze się też słucha malując, każda swoje, malowanki. Pożyczamy sobie od czasu do czasu nawet kredki :)
    Bywa też, że ja (jako ta wyrodna matka), zanurzam się w swoją lekturę. Albo robię coś na drutach… Ewentualnie obie „uładniamy” mieszkanie – co w naszym przypadku jest „nicnierobieniem” właśnie.

    Bo reguła jest taka, że robienie może być uznane za nicnierobienie, jeśli sprawia przyjemność… No więc taką przyjemnością jest włóczenie się do południa po mieszkaniu w szlafrokach. Czytanie gazet (tudzież oglądanie w nich obrazków). Niekiedy zaglądanie do Instagramu…

    No i jedzenie rzeczy średniozdrowych (ale za to własnej produkcji :) . A potem obrzydliwie dłuuuuuuga i nieekologiczna kąpiel…

    Mam wrażenie, że my (tak rodzinnie) najlepiej w nicnierobieniu funkcjonujemy właśnie jesienią i zimą. Lato zmusza nas do działań równie przyjemnych, ale z niezrozumiałych dla mnie przyczyn, wpisują się one jednak w „robienie”, choć przecież też są bardzo przyjemne…
    Zupełnie nie wiem dlaczego…

    Myślę, że moja córka marzyłaby (aż boję się jej to pokazać) albo o tym cudzie do robienia ciastek, albo o tym magicznym zestawie do produkcji lizaków…

    Odpowiedz
  • Nat 3 grudnia, 2016 at 00:21

    Dla mnie nic nierobienie to wylegiwanie się na kanapie pod kocykiem, z kubkiem ciepłej herbaty z miodem. Lubię wtedy patrzeć jak córka bawi się sama, tworzy teatrzyki, rozmawia z latkami, wymyśla historie. Udaje wtedy, że nie zwracam na nią uwagi a tak naprawdę poznaje ją. Poznaje co myśli, co wie, jakie chce podejmować tematy- naprawdę świetne doświadczenie. A czasem leżę też sobie pod tym moim kocykiem i patrzę jak córka wariuje z tatą i czuje że dla takich chwil warto żyć, bo mamy siebie. No, ale oczywiście pod tym kocykiem miłej by mi się leżało z lizaczkiem w ręku. Myślę że tatuś z córką zrobiliby pyszne i poczestowali leniwa mamę :) :D A co? Mi też się należy dzień lenia :)

    Odpowiedz
  • Edziab 3 grudnia, 2016 at 01:15

    Nicnierobienie to dla mnie czas pomiędzy 22 a 24, kiedy dzieci juz spią, a ja zapalam świece i lampki, otulam się ciepłym pledem i z goracą herbatką cynamonowa w ręce oglądam kolejny odcinek Gotowych na wszystko… to mój czas na błogie lenistwo i reset po całym dniu… byłabym bardzo nieszczęsliwa, gdyby mi ten czas ktos odebrał…
    Ale nicnierobienie to także dzień, kiedy zamawiamy pizzę, nieprzejmujemy sie zbytnio sprzataniem i po prostu „sobie jestesmy” rodzinnie… wtedy najcześciej powstaje fotorelacja pt. „dzień z zycia rodziny” od momentu przebudzenia, kiedy dzieci jeszcze przeciagaja się w łozeczkach, poprzez wspólne posiłki, zabawę, spacer az do wieczornego ziewania i czytania na dobranoc… to takie fotki „nie na pokaz” ale za to prawdziwie oddające codzienność – porozrzucane zabawki w tle, koszulki umazane ketchupem a buzie czekoladą, zero stylizacji i pozowania… no chyba że pada hasło „a teraz robimy głupie miny”…

    Odpowiedz
  • Monika 3 grudnia, 2016 at 10:02

    „Nicnierobienie to po prostu iść przed siebie, słuchać tych wszystkich rzeczy, których nie da się usłyszeć i nie przejmować się niczym”. Słowa Kubusia Puchatka, a jakże idealnie opisujące nasze wspólne rodzinne nicnierobienie :-)
    Fabryka lizaków.

    Odpowiedz
  • Monika 4 grudnia, 2016 at 08:45

    Prawdziwe nicnierobienie to stan, kiedy istnieją wokół tylko kawa (dla rodziców), kakao (dla dziecka) i książki. Leżymy lub siedzimy i czytamy/oglądamy każdy swoją książkę, popijamy ciepłe napoje i odprężamy się. Nicnierobienie jest czasem potrzebne, żeby znaleźć siłę na obowiązki, a najprzyjemniej jest nic nie robić z bliskimi – chłonąć bliskość, uśmiechać się do siebie i czerpać siłę z miłości.

    Odpowiedz
  • Magda Stas K 4 grudnia, 2016 at 09:25

    PRAWDZIWE NICNIEROBIENIE TO DLA NAS …
    taki mały „DZIEŃ DZIECKA” w którym na śniadanie rządzi gorące kakao i naleśniki z owocami
    to szalona bitwa wielgaśnych poduch śmigających nad naszymi głowami
    to oglądanie chmur leżąc na kolorowym kocyku
    to zajadanie się babeczkami z tęczową posypką na leśnym pikniku
    to skakanie po kałużach nie martwiąc się o plamy
    to taki dzień w którym granic wieku i szaleństw całą rodzinką NIE ZNAMY
    to dzień w którym pianki pieczemy nad ogniskiem
    a tata opowiada bajki małej Maszy głosikiem
    to dzień pod gołym niebem w kwiecistym, różowym namiocie
    BO „NICNIEROBIENIE TO dla nas DZIEŃ RODZINNY W KTÓRYM PODCZAS MORZA SZALEŃSTW I BURZY ŚMIECHU ZAPOMINAMY O ZMARTWIENIACH I NAJMNIEJSZYM KŁOPOCIE ”

    DROGA Szafeczko nasze dwie małe kuchareczki marzą by zostać właścicielkami NAJSŁODSZEJ
    ” FABRYKI CZEKOLADY ” ;)

    POZDRAWIAMY I TRZYMAMY KCIUKI BARDZO MOCNO

    Odpowiedz
  • MamaLenki 4 grudnia, 2016 at 18:05

    Prawdziwe „nicnierobienie” to dla mnie czytanie książek …. ale nie tych dziecięcych, czytanych córeczce, tylko moich, dorosłych. Kiedyś, zanim jeszcze córeczka pojawiła się w naszym domu, książki czytałam nałogowo. Aż tu nagle, z dnia na dzień, musiałam z tym nałogiem skończyć :) Nie powiem, na początku próbowałam podczytywać, a to w czasie drzemki Małej, a to wieczorem … ale wtedy to już zazwyczaj byłam tak zmęczona, ze po 2 stronach zasypiałam. Aż wreszcie, po 4 latach, pewnego dnia postanowiłam – wracam do mojego hobby, muszę choćby 2 razy w tygodniu mieć godzinę na czytanie. Jak postanowiłam, tak zrobiłam. Mąż pojechał z córcią na angielski, a ja myk pod kocyk z herbatką i książką w ręku. I nieważne było, ze talerze po obiedzie nie pozmywane, że sterta prania do prasowania, przydałoby się poodkurzać itp. Odpłynęłam … a kiedy mąż wrócił usłyszałam zdziwione pytanie – „a co Ty NIC nie zrobiłaś?” No cóż, musiał się do tego przyzwyczaić :) Bo teraz takie 2-3 godzinki nicnierobienia w tygodniu to dla mnie rytuał. Każdej mamie się to należy :)
    Jeśli chodzi o nagrody, każda bardzo by nas ucieszyła, ale najbardziej Fabryka czekolady :)

    Odpowiedz
  • Maja 4 grudnia, 2016 at 19:32

    Nicnierobienie to ten moment ,kiedy masz przy sobie bliską osobę ,a czas staje w miejscu.

    Odpowiedz
  • magda 4 grudnia, 2016 at 19:39

    …bycie z moim synkiem. znamy sie dopiero 8tygodni, i choc oczywiscie nie man chwili dla siebie to wlasnie to robienie jest nierobieniem, czyli nic nie robieniem dla siebie. nareszcie nadszedl czas, ze moge wszystko komus oddac, odplacic, byc czula, troskliwa, przekraczajaca swoje granice i leki mama.
    a takie prawdziwe nicnierobienie to bycie w gorach, parku lub nad morzem i patrzenie przed siebie; dopoki glowa nie bedzie czysto-pusta a serce pelniejsze.
    pozdrawiam
    bede bardzo szczesliwa wlascicielka kazdej z nagrod!

