20 lat?
Tyle się mówi o tym, że śniadanie jest takie ważne, że to najważniejszy posiłek dnia… A tutaj 20 lat? Mniej więcej – tak! Gdybym policzyła wszystkie dni, kiedy to zjadłam to co większość z Was ma w głowie myśląc o śniadaniu, to spokojnie by tyle wyszło. Przez całe moje szkolne życie, na śniadanie byłam w stanie wcisnąć w siebie jedynie kubek kakao. Nic więcej! Dlaczego?
Wydaje mi się, że powody były dwa…
Pierwszy to to, że w mojej rodzinie nie było tradycji jedzenia śniadań. Każdy sobie coś tak skubnął na kolanie, każdy osobno i w drogę. Nie było tych filmowych śniadań, gdzie wszyscy uśmiechnięci sięgają po gorące rogaliki i podśmiewają się z klasą.
Drugim powodem zapewne było to, że zawsze byłam wszędzie spóźniona. Skoro kładłam stopę na podłodze o takiej godzinie, że zostawało mi 5 minut na zebranie się i dobiegnięcie np. do szkoły, trudno było znaleźć chwilkę na dylematy wagi państwowej – jajka czy parówki? Hmm, może omlecik? Tak tak, poproszę na wynos ;)
Tak oto wychowałam się bez śniadań. Gdy sama urodziłam córkę było podobnie. To był gorący okres, dużo się działo, a pierwszy posiłek wciąż spożywałam w locie. Takie śniadanie, które to śniadaniem ciężko nazwać, było dla mnie normalne. W sumie jedyny czas, kiedy faktycznie jadłam coś, to była ciąża. Wtedy czułam, że muszę… no i każdy mi o tym przypominał ;)
A jak jest teraz?
Nigdy tego nie ukrywałam – jestem śpiochem. Jak nie muszę to nie wstaję przed 9, za to wolę popracować czy nadrobić obowiązki domowe, gdy wielu moich znajomych już kładzie się spać. Z tego też powodu mistrzem ceremonii śniadaniowej jest u nas Adrian. Bywało też nieraz tak, że mnie to śniadanie omijało lub przychodziłam w trakcie… i muszę przyznać – uwielbiam te ich śniadania! Co tam się dzieje zawsze!
Przede wszystkim musi być muzyka. Bez tego nie zaczną dnia! Gdy już coś tam gra, a gra dosłownie wszystko, bo od rapów i dubstepów, przez jazz, chillout, aż po muzykę klasyczną, to pada najważniejsze pytanie: co byś dziś zjadła? W odpowiedzi za to pada: a co było wczoraj? Wiecie, nigdy nie może być to samo przez dwa dni z rzędu.
Później przygotowanie, rozmawianie, spożywanie, rozmawianie… I tak uczestnicząc w tych śniadaniach, lub chociaż patrząc na nie z boku, ewentualnie słysząc z oddali, stwierdzam że to sama magia! Taki poranek dla dziecka to niesamowita dawka dobrej energii, zarówno tej fizycznej, jak i psychicznej! To uśmiech na twarzy, motywacja i dobry humor!
Wtedy też powstaje mnóstwo planów, a o ile nie przeszkadza w tym szkoła, realizowane są od razu. Poniżej na zdjęciach możecie zobaczyć jedną z kreatywnych śniadaniowych zabaw. Otóż na opakowaniach płatków Nesquik ukryte są zwierzaki, które można wycinać, a za pomocą klamerek do ubrań, wprawić je w ruch! Dodatkowo korzystając z aplikacji Blippar możemy przenieść się do podwodnego świata! To prawdziwie kreatywny poranek :)
Teraz, będąc mamą, tak bardzo cieszę się, że mam męża, który lubi wstawać rano. Gdy już dostrzegłam jak śniadanie jest ważnym elementem dnia, dbając i chcąc jak najlepiej dla mojej córki, to ja musiałabym robić to wszystko ;) Co nie zmienia faktu, że Adrian odczarował dla mnie śniadania! To bardzo często najlepszy posiłek w ciągu dnia! Może nie pod względem wykwintności ;) Ale na pewno wygrywa w kategoriach: kreatywność, energia i humor!
Pewnie nikt z Was nie przebije mnie w niejedzeniu śniadań :) Napiszcie natomiast jak to u Was jest rano – jecie śniadania razem? osobno? w grupach? ;)
38 komentarzy
Śniadania rozumiem, ale nigdy nie zrozumiem jak można siadać na stole i pozwalać na to. To jest właśnie to ” bezstresowe wychowanie ” i zero kultury.
