by Karolina

W dzieciństwie byłam niejadkiem – opowiem Ci dlaczego oraz pokażę sposób na wylecznie!

Bez kategorii, Okiem rodzica - Szafeczka - 13 lipca, 2017

W naszym domu niejadek? Przecież niemożliwe, to jakiś wymysł! Gdy byłam dzieckiem w moim domu było do jedzenia wszystko! Tak na to teraz patrzę… A ja nie jadłam prawie nic. Setki smaków, a ja nie chciałam próbować niczego nowego.

Bycie niejadkiem to po części sprawa genów, ok. To też dużo zupełnie różnych czynników, które mogą się na to złożyć. W jaki jednak sposób rodzic może dołożyć swoją cegiełkę w tej kwestii? Otóż bardzo łatwo!

Gdy patrzę wstecz na swoje perypetie jedzeniowe, to rzeczywiście nie było ze mną łatwo. Co prawda moja córka też sprawia wrażenie, jakby mogła żyć bez obiadu… ale to już zupełnie inna historia.

Przez 20 lat nie jadłam śniadań. To już część z Was wie, bo wspominałam TUTAJ. Ale z resztą dnia też nie było wcale lepiej. Nigdy nie zabrałam drugiego śniadania do szkoły. Nigdy, serio! Dopiero w gimnazjum coś sobie czasami kupiłam w sklepiku, niestety często były to chipsy. Przebijesz mnie? ;) Przychodząc do domu musiałam zjeść zupę. Najgorzej. Zawsze chciałam zjeść drugie, ale babcia mówiła, że najpierw zupa, a jak już zjadłam, to nigdy nie było miejsca na drugie… no i tak na okrągło. Jako dziecko większość czasu spędzałam w ogrodzie i tam moją dietę ratowały owoce.

To chyba prawda, że dziecko nigdy się nie zagłodzi (nie chciałam w to nigdy wierzyć, gdy „skarżyłam się” na córkę), bo ja instynktownie sięgałam po te wszystkie owoce i objadałam się malinami, jabłkami, śliwkami i orzechami. Nie lubiłam jeść tego co mi kazali. Z czasem oczywiście robiłam to już instynktownie… a może i troszkę złośliwie. Zawsze miałam ochotę na coś czego obecnie nie było. Przepadałam za trudno dostępnymi surowymi przepiórczymi jajkami, albo za pieczonymi ziemniakami, których nie da się zrobić w każdej chwili. Kolacje zawsze jadłam na ciepło i to mi zostało do teraz. Adrian się ze mnie śmieje, że przy mnie nauczył się jeść „dania” na kolację, bo kiedyś jadł w sumie tylko kanapki. Jak widzicie, byłam tak wybrednym niejadkiem, że czasami się dziwię, jak ze mną wytrzymywali. Żeby nie być gołosłowną dodam, że w 4 klasie podstawówki ważyłam zaledwie 20 kg. Tak, skóra i kości!

Czemu więc byłam aż tak złośliwa dla swojej babci, która skakała na około mnie jak głupia żebym cokolwiek zjadła? Nie pamiętam by mi kiedykolwiek czegokolwiek odmówiła w sklepie do jedzenia.

Odpowiedź jest bardzo prosta:

Cały czas mi powtarzano, że jestem niejadkiem. To słowo prześladowało mnie od kiedy pamiętam. Wsiąkło we mnie tak bardzo, że przyjęłam to za coś oczywistego! Jak to tak zacny niejadek ma zacząć jeść i próbować nowości? Przecież nie wypada… Doszło do tego, że w domu zupełnie przestałam próbować nowych rzeczy. Co ciekawe, zaczęłam to robić… gdy się wyprowadziłam z domu!

Czy to przechodzi? Tak jak już wyżej napisałam, zaczęłam normalnie jeść. Jednak dopiero wtedy, gdy przestałam słyszeć codziennie, że jestem niejadkiem i kiedy jedzenie przestało mnie prześladować. Co więcej, dopiero wtedy odkryłam co to jest głód! Tak, po 20 latach.

Trzy gorsze do tego odkrycia dołożyła córka, bo dzięki niej mogłam lepiej zrozumieć samą siebie. Swoją drogą dopiero teraz wiem, co ze mną mieli ;)

Jak napisałam na początku, bycie „niejadkiem” to złożona sprawa, jednak bardzo dużo zależy właśnie od Ciebie. Zastanów się, czy Ty może też robisz to swojemu dziecku?