    Odpowiedz
  • Tata inteligentnych łobuziaków 4 grudnia, 2016 at 20:03

    PRAWDZIWE NICNIEROBIENIE TO DLA MNIE … wyzwanie w którym staram się za pomocą „NIEWIDZIALNEJ ZAPAŁKI”wzniecić najpiękniejszy widok na świecie – uśmiech mojego dziecka !

    Fabryka czekolady

    Odpowiedz
  • P.niulka@wp.pl 4 grudnia, 2016 at 20:03

    Prawdziwe dla mnie nic nie robiebienie to o codziennych obowiązkach chwil zapomnienie.

    Odpowiedz
  • Marta 4 grudnia, 2016 at 20:05

    Nicnierobienie jest wtedy kiedy tata ma wolne i jest z nami w domu. Kiedy wstajemy po nocy i nie musimy wychodzic z lozka. Czytamy ksiazeczki, naklejamy naklejki. Robimy wspolnie byle jakie ;-) nalesniki i szybko je zjadamy by moc wyjsc na spacer z psem i nicnierobic dalej. Najprzyjemniej nicnierobi sie w lesie. Spracerujac wsrod zielonych drzew czy tez bialych zasp.
    Pies biega i aportuje gdyz on nicnierobic nie umie. A my snujemy sie po lesie idac w zasadzie do nikad.
    I tak spedzamy caly dzien. Nicnierobimy ;-) na obiad czy kolacje. Po prostu cieszymy sie sobą nawzajem gdyz tak malo chwil mamy dla siebie.

    Co do nagrod ucieszymy sie z kazdej!

    Odpowiedz
  • @lacamissa 4 grudnia, 2016 at 20:15

    Jestem mamą trzech dziewczynek 4,5 , 2,5 latki i polrocznego szkraba. Tak naprawde calymi dniami gonię czas, pranie sprzatanie, gotowanie itd. Codziennie staram sie znalezc chwile na nicnierobienie, choć przy takiej gromadce i ogromie obowiązków nie jest to łatwe. Od jakiegos czasu postanowilam,ze trzeba trochę odpuścić i wyluzować,bo kiedyś ten pęd wykonczy mnie a zarazem nasze relacje rodzinne.
    Tak wiec podjelam postanowienie,co prawda nie Noworoczne ale moze to dobrze,bo te najczesciej nie wypalają:) U mnie w domu mamy slow sundays. Niedziele tylko dla mnie,meza i dzieci.
    Prawdziwe nicnierobienie jest dla nas leniuchowaniem w jednym lozku po przebudzeniu, obowiazkowo slodkie sniadanie (drozdzowki,nalesniki itp.) Rosół sobie sam pyka,a my w pizamach ukladamy puzzle, kolorujemy lub pieczemy ciasteczka. Dzieci wyczekuja niedziel i ja od jakiegos czasu je rowniez polubilam. Nie kojarzą mi sie juz z dniem przed poniedzialkiem,tylko z dniem smiechu ,wyglupow i nicnierobienia, niesprzatania, nieprzejmowania sie jutrem.
    Tego wszystkiego nauczyly mnie corki. Nauczyly mnie cieszyc sie z nierównych ciastek,biedronki ktora mieszka w naszej doniczce i jest ich „zwierzatkiem” i wszystkich tych drobnych rzeczy,ktorych kiedys nie widzialam albo po prostu mnie draznily. Przeciez te drobne rzeczy sa cudowne !
    Jesli mialabym otrzymac prezent, zdam sie na wolny wybór. Niespodzianki tez polubilam

    Odpowiedz
  • Monika Raus Kobieta Niezgodna 4 grudnia, 2016 at 21:00

    Prawdziwe nicnierobienie, to czas gdy:

    Siadając przy filiżance zimnej już kawy nie mogę oderwać wzroku od bawiącej się obok mnie córki.

    Ze zmarzniętym nosem i przemoczonymi rękawiczkami przez 15 minut dumna stoję i wpatruję się w zrobionego przez siebie bałwana a Magda aż kwiczy z radości.

    Po raz kolejny już dzisiaj podkradam słodycze z prezentu mikołajkowego córki uważając przy tym aby jej przez przypadek nie obudzić.

    To 15 minut spędzone w wannie w towarzystwie córki i partnera oni dbają abym się czasami nie nudziła!

    To te chwile gdy razem z dziećmi zapominamy o komórkach, komputerze i telewizorach i o dziwo rozmawiamy ze sobą.

    To czas który upływa w szczęściu i poczuciu miłości, bo nicnierobienie w towarzystwie kochających osób potrafi być magiczne i wyjątkowe!!!

    A razem z Madzią bardzo chętnie nie będziemy nic robiły tylko lizaki tworzyły ;)

    Odpowiedz
  • Anna 4 grudnia, 2016 at 21:03

    Prawdziwe nicnierobinie to dla mnie spędzanie jak najwięcej czasu z moją 3 letnią córeczka, już od dawna wymyslam jej kreatywne zabawy. Fajnie jest od niej słyszeć mamusiu wymysl jakąś fajną zabawę. Gdy skończyła 1.5 roku dom opanował piasek kinetyczny a teraz nawet najtańsze naklejki pozwalają nam się dobrze bawić. Co do zestawu obojętne wszystkim było by się fajnie pobawić z Córeczka. Bardzo serdecznie was pozdrawiam :-*

    Odpowiedz
  • Kaska 4 grudnia, 2016 at 21:08

    Nic nierobienie 2+3= tylko i wyłącznie niestety w niedziele wtedy jesteśmy wszyscy bo mąż ma wolne a wtedy leżymy długo w łóżkach później kościół obiad gdzieś na mieście jeden raz w tygodniu jestem zwolniona od garów :) i nie patrzymy co zdrowe co nie :) leci pizza McDonald itp. Popołudnie kawa u mojej siostry z dziecmi,mąż do kolegi . Powracamy do domu i GRAMY W CHINCZYKA . W tyg nic nie robienie to (teraz)zabawy na śniegu do upadłego , lśniące ubrania na kaloryferze a mama z dwójka gdy trzecie śpi gra w państwa miasta lub inna stara grę np. Statki :) nic nierobienie nie jest do końca nic nierobieniem ale słowa któregoś dziecka co wieczór ZE JESTESMY NAJSZCZESLIWSZA NAJUKOCHANSZA RODZINKA POD SLONCEM przynosi siły na kolejny dzień :*Fabryka lizakow

    Odpowiedz
  • Kiniab10 4 grudnia, 2016 at 22:17

    Prawdziwe nicnierobienie dla nas to spacer we trójkę po lesie, zabawa z naszym największym skarbem (Krzyś ma 6 lat), wspólne przygotowywanie kolacji, picie herbatki przy kominku, po prostu celebrowanie bycia razem bo w tym zabieganym życiu jest coraz mniej takich chwil.

    Odpowiedz
  • Anka 5 grudnia, 2016 at 01:01

    Prawdziwe nicnierobienie wygląda u mnie trochę inaczej, bo według tego wpisu to ja codziennie nic nie robię! :PP Ok, może nie wspinam się po ścieżkach kariery, może nie podpisuję milionowych kontraktów i raczej nigdy nie wygram perfekcyjnej Pani domu ani nie będę mieć figury jak Ada z Top Model, ale na pewno będę mogła powiedzieć, że moje dziecko miało super dzieciństwo :) Dzisiaj np. byłam już złodziejem kradnącym skarb dobrym piratom (hmmm, też mi coś tu nie gra) ;p i uciekałam przed małym Skrzatem, który z wypiekami na buzi ganiał mnie z „mapą” skarbów i lornetką zrobioną naprędce z rolek po ręczniku papierowym i taśmy klejącej. Byłam też przyjacielem szybkiego pociąga Sławka, z którym jeździłam karmić ciastolinowe dinozaury orzechami . Byłam też ciężko chorym pacjentem i jeździłam w super szybkiej karetce do szpitala, gdzie przechodziłam każdorazowo ciężki i bolesny zabieg usuwania robaków z brzucha. Byłam też Mamą uciekająca po całym domu przed straszliwie strasznym potworem. A w przerwie tych wszystkich ról życia byłam po prostu Mamą, która karmi, usypia, uspokaja…
    I powiem Wam, że strasznie mnie to nicnierobienie zmęczyło, dlatego szczerze mówiąc obojętnie, który zestaw udałoby Nam się otrzymać chciałabym żebyś dała mi szansę na cośrobienie czyli leżenie na kanapie i patrzenie jak moje chłopaki robią mi coś pysznego do jedzenia :D Perfecto!