Oj Kochana, to jest wyspa nie stół ;)
Tak czy inaczej – co za różnica Ich sprawa gdzie siadają .. Lol
Anyways – mega sympatyczny post ! Pozdrówka xxx
Podpisano
Siadajaca gdzie sie da śniadaniowa fanatyczka :D
a u nas jest zasada, ze jak na stole nie ma ani jednego nqczynia lub sztucca i to mozna na nim siedziec, robic z niego ragiety, namioty, sceny, skocznie itp :p
o kurcze… a ja sama czasem siadam na stole… nie wychowana jestem i nie mam za grosz kultury :(( ups…
a co do płatków – wybrałabym jednak jakieś zdrowsze
Hahaha, jak to fajnie oceniać ludzi, że „bezstresowo wychowują” swoje dzieci, po jednym zdjęciu :) troszkę więcej luzu, mniej jadu :) a jak zazdrościsz blogerce w jakiś kwestiach to należy się wziąć za siebie a nie wylewać swój żal w postaci śmiesznych komentarzy.
Oj to moja mama w takim razie jest aniolem. Bo ja siadalam na blacie, stole, lawie I do teraz mi to zostalo. Jakie bezstresowe ? Zawsze mam szacunek do rodzicow, nigdy im nie przyspozylam problemow czy to w szkole czy poza nia. Teraz mam corke i to tez nie bedzie dla mnie problemem.
Też lubię sobie siedzieć na takiej wyspie, nie wiem co w tym złego :)
Ty tak serio?
„Wolność Tomku w swoim domku”.
To było pytanie do Zuzanny
O kurka!!! Padłam i zgłupiałam. Nie, to jest brak codziennej spiny i nie skupianie uwagi na rzeczach, które nie mają najmniejszego znaczenia. Brak kultury to byłby w wykwintnej restauracji, ale we własnym domu na stole można robić o wiele więcej niż Pani wyobraźnia dopuszcza.
seks na kuchennych blatach to jest to :D
No wiesz co! Taki komentarz przed 23:00? :D
Haha. Też o tym pomyślałam. Ale szklany stół nie wydaje mi się odpowiedni… ;)
Oj szklany to nie :D
Idąc tym tokiem rozumowania, mnie też wychowywano bezstresowo i bez kultury, pewnie dlatego teraz nie jestem spięta i nie wylewam swoich frustracji gdzie popadnie. Pozdrawiam :-)
Z tym siadaniem na stole jest tak, że zależy od tego co wyniosło się z domu rodzinnego, jakie były stosunki, jak nas wychowano i również nasze preferencje. Ja sadzałam moją córkę na blacie w kuchni, gdy razem ” gotowałyśmy ” i są to bardzo miłe wspomnienia. Aczkolwiek sama nie usiądę, tak jak i na stole nie pozwolę ( się zrymowało). Powód? Po prostu brzydzę się potem zjeść ze stołu wiedząc, że ktoś tam z tyłkiem siedział. Nie wiem, tak już mam ;) Drugą rzeczą jest chodzenie kotów po blatach kuchennych … Byłam kiedyś u znajomej, kot centralnie wyszedł z kuwety i wskoczył na stół, gdzie piłyśmy przy nim kawę. Zapachu jego odchodów wydzielających się z kuwety do dzisiaj nie zapomnę. Mam kota, nauczyłam załatwiać go załatwiać się na zewnątrz, plus nie chodzi po blatach, nie śpi na kanapie czy w łóżku. Tak go nauczyłam ;) Ale to jest tylko moja opinia, którą dziele się bo ja tak mam ;) Jeżeli komuś to nie przeszkadza, to jego dom i preferencje. Nikt nie jest taki sam, jesteśmy różni :)
Nigdzie bardziej chętnie nie wchodzę niż na Waszą stronę, oglądając zdjęcia tak szczęśliwej rodziny! Nic bardziej nie cieszy oczu! Dużo zdrowia Kochani i zarażania wszystkich ludzi tą miłością!! :))
Nawet nie wiesz ile radości wywołałaś we mnie tym komentarzem! Dziękuję z całego serduszka <3
A co jest zlego w siadaniu na stole ????? Z moja corka najciekawsze rozmowy sa wlasnie w kuchni gdy razem cos pieczemy i gotujemy a Ona siedzi wtedy na stole ☺ ja tez tak robilam i pamietam te wspolne wieczory z mama w kuchni do dzis ❤ wiecej luzu dom to nie muzeum!
Ja w ogóle wszystkie posiłki celebruje rodzinnie. Inaczej już tak nie smakują. :) ale też przez wiele lat w czasch szkolnych nie jadłam śniadań, bo nie mogłam rano nic w siebie wcisnąć. Na szczęście stopniowo się nauczyłam i teraz to u nas główny posiłek. :)
Ja tez z niecierpliwoscia czekam na kazdy wpis !!!! Mieszkam w Usa wiec roznica czasu … suuuper kochana pozdrawiam wasza trojeczke ps zawsze znajda sie ludzie ktorych szczescie innych boli
Nawet nie wiesz jak nam miło <3 dziękuję!