– Zacznij od zmiany swoich nawyków, a nie nawyków swojego dziecka. Przede wszystkim nigdy nie mów do niego, ani do nikogo w jego pobliżu, że jest niejadkiem! To jest podstawa! Wymaż to słowo ze swojego słownika na zawsze!

– To jednak prawda, że zdrowie dziecko się nie zagłodzi. Mojemu się nie udało i Twoje też sobie poradzi.

– Pozwól dziecku zgłodnieć. Dzieci które są cały czas czymś dokarmiane nie nawet nie mają kiedy odczuć głodu. Serio.

– Organizm zawsze domaga się tego, czego mu brakuje. Więc, jeśli martwisz się tym, że dziecko nie ma apetytu akurat na to co Ty… nie przejmuj się. Widocznie czego innego mu brakuje

– Proponuj nowe rzeczy, ale rób to z ogromnym umiarem. Proponuj, ale nie złość się, gdy znów odmówi. Wciskanie na siłę działa zupełnie odwrotnie!

– Pozwól na gotowanie razem z Tobą. To świetna okazja do próbowania nowych rzeczy, w końcu to co zrobi się samemu smakuje lepiej ;)

Wszystkie te sposoby są sprawdzone w praktyce, to nie sucha teoria. Są efektem spostrzeżeń na moje własne dzieciństwo oraz doświadczeń z „apetytem” mojej córki. Śmiało mogę powiedzieć, że obie (ja i córka) nie jesteśmy żadnymi niejadkami! ;)

Udostępnij wpis

6 komentarzy

  • Andżelika 14 lipca, 2017 at 01:08

    Pytanie po za tematem posta. Czy Aliexpress ma prawa do waszych zdjęć Nikoli?

    Odpowiedz
    • A. 14 lipca, 2017 at 09:12

      Też się z tym spotkałam! Ale nie tylko ze zdjęciami Nikoli. Są tam też zdjęcia innych blogerek.

      Odpowiedz
  • Monika 14 lipca, 2017 at 07:50

    Zawsze mnie śmieszyło takie podejście: musi coś zjeść! Nadskakujące babcie i dziadkowie, bo mały/a nic nie je, bo schudnie. Ja miałam zasadę: nigdy, ale to nigdy nie zmuszę córki do zjedzenia czegokolwiek. Kiedy jadłam obiad pytałam małej czy też chce. Kiedy mówiła, ze tak, nakładałam jej. Kiedy mówiła, że nie chce, nie nakładałam. Proste. Kiedy była głodna, sama się upominała. Bywały dni, że cały dzień nie wołała o jedzenie, tylko ,,podziubała” w talerzu. Ok, przecież dorosły też ma takie dni, po co poświęcać temu więcej uwagi? Kiedy córka mówiła, ze czegoś nie lubi tylko wzruszałam ramionami. Jest tylko jedna kwestia na którą trzeba uważać. Mianowicie trzeba zaszczepić w dziecku chęć do jedzenia. Kiedy kupowałam nowe owoce albo warzywa opowiadałam o nich małej. Mówiłam skąd pochodzi, jak smakuje, jaką ma skórkę i dorzucałam jakąś ciekawostkę. Na koniec pytałam czy chce spróbować. Często chciała. Małą od małego uczestniczyła też w przygotowaniu posiłków. Teraz, kiedy ma 4 lata, jada praktycznie wszystkie produkty i obiady, często upominając sie o jedzenie. Jednak wciąż, nigdy jej nie zmuszam.

    Odpowiedz
  • Oxi 14 lipca, 2017 at 08:18

    Mysle, ze co do jedzenia w gimnazjum Cie przebije! Nie jadlam w nim nic, a po przyjsciu jednego batona badz paczke chipsow, ok. 18 dwie kanapki… Ale to prawda… Wyrasta sie z tego :3

    Odpowiedz
  • Bronisława 21 lipca, 2017 at 13:08

    Podstawą jest myślenie – jedz kiedy jesteś głodna, jedz o regularnych porach, jedz zdrowo. A nie „jedz bo musisz, bo tak wypada, bo babcia się napracowała”.

    Odpowiedz
  • Djeco 27 lipca, 2017 at 09:51

    bardzo mądry post. Nie powinno się zmuszać dzieci do jedzenia, co najwyżej można starać się im pokazać, że jaką frajdą może być próbowanie nowych potraw :)

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!