    Odpowiedz
  • Beata 5 grudnia, 2016 at 07:12

    Nic nierobienie dla mnie to czas z moimi dziećmi jakiś wyjazd ku przygodzie w tedy obowiąski idą na bok a my dobrze się bawimy. Niestety taki dzień w domu raczej jest nie realny przy trójce dzieciaków dlatego przygoda to jedyny sposób. ( Fabryka lizaków się marzy moim skrzatą)

    Odpowiedz
  • KamilaBu 5 grudnia, 2016 at 08:15

    Nicnierobienie. Słowo które wzbudza uśmiech na naszej twarzy. Celowe zaspanie, nieśpieszne wstawanie i wylegiwanie się w łóżku do godzin popołudniowych. Oj tak. Uwielbiamy . Śniadanie ? Nasuwa się na myśl jedno. Zakazane rzeczy. Tego dnia pozwalam na słodkie od rana i wraz z Córką czekolade pałaszujemy w mig. Po śniadanku córcia bawi się, a mamunia czyta książkę z nogami do góry i kubkiem kawy. Obiad obowiązkowo fast food. Pizza, mcDonalds…. Następnie idziemy nad jeziorko na spacerek gdzie karmimy łabędzie, robimy wianki ze stokrotek lub obserwujemy… Robaki. Tak tak. Córcia jest miłośniczką owadów. Lubimy też powygłupiać się na placu zabaw. Nikt nas nie goni. Nigdzie się nie spieszymy. Uwielbiamy spacer na tory kolejowe którymi pociąg już dawno nie jeździ. Idziemy wzdłóż i zbieramy łubin. Zimą gdy spadnie śnieg napełniamy worki sianem i zjeżdżamy z górki, robimy orły na śniegu lub urządzamy bitwe na śnieżki. Śnieg i bez bałwana zapytasz? Nie zapominamy o nim. Musowo!!!! W domu oglądamy Charlie i fabryka czekolady. To nasz rytuał. Film który nigdy się nie nudzi. Rrobimy razem muffinki, które potem dekorujemy jak tylko nam się podoba. Na kolacje jak znalazł wieczorem kąpiel z mnóstwem piany i bajeczki na dobranoc jak codzień. Kochamy takie dni beztroski, nicnierobienia. Mama może poczuć się jak dziecko
    Marzymy po cichutku o fabryce czekolady

    Odpowiedz
  • Paulina 5 grudnia, 2016 at 08:45

    Moje osobiste nicnierobienie, to czas kiedy mogę usiąść i… wziąć szydełko do ręki, uwielbiam to i nic mnie tak nie odpręża :)

    Odpowiedz
  • Natalia.Maja.Kaja 5 grudnia, 2016 at 09:00

    Dla mnie nic-nie-robienie to cały wieczór z dobrą książką, pod kocem, popijając herbatę z cytryną, podczas gdy moje córki grzecznie rysują albo śpiewają w swoim pokoju. Jestem młodą mamą, mam 25 lat i 2 dzieci w wieku 7 i 5 lat i czasami my wszystkie potrzebujemy chwil tylko dla siebie samych.
    Moje córki ucieszyłyby się z każdego zestawu :)
    Pozdrawiamy ciepło, Natalia, Maja i Kaja

    Odpowiedz
  • Ola 5 grudnia, 2016 at 10:09

    Prawdziwe nicnierobienie to dla mnie powrót z pędzącej Warszawy do rodzinnego domu. Nie jest to dosłowne nicnierobienie, ktoś w końcu musi pomoc ciężarnej mamie w tych wszystkich domowych obowiązkach.. :) Ahh zawsze uzupełniam zapasy drewna z nadzieja ze starczy do mojego kolejnego przyjazdu(nierealne – obie jesteśmy za bardzo ciepłolubne) gdy tylko rano otwieram oczy jak torpeda lecę do kuchni z nowymi pomysłami na fit śniadanie – ma być słodko i zdrowo dlatego łatwo nie jest. Kolejnym wyczekiwanym punktem jest odpoczynek po jedzeniu – sen to akurat sprawa pierwszorzędna nie tylko dla nas ale i dla naszej bulwy – przedstawicielki buldogów francuskich którą pokochaliśmy od pierwszego wejrzenia. Zgodność charakterów to mało powiedziane :) tak więc jest zimowe południe leżymy we 3 (upss.. we 4) na wielkiej kanapie wpatrzone w telewizor, po raz enty pewnie oglądając tem sam film, czas jakby zwalnia, po chwili słyszę pierwsze odgłosy chrapania naszej buldożki, śnieg za oknem dodaje magii temu niby zwyczajnemu rytuałowi a ja powoli zamykając oczy doceniam swoje ulubione nicnierobienie. Mój dom, mój azyl, mój raj na ziemi.

    Aaaa PS Fabryka Czekolady to jest to! :)

    Odpowiedz
  • Justyna 5 grudnia, 2016 at 12:07

    Prawdziwe nicnierobienie to dla nas wspólny spacer we czwórkę, takie nicnierobienie zdarza nam się raz w tygodniu :)
    A raz do roku robimy sobie dłuższe nicnierobienie – 3-4 dniowy wypad – z racji tego, że z naszego krańca Polski bliżej mamy na Węgry niż nad polskie morze – jeździmy na węgierskie baseny termalne. Odłączmy internet, telefony chowamy, ładujemy swoje własne baterie na słońcu i w ciepłej wodzie :) Ja jestem zdecydowanie stworzeniem wodnym i te kilka dni „moczenia pupki” i nicnierobienia to wspaniale spędzony wspólny czas! Już planuję nasz pierwszy wyjazd we czwórkę.

    A naszym marzeniem świątecznym są foremki do ciastek :)

    Odpowiedz
  • Justyna 5 grudnia, 2016 at 18:15

    Na co dzień mieszkamy z mężem i synem u rodziców, wiadomo duży dom i podwórko zawsze jest coś do zrobienia. Jeszcze teściowie, wiadomo też chcą mieć czas cieszyć się wnukiem. Tych chwil, kiedy mamy czas TYLKO dla naszej trójki jest tak niewiele, że nie ważne co byśmy robili (leżeli w łóżku, czy zwiedzali Polskę) to jest prawdziwe nic nie robienie. TYLKO MY…

    Piernikową chatkę z chęcią byśmy upiekli :)

    Odpowiedz
  • Marta 5 grudnia, 2016 at 19:28

    Prawdziwe nic nie robienie to siedzenie na kanapie i gapienie się przez okno.TAm zawsze się coś dzieje a my nie robimy nic….cudowne uczucie :)
    Lizaki <3 coś co kochają wszystkie łakomczuchy w naszym leniwym domku

    Odpowiedz
  • Ewelina 5 grudnia, 2016 at 20:52

    NicNieRobienie.
    Czynność najprzyjemniejsza ze wszystkich, jakie dane wykonywać człowiekowi.
    Jest to dla nas czas wyjątkowy. Świateczny niemalże. Czas, który pielęgnujemy i cenimy.
    Czas, w którym odkładamy rutynę, codzienność, zmartwienia na inną półkę.
    NicNieRobienie to takie momenty, w których spaceruję z synkiem po lesie a jesienne liście szeleszczą pod butami. Dziecię o zaróżowionych policzkach ściska w malutkiej rączce smycz z malłym pieskiem. Piesek się wyrywa, ale maluch czuje się za niego odpowiedzialny. Na chwilkę nawet nie puszcza, wkładając w to wiele wysiłku.
    Jest przy tym tak szczery, tak mądry.
    NicNieRobienie to czas, w którym daje z siebie 200%. Dla kogoś wyjątkowego. Kogoś, kto nigdy nie przeszkadza, kogoś, kto delikatnymi ramionami odpędzi wszelkie troski, kogoś o niewinnym uśmiechu i prawdziwej radości.
    Kogoś, dla kogo bujanie wywołuje gromki śmiech, kogos, kto z zainteresowaniem wpatruje sie w kaczki, kogoś, kto uwielbia mieszać ciasto na ulubione naleśniki.
    NicNieRobienie to chwile, które poświęcamy jedynie na pielęgnację tego, co najcenniejsze, na poznawaniu siebie, na rozmowie, na dotyku…

