by Karolina

Prasowanie w podróży + KONKURS

Konkurs, Testujemy - Szafeczka - 27 stycznia, 2015

Z urządzeniami „ułatwiającymi” życie jest tak, że często nawet nie zdajemy sobie sprawy z ich istnienia… ale zdarza się, że po pierwszym użyciu nie wiemy jak bez nich mogliśmy funkcjonować ;) Niektóre z nich dodatkowo pozwalają zaoszczędzić sporo czasu! Jednym z nich jest testowany przez nas ręczny steamer Philips Steam&Go.

Od kiedy mamy w domu stację parową, jestem zakochana w tym rozwiązaniu! Teraz prasowanie to zupełnie inna bajka, a pary można używać jeszcze na kilka innych sposobów. Teraz idziemy o krok dalej i zabieramy parę ze sobą – na wynos ;)

Wyjeżdżając na kilka dni staramy się zabierać ubrania, które nie wymagają prasowania… ale nie zawsze jednak tak się da. Gdy w grę wchodzi ważne wydarzenie i trzeba schludnie/elegancko wyglądać robi się problem z pogniecionymi, wymagającymi odświeżenia ubraniami. W akcie desperacji próbujemy różnych rozwiązań… a część z nich spokojnie mogłaby znaleźć się w niejednej komedii ;) Prasowanie kołnierzyka prostownicą do włosów, a rękawów nad parą hotelowego czajnika… been there, done that – ogólnie nie polecam ;)

Jednak od niedawna mamy dużo rozsądniejsze rozwiązanie! Tak samo jak czajnik czy prostownica, nie potrzebuje deski do prasowania! ;) Prasownica do ubrań spokojnie zmieści się w walizce czy torbie podróżnej. Napełniamy pojemniczek na wodę, czekamy chwilkę i za pomocą pary wodnej pozbywamy się zagnieceń, odświeżając przy tym ubrania :) Taką mieliśmy wizję, tak to w teorii wygadało… na szczęście kurier przyniósł paczkę w przeddzień naszego wyjazdu do Pragi, a to najlepszy test dla steamera :)

Oto zalety takiego urządzenia!

– Przede wszystkim jest niezastąpiony w podróży. Całe urządzenie jest dość małe i lekkie.
– Nie ma małych części do zgubienia.
– Można nim wygodnie prasować delikatne tkaniny takie jak jedwab, ale również swetry, firanki i zasłony.
– Idealnie nadaje się do prasowania ubrań z falbankami oraz aplikacjami.
– Nie wymaga deski do prasowania, wystarczy tylko zwykły wieszak.
– W porównaniu z żelazkiem szybko się nagrzewa.
– Wyłącznik na wtyczce do kontaktu.

Czy są jakieś wady?

– Pojemnik na wodę jest dość mały i trzeba go często uzupełniać, jednak pozytywnie to wpływa na wymiary urządzenia.
Czasami zostają mokre plamy z pary, ale dość szybko wysychają.

Tutaj możecie zobaczyć steamer w akcji, a dostępny jest między innymi w sklepach Media Markt.

KONKURS

Jeśli chcesz sama przetestować steamer to zapraszam do wzięcia udziału w konkursie :)
Wystarczy, że opiszesz w komentarzu sytuację, w której takie urządzenie by Ci się przydało! Może być coś z przeszłości, ale możesz też opisać sytuację hipotetyczną ;) Czekamy na zgłoszenia! Do wygrania ręczny steamer Philips Steam&Go!

Na zgłoszenia czekamy do 1 lutego 2015 (godz. 23:59)! Wyniki ogłosimy najpóźniej 5 lutego 2015 w tym samym wpisie :)

! WYNIK KONKURSU !

Z konkursami jest tak, że z jednej strony sprawiają wielką przyjemność, bo mogę kogoś z Was obdarować drobnym prezentem. Z drugiej jednak zawsze jest to problem, bo zwycięzcę ciężko jednogłośnie i bezboleśnie wybrać…

Tym razem wygrał sentyment, bo z sytuacją opisaną w komentarzu mogę się w 100% utożsamić :) Też przez chwilkę mieszkaliśmy na kilku metrach, koszule też trzeba było prasować, a miejsca nie było na nic ;) Zwycięski komentarz napisała Martyna, serdecznie gratuluję!

Wypadałoby napisać cos zabawnego, ale napiszę cos raczej życiowego :)

Urządzenie to przydałoby mi się bo mieszkamy w trójkę (ja, mąż i 2 letni synek) w jednym pokoju,niezbyt dużym bo troszke ponad 10mkw. Jak nie trudno sobie wyobrazić jest nam bardzo,oj bardzo ciasno:) Żeby sie ze wszystkim zmieścić w szafach ubrania mamy strasznie poupychane co równa sie z tym ze po wyciągnięciu wyglądają fatalnie. W momencie gdy rozkładam deskę do prasowania (a robię to codziennie bo prasuję mężowi koszule do pracy), synek nie ma juz miejsca do zabawy. Pomijając fakt ze ciągle nabija sobie guzy o brzegi deski. Steamer Philips Steam&Go bardzo ułatwiłby nam życie.

PS Autorkę zwycięskiego komentarza prosimy o kontakt mailowy!

* wpis jest efektem naszej współpracy z marką Philips *

Udostępnij wpis

125 komentarzy

  • KAROLINA 27 stycznia, 2015 at 10:47

    Najbardziej przydałoby się oczywiście na wakacjach :-) ubrania w walizce wcześniej uplasowane gniota się a przeważnie miejsca brak na żelazko które jest duże i w dodatku ciężkie. Spędzamy również wakacje nad naszym kochanym Polskim morzem na kempingu w przyczepie gdzie miejsca jest mało na prasowanie więc byłoby to super rozwiązanie. POZDRAWIAM :)

    Odpowiedz
  • Marzena 27 stycznia, 2015 at 10:50

    Hmmm takie urządzenie to teraz przydałoby się na 100% w domu w zwykłych momentach…. w szczególności, że od kilku dni mam dwoje dzieci czyli moja 2,5 letnią córkę oraz MĘŻA (biedaczek po wypadku zdany tylko na mnie) taka codzienność wyciągam ciuszek dla córki, który oczywiście myślę że jest wyprasowany już do żłobka mamy wychodzić a tu co…… wyciąganie deski do prasowania, żelazka nerwy nerwy i jeszcze raz nerwy, a gdyby takie sprytne urządzenie miała to bym szybko z sytuacją się uporała (o i nawet mi się zrymowało :) )

    Odpowiedz
  • Karolina 27 stycznia, 2015 at 10:55

    Jestem dosyć zapobiegliwą osobą, jeśli chodzi o podróże. Dosyć często wspominam pewien trzydniowy wyjazd do Krakowa. Podczas pakowania zawsze brakuje mi miejsca kimo, że zwykle towarzyszy mi ogromna walizka, która końcowo waży więcej niż ja. Zapobiegawczo wzięłam ze sobą trzy pary butów, które przydały się idealnie – przez całe trzy dni lało, i ani nie zamierzało przestać! Tak. Buty się przydały. Ale o czym nir pomyślałam? O parasolce! No przecież w nią się nie ubiorę. Tak więc wracając mokra musiałam szukać sposobu, żeby bluza idealnie nadająca się na deszcz… Nie wygładała po wyschnięciu jakby ktoś ją kilka razy przeżuł i wypluł. Trzy dni obsesyjnie starałam się jakoś wygładzić ten ciuszek i pamiętam prawie tylko to z wycieczki. Dobrze, że w Krakowie często bywam, bo nie wybaczyłabym tej bluzie :) Skoro takie urządzenie jest lekkie i nie zajmuje dużo miejsca jest idealne dla mnie – osoby, która rzadko kiedy wytrzymuje w domu dłużej niż dwa tygodnie. Wystarczy chociaż weekend gdzieś indziej – Pragę również miło wspominam :) A jak jeszcze pomyślę o logice chłopaka 'jestem w podróży, więc fakt, że moje ubrania nie wyglądają jak wyjęte z szafy jest wręcz pożądany’ mam dreszcze! W pewnym momencie rozważałam opcję zabierania ze sobą żelazka… Jednak to nie wypaliło. Takie urządzonko bardzo się przyda.

    Odpowiedz
  • Angelika 27 stycznia, 2015 at 10:58

    Steamer Philips Steam&Go przydałby mi się najbardziej do codziennego użytku, jestem studentką a co za tym idzie wynajmuję mieszkanie, które jest dość małe i na deskę do prasowania po prostu nie ma miejsca. Od prasowania ubrań po prostu się odzwyczaiłam idąc np. na imprezę prasuję ubrania na łóżku, nie jest to więc komfortowe, idąc do pracy nie prasuję ich wcale, przez co czuję się źle we własnym ciele a inni często zwracają mi na to uwagę. Ponadto w maju wyjeżdżam nad morze więc takie żelazko byłoby idealnym rozwiązaniem na podróż, posiadanie go na pewno rozwiałoby wiele moich zmartwień związanych z podróżą. :)

    Odpowiedz
  • Natalia 27 stycznia, 2015 at 10:58

    Ja egzamin na studiach, dziecko – ważny egzamin w szkole. 5 minut przed wyjściem rano:
    – Mamooo! Wyprasujesz mi koszulę? – rzeczywiście wygląda, jakby ktoś ją przeżuł i wypluł.
    – A nie mogłaś o tym pomyśleć wieczorem? – w tym momencie orientuje się, że niedaleko pada jabłko od jabłoni – swoje ciuchy też mam niewyprasowane. ;) Z moim sprzętem – czyt. żelazko i wielka decha do prasowania i tak nie zdążę… Jak żyć? :)

    Odpowiedz
  • Dominika 27 stycznia, 2015 at 11:05

    O tak steamery to cudowny wynalazek! Miałam z nimi do czynienia w pracy, ale pojęcia nie miałam że istnieją takie małe i poręczne! Steamer przydałby mi się w wielu sytuacjach w życiu. Po pierwsze studia: studiuję weekendowo, 180 km od domu, spałam więc już w różnych miejscach i warunkach i nigdy się tak bardzo nie wstydziłam jak wtedy, gdy na egzaminie z prawa rzymskiego wystąpiłam w okropnie pomiętej koszuli. Inną sytuacją są wakacje: mój ukochany nigdy, przenigdy nie pozwoli mi zabrać żelazka (bo wielkie, nieporęczne, niepraktyczne) i w ten oto sposób przez okrągłe dwa tygodnie (lub co najmniej tydzień) śmigamy w cudownie wymiętych ubraniach. Koszule, bluzki, spódnice – wyjęte z walizki złożone w równą kostkę, wyglądają pięknie w walizce, gorzej na człowieku :) ręczny steamer to urządzenie które stworzono wprost dla mnie! Pozdrawiam ;)

    Odpowiedz
  • Gabiq 27 stycznia, 2015 at 11:19

    Oj przydałoby mi się i to bardzo.
    Już kilka razy zdarzyła się sytuacja, że człowiek w ostatniej chwili przypomniał sobie, że dzisiaj są imieniny babci/cioci/wujka, w ostatniej chwili grzebał w szafie w znalezieniu jakiejś kreacji a tu wszystko wymiętolone, jako, że szafa mała i wypchana po brzegi (głównie dziecięcymi kurtkami i sweterkami).
    Żelazko mamy, ale co z tego, skoro nie mamy deski do prasowania (w kawalerce ciężko jest pomieścić dziecięce zabawki, a co dopiero mówić o dużej desce do prasowania której używa się okazjonalnie), a wiadomo, że nie wszystko da się uprasować „na podłodze” bo na niektórych ubraniach zostają białe smugi :/

    Odpowiedz
  • Natalia 27 stycznia, 2015 at 11:27

    Jadę samochodem do szkoły, a na miejscu moja ulubiona bluzka wygląda jakbym dopiero wyciągnęła ją z pralki :)

    Odpowiedz
  • Katarzyna 27 stycznia, 2015 at 11:30

    Marzenie!! Obecnie kursuje miedzy Toruniem ,Warszawa a Kielcami praktycznie mieszkam na walizkach wiec sprzęt jak znalazł – zawsze wozilam ze soba żelazko, ale było to uciążliwe – raz ze duzo miejsca, a dwa nie kazdy hostel ma deskę w zaopatrzeniu ;) do tego jeszcze te zbliżające sie urodziny :))

    Odpowiedz
  • Kamila 27 stycznia, 2015 at 11:34

    Przydałoby się żeby odciążyć moją kochaną mamę, która co sobotę prasuje stertę naszych ubrań (czteroosobowej rodziny ;)) Byłby to idealny prezent na zbliżające się jej urodziny.

    Odpowiedz
    • maria 27 stycznia, 2015 at 13:21

      To dlaczego nie pomożesz mamie prasować tylko pozwalasz żeby co sobotę prasowała stertę sama??

