Każde „nie wiem” to mój błąd!
Są takie słowa, których nigdy nie powinniśmy mówić naszym dzieciom. Uważam, że są też słowa, którymi nigdy nie powinniśmy odpowiadać na pytania! Żadne!
Na pewno to znasz… na pewno musiałaś odpowiadać akurat wtedy, gdy miałaś 5 rzeczy na głowie, a do tego dzwonił telefon. Pierwsze co wtedy przychodzi do głowy to – „nie wiem”. Dziecko odpowie po raz kolejny „aha” i koniec tematu.
Problem polega na tym, że w tym momencie dziecko znów próbuje samo sobie odpowiedzieć, oczywiście na tyle ile umie. Przy okazji czuje się niepotrzebne i odrzucone… Po drugie, następnym razem może w ogóle nie przyjść zapytać. Nie wolno nam ignorować pytań dzieci! Zwłaszcza w takim wieku, gdy często za pierwszym pytaniem kryje się to drugie… ważniejsze. Nie dość, że musimy słuchać, to jeszcze musimy nauczyć się czytać między wierszami.
Odpowiedzi…
Ok, mamy już to pytanie. Znasz odpowiedź? Super, tym razem się udało ;) Oczywiście jeśli to jest łatwe pytanie to szybko odpowiadasz i „z głowy”. Jednak zastanów się nad tym, że dla dziecka często samo poszukiwanie odpowiedzi może być ciekawsze niż ona sama! Odpowiedz przywołując jakiś przykład, albo zaszalej i zróbcie eksperyment!
Co my mówimy, gdy sami nie znamy odpowiedzi na pytanie? „Nie wiem, ALE możemy to sprawdzić”. Nawet jeśli akurat nie ma takiej możliwości, to robimy to później. Najczęściej szukamy rozwiązania w Internecie. Uczymy się czegoś razem! Czy to nie jest genialne? Dziecko czuje się naszym partnerem, razem uczestniczymy w tej małej intelektualnej wyprawie! Zamiast tłamsić to podtrzymujemy dziecięcą ciekawość świata i rozwijamy kreatywność!
hint: wytworzona jeszcze w dzieciństwie chęć do natychmiastowego szukania odpowiedzi na dręczące nas pytania, zostaje na całe życie – potwierdzone info ;)
Poza tym te pytania to nie tylko ciekawość… to chęć zwrócenia na siebie uwagi! Dlaczego niby dzieci często zadają to samo pytanie? I to wtedy, kiedy właśnie jesteśmy najbardziej zajęci?
Jeśli to jeszcze do Ciebie nie trafia, to wyobraź sobie taką sytuację:
Siedzisz w kawiarni z koleżanką, a ona co 2 minuty zerka na telefon i dyskretnie uśmiechając się odpisuje na SMSy. Mimo to próbuje prowadzić z Tobą rozmowę… Czasem przytakuje, czasem aby podtrzymać temat zapyta – „tak?”. Nawet jak powiesz, że właśnie wróciłaś z Afryki i męczy Cię straszna gorączka oraz biegunka, to ona odpowie „mhm, co ty?”
Tak właśnie czuje się dziecko, które w odpowiedzi na zadane pytanie dostaje losowo wybraną odpowiedź, którą pewnie i tak jest „nie wiem”… albo to magiczne „później”, które i tak zawsze jest później-niedokonanym…
To my „w obiektywie” naszej córki! Dla niej wiemy wszystko, ale ona nie wie tego, że wciąż uczy nas wielu rzeczy na nowo…
27 komentarzy
Bardzo dobry post! Daje domyślenia i ja na pewno zweryfikuję swoje podejście do córki. Dziękuję za to :)
Nawał obowiązkow, prac i jeszcze ten ważny telefon ( często od mamy lub teściowej z zapytaniem -jak dzieci?!..)napięta sytuacja i właśnie w tym momencie moje dziecko staje się dociekliwym sherlock-iem holmesem. Nienawidze siebie za te odpowiedzi: zaraz, nie teraz, potem, nie wiem, za chwilę. Uświadamiam to sobie chwile po tym jak wypowiem te słowa, ale czemu to powtarzam? Bo nie ma idealnych rodziców i nawet my SUPER MAMY popełniamy błędy:)
Karolino fajny post, może da do myślenia, abyśmy używali tych odpowiedzi jak najmniej!
Dziękuję za miłe słowa! :)
Mam cichą nadzieję, że komuś da do myślenia… ;)
Bardzo dobry wpis. Myślę, że NIE WIEM, też stosuje się do życia „nastoletniego”,gdy w trakcie rozmowy z rówieśnikami odpowiadamy komuś niechaciane ” nie wiem”. Daje do myślenia. Natomiast,gdy chcemy zabłysnąć możemy faktycznie wyszukać odpowiedzi w Internecie,tu znajdziemy wszystko!
PS. bardzo uwielbiam końcówkę tego filmiku : http://www.youtube.com/watch?v=S_DvBz8OUwo&list=UUhlFgA-lgiZXEhVzYvouZPg&index=4
POZDRAWIAM SERDECZNIE
Też się często łapię na tym że odpowiadam nie wiem albo później.. Na szczęście później to nadrabiam :) Cieszę się że ktoś porusza takie tematy bo to daje do myślenia!
O kurcze! Macie w 100000…% rację!:)
pozdrawiam
Kolejnym z cyklu „nie mów tak do dziecka” powinno być „nie, bo nie” lub „nie, bo ja tak mówię”. Dwa najdurniejsze pseudoargumenty, które bardzo często słyszałam w otoczeniu ( na szczęście nie od moich rodziców) jako dziecko. Klasyczna głupota uczenia dziecka, że nie wolno czegoś robić tylko wtedy, kiedy rodzic może zauważyć i będzie groziła za to nieprzyjemna konsekwencja w postaci kary … czyli i tak dziecko będzie to robiło, bo nie wie, DLACZEGO coś jest złe i nie powinno się tego robić, wydedukowało tylko KIEDY nie powinno czegoś robić, by nie groziła mu kara.