    Wybieram Fabrykę Lizaków. ❤

    Odpowiedz
  • Patrycja Ś 5 grudnia, 2016 at 22:56

    Prawdziwe nicnierobienie, to jest coś czego jeszcze nie osiągnęłam w swoim życiu. Nawet jak jestem w parku z dziećmi to w głowie układam listę obowiązków na jutro, pojutrze, tydzień, miesiąc. Chciałabym się tego nauczyć ale nie wychodzi mi to. A z drugiej strony tyle jest jeszcze dobrego do zrobienia, więc działajmy bo szkoda czasu na bezczynność. Nic nie robić będę w niebiosach. Ale się wtedy naczytam książek.
    Pozdrawiam i uciekam bo trza Świętemu pomóc wywołać na twarzy wiele dziecięcych uśmiechów….
    Hoł, Hoł, Hoł
    Aaaaaaaaaaa wybieram fabrykę czekolady co by mieć energię do dalszego działania …

    Odpowiedz
  • A & W & N 6 grudnia, 2016 at 00:03

    Prawdziwe „nic nierobienie” to dla nas moment kiedy razem z Mężem gdy wrócimy już z pracy do domu,zasiadamy wspólnie do herbaty z naszą 3 letnią córeczką.Pijemy ciepła herbatę przy małym stoliczku i opowiadamy sobie nawzajem jak spędziliśmy dzień,czy było nam wesoło,czy smutno,jak bardzo za sobą tęskniliśmy.W naszym domu taka rozmowa w natłoku codziennym obowiązków jest bardzo ważna.Może nas otaczać góra nieposprzątanych zabawek,pranie czekać na powieszenie,w zlewie pełno naczyń do umycia ale to jest czas tylko dla Naszej Trójeczki.Po takiej rozmowie razem bawimy się ,skaczemy ,śmiejemy,tańczymy i dopiero możemy rozejść się do swoich „domowych obowiązków”.
    Do naszej herbaty na pewno przydałby się zestaw do pieczenia dzięki któremu moglibyśmy razem stworzyć super ciastka :)
    Pozdrawiamy
    A & W & N

    Odpowiedz
  • Ania i Paweł 6 grudnia, 2016 at 07:27

    Prawdziwe nicnierobinie to dla nas czas pukaniu do brzuszka Ani bo tam jest nasze Maleństwo!
    Ostatnio tak relaksowaliśmy się rzez 3h ;)

    Dodatkowo nicnierobimy gdy leżymy, przytulamy się i opowiadamy sobie niestworzone historie!

    Zadowoleni będziemy z każdej nagrody, ale skoro musimy wybrać to wybieramy Fabrykę lizaków

    pozdrawiamy ciepło

    Odpowiedz
  • Amelia 6 grudnia, 2016 at 09:47

    Prawdziwie nicnierobienie to dla mnie rzadkość, odkąd jestem mamą i prowadzę własną działalność nie ma czasu na nicnierobienie. Ale gdybym znalazła chwilę to takie nicnierobienie to dla mnie kubek ciepłego kakao połączony z dobrą książką ewentualnie spokojna muzyka i zamknięcie oczów, wyciszenie się i marzenia. Mnóstwo myśli w głowie, które koją i dodają siły.
    A potem wstała bym i chętnie zrobiła z synkiem coś przyjemnego, na pewno ucieszyli byśmy się bardzo z fabryki lizaków. Był by to idealny przyrząd na zbliżające się urodziny synka :)

    Odpowiedz
  • anaaa 6 grudnia, 2016 at 11:27

    Prawdziwe nicnierobienie to dla nas czas … nie zmuszania się do niczego… nie robienia nic na siłę..
    po prostu leniuchowanie… na tapczanie, na dywanie, kreatywne czy ruchliwie … co kto woli i jak lubi.
    Spanie bez potrzeby nastawiania budzika,
    Obiad tylko taki co nie trzeba nad nim za dużo stać…
    brak myślenia o tym co trzeba zrobić czy czego trzeba się nauczyć…
    ważne jest oczyszczenie myśli .. po prostu reset i luz na całego.
    Nie ma nic tylko my … cała reszta nie istotna wtedy jest.

    Odpowiedz
  • Mollisia 6 grudnia, 2016 at 14:58

    Prawdziwe nicnierobienie dla moich dzieci… nie istnieje. Zawsze chcą coś robić. Czasem kreatywnego, czasem tylko zabawowego, a czasem wyciszającego. Jak słuchanie bajek.
    Prawdziwe nicnierobienie dla mojego męża, to możliwość wyciszenia się przy dobrej muzyce. Czasami najlepiej wycisza go Metallica.
    A dla mnie prawdziwe nicnierobienie to możliwość patrzenia, jak dzieci się bawią, jak mąż słucha muzyki. Patrzenia na to znad dobrej książki.

    … oczywiście nicnierobienie to zjawisko jakby fikcyjne. Niby tyle się o tym pisze, a to jednak tylko czyjeś fantazje.

    (Fabryka Czekolady byłaby najlepsza. Ale Fabryka Lizaków też byłaby świetna)

    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  • Kinga 6 grudnia, 2016 at 17:20

    Prawdziwe nicnierobienie to dla Nas dzień, w którym jesteśmy tylko dla siebie.
    Wyłączam telefon, drzwi zamykam na klucz, opuszczam rolety i.. Znikamy. Jesteśmy nieobecni dla innych, natomiast dla siebie- obecni na 100%.
    W takim dniu odpuszczamy sobie super zdrowego obiadu, a przygotowujemy pizze lub hamburgery, przy których jest mnóstwo zabawy. Wyciągamy wszelkie zabawki, puzzle i gry, a sprzątanie zostawiamy na dzień kolejny. Nie przebieramy się co chwilę w piękne ubrania, gdy tylko czymś się ubrudzimy. Potrafimy godzinami leżeć w łóżku, oglądać bajki i tańczyć przy ulubionych piosenkach.
    Ale przede wszystkim.. Okazujemy sobie miłość na każdym kroku. Miłe słowa, przytulanie, czy całusy, nie tylko w dniu nicnierobienia. :)

    Odpowiedz
  • Malwka 6 grudnia, 2016 at 23:28

    Prawdziwe nicnierobinie to dla dla nas… łaskotki, lub jako kto woli gilgotki!
    Chwila wytchnienia, poleżymy. Gilu gilu? „Mama pogilgotaj mnie!” Śmiech wypełnia całe mieszkanie, aż mnie się udziela…
    „Już! Starczy, starczy!” – przestaję.
    „Jeszcze! Jeszcze!” (ha ha) i tak na zmianę „Starczy!” i „Jeszcze!”.
    Po ok. 10 minutach obie upłakane ze śmiechu, powykręcane leżymy plackiem…
    „Mamo odpocznijmy! … A może gili gili?” „Nieeeee!” i śmiech…

    Najbardziej chciałybyśmy Foremki do Pieczenia Herbatników!

    Odpowiedz
  • Chmurka 7 grudnia, 2016 at 04:23

    „…………………………………………..”
    To właśnie jest prawdziwe nicnierobienie ;)
    Cisza, której nawet stukanie w klawiaturę nie zakłóca. W której znów słyszę własny oddech. Sam na sam z własnymi myślami, selekcja i wyrzucenie z głowy tych destrukcyjnych, które mącą spokój i nie pozwalają iść naprzód. Poddanie się tym napędzanym pozytywnymi emocjami, snucie planów małych i dużych. Spojrzenie w niebo przez okno.
    Docenienie, że choć tu i teraz nie jest się w biegu, osaczonym przez obowiązki. Tylko tyle i aż tyle.

    Odpowiedz
  • Chmurka 7 grudnia, 2016 at 04:25

    PS (tak się skupiłam na nicnierobieniu, że nie wpisałam nazwy zestawu ;). Zachwyciła mnie „Fabryka czekolady” przez proste skojarzenie z książką)

    Odpowiedz
  • justusica 7 grudnia, 2016 at 14:32

    Gdy nie robię już porządków,
    Ani kolejnego prania,
    Barszczu, uszek w równym rządku,
    Ani też drugiego dania.