      Odpowiedz
      • Ewka 31 stycznia, 2015 at 19:20

        tez o tym pomyslalam ;) haha w pewnym wieku kobitki powinnysmy prasowac sobie same (czyt. nie rodzice). Teraz to nasz obowiazek pomagac rodzica :) Pozdrawiam

        Odpowiedz
  • Martyna 27 stycznia, 2015 at 11:36

    a jak ja przeczytałam, ze zasłony również można tym prasować od razu pomyślałam o moich długaśnych na 12m i wysokich na 2,3 firanach w salonie. Czasem próbuję prać bez wirowania i wieszać mokre ale nie wygląda to ładnie, Więc poświęcam duuuużo czasu i energii aby dobrze je uprasopwać. Czyli pod deskę podstawiam stół żeby to co już uprasuję nie walało się po podłodze, Oj takie „żelazko” oszczędziłoby mnóstwo trudu. Tym bardziej że moje śnieżnobiałe firany piorę dość często bo coraz jakieś ślady małych łapek na nich znajduję a druga para łapek w drodze, więc czasu będzie jeszcze mniej …

    Odpowiedz
  • Daria 27 stycznia, 2015 at 11:36

    Nasza rodzina, 6 osób, po 50% każdej z płci. I ta główna osoba czyli Mama, jak prawie każda robi wszystko a szczególnie prasuje bo to zajęcie przed którym każdy z nas ucieka, bo przecież mało kto to lubi: P ja z chłopakiem studiujemy zaocznie = śpimy w różnych miejscach tak więc co innego by się bardziej przydało jak nie to małe parowe żelazko. Mój Michał jak i tata llubią koszule a która kobieta lubi je pracować? Chyba żadna: ) więc mężcZyzna + nowy gadżet (a oni jak mali chłopcy je kochają: )) = więcej czasu dla mamusie! Nawet panowie nie odmówiła prasowania W takiej forformie. Buziaki

    Odpowiedz
  • Michalina 27 stycznia, 2015 at 11:39

    Przyrządzenie takie przydałoby mi sie bardzo na codzień jednak opisze sytuacje kiedy było mi potrzebne najbardziej. 3 lata temu byłam na rocznym programie wymiany w Stanach Zjednoczonych. Na koniec roku szkolnego w kwietniu odbywał sie bardzo popularny bal „Prom” na który każda dziewczyna marzy zeby iść w pięknej długiej sukni wyglądając jak księżniczka. Kupiłam wiec wymarzona różowa, długa suknie z tiulu typu princess. Zastanawiałam sie jak ja ja wyprasuje gdyż materiał bardzo delikatny, sukienka rozkloszowana, mnóstwo materiału. Właśnie wtedy najbardziej potrzebowałam takiego urządzenia , które by idealnie wyprasowało moja sukienkę bym wygladała pięknie. Z pomocą przyszła sąsiadka, ktora posiadała cos podobnego i udało sie wyprostować materiał sukienki. Urządzenie tego typu widziałam wtedy pierwszy raz i od razu zrobiło ono na mnie wielkie wrażenie. Prote w użyciu, szybkie i dające wspaniały efekt. Tego dnia czułam sie jak księżniczka w tej pięknej sukni.
    Urządzenie Philiphs steam&go przydałoby mi sie na codzień jak i od święta. Nie wyobrażam sobie wyjsć z domu w pogniecionych ubraniach, a zwykle prasowanie zajmuje często wiele czasu, to urządzenie przydałoby mi sie idealnie w moim zabieganym życiu. Studia dom praca. Bez problemu wyprasowałabym ubrania, ale rownież firany i pościel, z którymi zawsze jest najwiecej pracy oraz kiedyś moja piękna różowa suknie raz jeszcze.

    Odpowiedz
  • Paulina 27 stycznia, 2015 at 11:49

    Kiedy przydałby się taki mały przyjaciel ? Cóż..małe dziecko w domu,narzeczony sportowiec,który zawsze musi mieć wyprasowane kimono,ja często wyjeżdzam do szkoły,więc ciągle w biegu. Nieraz było tak,że mój chciał mieć wyprasowane kimono,Zuza była głodna a ja miałam jeszcze sterte ciuchów do wyprasowania przed wyjazdem. Często też wyjeżdzamy do rodziny a narzeczony na zawody. Myślę,że życie będzie o wiele łatwiejsze nie tylko dla mnie ale przede wszystkim dla faceta własnie ! No bo jak jedzie na zawody to kimono w torbe a przed startem gdzie je wyprasuje ? A tu wyciągnie z torby magiczne urządzenie i dobra prezencja na starcie zagwarantowana ! :)

    Odpowiedz
  • Irena 27 stycznia, 2015 at 11:58

    Ciekawe rozwiązanie! My często podróżujemy z trójką małych dzieci – 3, 2 latka i 8 miesięcy. I jak to jest z dzieciaczkami – często brudzą ubranka, często zmieniamy, zawsze zabieramy ze sobą 2 walizki tylko dla dziewczynek, no i wiadomo jak to jest ciuszek z walizki zawsze wymięty. Myślę że to bafdzo trafione urządzenie na takie okazje:)

    Odpowiedz
  • Ana 27 stycznia, 2015 at 12:00

    Cześć! :) Idealnie sie składa ponieważ za ok 3 tygodnie wylatuje z narzeczonym i dwójką przyjaciół w wymarzoną i długo wyczekiwaną podróż do Tajlandii ❤️ Spędzimy tam najpiękniejsze bajkowe 2 tygodnie natomiast w planach mamy cały ten czas spędzić na zwiedzaniu tak aby wynieść z tego raju jak najwiecej wspomnień

    Odpowiedz
    • Ana 27 stycznia, 2015 at 12:12

      Cześć! :) Idealnie sie składa ponieważ za ok 3 tygodnie wylatuje z narzeczonym i dwójką przyjaciół w wymarzoną i długo wyczekiwaną podróż do Tajlandii ❤️ Spędzimy tam najpiękniejsze bajkowe 2 tygodnie natomiast w planach mamy cały ten czas spędzić na zwiedzaniu tak aby wynieść z tego raju jak najwiecej wspomnień

      Odpowiedz
  • Marta 27 stycznia, 2015 at 12:00

    Studiuję w Łodzi, jestem z Kielc a rodzinę mam w Krakowie- ten trójkąt bermudzki nawet autem pokonać to nie lada wyzwanie. W zeszłym roku właśnie w Krakowie mój brat postanowił powiedzieć sakramentalne tak, i o to scena kulminacyjna- kreacja kupiona ( w moim przypadku uszyta tiulówka i piękna bluzka z bawełny i szyfonu), plus kreacje siostry, mamy, koszule brata… a wszystkie te piękne wydarzenia w Niepołomicach w hotelu. Żelazko wzięte, ale jak prasować bez deski? Na kolanach, na łóżku… Namowa chłopaka żeby brał prysznic z moją spódnicą tiulową też słabo wyglądała… Nawet nie pomyślałam, że są takie cudowne małe urządzenia! Za rok ślub mojej siostry… chyba nie muszę mówić jak bardzo by mi się przydał taki super bohater?

    Odpowiedz
  • Sabina 27 stycznia, 2015 at 12:09

    W czerwcu wybieram się z mężem i małym bąbelkiem w brzuszku do Anglii na ślub mojej siostry. Niestety będą to tylko 3 dni , w tym podróż samolotem z małym bagażem podręcznym, a potem 2 godzinna jazda samochodem z lotniska do hostelu w którym mamy nocować. Wesele ważna rzecz, chciałabym ładnie wyglądać i czuć się kobieco zwłaszcza z brzuszkiem, więc ja już się martwię o to jak moja sukienka będzie wyglądać po wyciągnięciu z małej torby podróżnej i jak ją zapakować, aby nie uległa zbytniemu pognieceniu. W tym wypadku bardzo przydałby mi się steamer który dopakowałabym do torby i szybko pomógłby mi ujażmić sukienkę. Myśląc dalej o moim mężu ,co dopiero będzie się działo z jego garniturem i koszulą? Aż nie chce myśleć jak będzie wyglądać garnitur po wyjęciu z torby. Mając taki steamer poradziłabym sobie z tym problemem i nie musiałabym się już dłużej martwić o to jak rozwiązać problem pogniecenia ubrań weselnych w czerwcu. Mam nadzieję, że nie będziemy musieli z mężem wyglądać jak dwa pognieciuchy które przyleciały z Polski :)

    Odpowiedz
  • marzena 27 stycznia, 2015 at 12:11

    O takim cudzie marzę już od dawna… Sytuacji w której przydałoby mi się wlaśnie takie genialne maleńkie i pożyteczne urządzenie mogę wymieniać wprost bez końca… Kilka lat temu dostaliśmy z narzeczonym zaproszenie na ślub naszych znajomych. Spać mieliśmy w hotelu bo nikomu z nas nie uśmiechało się być kierowcą tak więc zapakowałam nasze ciuszki na poprawiny w torbę do tego mega ciężkie żelazko bo wiadomo że w po wyjęciu z torby ciuszki będą wyglądać na dość nieświeże a ja lubię być przygotowana i mieć wszystko zaplanowane wyglądać zachwycająca a tego typu imprezach i mieć dopięte na ostatni guzik :) tak więc odpicowani i zapakowani siedzimy w autku i wyruszamy na mszę do kościoła a że mój ukochany ma drugą milość jaką są papierosy tragedia gotowa. Papieros akurat ten był jakiś felerny i hops żar znalazł się na koszuli wypalając swoją miłością dwie piękne dziury. Po kilku miłych słowach o paleniu papierosach i pięknych dziurach uspokajam się i wyciągam koszulę przeznaczoną na poprawiny. Cudnie z żelazka wylała się resztka wody robiąc prześliczną mozaikę na całej koszuli. Czas nagli na powrót do domu za późno. Do kościoła jeszcze 50 km tak więc wywieszamy koszule przez szybę i jedziemy tak z nią jakieś 20 km. Wyschła ale nie przemyśleliśmy tego do końca pogniotła się dość mocno i szczerze to wyglądała jak z d… Wyjęta. Szukamy sklepu aby kupić coś innego jak na złość przed nami same lasy pola i ląki. Kocham takie widoki ale akurat wtedy wolała bym napotkać na swojej drodze jakieś miasteczko kilometr przed kościołem znajdujemy sklep huraaaa jesteśmy uratowani :) wchodzimy koszule są hawajskie i typu dziadkowe żadna nie pasuje… Prosimy miłą ekspedientkę o udostępnienie gniazdka dla naszego żelazka Pani lekko zdziwiona pozwala nam wyprasować koszulę na swojej ladzie pomiędzy pięknymi slipami i kalesonami. Prasuję jakieś 29-25 minut delikatnie się pocę co doprowadza mnie do szału na dodatek już jesteśmy spóźnieni do kościoła no cóż kończę prasowanie i daje koszule ukochanemu. Jedziemy dalej w kościele słychać piękny śpiew chóru. Wchodzimy na paluszkach otwieramy drzwi a one skrzypią niemiłosiernie wszyscy na nas patrzą na szczęście wyglądamy nie nagannie :) uśmiechamy się i siadamy do pierwszej lepszej ławeczki. Na weselu wszystko przebiega idealnie. Następnego dnia wstajemy na poprawiny ogarniamy sie w pokoju ja zabieram się za prasowanie sukienki na poprawiny zapominam o braku wody w żelazku siup i sukieneczka przypalona ja chyba po prostu nie potrafię prasować delikatnych tkanin. Tak więc ukochany idzie w wczoraszej koszuli która prasuje sam a ja zakładam sukienkę z wesela no cóż a gdybym miała takie cudo jakim jest ręczny steamer Philipsa wszystko było by dużo prostsze :)

    Odpowiedz
  • sangrinia 27 stycznia, 2015 at 12:18

    Żelazko parowe fajna sprawa oczywiście nie tylko w podróży, ale również w Naszym domu. My jako kobiety wiemy, że nasze piekne sukienki łatwo mogą się pognieść i wtedy nie mamy czasu na położenie sukni na deske i wyprasować. Mozna wziąć żelazko parowe i w szybkim tempie usunąć zagniecenie. ;)

    Odpowiedz
  • Ana 27 stycznia, 2015 at 12:24

    Cześć! :) Idealnie się składa ponieważ za ok 3 tygodnie wylatuję z narzeczonym i dwójką przyjaciół w wymarzoną i długo wyczekiwaną podróż do Tajlandii <3 Spędzimy tam najpiękniejsze bajkowe 2 tygodnie natomiast w planach mamy cały ten czas zwiedzać tak aby wynieść z tego raju jak najwięcej wspomnień :) :) W związku z tym iż luksusowe hotele mogą nam się ewentualnie przyśnić a w bambusowych domkach raczej nie zastaniemy takiego luksusu jak żelazko to ręczny steamer byłby dla nas strzałem w dziesiątkę! O tak! :) najzabawniejsze jest to że dziś rano omawialiśmy szczegóły podróży i niezbędniki, które jeszcze musimy zakupić – trójka z nas kupuje plecaki jako że będziemy cały czas w podróży i są one wygodniejsze natomiast kolega Tomasz powiedział że plecak niestety odpada ponieważ wszystkie ubrania będą pogniecione hehe także z parownicy zadowolona byłaby cała nasza czwórka i obiecuje przesłać fajne fotki z udziałem tego cudeńka! :)
    Pozdrawiam cieplutko! :) <3

    Odpowiedz
  • Monika 27 stycznia, 2015 at 12:52

    Podarowała bym ją mamie. Kiedy mieszkałyśmy jeszcze razem, to na mojej głowie było prasowanie. Ostatnio do mnie zadzwonila i zapytała o mój patent na prasowanie drapowanych firan… bo już sobie nie radzi :( Myślę, że to urządzenie byłoby dla niej idealnym rozwiązaniem!