„Nie, bo nie” to masakra jakaś… Tak jak jest we wpisie, traktujmy dziecko jak partnera, a nie podwładnego ;)
„nie, bo ja tak mówię” nie jest do końca takie złe i z tą wypowiedzią bym się niekoniecznie zgodziła. Jeżeli nie jest używane nagminnie… Nie wszystko da się dziecku racjonalnie po raz n-ty tłumaczyć, jeśli mały Einstein jest mega dociekliwy.
Zgadzam się! Przykład z kawiarnią idealnie oddaje jak to wyglada z drugiej strony.
Hmm, chyba rośnie Wam pod dachem mały fotograf? :)
Chyba tak :)
Jeśli to są zdjęcia Nikoli to znaczy że robi lepsze ode mnie… :(
nie zgadzam się. właśnie uczmy dziecko, że można powiedzieć „nie wiem”. nie każdy wszystko wie. niech się nauczy tego słowa, zamiast kombinować i wymyślać odpowiedzi z kosmosu. rodzice nie są nieomylni i wszechwiedzący.
a pokora to cenna z cnót.
Gdzie w tym tekście jest coś o nieomylności rodziców? Jeśli czegoś nie wiemy to się razem dowiadujemy :) Proponuję przeczytać jeszcze raz ;)
Troche zazdroszcze Twojej corce, zazdroszcze wszystkim dzieciom, ktore mają tak swiadomych rodziców. Chociaz moja mama jest po pedagogice to…eh, szkoda gadać. Pewne zachowania wobec dziecka, jak zbywanie go przy każdej okazji lub np zawstydzanie go przy innych, wieczne porownywanie go do „tych lepszych, tych zdolniejszych” dzieci potrafią wlec się za nim przez cale dorosle zycie.
Dzisiaj z rodzicami i trzyletnim bratem chodziliśmy po cmentarzu. Mały zadawał wiele pytań… pytał dlaczego jest tyle „łóżek” i dlaczego tu przychodzimym, dlaczego ludzie na tych „łóżkach” nie siadają,tylko nad nimi stoją i zapytał czy on też kiedyś będzie w takim „łóżku”. Czytając ten wpis rano wiedziałam, gdy trzymałam go za rękę nie mogłam udawać, że tych pytań nie słyszę lub nie znam na nie odpowiedzi. Post dał dużo do myślenia,a gdy pojechaliśmy na rodzinny obiad do babci mały pochwalił się jej, że był pomodlić się na grobie u dziadka. Dla nas to tylko kilka wyrazów,a w dzieciach przez to budzi się charakter na całe życie.
PS. tak spędzić kiedyś jeden dzień z Panią i Nikolą,ajj marzyć można! Pozdrawiam :)
Ja chciałam napisać odnośnie zdjęć w tym poście : bardzo dobrze Wasza córka radzi sobie za aparatem :) Jesteście wspaniałą rodziną, z której wiele innych osób mogłoby brać przykład, według mnie przynajmniej. Wy, rodzice jesteście także przykładem na to jak bardzo można kochać swoje dziecko i jak można Mu pomagać w poznawaniu świata, w jego rozwoju.
Naprawdę, bardzo Was podziwiam :) Dlatego bardzo lubię czytać Waszego bloga, od razu robi mi się jakoś tak lżej, że są jeszcze tacy ludzie! :)
Tak w ogóle to kiedyś widziałam Panią i Pani męża w Galerii B. ale bałam się podejść a wcześniej taką miałam nadzieję, że jednak może kiedyś Was spotkam. :(
Dziękujemy bardzo za miłe słowa :) Ale chyba aż tacy straszni nie jesteśmy, że trzeba się nas bać… ;)
wow to naprawdę zdjecia Waszej córki? ma talent dziewczyna :)
Ona zrobiła, a mąż obrobił :)
Karolinko dałaś mi do myślenia! :)
Podniosłaś mnie na duchu tym postem, nie jestem jednak taką najgorszą matką :-), bo jak moje dziecko zadaje pytania, nie odchodzi z niczym, zawsze dostaje odpowiedź na zadane pytanie, jak czegoś nie wiem to szukamy odpowiedzi w książkach, internecie albo u mojego męża :-)
Zgadzam się, zdecydowanie warto się zastanowić i podać jakiś konkret zamiast prostego „nie wiem” :)
Zgadzam się w 100%, ważne jest żeby odpowiadać na pytania dziecka i bardzo podoba mi się pomysł żeby poszukać razem z dzieckiem odpowiedzi na nurtujące je pytanie, jeśli my jej nie znamy.
Moja córeczka często zadaje mi naprawdę trudne pytania na które nie zawsze znam dokładną odpowiedź, ale zawsze staram się jak mogę żeby na nie odpowiedzieć, jak już naprawdę nie wiem to mówię zapytajmy tatusia, albo jeśli go nie ma w pobliżu, to staram się pamiętać żebyśmy zapytały męża. Bo tak jak napisałaś ważne żeby dziecko nie czuło się zignorowane, żeby wiedziało , że może rodziców pytać o wszystko, a my zawsze postaramy się odpowiedzieć lub znaleźć odpowiedź.
Jesteście cudowni pozdrawiam gorąco.
Buziaki znad morza :*
Pięknie napisane i niezwykle dojrzale. Ja mam podobne podejście choć nie ukrywam, że czasami jest mi ciężko odpowiedzieć na niektóre pytania moich dwóch córek…