    Trasy z młodszym do przedszkola
    W iście rekordowym czasie;
    Zadań z obliczania pola,
    Gdy nie chwyci starszy w klasie.

    Ton case studies dla klientów,
    Szału w kręgach finansjery,
    W business English skills postępów,
    W konsekwencji też – kariery.

    Manicure’u, pedicure’u,
    Makijażu, face-liftingu,
    Zżerającej czas fryzury,
    Ćwiczeń cardio i treningu.

    Gdy nie robię też: kłopotu,
    Wstydu, scen ani awantur,
    To zaczynam – choć raz w roku! –
    Życie w stylu bon vivantów!

    Odpowiedz
  • justusica 7 grudnia, 2016 at 14:41

    A gdybym wygrała, to w ramach nicnierobienia chętnie przygotuję coś w Fabryce Czekolady ;-)

    Odpowiedz
  • M jak m 7 grudnia, 2016 at 16:31

    Dawniej nicnierobienie to było skrycie się pod ciepłym kocem z kubkiem gorącej czekolady i czytanie ciekawej książki.. Obecnie skradam się cichutko, żeby nie obudzić i patrzę jak moja córeczka słodko śpi. Nicnierobienie to zabawa z nią każdego dnia i spędzanie razem czasu. To dawanie siebie najbliższej i najukochańszej osobie.

    Odpowiedz
  • Honorata 7 grudnia, 2016 at 17:32

    Dobry wieczór Państwu. Prawdziwe nicnierobinie to dla mnie świadomość, iż mogę w danej chwili oddać się dowolnej formie aktywności, do której nie jestem zmuszana koniecznością, obowiązkami, czy innymi względami warunkującymi moje działania…

    Odpowiedz
  • malygosiak 7 grudnia, 2016 at 20:07

    Kiedy w końcu trafi się taki piękny dzień, kiedy mogę zapomnieć o zegarku, upiec z dzieciakami co mi się wymarzy, przejść się na spacer, obejrzeć film, albo bajkę,… albo tego nie robić, bo to w końcu o nicnierobieniu mowa :) Nicnierobienie to brak presji na cokolwiek, a robienie tego i z kim akurat wpadnie do głowy ;)

    Odpowiedz
  • Alicja 7 grudnia, 2016 at 22:44

    Prawdziwe nicnierobienie to dla nas bycie tak bardzo blisko siebie, słuchanie jakby jeszcze głośniej i mówienie jakby jeszcze ciekawiej; bycie z moimi serduszkami tak w pełnym spokoju i słuchanie niecniemówienia, które tak pięknie brzmi wspólnie z moimi córeczkami .

    Odpowiedz
  • magdulabdul 7 grudnia, 2016 at 22:45

    … to czas kiedy moje pociechy leżą w łóżkach po dniu pełnym wrażeń, a ja siadam na łóżku i nie wiem czym zająć myśli w tej chwili ciszy.

    Odpowiedz
  • Michalina i Julka 8 grudnia, 2016 at 16:54

    Prawdziwe nic nierobienie to dla nas nuda bo my uwielbiamy razem spędzać czas i robić wspaniałe rzeczy ☺ gotować, rysować, malować nawet sprzątanie sprawia nam duża przyjemność.

    Odpowiedz
    • Michalina i Julka 8 grudnia, 2016 at 16:59

      Prosimy o zestaw fabryka czekolady ☺

      Odpowiedz
  • Marlenax 8 grudnia, 2016 at 17:35

    Zawsze zastanawiałam się jak można nie myśleć o niczym i robić NIC. Myślałam, że są to czynności zarezerwowane dla joginów tudzież buddyjskich duchownych w nastym stopniu wtajemniczenia.
    Do czasu! W momencie, w którym zostałam mamą odkryłam, że prawdziwe nic nie robienie to leżenie obok mojej nowo narodzonej córeczki i patrzenie na jej maluteńkie paluszki zwinięte w mikroskopijne piąstki, na sześciocentymetrowe stópki tak słodko podkurczone pod siebie, na usteczka wykonujące przedziwne minki, na pomarszczony w grymasie nosek i na oczka granatowe jak alpejskie jeziora.
    Na takim nic nie robieniu można spędzić godziny.
    PS. W razie „W” prosiłabym o zestaw do wyrobu czekolady, choć równie dobrze może być każdy inny.

    Odpowiedz
  • gonia 8 grudnia, 2016 at 18:40

    Prawdziwe nic nie robienie , teraz bardzo jest w cenie!
    Dla mnie to luksus, na który rzadko mogę sobie pozwolić! Zawsze mam niestety pełne ręce roboty! Jak to pani domu, mama i kobieta pracująca zawodowo! Naprawdę bardzo trudno to pogodzić a co dopiero znaleźć czas na nic nie robinie! Ale jak już uda mi się czasem „olać” to wszystko i nic nie robić, to oznacza to dla mnie chwile spędzone na zabawie z dziewczynkami. Te chwile są wyjątkowe, niecodzienne , bo nie liczy się nic , tylko to , że jesteśmy tu i teraz wszyscy razem!

    Odpowiedz
    • gonia 8 grudnia, 2016 at 18:46

      wybieramy foremki do pieczenia herbatników

      Odpowiedz
  • Kejt 8 grudnia, 2016 at 19:15

    Pochodzę z rodziny, w której talent kulinarny dziedziczy się w genach. Niestety tuszę również. Ba! Mój pra-prawuj był szefem kuchni w 5* hotelu. I chyba sporo w tym prawdy, bo dość dobrze radzę sobie w kuchni, sprawnie operuję łyżką, mikserem i przyprawami. Może Masterchefem nie jest i nikt nie dałby mi jeszcze „fartucha”, ale tragedii nie ma. Wszyscy jedli, nikt nie umarł. A przynajmniej nic o tym nie wiem. Jakiś większych wpadek sobie nie przypominam… No, nie licząc podpalonych ścierek, nadpalonych misek (bo stały za blisko kuchenki gazowej) lub momentu, gdy sobie przypieprzę. Chociaż nie! Chwila! Nawet największy mistrz może mieć trudne początki. Przypominam sobie swój debiut przy produkcji pączków na Tłusty Czwartek. Miałam najlepszy przepis babci i wszystkie składniki. Przeleciałam wzrokiem przepis, uznałam, że wiem co z czym i dlaczego więc zaczęłam pączkową produkcję. Gdzieś mi się obiło o uszy, że warto dodać do pączków nieco spirytusu, by nie piły zbyt wiele oleju. Wtedy będą fit – haha . Nie wiedziałam, czy dodać go do ciasta czy oleju, więc metodą dedukcji doszłam, że pewnie chodzi o tłuszcz w garnku do smażenia (przecież stamtąd miały te pączki nie pić) Chlapnęłam więc setkę czystego spirytusu do gorącego oleju i … bramy piekieł się przede mną otworzyły, a sam Mefistofeles posłał słup ognia. Wysoki jak Prokop. Na szczęście zachowałam owłosienie na głowie, chociaż kilka rzęs straciłam. Ale nie obyło się bez ofiar – sufit. Okrągła plama, o nieregularnych kształtach przez jakiś czas przypominała mi jeszcze o mej niebywałej inteligencji kulinarnej i obeznaniu. Teraz wiem! Jak spirytus to do pączka. Albo gardła. To było dawno temu, wiele kolacji, obiadów, urodzin i imienin za mną. Dzisiaj, po ciężkim dniu w pracy relaksuję się w kuchni. Dzisiaj, gdy chcę komuś powiedzieć kocham , piekę ciasto. Dzisiaj, brakuje mi czasu na pichcenie – dlatego moje „nienierobienie” odbyłoby się w kuchni. To byłby dobry dzień.