    Odpowiedz
  • Joanna 27 stycznia, 2015 at 12:57

    doskonale pamiętam mój pierwszy Dzień Matki. Córka uważa, że ubieram się jak łobuz i poprosiła mnie, abym tego dnia wyglądała „jak inne mamy”. Przygotowałam zatem koszulę i marynarkę. tak, tak! takie części garderoby też znajdują się w szafie łobuza :) pomyślałam, że skoro i tak ubiorę marynarę, to w koszuli wyprasuję tylko te „widoczne” części, czyli przód i kołnierzyk. w lustrze wyglądało to całkiem spoko :) mój bystry umysł nie przewidział jednak tego, że w przedszkolu będzie ciepło! za ciepło! skrępowana wygnieconymi rękawami, nawet nie pomyślałam o tym, by zdjąć marynarę, bo oczom innych matek ukazałby się łobuz w koszuli wyjętej psu z gardła :) nie pamiętam, czy kiedyś wcześniej, a nawet później spociłam się jak wtedy :) gdybym wyzionęła nieco pary na moje koszule, na następny Dzień Matki nie musiałabym iść w dresie ortalionowym :)

    Odpowiedz
  • Marta 27 stycznia, 2015 at 12:59

    Od kilku miesięcy mieszkamy w nowym mieszkaniu :)
    Super fajnie.
    Mop jest.
    Odkurzacz jest.
    Bez obaw. Żelazko też jest.
    No jakby to tak bez żelazka nie da się funkcjonować w domu.
    Deska?
    Deski nie ma.
    Wszystko przemyślane, pochowane wszystkie niezbędne szpargały typu wiaderko, miska, nawet pralka zabudowana – łazienki uporządkowana i ładniejsza.
    Ale deski nie ma gdzie schować.
    A na pewno nie będzie stać na widoku.
    Więc jej niema.
    Trzeba coś przerobić.
    Niema to niema.
    Prasowanie na łóżku.
    Wasz wybór powie ktoś.
    No niezupełnie, bo wojna o deskę jest średnio co kilka dni.
    Mąż się złości że niema gdzie wyprasować, a ja że niema gdzie schować.
    Wszyscy bliżsi znajomi zresztą już o tym wiedzą, no bo przecież swoje żale trzeba przed kolegami wypłakać.
    Ale deski jak nie było tak nie ma 
    Morał z tego taki, że mając Steamer Philips Steam&Go w domu, może póki co obyłoby się bez tej deski.
    I nie musiałabym przy każdym spotkani towarzyski słuchać że nie chcę kupić deski bo pewnie mówił by wszystkim, że wiecie Marta wygrała Steamer w konkursie!

    Odpowiedz
  • Karola 27 stycznia, 2015 at 13:01

    To urzadzenie przydalo by mi sie w ubiegle swieta wielkiej nocy. Rano wybralismy sie z wizyta do tesciowej. W trakcie dnia moja mama zadzwonila z informacja ze jada do mojej cioci bo zaprasza, ze beda wszyscy i czy dołaczamy. Szybka decyzja – jedziemy. Nie planowalismy tak dlugiegi dnia po za domem wiec nie mialam niezbednych akcesoriow dla dziecka. Przyszla pora dzemki wiec zanieslismy corke w nosidelku na gore i uspalismy ale nie bylo czym jej przykryc (nie mialam kocyka). Poprosilam meza zeby dal mi swoj sweter to ja przykryje. Nagle spostrzeglam jego zaklopotanie. Maz powiedzial ze nie moze mi dac swetra bo ma nie wyprasowana koszule. Pytam, jak to??? Na co on oznajmil ze zakladal sweter, nie planowal go zdejmowac wiec wyprasowal tylko mankiety i kolniezyk bo one wystaja. :) nie wiedzialam czy smiac sie czy plakac, ale nie narazalam go na kompromitacje w roczne swieto i wzielam do przykrycia dziecka cos innego :). Gdybysmy miali takie urzadzenie to napewno jezdzilo by z nami w samochodzie i wybrniecie z tej klopotliwej sytuacji bylo by prostsze. :)
    Mysle ze zagniecenia po dlugim siedzeniu w samochodzie tez sa czesta zmora wiec taki prasowacz parowy powinien byc jako stale wyposazenie kazdego samochodu.

    Odpowiedz
  • Monika Jacyk 27 stycznia, 2015 at 13:07

    Jeszcze zanim przeczytałam zasady konkursu przypomniała mi się historia z przed 4 lat, kiedy to właśnie takie urządzenie byłoby dla mnie wybawieniem :)

    Córcia miała wtedy 2 latka i pierwszy raz miała zostać z dziadkami sama na noc, a my wychodziliśmy na wesele do przyjaciół. Kupiłam sobie piękną sukienkę z falbanami, drogą jak diabli, taką jaka mi się marzyła, no, ale w końcu miało to być pierwsze wyjście od urodzenia małej tylko we dwoje bez dziecka

    Sukienka była piękna, ale miała jedną wadą, piekielnie się gniotła. Bałam się trochę jak będzie wyglądała po kilku godzinach, no, ale w końcu najważniejsze, to zrobić „dobre wejście” :D a poźniej już niech się dzieje wola nieba

    Jeszcze dzień wcześniej dałam ją do pralni chemicznej, na profesjonalne prasowanie, własnie po to, zeby owe falbanki rozprostować i wszystkie idealnie wyprasować, ręcznie zajęłoby mi to chyba godzinę

    No i kiedy już właśnie staliśmy w drzwiach gotowi do wyjścia, córcia podbiegła do mnie, wczepiła się swoimi małymi łapkami w sterczące falbany, ściskając je w małych piąstkach i zawołała ” Ślicna mama. Tuli, tuli „Cóż było robić, wszak wychodziliśmy na całą noc, trzeba się było porządnie wyprzytulać ;) Po ściskaniu i tuleniu, oraz miętoleniu falban przez córcię nadawałam się już tylko do…….przebrania. Moja mama stwierdziła, że w tak wymiętolonej sukience wstyd się ludziom pokazać, na prasowanie czasu było już za mało, szybko więc przebrałam się w sukienkę naszykowaną na następny dzień, na poprawiny i ostatecznie wystąpiłam w dużo skromniejszej kreacji, pół wesela zastanawiając się co ja u licha założę na poprawiny :D

    Oj takie urządzenie jak ręczny steamer Philipsa byłoby wtedy dla mnie wybawieniem

    Odpowiedz
  • Iga 27 stycznia, 2015 at 13:14

    Jak przystało na „rozpapajarzoną” studentkę – steamer Philips Steam&Go przydałby mi się w każdej „wyjątkowej” sytuacji, gdy oczywiście w ostatniej chwili decyduję w co się ubrać (szafa pełna, a wciąż nie ma w co :)), gdy nagle okazuje się, że nie nadaje się to do założenia, ze względu na zagniecenia. Skutkuje to wiecznyyyym spóźnianiem się na uczelnię, gdzie robię „wejście smoka” (wcale nie specjalnie :( ).. Co więcej, tak jak i Wy uwielbiam podróżować!.. nie tak zwyczajnie, all inclusive, gdzie łatwo jest o pożyczenie żelażka :), tylko po swojemu.. czyli autostopem! :) Więc spróbujcie sobie wyobrazić mnie – drobną z ogromnym plecakiem z namiotem, karimatą itp. + żelazkiem?! :D Zazwyczaj szłam po najmniejszej linii oporu i się nie przejmowałam tym, jak bardzo pogniecione są moje hitch-hikingowe ubrania. Z czasem jednak zdałam sobie sprawę, że wciąż trzeba wyglądać jak kobieta, mimo że w podróży przeżywając przygodę życia :) Dlatego Philips Steam&Go byłby dla mnie idealnym prezentem na obronę :), gdyż z początkiem lutego będę inżynierem! Wykorzystując chwilę wolnego, wybieram się w podróż autostopem! :)) Wish me luck! Pozdrawiam :*

    Odpowiedz
  • Martyna 27 stycznia, 2015 at 13:47

    Wypadałoby napisać cos zabawnego,ale napiszę cos raczej życiowego:)

    Urządzenie to przydałoby mi się bo mieszkamy w trójkę (ja,mąż i 2 letni synek) w jednym pokoju,niezbyt dużym bo troszke ponad 10mkw. Jak nie trudno sobie wyobrazić jest nam bardzo,oj bardzo ciasno:) Żeby sie ze wszystkim zmieścić w szafach ubrania mamy strasznie poupychane co równa sie z tym ze po wyciągnięciu wyglądają fatalnie. W momencie gdy rozkładam deskę do prasowania (a robię to codziennie bo prasuję mężowi koszule do pracy),synek nie ma juz miejsca do zabawy.Pomijając fakt ze ciągle nabija sobie guzy o brzegi deski. Steamer Philips Steam&Go bardzo ułatwiłby nam życie.

    Pozdrawiam
    I przy okazji gratuluje tak świetnego bloga,bo czytam zawsze a jakos brakuje mi śmiałości do napisania komentarza.

    Odpowiedz
  • Monika 27 stycznia, 2015 at 14:02

    Myślę, że to urządzenie zdecydowanie ułatwi życie najbliższej mi kobiecie, która, niestety w wyniku nieudanej operacji ma unieruchomioną prawą rękę, którą do tej pory robiła wszystko. Prasowanie, a zwłaszcza rozkładanie deski jedną ręką jest wręcz nie możliwe (proszę spróbować). W marcu kończy 46 lat to byłby świetny prezent. Ta kobieta to najlepsza mama i wspaniała babcia.

    Odpowiedz
  • Adrianna 27 stycznia, 2015 at 14:51

    Steamer Philips Steam&Go przydałby mi się w codziennych czynnościach. jestem bardzo pedantyczna wszystko musi być zawsze uprane poprasowane poukładane. Przy 5-cio osobowej rodzinie ciężko ze wszystkim zdarzyć prasowanie zwykłym żelazkiem zajmuje mi wiele godzin i trzeba wszysko układać na grupki aby ciągle nie zmieniać temperatury żelazka dzięki takiemu urządzeniu mogłabym już się nie martwić o to:) moje zasłonki i firanki też wyglądąłyby swietnie bez żadnego trudu:)

    Odpowiedz
  • Bernadetta 27 stycznia, 2015 at 14:56

    Zgadzam się z faktem, że ta parownica pewnie najbardziej przydałaby się wszystkim tym, którzy podróżują, bo wiadomo ciąganie za sobą żelazka… sprawa uciążliwa. Jednak podzielę się z Wami moim, nie tyle pomysłem, co faktem, że taki sprzęt byłby bardzo, ale to bardzo użyteczny dla mnie, jak i każdej innej mamy w codziennym prasowaniu sukieneczek, spódniczek i innych falbanek:) mam dwie córeczki i wiadomo wszystko, co falbaniaste i bufiaste zajmuje miejsce pierwsze w codziennej garderobie. Pewnie większość z Was wie ile czasu zajmuje prasowanie tego… Myślę, że przy pomocy parownicy szło by się szybciej z tym uporać. Pozdrawiam wszystkich i życzę wygranej!:)

    Odpowiedz
  • Justyna 27 stycznia, 2015 at 15:23

    A ja takie urządzenie z przyjemnością podarowałabym mamie, która na samą myśl o czekającej na nią stercie ubrań do prasowania ma mdłości i robi się blada, a jedynymi rzeczami, które są w stanie jej w tym momencie pomóc są kieliszek domowego, dziadkowego wina lub filiżanka melisy ;-) myślę, że taki steamer był by dla niej dużym odciążeniem.

    ps nie pomagam, bo studiuję ;-)

    Odpowiedz
  • Maria 27 stycznia, 2015 at 15:32

    Rok temu na studniówkę ubrałam sukienkę, którą sama uszyłam. Można powiedzieć, że była jak z marzeń. To co miałam w głowie stworzyłam własnymi rękoma. Niestety moje zdolności krawieckie nie okazały się tak wspaniałe. W sukience „puścił” szew w trakcie tańca. Na szczęście wzięłam inną, krótką sukienkę do której mogłabym założyć baleriny, gdy stopy w niebotycznych szpilkach będą błagać o litość (pierwsza sukienka była tak długa, ze o balerinach nie było mowy). Niestety gdy wyjęłam awaryjną sukienkę z siatki, była cała wygnieciona. Wyobrażasz sobie jak musiałabym wyglądać rozkładając w małej restauracyjnej łazience deskę do prasowania i żelazko(nawet turystyczne)?:P Byłabym główną atrakcją imprezy. A z takim parowym cudeńkiem obyłoby się bez zbędnych dramatów i scen. Tylko powiesić na jakimś wieszaku lub nawet haczyku i tyle! Chociaż chyba i tak wolałabym podarować taki wynalazek mojej mamie. Jeszcze trochę i będzie dzień matki a nasze przedwojenne żelazko już odmawia posłuszeństwa. Tak czy siak, oczywistą rzeczą jest, że każdej kobiecie marzy się taki przyjaciel:) Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  • Młoda 27 stycznia, 2015 at 16:09

    Takie urządzenie było by dla mnie zbawieniem i ratunkiem z wielu opresji. Otóż dlatego, że rano, po nocnym zakuwaniu zbieram się na zajęcia, gdyż studiuję i mam zaledwie kwadrans na wyprasowanie bluzek i zrobienie sobie kanapki, bo rano nawet nie zdążę zjeść. I nieraz niestety zdarzyło mi się wypalić dziurę, potem już bałam się prasować i kilka razy poszłam w pomiętej bluzce, ale z tym się bardzo niekomfortowo czułam. Raz poparzyłam sobie dłoń. Była bardzo czerwona i okropnie bolała. Ale posmarowałam kremem i ból po pół godzinie ustąpił. Na szczęście poparzyłam lewą rękę, to nie przeszkadzało mi to w pisaniu notatek. Nie mam też za dużo czasu, aby rano wyciągać i gimnastykować się z deską do prasowania, dlatego prasuję na biurku.
    Dlatego uważam, że ręczny steamer Philips Steam&Go był by dla mnie pociechą i skarbem, który pomógł by mi w dniach życia codziennego.
    Bardzo mi na tym zależy, jednak znając moje szczęście wiem, że mam marne szanse na wygraną. No ale mimo wszystko próbuję, może i kiedyś się uda. Grunt to się nie załamywać, mieć nadzieję i dalej próbować.

    Odpowiedz
  • Iga 27 stycznia, 2015 at 16:26

    O matko przeż to wynalazek wymyślony dla mnie!!!