Piękni jesteście, bije od Was milością chyba do kosmosu jak nie dalej ;) U nas wspólne śniadania niestety tylko w niedziele :( Ale miło wiedzieć, że jest ktoś kto celebruje ten czas na codzień :) Buziaki dla Was :*
Ja bym nie mogła nie zjeść śniadania, z jednego powodu, byłabym mega zmierzła. Ja tylko wstaje i za chwile juz mi burczy w brzuchu. Wiec szybko robię sobie płatki i mogę funkcjonować Zresztą córkę też tak nauczyłam i budzi mnie tekstem : ” Mamusiu jestem tak bardzo bardzo ale to bardzo głodna , mój brzuszek mówi , że chce jeść! No i nie mam wyjścia, znalazła sposób na to abym wstała :))
Pozdrawiam całą waszą trójeczkę.
Z tym krabem trafiłaś w 10 !!! Dobre to ;P A Nikola rośnie jak na drożdżach, coraz wyższa !!
Post mega pozytywny ! Uwielbiam Was oglądać…i czytać ❤ moja siostrzenica też siada na wyspie i myślę że sie ma w tym nic złego a również można powiedzieć że pozytywnie wplywa na relacje z dzieckiem bo można sobie na luzie pogadać
Dziękuję! <3 :*
Ja też z tymi śniadaniami na bakier – ost lepiej! Syn mobilizuje i ciąża! A co do siadania na stole – to pozwólmy wychowywać swoje dzieci, tak jak chca tego rodzice!!
Z racji tego że u mnie wszysycy wstaja do pracy o różnych porach (tak tak, jeszcze mieszkam z rodzicami ;]), nie ma w tygodniu wspólnych śniadań. Za to niedziela jest dniem w którym wszyycy razem robimy wielgachne śniadanko i jemy je razem <3
Miły wpis, śniadanie trzeba jeść. A stół w domu rzecz ważna.
Przy stole rozmawia się, kłóci, godzi, odrabia zadania domowe, tworzy arcydzieła z dzieckiem do szkoły i nie tylko, a w moim przypadku także szyje się dla rodziny. Nie zapominajmy „wolnoć Tomku w swoim domku”
Staram się jeść śniadania, czasami udaje się dopiero kilka godzin po wstaniu z łóżka. W pierwszej ciąży też jadłam codziennie śniadania, a teraz, w drugiej już idzie trochę gorzej. Śniadań nie jadamy całą rodziną, bo córeczka idzie do przedszkola i tam ma zaraz śniadanie, a my czasami jemy we dwoje, za to w weekendy zawsze we trójkę:)
Świetny post, jedna z lepszych kampani jakie widziałam. Ja też z śpiochów wiecznie spóźnionych. Piękne zdjęcia i nie spodziewałam się, że słuchacie dupstepu. Pozdrawiam ;)
Dziękuję Kochana!
A ja zawsze gdy byłam mała i przychodziłam do babci siadałam na blacie w kuchni i robiłyśmy razem popcorn, tak samo jak moja mama ze swoją babcią frytki. Takie chwile rodzinne są piękne, dlatego pamięta się je nie ważne ile ma się lat. Piękna z was rodzinka Ja swojej jeszcze nie mam, ale chciałabym żeby była tak szczęśliwa i naładowana codziennie dobrą energią jak wasza ! Pozdrawiam ❤️
U mnie śniadania to odwieczny problem , ciężko jest mi zjeść śniadanie w domu przed wyjściem do szkoły czy na zajęcia. Problemem nie jest to, że wstaję późno bo z tym problemu nie mam:) ale to, że nie umiem od razu z rana jeść. Zawsze biorę kanapki na drogę i nadrabiam śniadaniowe zaległości:)
A ja uwielbiam śniadania i nikogo z domu bez niego nie wypuszczę. W tym przypadku wychodzi ze mnie matka-kwoka :D I lubię przesiadywać na blatach w kuchni, wyspy nie mamy. Kocham dzieci na parapecie a latem maluchy z nogami w zlewie. Młody zawsze się cieszył na wspólne mycie naczyń :) Ale płatki wybieram zdrowsze, więc u Was zjadłabym jajo!
Śniadań nie jem i nigdy nie jadłam, dzieci jedzą ja w tym czasie pije kawę, w weekendy śniadaniujeny u nas w łóżku ( to chyba też niejest model dobrego wychowania) Na naszym stole zwykle leży kot, to dopiero niehigieniczne .Każdy żyje po swojemu, ale jak ktoś wchodzi na bloga żeby wyłapać czy aby dziecko nogi nie da na stół albo na nim nie siedzi, a może oczami wywraca to chyba ma problem… Ja tam do tej pory siadam na stołach i blatach dopóki się nie będą łamać pod moim ciężarem to będę!!!