    Odpowiedz
    • Kejt 8 grudnia, 2016 at 19:16

      wybieram Fabrykę Czekolady

      Odpowiedz
  • Krisss 8 grudnia, 2016 at 19:29

    Prawdziwe nicnierobinie to dla nas… leniwie ciągnący się czas, przeplatany jedynie powolnymi ruchami drapania po brzuchu, z ciuchutkim mruczeniem kota śpiącego w kącie i w końcu słyszymy swoje myśli…
    Farbyka Lizaków wpasowała by się w nasze nicnierobienie- to powolne zlizywanie posypki i szuranie języczkiemmmm

    Odpowiedz
  • Ewa 8 grudnia, 2016 at 19:32

    Prawdziwe nic nie robienie to dla nas chwile, w których możemy beztrosko się przytulać i być blisko siebie. Chwile, gdy bałagan przestaje mieć znaczenie (zarówno ten w głowie jak i ten w domu), gdy cały świat kręci się wokół nas. Potrzebuję tych chwil bliskości, by się wyciszyć, a moja córka, by czuć tą bezgraniczną matczyną miłość i to, że jest dla mnie całym światem.
    Fabryka lizaków

    Odpowiedz
  • Ewa0212 8 grudnia, 2016 at 19:33

    Prawdziwe nic nie robienie to dla nas chwile, w których możemy beztrosko się przytulać i być blisko siebie. Chwile, gdy bałagan przestaje mieć znaczenie (zarówno ten w głowie jak i ten w domu), gdy cały świat kręci się wokół nas. Potrzebuję tych chwil bliskości, by się wyciszyć, a moja córka, by czuć tą bezgraniczną matczyną miłość i to, że jest dla mnie całym światem.
    Fabryka lizaków

    Odpowiedz
  • kappazeta 8 grudnia, 2016 at 19:44

    prawdziwe nicnierobienie to dzień, kiedy budzę się bez turkusowego zegarka na nadgarstku i bez ustawionego budzika na telefonie,
    kiedy śniadanie wychodzi królewskie, pomimo tego, że robię je z niczego… kiedy obiad wychodzi genialny, pomimo tego, że nic nie kupiłam.
    kiedy nic nie planujemy robimy wtedy najwięcej i jakościowo najlepiej.
    nasze nicnierobienie to po prostu wzór: my łamane przez czas

    Odpowiedz
  • Asia 8 grudnia, 2016 at 19:48

    Dla nas prawdziwe nicnierobienie to czas kiedy cała nasza szóstka + kot siedzimy w salonie, na naszej ogromnej sofie, pod miękkim różowym kocem w konie. Wtedy wokół jest bałagan, który kocham całym sercem (gry, karty, kredki i prace plastyczne z sercem dla mnie, dla taty). Na stole stoją kubki z herbatą, kakao… ciasteczka. Wtedy jest tak dobrze, tak ciepło- tak wygląda nasze rodzinne nicnierobienie. Jeśli uda nam się wygrać to każdy zestaw by ucieszył, ale foremki do ciastek są chyba numerem jeden.
    Buuuuziaki, piękny post i jeszcze piękniejsze zdjęcia.

    Odpowiedz
  • Karolina 8 grudnia, 2016 at 20:07

    Prawdziwe nic nie robienie hmmm… Na dzień dzisiejszy właśnie mam tego czasu niestety w nadmiarze. Pisze niestety , bo tęsknie za czymś więcej… Mam czas zeby piec z dziećmi pierniczki, żebyśmy mogli pograć, pobawić się,ale dzieci mam w takim wieku że już mnie tyle nie potrzebują. Do południa sa w szkole i przedszkolu , a ja zostałam…z czasem w którym mogę nic nie robić. Jakoś w tym utkwiłam i musze znaleźć chyba chęci żeby nic nie robienie było super relaksem i radością,a nie pogrążającym mnie czasem… Ale jeśli jeszcze tkwię w tym nic nie robieniu (mam nadzieję,że już niedługo )to zrobiła bym lizaki z dziećmi ☺

    Odpowiedz
  • mama na zajawce 8 grudnia, 2016 at 20:13

    Prawdziwe nicnierobinie to dla mnie CODZIENNOŚĆ od kiedy postanowiłam zrobić coś ze swoim życiem!

    Brzmi to nieco tajemniczo? Już wyjaśniam.
    Kiedy moja córa miała 2 lata, a ja wróciłam do pracy i na studia w pewnym momencie zorientowałam się, że w przeciągu miesiąca widzę ją zaledwie tydzień, słownie: siedem dni! – do pracy wychodziłam kiedy mała jeszcze spała i wracałam z niej kiedy już spała, co 2 tygodnie zjazdy na uczelni… Przecież tak nie można żyć, to tylko wegetacja, a prawdziwe życie ucieka nam gdzieś w międzyczasie. Postanowiłam zaryzykować. Zmieniłam pracę na pasję. Ja w sumie nie pracuję tylko robię to co kocham. Jestem instruktorem – zimą nart i snowboardu, latem kitesurfingu. Mamy dużo czasu na nicnierobienie, bo zima to zaledwie 3 miesiące, kiedy zarażam zajawka innych podczas, gdy Młoda jest w przedszkolu, a lato to kolejne 2, które wspólnie spędzamy nad morzem. Wiosna i jesień jest nasza w 100%. Uwielbiamy nicnierobić kreatywnie i sportowo. Projekty DIY, szaleństwa ze sztalugą, wycinanie, klejenie, rower, rolki, basen, oczywiście narty i snowboard…
    Idealnie spisałaby się u nas Fabryka Lizaków – po kreatywnym czarowaniu poszłybyśmy te słodkości spalić :)

    Odpowiedz
  • Asia 8 grudnia, 2016 at 20:24

    Prawdziwe nicnierobienie to stan, którego mój umysł nie ogarnia. My zawsze coś robimy. Czasem bawimy się masą plastyczną, czytamy książki, innym razem biegamy po placu bądź sali zabaw (nie tylko nasza dwulatka:), a jeszcze innym razem gotujemy. Najczęściej drewniane warzywa, ale iprawdziwe kanapki i ciasto też mamy za sobą. To jest to, co kochamy najbardziej! Siebie i czas dla siebie. Może to właśnie jest to „nicnierobienie”, nasze nicnierobienie… A marzy nam się jak na prawdziwe kobiety przystało Fabryka Czekolady :)

    Odpowiedz
  • Ola P 8 grudnia, 2016 at 20:46

    Prawdziwe NICNIEROBIENIE to dla mnie kanapa w salonie, ciepła herbata,książka, cisza i spokój w domu i myśl, że dom posprzątany, obiad ugotowany a dzieci na weekend u dziadków . . . . wróć!!! Takie NICNIEROBIENIE jest fajne,nawet bardzo fajne na max 2 godziny, bo tak na prawdę uwielbiam NICNIEROBIĆ z moimi dziećmi i mężem. NICNIEROBIENIE – kiedy budzi mnie w weekend słodki całus synka, kiedy pół dnia leżymy w łóżku i śmiejemy się, wygłupiamy, opowiadamy swoje całotygodniowe historie, kiedy mąż zamawia pizze aby NICNIEROBIĆ na obiad i kiedy córka po całym dniu stwierdza, że NICNIEROBIŁA a już jest wieczór i ona uwielbia takie dni bez pośpiechu, presji i ciągłych obowiązków. Lubię NICNIEROBIĆ a jednocześnie ROBIĆ wiele- z miłości dla miłości.

    PS: Wybieram zestaw Fabryka lizaków aby NICNIEROBIĆ w te nasze weekendy;)

    Odpowiedz
  • Maria 8 grudnia, 2016 at 21:15

    Prawdziwe „nicnierobinie” to dla mnie zgubne stwierdzenie – bo nawet kiedy „leniuchuję” to jednak czynność wykonuję.
    ps. gdy jestem w domu za „nicnierobienie” nie doceniana to jednak padam z sił , gdyż jestem umęczona a nawet styrana..
    \ jako skromna , ciągle zapracowana niewiasta poproszę o ” Zestaw do Robienia Ciasta”,

    Odpowiedz
  • Claudia 8 grudnia, 2016 at 21:19

    Dla nas nicnierobienie dzieli się na dwie kategorie. Jeżeli z Judytką nie chce nam się po prostu zabrać za domowe porządki ( oczywiście w granicach rozsądku, czyli nie 7 razy w tygodniu :D), a jednak mamy trochę energii w sobie to przeważnie wybieramy się na dwór. Rower, spacer, zabawa w piasku lub po prostu posiedzenie na huśtawce i odpoczywanie. Natomiast jeżeli za oknem nie jest kolorowo, a w nas siedzi okropny, ponury leń to przeważnie wybieramy jakieś słodkości, fajny rodzinny film, wtulamy się do Siebie pod kocykiem i oglądamy ;)Więc dlatego idealna byłaby dla bas Fabryka czekolady m.in. na takie dni jak w drugiej kategorii ;)

    Odpowiedz
  • inka 8 grudnia, 2016 at 22:05

    Nicnierobienie to dla mnie obejmowanie myślami dobry, coraz krótszy dzień. I docenianie TERAZ. Bo nic nie trwa wiecznie, i rzadko bywa niezwykłe na zawołanie. Dlatego zamknę teraz oczy i przypomnę sobie cudowne momenty, dla których warto było się starać. To moje prawdziwe dzisiejsze nicnierobienie.