    Z racji tego, że jestem pr’owcem i w ciągu dnia muszę zmieniać strój z milion razy (bo to spotkanie w biurze, a to impreza promocyjna, a to sesja zdjęciowa itd.. ) nie raz i nie dwa noszę w torebce na szybcika wepchnięte ubrania z którymi później walczę a to w toalecie lekko namaczając i susząc suszarką, a to szukając żelazka wśród zgromadzonych a i na prostownicy też nie raz polegałam ;) jak nic takie sprytne urządzenie umiliłoby mi moje codzienne zmagania :)

    Odpowiedz
  • Natalia 27 stycznia, 2015 at 16:28

    Jestem mamą prawie 2-letniej Nadii :) Jak każde małe dziecko dość często „przypadkowo” brudzi ubranka :) Ma do tego pełne prawo w tym wieku.
    Na myśl przychodzi mi sytuacja, która miała miejsce niedawno, aczkolwiek podobnych było wiele.
    Z Włoch miała przyjechać moja teściowa, babcia Nadii. To miały być jej pierwsze odwiedziny w naszym mieszkanku, więc chciałam, aby wszystko błyszczało i było czyściutkie…razem z córeczką :)
    Pamiętam, że do odwiedzin zostało niewiele czasu, bo chyba pół godzinki. Nagle Nadia zniknęła mi z oczu, więc poszłam jej szukać.
    Dodam, że jest dość energicznym dzieckiem.
    Wchodząc do kuchni ujrzałam moje dziecko siedzące na podłodze (obok krzesło dosunięte do szafek , z czego jedna szafka otwarta) całe w mące! Przeraziłam się nie tylko widokiem białej kuchni, ale tym ze za chwilę przyjedzie babcia i z niczym nie zdążę!
    Musiałam wziąć NAdię umyć, posprzątać kuchnię a przede wszystkim wyciągnąc z szafki nowy zestaw ubrań i wyprasować…czyli wyciągnąć żelazko, poczekać, aż się nagrzeje, wyciągnąć deskę do prasowania, która zajmuje pół pokoju. Z nerwów wydawało mi się, że żelazko nagrzewa się 2 godziny :)
    Niestety nie udało mi się wszystkiego zrobić przed przyjściem teściowej, ale na szczęście jest wyrozumiała :) Lecz tyle nerwów co wtedy zjadłam,to masakra.
    Takich sytuacji było wiele, kiedy przed samym wyjściem np Nadia oblała się piciem lub czymś ubrudziła.
    Nie zaprzeczam,że takie urządzenie ratowało by życie w niektórych sytuacjach. Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  • ola. 27 stycznia, 2015 at 17:46

    tak po prostu na co dzień,
    by dorównać mi kroku w szybkim tempie do spełniania marzeń:)

    Odpowiedz
  • Ania 27 stycznia, 2015 at 18:02

    Mi najbardziej przydałoby się uwaga : w PRACY! Do pracy mam 30 km i zawsze jak już wysiądę z auta i wejdę do pracy moje koszule w okolicach brzucha są pogniecione ( pod kurtką a nawet swetrem gniotą się tak, że wyglądają na wyjęte psu z gardła) i cały misterny plan wstawania rano szybciej, żeby je wyprasować upada… ( właściwie to nie wiem czemu mimo wszystko nadal robię to codziennie, łatwiej byłoby olać :P)

    Mając to urządzenie mogłabym szybciutko jeszcze przed wejściem w toalecie podprasować moje codzienne pognieciuchy :)

    Odpowiedz
  • Ona Weronika 27 stycznia, 2015 at 19:12

    Uwielbiam prasować koszule, ale zwykle te męskie, bo moje xs ciężko czasami wyprasować. Nie tylko ze względu na wymiary, ale często też na delikatny materiał. Koszule to moja miłość, zamierzam sobie ich sprawić więcej, a takie urządzenie, pozwoliłoby mi zaoszczędzić czas.

    Odpowiedz
  • Joanna 27 stycznia, 2015 at 20:03

    Eh … A ja tam lubię prasowanie ;) i zawsze mam wszystko wyprasowane , nie sprawia mi to trudności .
    Ale .. Jak ja nie cierpię prasować firanek i zasłon , o zgrozo !! Prasowanie 6 m umarszczonej firanki na desce do prasowania to dla mnie najgorsze wyzwanie . Z jednej strony prasuje to z drugiej sie gniecie ;(
    O i takie cacko by ułatwiło sprawę i moze prasowanie firanek stało by sie przyjemnością ;)

    Odpowiedz
  • Ellala 27 stycznia, 2015 at 20:39

    Super urządzenie!
    Gdybym takie dostała, pozbyłabym się mojego znienawidzonego żelazka oraz zajmującej zbyt dużo (!!) miejsca w pokoju deski do prasowania i używałabym tylko tego urządzenia. Jeśli sprawdza się w podróży, w domu też da radę! W dzień, wieczorem, w weekend, w podróży w pośpiechu.. Do ubranek, zasłonek, obrusików i ręczników. Z nowym gadżetem w domu może nawet rodzina zainteresowałaby się „prostowaniem ubrań” i wykonała to niewątpliwie trudne zadanie samodzielnie :)

    Odpowiedz
  • aleksandra 27 stycznia, 2015 at 21:34

    łał zakochałam się:) a w jakiej sytuacji pzydało by mi się takie „żelazko” w KAŻDEJ !!!! nie cierpie prasowac w sypialni mam wilelki wiklinowy kosz z którego czesto wypadaja wyprane ubrania… one sobie spokojnie czekaja na swoja kolej i moj lepszy dzień:)… kiedy to bedzie mi sie chciało wyciagnac ciezka deske, żelazko ahhh na samą mysl o przygotowaniach do prasowania odechciewa sie zaczynac… aleeee mąż obiecał że jak pozbedę sie „koszyka” pomaluje mi sypialnie na moj wymarzony miętowy kolor :)

    Odpowiedz
  • Paulina 27 stycznia, 2015 at 22:03

    Jak bym wygrała używałam bym to jako prawowalkę do ubrań np:
    -jak bym się spieszyła to łatwy sposób bym wyprasowała bluzkę

    Odpowiedz
  • GOSIA 27 stycznia, 2015 at 22:42

    Jestem nauczycielką edukacji wczesnoszkolnej. Od kilku lat – dwa razy w roku – wyjażdżam z moimi uczniami na pięciodniowe wycieczki. Jeżdżą ze mną już uczniowie klasy pierwszej. Pełnię w tym okresie wiele funkcji jednocześnie: jestem wychowawcą, mamą czytającą bajki na dobranoc, kucharką, nianią, pielęgniarką, babcią, która zawsze pocieszy, etc. Codziennie dbam o to, by moi mali podopiecznym byli ubrani odpowiednio do pogody. Zależy mi także na tym, by wyglądali oni estetycznie. Wielokrotnie zdarzały sie sytuacje, w których przydałoby sie szybko wyprasować rzeczy dzieciom, które jak wiadomo nie przywiązują wagi do porządku w walizce:( jestem przekonana, że prezentowane, małe żelazko idealnie przydałoby się podczas wycieczek i słuźyło wielu osobom jednocześnie

    Odpowiedz
  • Natalia 27 stycznia, 2015 at 23:21

    Z tego co widzę jest to mały i poręczny przedmiot, a jak wiemy damska torebka pomieści wiele, tak więc czy to szybko przed egzaminem, pracą, bądź randką zawsze w ustronnym miejscu możemy się rozprasować i wyglądać perfekcyjnie.
    Pamiętam mój pierwszy dzień w nowej pracy kiedy to miałam rozpocząć swój wielki dzień o godzinie 6 rano i jak to bywa czasem zdarza się i najlepszym zaspać. No i tak tez było w moim przypadku, gdyż obudziłam się o godzinie 5:50, a więc padłam w szał ogarniania, włosy, „makijaż”, bluzka, spódnica, but, drugi but, i dłuuuga do samochodu, nie miałam okazji dokładnie zobaczyć co tak naprawdę mam na sobie i w jakim jest stanie pomijając fakt iż mój organizm nie zdołał się obudzić i księgować pewnych kwestii. Okazało się, że wszystko wygląda przysłowiowo mówiąc „jak psu z gardła” no i cóż tu zrobić no to zaczęłam wyciągać materiał to w jedna to w drugą, żeby uspokoić się że bezczynnie nie siedzę tylko staram się ocalić przed katastrofą od której dzieliły mnie minuty. Oczywiście nic to nie dało, spóźniona do nowej pracy, mało elegancko wyglądająca – to delikatne określenie mojego wyglądu, załamana zaprezentowałam się w nowym miejscu. Ojjj wiele bym dała za coś co pomogłoby mi choć odrobinę naprawić mój stan w tamtej sytuacji.
    Jestem osoba jak to mówią „przezorną, zawsze ubezpieczoną” ale trudno by było wozić deskę i żelazko w samochodzie, aż sobie to wyobraziłam, komiczne. Takia przenośna stacja parowa byłaby dla mnie strzałem w dziesiątkę kolejna przydatna rzecz i będę w stanie utrzymać mój status wiecznie gotowej, bo do małych wpadek w gronie najbliższych się nie przyznaje :P

    Odpowiedz
  • Katarzyna Kru. 27 stycznia, 2015 at 23:45

    Pani Karolino to niesamowite ale rozwiala Pani moj odwieczny problem. A mianowicie 3 letni.
    Szczerze nie mialam pojecia o istnieniu takiego cuda o jakim mialam przyjemnosc przed chwila przeczytac.
    Od 3 lat dojezdzam do pracy na rowerze z przyczyn oszczednosciowych, z braku auta i innej mozliwosci transportu.
    Moj problem polega na tym,ze spodnie od siedzonka, rekawy,nogawki na zgieciach mimo uprzedniego prasowania po dotarciu do pracy wolaja o pomste do piekla:( Cala droge rozmyslam o tym aby jak najmniej pogniotlo mi sie ubranie. Kiedy juz dojezdzam do pracy czuje dyskomfort i jestem pewna,ze wiekszosc pracownikow mysli,ze nie prasuje swojej odziezy. Zawsze mialam w glowie plan kupic male zelazko i prasowac w pracy ale jest to niemozliwe gdyz nie ma tutaj deski ani warunkow i czasu do prasowania.
    Steam & Go marki Philips raz na zawsze rozwiazaloby moj dyskomfort i problem z wygnieciona odzieza,ktora jest nieunikniona przy dojazdach rowerowych.

    Nawet jesli nie uda mi sie wygrac to i tak czuje,ze wygralam poniewaz uzyskalam bardzo przydatna mi podpowiedz jak rozwiazac moj problem. Szczerze jestem bardzo wdzieczna Tobie Szafeczko i dla producenta tego wynalazku. Tak dlugo zylam w niewiedzy. Serdecznie dziekuje.
    Teraz bede odkladala kazde pieniazki na zakup takiego zelazka.

    Odpowiedz
  • Michalina 28 stycznia, 2015 at 00:06

    Mam szybki rytm dnia przez co, nie z lenistwa,lecz z niemocy nie mam okazji prasować ubrań. Przy okazji nie wychodzi mi to wystarczająco dobrze. Ostatnio przypaliłam koncertową suknie, w dodatku pożyczoną! ;)Nie miałam wyboru, musiałam występować w niej na koncercie z orkiestrą w filharmonii. W miarę możliwości zamaskowałam dziurę czarną, długą bluzką…Często mam stresujące występy bo gram na skrzypcach od 7 roku zycia.Trudno jest o wszytskim myslec i zapanować nad sytuacją. W tym roku kończę szkołę. Dzięki steamer’owi Philips byłabym elegancka. Może nie najem się wstydu chociaż na swoim dyplomie? :)

    Odpowiedz
    • Michalina 28 stycznia, 2015 at 00:13

      Ps. I steamer ma przepiękne kwiatki! buziak w czółko dla Nikolki :)

      Odpowiedz
  • Anna 28 stycznia, 2015 at 09:13

    Moje życie przez bardzo długi czas było uporządkowane, jestem z natury pedantyczna niemalże jak Bree z „Gotowych na wszystko”. Wszystko idealnie posprzątane, ugotowane, wspaniale podane. To wszystko zmieniło się 10 maja kiedy to zostałam mamą bliźniaków. Mam jeszcze starszą córkę, ale 4 latka na szczęście nie ma tendencji do wyrzucania zawartości szafek na podłogę ;) Przy trójce dzieci jest ciut gorzej dbać o porządek (rany co ja mówię „ciut” to jest istna masakra). O tyle nie mam problemu ze wrzuceniem rzeczy do prania (o ile bliźniaki nie pomagają mi w segregacji) o tyle z prasowaniem kompletnie mi nie idzie :( nie mam czasu w ciągu dnia na to żeby rozkładać dechę i prasować stertę ubrań a jeżeli nawet znajdę chwilkę to boje się, że syn jeden lub drugi podejdzie, pociągnie, zrzuci żelazko dlatego też unikam sytuacji. Prasowanie wieczorem? Próbowałam i poległam. Jestem zbyt zmęczona żeby machać żelazkiem po 22. Mąż ma taki typ pracy, że musi chodzić wyprasowany :P córki do przedszkola też nie puszczam wymiętoszonej ;) dlatego też prasuję na bieżąco tj. wstaję 10 min przed domownikami i prasuję to w czym wychodzą danego dnia a reszta pogniecionych ciuszków ląduje w szafce. Taki steamer znacznie ułatwiłby mi tą czynność, może nawet udałby mi się prasować wszystko od razu po wyschnięciu a ja wstawałabym 10 minut przed domownikami nie żeby prasować tylko po to aby napić się kawy ;)

    Odpowiedz
  • Magdalena 28 stycznia, 2015 at 13:27

    Odkąd pamiętam „kochałam” prasować….na począku wyręczała mnie mama, potem podrzucałam ukratkiem jakieś t-shirty siostrze, a kiedy i ona się zbuntowała, zaczęłam…chodzić w pomiętym! Dla mnie prasowanie to istny koszmar! W zeszłym roku zostałam szczęśliwą „żoną” faceta, który do pracy chodzi w koszulach (OMG!) Po prostu z deszczu pod rynnę…Mamie i siostrze nie podrzucę, bo za daleko, a mąż sam też nie garnie się do żelazka. Więc stoję nad tą deską prawie każdego dnia ze łzami w oczach :) Taki streamer ułatwiłby mi życie, dodał do doby dodatkową godzinę, a mój mąż miałby ładnie wyprasowane koszule. Nie tak jak teraz – byle jak, od niechcenia.