    Gdybym mogła się rozmarzyć, to byłby to zestaw do pieczenia Herbatników.
    Serdeczności świąteczne!

    Odpowiedz
  • Aga Kasz 8 grudnia, 2016 at 22:23

    Dla mnie „nic nie robienie” to moment całkowitego wyłączenia – myśli o tym co tu i teraz, o tym co zaraz i później i jutro. Spokój w głowie, chociażby chwilowa nirwana. Brak pośpiechu i ja sama ze sobą. Często w drodze do pracy resetuje myśli oczywiście na tyle na ile to możliwe bo skupić na drodze sie trzeba a i samochód sam nie pojedzie ale wtedy jestem tylko ja i muzyka. A w domu mogę otworzyć Fabrykę czekolady, marze o o własnym biznesie jako formie dorobienia sobie do realizacji marzeń moich i corki

    Odpowiedz
  • Kamila 8 grudnia, 2016 at 22:47

    Na początku zachwycam się ujęciami i odpływam myślami.

    Nicnierobienie wzbudza we mnie początkowe parsknięcie : ale jak to? W codziennej gonitwie za rzeczami zwykłymi i całkowicie niezwykłymi muszę uszczypnąć się na dzień dobry. Na szczęście grudzień nie tylko szczypaniem ale i mrozem przynosi orzezwienie umysłu. Otwartość na czas nieprzeliczany na minuty i radość kiedy razem znaczy więcej niż pięć liter. Nicnierobienie to dla nas synonim bliskości, zapachu choinki i piernika który czeka na swój wielki dzień. Nicnierobienie to u nas równanie miłości.

    Psssyt. Czuję i wiem, że fabryka lizaków będzie idealną alternatywą na nicnierobienie w okresie poświątecznym kiedy to brzuchy będą pełne (ale przeciez nie tak by nie zmieścić małego lizaka) a głowy otwarte na nowe pomysły!

    Odpowiedz
  • MALWINA 8 grudnia, 2016 at 22:53

    Nic nie robienie w naszym wypadku to czas poświęcony wyłącznie dla rodziny. Córka lat 7 od niedawna jeździ na crrosie ( taki motor ) i dla niej wybieramy się z nią na tereny gdzie może poćwiczyć. Jeździ wtedy po kaluzach , po błocie po kolana i jest najszczesliwszym dzieckiem a my patrząc na Nią szczęśliwymi rodzicami. Wracamy wtedy szczęśliwi ubabrani w błocie i nie ważne że ciuchy krzyczą o wypranie ich my siadamy i dalej w trójkę gramy w gry lub robimy wyglupaski. Takich dni jest dużo bo bardzo cenimy sobie wspólny czas a wiadomo że ona nie zawsze będzie naszą małą dziewczynką bo czas mknie nieustannie.
    Wybieram fabrykę lizaków. Był by to wspaniały prezent na zbliżające się urodzinki .

    Odpowiedz
  • Ala 8 grudnia, 2016 at 23:06

    Prawdziwe nicnierobienie to dla nas wspólnie spędzany czas… po odebraniu ze żłobka jemy wspólnie obiad, pomału bo nigdzie nam sie nie spieszy. Pózniej zabawa we wszystko :D zaczynajac od oglądania książek, po granie w piłkę, na gonitwie po domu skończywszy.
    Dla mnie to nicnierobienie to najlepszy, spokojny i piękny czas, który spędzam z córeczka i który trwa do momentu aż zasnie. Nicnierobienie jest wtedy, gdy wiemy, ze nic nie musimy. ❤️ Wybieramy fabrykę czekolady

    Odpowiedz
  • Milena 9 grudnia, 2016 at 10:05

    Prawdziwe nicnierobienie dla nas to wlasnie robienie czegos co sprawia calej rodzinie radosc. Spacery, zwiedzanie, zabawa z dziecmi. Wtedy jest z nami tata, ktory czesto wyjezdza. To dla nas jest nicnierobienie. Fabryka czekolady bylaby super.

    Odpowiedz
  • mama Martynki 9 grudnia, 2016 at 10:08

    Prawdziwe nice nierobienie dla has nigdy nie oznacza cslego dnia. Zazwyczaj są to tylko krótkie ale piękne monety. Np. Słuchanie deszczu bijącego cichuto w okno na poddaszu, szukanie migajacych gwiazdek na niebie przed pujsciem spać. A czasem chowanie się w szafie przed tatą który wlasnie wraca z pracy. I trwanie w tym zawieszeniu z cichutkim chichotem na ustach. Fabryka czekolady wspsniele umililaby nasze podziwianie gwiazd.

    Odpowiedz
  • Martucha 9 grudnia, 2016 at 11:19

    Nic nie robienie to poprostu takie słodkie leniuchowanie w łóżku, gapienie się przez okno i wsłuchiwanie się w swoje wnętrze.

    ❤ zestaw do robienia ciasta ❤

    Odpowiedz
  • Żaneta O. 9 grudnia, 2016 at 11:24

    My Polacy lubimy pracować, inne narody postrzegają Nas jako pracowitych ludzi i dobrze, ale w naszym słowniku nie ma słowa, które określałoby takie dobre lenistwo, bo lenistwo samo w sobie jest słowem negatywnym, nie kojarzącym się dobrze. W tym lenistwie powinniśmy wzorować się na Włochach, którzy mają znakomite określenie na to nasze polskie zwyczajne pojawiające się od czasu do czasu lenistwo – Dolce Far Niente – Słodkie Nieróbstwo ;) Prawda, że lepiej brzmi po włosku niż po polsku ? ;) Dlatego zawsze jak ktoś zapyta mnie co będę dziś robić, ja odpowiem „Dolce Far Niente” i będę zwolniona za wszystkiego :)

    Najbardziej chcielibyśmy dostać : Fabrykę Lizaków :)

    Odpowiedz
  • Kasia Danek 9 grudnia, 2016 at 12:00

    prawdziwe „nicnierobienie” to dla mnie dzień, w którym nie muszę zrywać się z łóżka żeby zrobić śniadanie, bo mąż razem z córeczką przynosi mi je do łóżka :) [i nieważna, że kawa jest za słaba a grzanka lekko przypalona – smakuje IDEALNIE!]
    „nicnierobienie” to nie zwracanie uwagi na wszechobecny bałagan [w końcu bałagan nie zając ;) a szkoda! ]
    „nicnierobienie” to rodzinne leżenie na rozłożonej w salonie kanapie, pod ciepłym kocem z masą świeżo uprażonego popcornu i oglądanie po raz setny tej samej bajki [ave ZWIERZOGRÓD :)]
    „nicnierobienie” to po prostu BYCIE RAZEM, tu i teraz <3

    Odpowiedz
    • Kasia Danek 9 grudnia, 2016 at 12:03

      zapomniałam dodać co byśmy chciały :)

      a więc idealna, dla Nas- etatowych łakomczuchów, będzie „fabryka lizaków” <3

      Odpowiedz
  • Pola 9 grudnia, 2016 at 12:27

    Prawdziwe nicnierobienie dla mnie, to krótkie wyrwane momenty… pomiędzy racją a jej brakiem. Kiedy JA i ON. I pół naszej sekundy. I szczęście moje odbijające się w jego wielkich niebieskich oczach. Pół sekundy. Uścisk dłoni. Przypomnienie – jesteś tu. Zawsze tu jesteś. Obok…