    Odpowiedz
  • Karolina 28 stycznia, 2015 at 13:47

    Sierpień rok 2007 – pracowałam wówczas razem z moim obecnym mężem w jednym z dublińskich hoteli. Sobota – w hotelu odbywało się wesele, podczas którego oboje pracowaliśmy, około 23 mój manager powiedział, że właściwie mogę już iść do domu, ale Zbyszko musi zostać. Trochę mnie to zdziwiło, bo o ile praktykowane było wcześniejsze wysyłanie niektórych osób do domu szczególnie jeśli pracowało się następnego dnia to zwykle jednak ja i Zbyszko byliśmy do końca, a jeśli wysyłani wcześniej do domu to razem. Ale po małej wymianie zdań w końcu poszłam ;) Oczywiście położyłam się spać, a po około dwóch godzinach obudził mnie mój obecny mąż słowami wstawaj kochanie za godzinę musimy być na lotnisku…..myślałam, że żartuje, ale wtedy zobaczyłam też Marka(manager) który krzyczał, że zaraz wyjeżdżamy. Dodałam jeszcze, że jutro muszę być przecież w pracy, a oni, że podłożyli mi zły grafik – wmieszali w to cały hotel! Oczywiście musiałam się jeszcze spakować, a ponieważ nie chcieli mi powiedzieć gdzie lecimy wymusiłam aby mi chociaż wskazali jaki rodzaj ubrań zabrać. Na spakowanie się miałam 15 minut…….więc wyobraźcie sobie moją walizkę…..okazało się, że lecimy do Francji, uroczego La Rochelle, z małym pensjonatem, francuskimi kafejkami i restauracjami pełnymi wspaniałych owoców morza……. gdzie rzadko kto mówi po angielsku. To była dwudniowa niespodzianka z okazji moich urodzin. I najcudowniejszy prezent jaki otrzymałam……tylko niestety przez większość czasu musiałam chodzić w pogniecionych sukienkach i bluzkach, gdyż malutki pensjonat nie posiadał żelazek….. a mi brakło czasu na prasowanie przed wyjazdem….w tej sytuacji ręczny steamer Philips Steam&Go byłby idealny. Dodam tylko jeszcze, że pierwotnie panowie chcieli spakować mnie wcześniej, wpaść do pokoju w kominiarkach, zawieźć mnie w kocu na lotnisku i dopiero tam powiedzieć o niespodziance…..już sobie wyobrażam ich miny gdyby zobaczyli mnie w samej bieliźnie ;)

    Odpowiedz
  • Anita 28 stycznia, 2015 at 14:44

    Cóż..może trochę głupie i próżne ale…mi przydałby się do prasowania firanek :) mam takie które właśnie trzeba prasować w powietrzu żeby uzyskać efekt 'nadmuchanej falbany’..a ja męczę się ze zwykłym żelazkiem i tak nie wychodzi jak trzeba :-/

    Odpowiedz
  • Jovi 28 stycznia, 2015 at 14:54

    Ja tam lubie prasowac i zwykle tak sie pakuje, coby potem nie latac za zelazkiem:) Pewnego lata pojechalysmy z siostra do rodziny nad morze. Mieszkanie z ktorego mialysmy korzystac mialo byc wyposazone, ale nie do konca bylo. Jak to bywa z urlopami, zabiera sie rzeczy najpotrzebniejsze na plaze :) No dobra, jakas tam kiecka tez wyladowala na wszelki wypadek. Okazalo sie, ze zostalysmy zaproszone do teatru!! no i zonk, bo w mieszkaniu nie bylo zelazka, ale moja pomyslowa siostra, nie cierpiaca zreszta prasowac, znalazla rozwiazanie w postaci prasownicy do wlosow! jedynego sprzetu z ktorym absolutnie nigdy sie nie rozstawala. I tak prasowalam nam kiecki na wieczorny wypad do teatru prostownica do wlosow!! Oj, wtedy zaoszczedzilabym sobie duzo nerwow majac takie philips-cudo :)

    Odpowiedz
  • Justyna 28 stycznia, 2015 at 15:51

    właśnie oglądałam panią gadżet i promowała tą parownicę. pomyślałam sobie jakie cudo techniki jak ułatwiłoby życie i ile nerwów zaoszczędziło:) marzenie:) potem wchodzę na szafeczkę i proszę znowu parownica czy to przeznaczenie?:) ten gadżet jest genialny można polubić wszystkie plisy na ciuszkach:) a moja córka twierdzi że dzięki tej parownicy może byśmy przestali się wszędzie spóźniać:) moim zdaniem przydałaby się w każdym domu gdzie mieszkają kobietki i nie tylko:)

    Odpowiedz
  • Kamila 28 stycznia, 2015 at 16:48

    Ubrania bym w końcu wyprasowała
    I już więcej nie przypalała.
    Bo spalonych, poniszczonych ubrań a szefie mam już dość.
    Niech z pomocą przyjdzie mi ktoś.
    Ubrania prasować już przestałam,
    Po praniu na sobie rozprostowywałam.
    I niech w końcu ktoś skończy trudy studentki tej
    I pomoże szukając pracy wyglądać schludniej.

    Odpowiedz
  • Ewelina 28 stycznia, 2015 at 19:35

    Cześć!

    Zacznę od tego, że prasowanie jest najbardziej nielubianą przeze mnie rzeczą, jeśli chodzi o obowiązki domowe. Niestety jest nieuniknioną czynnością. Dodatkowym atutem tej nielubianej przeze mnie czynności jest deska do prasowania+krzesło od którego przy większej stercie ubrań boli mnie kręgosłup. Dość niedawno uświadomiłam sobie, że tak na dobrą sprawę wcale nie muszę zmuszać się do robienia czegoś, co budzi we mnie tyle negatywnych emocji i uznałam (że jak już muszę) to będę prasować tylko to, co zakładam następnego dnia. Zazwyczaj robię to w pośpiechu rano, gdzie zdarzyło się, że wracałam na górę do domu by upewnić się czy rzeczywiście żelazko zostało wyłączone i nie będzie pożaru! Jednak w wyprasowanych ciuchach czuję się o wiele lepiej bo nie wyglądam jakbym wyjęła je z kosza na pranie :) Taki paradoks, chce się dobrze wyglądać a z drugiej strony nie chce się męczyć manewrując z żelazkiem. Postanowiłam więc, że prędzej czy później takie urządzenie jak stacja parowa powstanie w moim domu! Skończę z parzeniem się żelazkiem, a prasowanie ubrań, dzięki temu urządzeniu zamieni się w przyjemną czynność.
    Marzy mi się, by pierwsze ubranka mojej małej pociechy (która jest jeszcze u mnie w brzuchu i pojawi się za jakiś czas) wyprasować takim parowym urządzeniem i to z uśmiechem na twarzy!

    Do tej pory wyjeżdżając na wakacje zabierałam małe, cieknące żelazko, które ledwie prasowało moje pogniecione ubrania z walizki. Deski jednak nie pakowałam z wiadomych przyczyn. A prasowanie na łóżku lub podłodze i jakimś ręczniku w hotelowym pokoju czy pensjonacie nie było komfortowe.

    Więc będę wyobrażać sobie, że na przyszłe pierwsze wspólne wakacje z moją pociechą i narzeczonym zabiorę ręczny steamer Philips Steam&Go. Podobno wiara czyni cuda! :)

    Pozdrawiam,
    Ewelina

    Odpowiedz
  • Victoria 28 stycznia, 2015 at 20:04

    Jestem młodą mama i jak każda z nich lubię sobie ułatwiać pracę, do tego bardzo nie lubię prasować ;), zawsze mam mało czasu i dużo obowiązków a często w bardzo ważnych momentach kiedy moja córka , mąż albo ja potrzebujemy mieć wszystko gotowe na cacy brakuje nam żelazka, które często muszę pożyczać od sąsiadki z dołu a jak wiecie jej właśnie w takich momentach nie ma, myślę, że takie żelazko na pewno ułatwiłoby mi życie i ucieszyło, no i może bym polubiła prasowanie a sąsiadka miałaby święty spokój :) !.

    Odpowiedz
  • Dosia 28 stycznia, 2015 at 20:28

    Czwarty kwietnia.Wreszcie ten najpiękniejszy dzień w moim życiu M będzie moim mężem:) Wszystko przygotowane,do ślubu zostały tylko 3h,zaraz przyjdzie moja przyjaciółka rozładuje napiętą sytuacje,bo trochę się denerwuje.Sprawdzam czy mam wszystko.Buty są,pończochy też,biżuteria…no i sukienka…skromna,jasna,ale jaka piękna w swej prostocie.
    Po sukienkę która wisi w drugim pokoju pójdę jak K zrobi mi pełen makijaż.Cieszę się, że mam wszystko przygotowane,każda minuta wypełniona przygotowaniami. Dzwoni mój przyszły mąż pyta jak sobie radzę-odpowiadam:znakomicie!a Ty pewnie biegasz i czegoś szukasz..np.spinek -śmieje się.M to już niedługo…będziemy na zawsze razem.Jeszcze 1h do wyjścia,ubieram z pomocą przyjaciółki biżuterię,poprawiam fryzurę.Patrzymy na siebie i myślimy o tym samym…sukienka!czas na nią. Wchodzę do pokoju i co widzę!?a czego raczej nie widzę!nie ma sukienki.Serce staje mi na minutę,biegam po pokoju i prawie przewracam się…o swoją sukienkę.Leży na podłodze a na niej siedzą dumne moje dwa dzikusy- koty znaczy.Gdyby nie surowy wzrok makijażystki zryczałabym się jak bóbr.Podnoszę sukienkę i nie mogę na nią patrzeć jest cała wygnieciona…Nie zwracam uwagę na nikogo łzy cisną się do oczu i płyną. Przyjaciółka krzyczy:dawaj żelazko! zaraz ją wyprasujemy.Biegnę w szpilkach do szafy,otwieram…nie ma,szukam wszędzie,nie ma.Dzwonię do przyszłego męża,mieszkamy razem może odłożył…nie na miejsce.Co słyszę???-kochanie zabrałem ze sobą,przecież A.czyli świadek nie ma w domu nawet odkurzacza.No to pięknie krzyczę!ślubu nie będzie!W tym samym czasie przyjaciółka biega po klatce schodowej i puka do sąsiadów.Wchodzi i trzyma w dłoni coś dziwnego.Co to?-pytam. A ona: Philips Steam&Go! I co ja mam z tym zrobić?włosy wysuszyć?-pytam.A potem tylko siedzę i patrzę,patrzę,rozdziawiam te zapłakane oczy.Nie wierzę ,to małe coś prasuje!i to z jaką precyzją,delikatnością. Jak szybko!Jestem URATOWANA!podskakuje!…nie całkiem-mówi do mnie moja makijażystka!siadaj poprawimy oko.

    Odpowiedz
  • Karolina 28 stycznia, 2015 at 20:40

    To były wakacje nad morzem. Jak każda kobieta nie wiedziałam co mi się przyda podczas wyjazdu więc zapakowałam w walizkę wszystko co uważałam za przydatne. Niestety wrzuciłam do niej zbyt dużo rzeczy i wszystkie ubrania się pogniotły. Nie miałam pod ręką żelazka więc wszystko 'prasowałam’ prostownicą :p wtedy przydałby mi się taki podręczny steamer!

    PS. Fajnie byłoby uniknąć takiej sytuacji ponownie :)

    Odpowiedz
  • Żaneta 28 stycznia, 2015 at 21:39

    Ehh ta nagroda jakby wyczytana z moich marzeń… kręcę się koło tej parownicy już jakichś kilka miesięcy i tak się dalej kręcę, bo cena trochę wysoka, a że to na naszym rynku dość nowy produkt, to i opinii mało, więc nie wiedziałam czy warto inwestować (w sensie czy cena adekwatna do jakości). Ale po tym wpisie wiem, że warto! To idealny sprzęt szczególnie do moich jedwabnych bluzeczek, które mają albo jakieś koraliki na kołnierzyku, albo jakieś żabociki, albo jakieś listewki… albo trudno dostępne miejsca dla zwykłego żelazka. A i z pewnością do prasowania ciuszków dla moich dwóch Synów i Męża. Na wakacjach też byśmy wykorzystali, bo chcemy się wybrać nad nasze Polskie morze ;) Nie wspominając już o firankach, które są prawdziwą zmorą prasowania… Pozdrawiam.

    Odpowiedz
  • Agnieszka (mama Lenki) 29 stycznia, 2015 at 09:26

    Mała Lenka roczek ma, a to tego sukienki, że haha….
    W każdej z nich jest słodka, bo to przecież „panna Migotka”!
    Jeden kłopot tylko ma, gdy do żłobka trzeba iść:
    rano pośpiech, gwar, uszko stracił miś, a do tego co ja włożę dziś?!
    Ta sukienka taka ładna, ale pognieciona jest!
    Lenka na to w płacz!
    Mama mówi: „nie płacz córciu, Streamer firmy Philips radę da!”
    Już wesołą minkę Lenka ma!