    Odpowiedz
    • pola 9 grudnia, 2016 at 22:29

      P.s. gdyby jakby… to fabryka lizaków, choć na inną propozycję też przystajemy

      Odpowiedz
  • Aleksandra 9 grudnia, 2016 at 14:45

    Dla nas to nicnierobienie to wspólne gotowanie. Zaczęło się jeszcze Wojtuś był niemowlakiem. Nie chciał obserwować mamy z daleka, więc uratowała nas chusta. Zamotani wspólnie piekliśmy szarlotkę, robiliśmy krem z dyni i gorące kakao z bitą śmietaną na poprawienie nastroju zmęczonych rodziców ;)
    Dziś mój smyk już aktywnie pomaga w kuchni – wsypuje mąkę do ciasta, układa jabłka i dekoruje ciasto :) Mamy przy tym mnóstwo zabawy, a co więcej uczymy się nowych rzeczy. Na początku były to warzywa, owoce i inne produkty spożywcze, później proste liczenie, a teraz wprowadzamy dodawanie i odejmowanie :)
    Największy problem cały czas sprawia nam sprzątanie po wspólnym gotowaniu. Na szczęście, dzielnie pomaga nam tata, skuszony wyśmienitymi zapachami :)
    Marzy nam się zestaw do czekolady :)

    Odpowiedz
  • agf 9 grudnia, 2016 at 15:02

    Prawdziwe nicnierobienie to dla mnie… abstrakcja jakaś całkowita. I nie tylko przez ilość obowiązków i masę rzeczy wciąż do zrobienia, tylko dlatego, że całkiem nicnierobić jest dla mnie niemożliwe, nie potrafiłabym! Nie mówię tu oczywiście o relaksie na przykład z książką, kąpieli w wannie czy obejrzeniu ulubionego serialu, bo to się przecież robi. Nie mówię o zaprzestaniu obowiązków domowych na rzecz zabaw z dziećmi, bo to też nie to. Tak usiąść, zasiąść, patrzeć przed siebie, w sufit,w chmury? Nie dałabym rady ;) Nie wiem, może to kobiety są tak skonstruowane? Mój mąż potrafi usiąść i po prostu siedzieć nic innego przy tym nie robiąc. Mało tego, na pytanie „o czym tak myślisz?” odpowie „o niczym.” No, ale jak to o niczym?? To tak się da?? Nicnierobienie w czynach i w myślach? Matko, ja to jestem z jakiejś innej planety chyba…

    (Lizaki. Lizaki byśmy polizali :)

    Odpowiedz
  • Astryld 9 grudnia, 2016 at 15:25

    Prawdziwe nic nie robienie dla mnie to przysiadnięcie na werandzie w ciepły słoneczny dzień, łapanie promieni słońca i głaskanie małego pekińczyka Volta gdy ten śpi mi pod nogami również wygrzewając się.

    Bardzo bym chciała fabrykę czekolady by uzupełnić moje idealne nic nie robienie, wzbogacić o łasuchowanie.

    Odpowiedz
  • Dominika 9 grudnia, 2016 at 16:51

    Nicnierobienie dla mnie to chwila odpoczynku od miasta, duszącego smogu i pogoni za… no właśnie za czym ? Chwila relaksu u teściowej na ganku, gdzie siedzę na ławce z nogami przykrytymi kocem z kubkiem gorącej czekolady. Synek radośnie biega po ogrodzie bawiąc się w bazę, córeczka smacznie śpi w kołysce, a ja czuję jakby czas się zatrzymał. Nicnierobienie przynosi satysfakcję dopiero wtedy, gdy wcześniej coś się robi. Tylko w takiej sytuacji jesteśmy w stanie docenić chwilę odpoczynku, nie tylko dla ciała ale przede wszystkim dla umysłu.
    Poproszę o fabrykę lizaków, widząc zdjęcia waszych pyszności pociekła mi ślinka na samą myśl o tej fantastycznej zabawie.

    Odpowiedz
  • Edzia 9 grudnia, 2016 at 18:43

    Prawdziwe nicnierobinie to dla dla nas… sytuacja w której najedzeni, zmęczeni leżymy na kanapie (głowy na tacie, mamie, nogi na oparciu), wpatrujemy się w delikatne światło nocnej lampki i uśmiechamy się, tu nie trzeba zbędnych słów (wiele przez dzień zostało ich wypowiedzianych), nie musimy nic robić, ważne, że jesteśmy razem, że dobrze czujemy się w swoim towarzystwie. I ta chwila gdy córcia z synem zasypiają.Magia! Magia! Chwilo trwaj!
    Prosilibyśmy o fabrykę lizaków bądź do fabrykę czekolady :)

    Odpowiedz
  • Kinga 9 grudnia, 2016 at 18:58

    Nicnierobienie to dla mnie rozkosz prawdziwa.
    Nie żebym była specjalnie leniwa…
    Ale czasami lubię odpocząć,
    na swoim łóżku wygodnym spocząć
    i porozmyślać lub nie myśleć wcale
    i się przy tym wszystkim poczuć doskonale!!! :)

    Odpowiedz
  • maria 9 grudnia, 2016 at 21:59

    Prawdziwe nicnierobienie to dla mnie dzień luźno unoszących się myśli…
    Mogę być wtedy w 100% tu i teraz, bez cofania się do wczoraj czy wybiegania w jutro, bo przecież o czymś zapomniałam, coś muszę zrobić.
    Nagle: cisza!
    Ogarnia mnie spokój, a ja nie czuję przymusu, by robić to czy tamto.
    Jestem. Jestem ja, a nie mój kalendarz wypełniony (wciąż!) po brzegi.
    Wnuczek chce się pobawić? Nie ma, że pranie czeka, że obiad niegotowy, że jeszcze miałam gdzieś zadzwonić. Wszystko może poczekać, bo zmieniają się priorytety. Numer jeden to ta chwila. Rodzinna, radosna, pełna gwaru, rozmów, zabawy…
    Moje nicnierobienie często smakuje pierniczkami, pachnie przyniesionymi z ogrodu kwiatami, niesie z sobą garść zerwanych z krzaczka malin.
    Nie, nie siedzę na kanapie wpatrzona w sufit. To nie moja natura.
    Kręcę się, ale jakby wolniej, uważniej, inaczej…
    – O, o mały włosy bym na pajączka nadepnęła!
    **
    (Który zestaw dla małej Księżniczki? Ten zamkowy! Czyli Foremki do Pieczenia Herbatników. Dziękuję)

    Odpowiedz
  • Erwin 9 grudnia, 2016 at 23:24

    Prawdziwe nicnierobinie to dla mnie/dla nas…

    odległe plany do zrealizowania zaraz po spełnieniu pragnień, myśli i dążeń.

    Fabryka czekolady

    Odpowiedz
  • Anusiiiiek 12 grudnia, 2016 at 11:50

    Prawdziwe nicnierobinie to dla mnie po prostu bycie z rodziną i robienie tego na co zwyczajnie mamy ochotę! Ledwie uczesana, w rozciągniętych (ale wygodnych!) ciuchach spędzam całe dnie na układaniu wielkich robotów z klocków z dwójką moich dzieci, śpiewaniu piosenek i rytmicznym tańcowaniu, gapieniu się na drzewa sąsiada z kubkiem gorącego kakao, czytaniu wciągających baśni i wesołych historyjek, wspólnym gotowaniu obiadków, rozwieszaniu prania i beztroskich rozmowach. To cudowne uczucie, kiedy dzieci mnie o coś proszą, a ja mogę ofiarować im swój czas bez mrugnięcia okiem…bo niby jest to robienie czegoś, ale bez narzuconego tempa i irytacji, że znów się z czymś nie wyrobię ;)

    Odpowiedz
    • Anusiiiiek 12 grudnia, 2016 at 11:52

      Córeczki ucieszyłyby się z każdej zabawki, najbardziej z Fabryki Lizaków.

      Odpowiedz
  • moniaaa777 12 grudnia, 2016 at 14:38

    Prawdziwe nicnierobinie to dla nas każda minuta spędzona na beztroskich wygłupach w kuchni podczas pieczenia domowego chleba, robienia uszek do barszczyku, obrzucaniu się mąką, zanurzaniu łyżeczek w nutelli, zajadania się owocami przed telewizorem, rozkładania prania na kaloryferach, spacerkach po pobliskim parku, skakaniu przez kałuże pozostawione przez topniejący śnieg, budowaniu namiotów ze starych prześcieradeł, malowaniu obrazków farbkami przy kominku, wsłuchiwaniu się w deszcz stukający o okiennice…wszystkim, tym na co zazwyczaj nie mamy czasu robić razem!

    Fabryka czekolady :)

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!