    Odpowiedz
  • Krysia 29 stycznia, 2015 at 10:44

    Steamer Philips Steam&Go przydałby mi się w codziennym użytkowaniu jak również podczas wyjazdów służbowych czy wakacji. Uwielbiam prasować ale nie zawsze mam wystarczająco dużo czasu (szczególnie jak się śpieszę) aby wyciągnąć deskę do prasowania i żelazko i przeprasować bluzkę bądź sukienkę. Podczas wyjazdów czy wakacji nie mamy możliwości zabrania ze sobą żelazka, dlatego taki steamer byłby świetnym rozwiązaniem dla mnie gdyż nie musiałabym się źle czuć, gdy wychodzę a mam pogniecioną bluzkę czy sukienkę jest dość mały i wszędzie można go zabrać ze sobą.

    Odpowiedz
  • Joanna 29 stycznia, 2015 at 12:03

    Cześć :)
    bardzo przydałoby mi się takie „mobilne żelazko”. Wraz z moim narzeczonym jesteśmy podróżnikami, uwielbiamy wyjazdy spontaniczne, jak i te bardziej planowane( w maju zgodnie z Waszą radą odwiedzimy Pragę, już nie mogę się doczekać!). W naszą pierwszą rocznicę wybraliśmy się do Wrocławia – żeby nadać temu dniu trochę elegancji, zabraliśmy ze sobą „galowe” ubrania. Niestety, w drodze wygniotły się na tyle, że wstyd było je założyć. Nie daliśmy się i poszliśmy kupić nowe – byle tylko nie wygniecione :) jednak takie urządzonko bardziej by nas ustawiło :)
    Dodatkowo spodziewamy się wkrótce powiększenia rodzinki, a podróżować nie mamy zamiaru przestać. A jak wiadomo – każda kolejna osoba to więcej prasowania!
    Pozdrawiamy serdecznie!

    Odpowiedz
  • Marta 29 stycznia, 2015 at 18:56

    Cenię sobie schludność, elegancje i prostotę, a więc nie ma mowy o zagnieceniach na ulubionych koszulach, czy koszulkach.
    Niestety na co dzień przez 5/7 dni w tygodniu jestem w internacie, gdzie z dostępnością żelazka i deski do prasowania bardzo ciężko, a wracając na weekend do domu nie mam głowy na prasowanie, więc urządzenie to bardzo sprawdziłoby się u mnie i moich współlokatorek. :)
    Dochodzą do tego również kilkudniowe wycieczki szkolne, podczas których nie ma nawet czasu na długie prasowanie normalnym żelazkiem… Jeżeli w ogóle będą na wyposażeniu pokoju w schronisku/hotelu.

    Odpowiedz
  • Ania007411 29 stycznia, 2015 at 21:07

    Extra sprzęt! ! Marzenie mojego męża gdyż to on prasuje w domu a uważam, że takie urządzenie o niebo ułatwiło by mu życie; ) Szczególnie teraz gdy drugi dzieciaczek w drodze ;) Obiecuje że z takim sprzętem i ja przekonam się do prasowania; ) Czego się nie robi dla ukochanej osoby ;)

    Odpowiedz
  • Anna 29 stycznia, 2015 at 21:13

    Mój 27-letni kuzyn często ląduje w szpitalu (ma raka). Ze względu na swój stan lekarze pozwalają mu na zwykłe ubrania, nie tylko „szpitalną podomkę”. Zostaje pod obserwacją minimum 5 dni, maksimum miesiąc, więc takie żelazko na pewno ułatwiłoby sprawę z prasowaniem w miejscu, gdzie nie ma ani możliwości ani warunków na przywrócenie do porządku pomiętych ubrań. Oddział onkologiczny jest daleko od miejsca zamieszkania kuzyna. Ani jego rodzice ani ja nie jesteśmy w stanie dowozić mu w tygodniu wyprasowanych ubrań, a te które ma spakowane szybko się mną, mimo „ładnego” poskładania. Takie żelazko na pewno uprościłoby sprawę, bo nie tylko jest podręczne, ale także nie wymaga wielkiego wysiłku.

    Odpowiedz
  • Anita 29 stycznia, 2015 at 22:22

    Super pomysł na prezent dla bliskiej osoby by ułatwić życie.:)Tak naprawdę każdej kobiecie przydało by się takie „cudo”.W domu,podróży,do małych mieszkań i dużych domów warto ułatwiać sobie życie.Po co mordować się z deską i żelazkiem(od którego po dłuższym prasowaniu boli ręka;) jak można przyjemnie i lekko wyprasować nawet trudno dostępne zagniecenia:)Podarowałabym to urządzenie mojej Teściowej ,która pomagała nam w wychowaniu Córki.Teraz Ja mogłabym umilić jej prasowanie;)Pozdrawiam

    Odpowiedz
  • Katarzyna 30 stycznia, 2015 at 06:33

    Witam
    Posiadanie takiego urządzenia ułatwiłoby nam życie. W sierpniu zostałam mamą najwspanialszej istotki na świecie. Niestety moja córeczka urodziła się z zespołem Downa co wiąże się z częstymi wyjazdami do lekarzy, szpitali i na rehabilitację. Dla własnej wygody samochód prowadzę w dresach a ubrania wkładam do torby. Niestety po wyjęciu nie wyglądają one za dobrze. W naszym przypadku sprawdziłoby się ono znakomicie. I na pewno codziennie korzystałabym z niego.

    Odpowiedz
  • Natalia 30 stycznia, 2015 at 10:43

    Steamer…żeby ułatwić mi życie w końcówce ciąży:)) codzienne wyciąganie ciężkiej deski i prasowanie koszul męża oraz ubranek dla córuni do żłobka, to teraz istne wyzwanie. Byłby to napewno milszy początek dnia. Jestem na ogół osobą zorganizowaną i odprasowaną, ale w 8 miesiącu siły mnie opuszczają. Moje ostatnie dzieło to powieszenie wymiętolonych zasłon nad łóżeczkiem córeczki, mających imitować namiot. Wszystko by sprawić jej przyjemnośc, zobaczyć zaskoczenie i wielki uśmiech:)) wymarzona nagroda, a ja przecież chwilowo moge odwróci wzrok lub udać, ze tych zasłon tam nie ma. Szkoda? Mogłyby cieszyć rownież moje oko!

    Odpowiedz
  • Magdalena 30 stycznia, 2015 at 17:41

    Od razu przypomniała mi się sytuacja, w której przydało by mi się takie zacne urządzenie. Parę lat temu będąc jeszcze panienką :) wybierałam się na wesele do rodziny wraz z moim chłopakiem ( dziś mężem). Podwoził mnie mój brat, podjechaliśmy, dostojnie wysiadłam w pięknej sukience, starałam się to zrobić bardzo elegancko w końcu miałam całą widownie znajomych. Mój brat najwyraźniej chciał się nieco popisać i ruszyć dość gwałtownie, a że stał na trawie, która była wilgotna, koła zakręciły w miejscu a ja od czubków palców po czoło byłam pokryta zieloną zmieloną trawą. Pamiętam tylko uśmiechy na twarzach kolegów, przez zaciśnięte zęby, chcieli być taktowni ,a o mało się nie pękli. Bart oczywiście nie zauważył i odjechał. Cóż pobiegłam do łazienki, sukienkę wypukałam, trawę zmyłam ze skóry, mokrą sukienkę wysuszyłam w suszarce do rąk, była lekko pofatygowana, no nie było źle, ale ile ja bym wtedy oddała za takie urządzenie. Koleżanka przyniosła mi coś na odwagę i ruszyłam na bal. Okazało się, że śmialiśmy się do rana z tego zdarzenia a impreza była jedną z najlepszym jakie pamiętam, no gdy by nie ta pomięta sukienka była by najlepsza. A ja już zadbałam o to by mój braciszek mnie popamiętał :)

    Odpowiedz
  • Anna Maria 30 stycznia, 2015 at 18:00

    Rzeczywiście, niezwykłe i praktyczne urządzenie…
    Prasowanie i żelazko to prawdziwa zmora kobiet od zarania dziejów…
    Jedna z najbardziej NIE lubianych czynności, które musimy czynić, następna kolejna to plewienie chwastów w ogródku…
    Niestety Steamer do wygrania jest tyko JEDEN! a nas Kobiet pracujących, potrzebujących tysiące…, nieświadomych o Konkursie miliony…
    Może wynalazek, działa cuda i ułatwia nam życie, cena zakupu jest dość wysoka, dla średniej klasy rodziny bardzo wysoka, jako substytutu zakupu domowego żelazka, i niestety nie wszyscy doznają ulgi z prasowania…
    Wracając jednak do historii, każda z nas będąc żoną , matką, Panią domu lub Panią siebie nieraz doznała przykrości i niemiłych uczuć z tytułu niedoprasowania i gniecenia tkanin.Nieraz przeżywała chwile grozy z tytułu niedoprasowania firanek i leżącego już na stole na wykwintnym obiedzie z ukochaną Teściową, malejąc pod jej ostrym spojrzeniem… Nie wspomnę już o pogniecionych ubraniach w czasie wyjazdu w delegacji bądź wakacyjnego wyjazdu z ukochanymi córeczkami- modnisiami, które pragną by w te wakacje wyjątkowo się prezentować…

    Pragnę jeszcze wspomnieć o jednym banalnym zdaniu, wkurzającym naszych partnerów ” Kochanie nie pamiętam czy wyłączyłam żelazko…”

    Wygra tylko jedna osoba, z czego dla P. Karoliny współczuję wyboru… Ale dla nas pozostałych zainteresowanych, może wspaniałomyślna firma Philips ufunduje bony rabatowe na zakup tego cudeńka ułatwiającego nam życie? 8 marca niebawem…

    Odpowiedz
  • Luiza 30 stycznia, 2015 at 20:21

    Powód jest prosty i niektórym znany – chcę uniknąć nagany. Pracuję na Bawarii i kiedy nierzadko rano stoję przed wyborem spóźnić się albo pójsć w niewyprosowanej koszuli mam ochotę wrócić do łóżka i udusić się poduszką byleby uniknąć bury. A bura po niemiecku boli dwa razy :(

    Odpowiedz
  • Paulina 30 stycznia, 2015 at 21:49

    Naprawdę genialny sposób na szybkie i dokładne wyprasowanie ubrania. Jest lekkie, małe, można zabrać w podróż, jak dla mnie idealne ! Tym bardziej, że nie trzeba wyciągać deski by coś wyprasować.

    Jakiś czas temu miałam dość przykrą sprawę z moim żelazkiem..
    Bardzo się spieszyłam do pracy a moja koszula nie wyglądała najlepiej, lecz gdybym zapewne zaczęła wyciągać deskę to spóźniłabym się do pracy, więc wpadłam na pomysł, że przeprasuję szybko zagniecenia na kanapie.. Co jak się okazało nie było najlepszym pomysłem, ponieważ gorące żelazko i kanapa nie jest najlepszym połączeniem. Rozgrzane żelazko przykleiło mi się do kanapy i wypaliło ogromną dziurę. Oj to nie było przyjemne, ponieważ kanapa była nowa a dopiero co wprowadziliśmy się do mieszkania. Gdybym miała wtedy ręczny steamer Philips Steam&Go, moja kanapa była bez dziury w kształcie żelazka a moja koszula była by o wiele lepiej wyprasowana niż wtedy. Takie sytuacje zdarzają się do dziś, że bardzo się spieszymy, musimy dobrze i schludnie wyglądać a nie mamy czasu by wyciągać deski i żelazka. Ręczny streamer bardzo ułatwiłby nam życie i pewnie nie musiałabym się martwić że coś przypalę.

    PS: Może w końcu mój mężczyzna potrafiłby sam wyprasować sobie koszulę :)

    Pozdrawiam!

    Odpowiedz
  • Ola 30 stycznia, 2015 at 23:46

    Przykładowa sytuacja, leżymy sobie z chłopakiem wygodnie na kanapie, rozleniwieni, wcinamy ulubione ciastka ogladając seriale bo przecież jest sobota ;) A tu telefon on cioci ze wpada za godzinke na obiad! Moja druga połówka wręcz nie znosi prasowania a z takim urządzeniem na 100% by polubiła:) Wtedy ja zabieram się za pichcenie a chłopak prasuje obrusik na stół oraz jakieś ładne wdzianko dla naszej dwójki, bo w dresach przywitać cioci nie wypada :D

    Odpowiedz
  • Kasia 31 stycznia, 2015 at 14:28

    Bo o tym wszyscy wiedzą,
    Że z żelazkiem zwykle kobitki siedzą.
    Ja o STEAMerze marzę wciąż,
    By prasowaniem zajął się MĄŻ!

    Odpowiedz
  • Marta 31 stycznia, 2015 at 19:11

    Droga Szafeczko, pisze w imieniu moim i mojego męża. Mamy wspaniałą 2 letnia córkę, najwspanialszą radość w życiu, najwspanialszy dar. Rodzicami zostaliśmy dość młodo (miałam zaledwie 19 lat) ale myślę, że radzimy sobie całkiem nieźle! Dajemy naszej córce całą nasza miłość i okazujemy ją na każdym kroku.

    W naszym domu role są nieco pomieszane. By utrzymać rodzinę do pracy poszłam ja, a tata zajmuje się córką w domu. Moi znajomi są pełni podziwu dla mojego męża :) Wychodzę rano do pracy i wracam wieczorem, a mój mąż w tym czasie gotuje, sprząta, wspaniale opiekuje się nasza córką, bawi się z nią, chodzi na spacery, robi zakupy i… PRÓBUJE prasować ;)
    I tak Szafeczko, pisze próbuje, gdyż mimo, iż mój ukochany stara się jak może, nadal ma problemy z prasowaniem. Wracając z pracy nie mam czasu na prasowanie, wole poświecić ten czas mojemu dziecku i mężowi :)
    Ale niestety, często zdarza się, ze muszę poprawić „prasowanie” męża. Dodatkowo mój luby:
    – ma problem z wyprasowaniem ubranek córki, które są małe i trudno manewrować żelazkiem, by dokładnie wyprasować,
    – nie za bardzo rozumie przyciski i ustawienia temperatury,
    – już nie raz zniszczył coś swoim prasowaniem (przepalił delikatny obrus czy piękną sukieneczkę naszej córki),
    – marnuje prąd, długie prasowanie= długo włączone żelazko.

    Jestem mu bardzo wdzięczna i pełna podziwu, bo wykonuje codziennie kawal dobrej roboty (my Mamusie o tym wiemy). Gdyby Szafeczka podarowała nam ręczny steamer Philips Steam&Go:
    – mój mąż mógłby w kilka minut wyprasować wszystkie ciuszki bez niszczenia ich (nadal rozpaczam po moich zniszczonych rzeczach) ;)
    – ewentualnie ja mogłabym szybko wyprasować ubrania po powrocie z pracy,
    – mielibyśmy więcej czasu, który poświecilibyśmy dziecku,
    – brak oparzeń, ran i skaleczeń na rekach mojego męża ;)
    – mój ukochany nie dostawałby białej gorączki przy prasowaniu ubranek córki :)

    Mając steamer Philips Steam&Go z deski do prasowania zrobilibyśmy bazę dla córki i wspólnie bawili ;)

    Odpowiedz
  • Carmel 31 stycznia, 2015 at 21:51

    Moja mama od zawsze lubiła prasować :) naprawdę lubi prasować. Mówi, że podczas tej starannej pracy z żelazkiem odpoczywa, wycisza się. Nikt Jej nie przeszkadza, a Ona sama cieszy się z efektów jakim są pięknie pachnące, czyste i wyprasowane rzeczy. Moja mama całe życie dbała o ciuchy na których braknie może narzekać ;)

    W pewnym wieku (mimo, iż moja ukochana mama ma 54 lata dalej wygląda zachwycająco) dopadają nas różne schorzenia. Moja mama ma już zniszczone ręce- głównie od prania ręcznego, by nie niszczyć delikatnych ubrań w pralce. Do tego doszedł reumatyzm, wyjątkowo odczuwany w rękach, oraz uraz palca.

    Kocham moją Mamę najbardziej na świecie, dlatego chciałabym sprawić Jej prezent na który mnie nie stać. Ręczny steamer Philips Steam&Go jest idealnym prezentem dla mojej cudownej Mamy :) Mogłaby nadal czerpać przyjemność z prasowania, nie czując przy tym bólu w rękach (żelazko trochę waży).

    Na dodatek firma Philips stworzyła świetne urządzenie, które jest bezpieczne dla delikatnych tkanin, szybko się nagrzewa, steamer wydaje się prosty i łatwy w użyciu, a z opinii koleżanek wiem, że bezproblemowo para wnika w tkaninę usuwając najtrudniejsze zagniecenia! Z takim steamerem od Philips prasowanie koronkowych obrusów czy koszul z falbanami byłoby DZIECINNIE proste ;)

    Odpowiedz
  • Marta o 31 stycznia, 2015 at 22:30

    Kiedy zobaczyłam to urządzenie pomyślałam – idealne w życiu zawodowym i osobistym.
    Od razu przypomniała mi się pewna sytuacja.
    .Planowane spotkanie, szkolenie, które mam poprowadzić. W sumie piękne miejsce – hotel u podnóża gór, piękne widoki, maj, zielony maj, ciepło, kwitnąco…. Rozpakowuję walizkę, bluzka wygląda koszmarnie (nawet nie wiem jak to się stało, bo mam garderobę przetestowaną pod względem odratowania na wyjeździe). Żelazka nie posiadałam, hotel również nie, nie był to sezon grzewczy, więc nawet ciepły kaloryfer nic by nie pomógł. Wpadłam na pomysł, że powieszę bluzkę w łazience i wezmę bardzo ciepłą kąpiel, wtedy para choć trochę pomoże. Brałam prysznic i brałam, co chwilę sprawdzając czy już bluzka się wyprostowała. UDAŁO SIĘ!. Dumna z siebie jak nie wiem, no bo proszę dałam radę -bo jak nie ja to kto ;-). Pukanie do drzwi (to koleżanka z którą byłam umówiona). Otwieram, a ona patrzy na mnie dziwnym wzrokiem i pyta: Co ci się stało? Wzrok mój pomknął w stronę lustra. Od tego „łazienkowego prasowania” zapomniałam co dzieje się z moimi włosami. Znacie to powiedzenie „piorun w rabarbar” i choć nigdy nie widziałam rabarbaru po uderzeniu pioruna, to jeśli wygląda tak jak moje włosy to jednym słowem: masakra. Do tego od tej kąpieli miałam czerwone policzki (jak Pyza z tej bajki). W każdym razie, moja przygoda z prasowaniem nie skończyła się najlepiej. A o ile łatwiej byłoby gdybym miała taki steamer. No i nie ucierpiałby na tym mój zawodowy wizerunek. Może następnym razem..

    Odpowiedz
  • Magda 31 stycznia, 2015 at 23:33

    Wow, super! Na pewno przydałby się w czasie podróży podczas których liczy się wielkość bagażu. Czyli u nas podczas każdego wyjazdu :) Podróżujemy z dwójką maluchów – 2 i 4 latka no i niestety mamy tylko dwie pary rąk (większa ilość jakoś nie chce wyrosnąć) a do niesienia często te właśnie dzieci i bagaże. Bagaże w których oprócz mleka dla dwulatka, pieluszek i innych niezbędnych akcesoriów np. drobnych zabawek musimy zabrać także ubrania. Nie małą ilość, którą musimy upchnąć w naszej walizce. Jakoś staram się to poukładać ale niektóre z nich po prostu zapychają każdą pustą wnękę bądź kieszeń walizki czy plecaka. Wcześniej czy później trzeba je ubrać i … wtedy przydałby się steamer.

    Odpowiedz
  • Marta 1 lutego, 2015 at 10:56

    Dzień po naszym ślubie, sesja plenerowa.
    Mąż zrobiony na bóstwo, ja również gotowa.
    Odwracam głowę, a mój dwulatek śmieje się do rozpuku,
    intensywnie gniotąc rączkami swą koszulę na brzuchu!
    „To nie może być prawda! To zły sen!”- marzę skrycie.
    Te zdjęcia miały być pamiątką na całe nasze życie!
    Steamer byłby w tej sytuacji niezbędnym urządzeniem.
    Pewnie jeszcze zajdzie w moim życiu niejedno, podobne zdarzenie.

    Odpowiedz
  • Marta 1 lutego, 2015 at 10:59

    Dzień po naszym ślubie, sesja plenerowa.
    Mąż zrobiony na bóstwo, ja również gotowa.
    Odwracam głowę, a mój dwulatek śmieje się do rozpuku,
    intensywnie gniotąc rączkami swą koszulę na brzuchu!
    „To nie może być prawda! To zły sen!”- marzę skrycie.
    Te zdjęcia miały być pamiątką na całe nasze życie!
    Steamer byłby w tej sytuacji niezbędnym urządzeniem.
    Pewnie jeszcze zajdzie w moim życiu niejedno, podobne zdarzenie,

    Odpowiedz
    • Paola 2 lutego, 2015 at 13:50

      Photoshop istnieje, więc problem byłby z głowy
      „wyprasować” koszulę przez program gotowy ;)
      Z reguły nie ma prądu na sesji w plenerze
      więc, że wyprasujesz koszulę w lesie- nie wierzę ;)

      Odpowiedz
  • Justyna 1 lutego, 2015 at 11:13

    Żelazko parowe ja chce, ja chce! mój chłopak zawsze mnie zaskakuje swoimi pomysłami i przeważnie mam godzinę na spakowanie walizki i przygotowanie siebie na wyjazd! Prasowanie ubrań wtedy staje się wyzwaniem a i tak rzeczy po wyciągnięciu na miejscu ubrań są wymięte bo przecież aż tak dużo czasu nie miałam żeby się przyłożyć do każdego zagięcia itp.

    Odpowiedz
  • Wiktoria 1 lutego, 2015 at 11:14

    To niesamowite żelazko przydałoby się w wielu sytuacjach ! Może najpierw opisze przeszłą sytuacje. Wyjechałam na bardzo ważne zawody międzynarodowe. Jak po każdym zawodach takiej rangi, wieczorem bankiet. Pięknie wszystko przygotowane, pyszne jedzenie, cudowna atmosfera. Oczywiście strój nie moze być naganny ! Pięknie wyprasowana koszule przez mame i nakaz odrazu powieszenia na wieszaku gdy tylko będę w hotelu. A więc dotarłyśmy do hotelu i nagle zaskoczenie, koszula wyjęta psu z gardła. I co tu robić ?! Dobra narazie zajmę się dobrym startem bo to teraz najważniejsze. Start się udał i nadszedł czas przygotowania do bankietu. Zaczełam prasować koszule … Książką. Na marne. I nagle genialny pomysł : koszule do łazienki powiesić na grzejniku, odkręcić gorąca wodę, zamknąć łazienkę i zakaz wejścia żeby para nie „uciekała”. Po około godzinie koszula nabierała pierwotnej postaci

    Odpowiedz
  • Angelika Zapior 1 lutego, 2015 at 11:26

    Ten gadzet ulatwil by mi sprawe w moich delegacjach, czesto firma wysyla mnie w delegacje daleko od domu a do jednej walizki nie zmiesci sie jeszcze zelazko, wasza propozycja jest swietna podreczna nie zajmuje duzo miejssca i mozna wlozyc nawet do torebki , moje garnitury spodnice i marynarki wygladalyby wreszcie profesjonalnie

    Odpowiedz
  • Agnieszka 1 lutego, 2015 at 11:41

    Ten wynalazek nie tyle przydatny byl by dla mnie ile dla mojej Mamy :) od poczatku mojej edukacji biore udzial w licznych przedstawieniach teatralnych i niestety ale stroje w ktorych wystepuje na scenie maja liczne falbany, plisy i marszczenia. Jako ze srednio w czasie jednego spektaklu stroj zmieniam od 5-7 razy moja mama skazana jest na spedzanie dlugich, piatkowych wieczorow na prasowaniu wszystkich tych cudowych kreacji, podczas gdy ja spedzam je na pracy – czyli probach ;) bardzo to lubie, ale czesto gryzie mnie sumienie ze moja Mama jest zmuszana do tak ciezkiej pracy ;/ Jako ze za kilkanascie dni sa jej urodziny, uznalam ze jest to prezent ktory na pewno ja ucieszy i nieco odciazy :)

    Odpowiedz
  • Tolimam 1 lutego, 2015 at 11:47

    Ah była taka przebrzydła przygoda! 11.11.14 Wraz z 2 dzieci – 10miesięczną córeczką i 4 letnim synkiem, siostrą i mamą wybrałyśmy się w odwiedziny do rodziny, tylko 2h podróży, cudowne nastroje, uśmiech nie schodził nam z twarzy :) Jako iż to święto, wystroiły się kobiety żeby dobrze przed rodziną wypaść :) Aż tu niespodziewanie po godzinie śpiewów i zabaw… mój ukochany synuś… ekhm zwymiotował! na swoją mamusie i siostrzyczke!! AAaaa bez paniki, szybkie zatrzymanie samochodu, pomoc, sprzątanie. Auto do czyszczenia, foteliki do prania i mama cała brudna i „pachnąca”. Dojechałyśmy w minute na stację i trzeba się przebrać, córeczka pół biedy, ubranek na zapas wzięłam cała torbę, ale JA?! najlepsze ciuchy wylądowały w reklamówce, z torby wyjęłam zapasowe, jak krowie z gardła, na stacji kontaktów pełno ale żelazka brak na jednodniową podróż… ręczny steamer Philips Steam&Go to by było rozwiązanie!
    Ps. Dodam jeszcze, że w tej podróży już na miejscu odpadł mi obcas w bucie hehe…ta wycieczka chyba miała się nie odbyć ;) Pozdrawiam

    Odpowiedz
  • natalia 1 lutego, 2015 at 11:48

    takie mobilne żelazko to zbawienie :) często się śpieszę więc czasem wyglądam jak by mnie wyjęto z paszczy lwa (brak czasu na prasownie moich ubrań i mojej rodzinki) gdybym miała takie cudeńko moje ubrania byłyby perfekcyjne a i czasu na wspólne zabawy z córeczką by nam nie zabrakło…

    Odpowiedz
  • Nastasia 1 lutego, 2015 at 11:51

    Prasowanie dla mnie to niemała misja .. Dlaczego? Bo zawsze co mi nie wyjdzie, tu sie podwinie, tam zagnie i tyle z misji prasowania :)! Jak juz sie zdarzy to od razyu glowe zajmują mi myśli: ale bałagan, deska zajmuje tyle miejsca, kurcze czy wylaczylam żelazko?! Uprasowane rzeczy zawsze od razu składam i kłade na stole (pozniej chowam do szafy), stety/niestety (jeszcze sama nie wiem bo kota w zyciu nie miałam!) od dwóch tygodni mieszkam razem z uratowanym kotkiem, juz dochodzi futrzak do siebie, ale jak to kotełek jest dosłownie wszedzie, a świeżo wyprasowane ubrania to najlepsze dla niego posłanie :) Niestety za to ja mam dwa razy wiecej roboty – z prasowaniem oczywiście !
    Steam&Go niczym czarodziejska różdżka, pokazalabym kotełkowi ze nie straszne mi jego numery :) no i zaczęłabym prasować, śmiem myślec, ze nawet codziennie! A co! :)

    Odpowiedz
  • Patrycja 1 lutego, 2015 at 11:54

    Takie urządzenie przydałoby mi się szczególnie podczas wyjazdów, kiedy w walizce rzeczy się gniotą i nie wyglądają tak jakbyśmy chcieli, a szkoda czasu na prasowanie zwykłym żelazkiem (w szczególności, kiedy komuś nie idzie to najlepiej ;) ), każdy chce spędzić wolny czas na zwiedzaniu albo wypoczynku, a nie prasowaniu. W domu szybko przed ważnym wyjściem wyprasowałabym każde denerwujące zagniecenie.
    Z takim urządzeniem w końcu zaczęłabym prasować! :)

    Odpowiedz
  • Magda 1 lutego, 2015 at 12:11

    Witamy Szafeczke

    Odpowiedz
  • Dorota 1 lutego, 2015 at 12:40

    Chciałabym mieć steamer w swoim domu ponieważ prasowanie jest dla mnie największą karą dlatego nie robię tego regularnie po tradycyjne żelazko sięgam jedynie gdy muszę wyprasować ubrania na ważne spotkanie, ponadto mam w domu duże okno balkonowe i zawsze kiedy zmieniam firanki tracę kilka godzin na ich wyprasowanie a efekt końcowy i tak mnie nie zadowala myślę, że to urządzenie pomogłoby mi uporać się z tym problemem i prasowanie w końcu sprawiałoby mi przyjemność

    Odpowiedz
  • Monika 1 lutego, 2015 at 12:54

    Byłby idealny dla mojego męża, który uwielbia mieć wszystko wyprasowane zawsze i wszędzie!! Prasowanie nie zawsze mu wychodzi, a takim sprzętem, myślę, że poradziły sobie bez mojej pomocy :)

    Odpowiedz
  • Adrianna 1 lutego, 2015 at 12:57

    Świetny sprzęt. Na pewno przydałby mi się w przyszłości podczas wyjazdów na sejse zdjęciowe (fotograf). Jak wiadomo dla modelek jakieś ubrania by się przydały, nie tylko jej, ale też specyficzne wypożyczone/kupione/wyciągnięte z mojej szafy.. Upchane w walizce czy torbie po wyjęciu wymiętolone, smutny widok. A gdzie upchać żelazko i targać je na pół Polski? Myślę, że to świetne rozwiązanie w podróży dalekiej czy nawet nie. W domu też na pewno by się sprawdziło, bo niecierpię prasować, a para z żelazka robi swoje i widzę jak za mgłą w okularach (:D). W końcu sama mogłabym prasować ubrania i nie wykorzystywać w ten sposób mamy, nawet bym jej pomagała.. cóż, to jest myśl. :)

    Odpowiedz
  • Paulina 1 lutego, 2015 at 14:51

    Gdy żelazko bym wygrała
    to bym ciągle prasowała,
    bluzki, spodnie i skarpety,
    swetry, pościel i serwety.
    Wszystko w domu będzie czyste,
    poskładane i przejrzyste.
    I na studiach się pochwale,
    że prasuje doskonale.
    A do sesji podczas nauki,
    wyprasuje też firanki.
    Gdy się wciągne w prasowanie,
    to pomogę też i mamie.
    Siostrze, babci, kuzynowi
    Ciotce Hance i dziadkowi.
    Wszystkim będę prasowała,
    Tylko obym go dostała! :)

    Odpowiedz
  • Joanna 1 lutego, 2015 at 15:07

    A mi by sie przydał w dniu ślubu! Pamiętam jak dziś (trudno nie pamiętać, było to w maju;)) jak wyjęłam suknię z szafy w dniu ślubu a ona taka pognieciona… Zabolało mnie serce, bo w końcu wymarzona i wyśniona, no i ten dzień- jeden z ważniejszych, które dane mi było do tej pory przeżyć. Myślę, że z tym urządzeniem raz dwa uporałabym się z tym fantem.
    Zapytasz, czemu sukni nie wyjęłam wcześniej? No cóż dwa koty i 2,5 latek skutecznie mnie przed takim pomysłem odstraszyły :)

    Odpowiedz
  • Maryta 1 lutego, 2015 at 16:47

    Mam jedną 22 miesięczną córcię. Na początku prasowałam wszystkie te drobniutkie ciuszki ( mój wcześniaczek miał rozmiar 49). Prasowałam zawzięcie te malutkie przestrzenie między guzikami i każde najmniejsze zagniecenie. Chodziło głównie o zabijanie roztoczy i bakterii, a na drugim miejscu były względy estetyczne. Podczas prasowania płakałam- tak bardzo nie lubię tego robić! Nawet dziś poparzyłam dwa palce! Do tego dostaję bzika jak prasuję daną rzecz powiedzmy 3 minuty, a ona dalej ma zagniecenia!

    Przyznam się, że już od dłuższego czasu przestałam córce prasować większość ciuszków. Czasami przeprasuję na siłę jakąś rzecz, ale jest to bardzo pracochłonne i wywołuje u mnie płacz. Szczególnie jak poparzę się parą lub bokiem żelazka. Od dawna wiem o stacjach parowych i ręcznych streamerach, ale jest to dla mnie, młodej, studiującej mamy spory wydatek. Inaczej już dawno byłabym w posiadaniu tego pomocnego urządzenia ;)

    Szafeczko, dzięki Tobie znów mogę zacząć prasować wszystkie rzeczy w domu i to z uśmiechem na twarzy zamiast oparzonych palców i czerwonych wypieków na policzkach od wściekłości :)

    Odpowiedz
  • Nilam 1 lutego, 2015 at 17:05

    Takie urządzenie przydałoby się praktycznie wszędzie. Czy to w zwyczajnej sytuacji w domu, gdy jak zawsze na nic nie ma czasu. Czy też na wakacjach, kiedy ubrania z trudem wepchnięte do walizki, wyglądają jakby dopiero z pralki były wyciągnięte. A taka sytuacja przytrafiła jakoś tak w czerwcu. Kiedy spieszyłam sie na spotkanie służbowe w innym mieście i nagle zobaczyłam ,że wszystkie rzeczy w walizce wyglądały tak, że lepiej by się w nich nie pokazywać. Znalazłam jedynie taki sweter, który wyglądał nawet nawet. W ten dzień było strasznie gorąco, a ja siedziałam na tym spotkaniu przez półtorej godziny gotując się w tym swetrze. To była taka jedna z bardziej zapadających w pamięć sytuacji. Ale takie podobne, może nie aż takie ważne rzeczy dzieją się często. Ostatnio też mój syn 10 minut przed wyjściem z domu powiedział, że musi być ubrany na galowo do szkoły, a jego koszula nie była wyprasowana. Musiałam mu ją tak na szybko wyprasować i razem spóźniliśmy się. Ja do pracy, a synek do szkoły.

    Odpowiedz
  • Ania 1 lutego, 2015 at 17:07

    Żelazko parowe, idealna i bardzo pomocna rzecz w każdej sytuacji. Miałam w życiu wiele takich sytuacji, gdzie w szybkim czasie musiałam wyprasować ciuchy, na już! Wyjmuje ciuchy przed zajęciami, pracą RANDKĄ, wiedząc, że je wcześniej wyprasowałam, ale wiadomo jak to jest w szafie i tak ciuchy mają swoje życie;p Zawsze coś się zagniecie, pogniecie i już ulubiona koszula nie wchodzi w grę;/ Jestem raczej pedantką i każde zagniecenie doprowadza mnie do szału;p Jak większość tutaj odpowiedzi pewnie jest jest ten sam argument, że jest cudowne urządzenie, muszę je mieć bo bardzo by mi się przydało. No i tak jest ja mam ten sam argument haha;p. Ale napisałaś, że mogą być to hipotetyczne sytuacje…..
    Ja wyobrażam sobie taką sytuację…. Jadę na upragnione od lat wakacje, gdzieś na drugi koniec świata. Jakiś piękny, egzotyczny kraj. Jadę sama, odpocząć, pomyśleć, pobyć sama ze sobą. Zwiedzam, poznaję nowe miejsce, nowych ludzi, nową kulturę. Pewnego pięknego, słonecznego dnia wybieram się na lokalny bazar, z mnóstwem różnorodnych pamiątek. Do wyboru, do koloru. W pewnym momencie przed moimi oczami pojawia się mężczyzna. Z niedowierzaniem rozpoznaje tę twarz. Ten mężczyzna to dawna miłość mojego życia. Nie utrzymywaliśmy kontaktu po rozstaniu. On poszedł w swoją stronę, ja poszłam w swoją. Spotkanie go na drugim końcu świata to był jakiś cud! Umówiliśmy się na spotkanie następnego dnia. Do tego czasu nie mogłam się otrząsnąć, nie mogłam spać, jeść , na niczym się skoncentrować. Poczuł to samo jak kilkanaście lat temu go poznała. Takie dziwne uczucie, które cię obezwładnia totalnie. Dziwne, ale prawdziwe uczucie. Oczywiście milion pomysłów na sekundę, co ja mam ubrać, przecież nie byłam przygotowana na żadne randki! Na szczęście przed wylotem spakowałam swoją ulubioną sukienkę, którą za pomocą lekkiego, małego żelazka mogłam szybko i dokładnie wyprasować. Gdyby nie ono, nie poszłabym w wygniecionej sukience a nic innego, równie odpowiedniego nie miałam. Wyglądałam obłędnie! (aż sama byłam w szoku;p) On patrzył na mnie non stop, nie mógł oderwał ode mnie wzroku. Patrzył tak jak kiedyś, jak byliśmy w sobie zakochani. Spędziliśmy ze sobą kilka następnych dni i razem wróciliśmy do Polski. I jak w każdej bajce, żyliśmy dłuugo i szczęśliwie;p
    Pozdrawiam !! i życzę mnóstwo miłości i szczęścia jak bajce :))

    Odpowiedz
  • Lucy 1 lutego, 2015 at 17:40

    Po prostu, ja muszę to mieć ;) Chyba mam obsesję na punkcie prasowania, a z moim zdecydowaniem zdarza mi się prasować rano trzy zestawy ubrań, bo jeszcze nie wiem co wybrać :p A potem te niewybrane i tak są potem prasowane. I te rzeczy, na które inni machnęli by ręką, ja widzę zagięcie i prasuję, prasuję dłużej niż przewidywałam. I spóźniona na zajęcia wchodzę, choć z akademika w osiem minut przebiegnę. Aaa i lubię prasować, ale nie lubię, że tych zagięć nie da się doprasować. I nie wyobrażam sobie nie używać pary. Moje mini żelazko ma właśnie rozwaloną funkcję pary, a ja przez to rano sfochana, że nie będzie po mojemu wyprasowane, setny raz odprasowane, parą wygładzone by przeszło moją obsesyjną weryfikację i dostało atest- wyprasowane ;) Nie wiem jak, ale posiądę taki steamer, bo ostatnio osiągam dużo, bo wierzę, że „Wszystko się może zdarzyć, gdy głowa pełna marzeń, gdy tylko czegoś pragniesz, gdy bardzo chcesz …” ;)

    Odpowiedz
  • Nikola 1 lutego, 2015 at 17:51

    Tak! Tak! Tak!
    Pomijając to, że nienawidzę prasować i wierzę, że takie cudeńko pomogłoby mi przełamywać lody i jako przyszłej pani domu zaprzyjaźnić się z tą czynnością, to dokładnie wiem, kiedy mi się przyda.
    Przełom czerwca i lipca. Piękne, zwiewne sukienki, które łatwo się gniotą. Kraków, Warszawa, Wrocław, Łódź. Nie… to nie wakacje. To egzaminy do szkoły aktorskiej! Wygląd odgrywa wtedy bardzo istotną rolę! Może chcecie przyczynić się do sukcesu? Wszak pierwsze wrażenie jest najważniejsze, a wyprasowana sukienka na pewno działa na plus!

    Odpowiedz
  • Anetka 1 lutego, 2015 at 19:15

    Jestem nauczycielką w specjalnym ośrodku szkolno wychowawczym, dla dzieci uposledzonych w stopniu lekkim. Od trzech lat prowadze „Orkiestromanię”. Jako, tez, ze zawsze marzyłam o dyrygenturze, ja i moje dzieciaczki świetnie się bawimy! Jezdzimy na wiele konkursów, koncertów, przesłuchań. Na takich wyjazdach zwyke mamy problem z organizacją 20-osobowej grupy. Muszę pamietac o wszytskim. O naszych instrumentach perkusyjnych na których gramy oraz o spodnicach w stylu flamenco dla dziewczynek i pięknych koszulach dla chłopców. Dzieki steamerowi mogłabym zadbac o piekny wyglad na scenie moich podopiecznych. To wspaniałe dzieciaki, chciałabym żeby poczuli sie wyjatkowo chociaz w tej krótkiej chiwili i żeby wszytsko było idealnie. Oni bardzo przezywają swoje występy a ja z nimi :) Pozdrawiam serdecznie :)

    Odpowiedz
  • Kasia 1 lutego, 2015 at 19:22

    Nie będę owijała w bawełnę. Nie prasuję ubrań ze względu na brak prasowalnicy. Przypaliłam kanapę prasując koszulę na kocyku ;) Od tego czasu noszę „niegniecące się” koszulki. Marzy mi się steamer od kiedy odkryłam jego magiczne moce w pracy w odzieżówce. Zwiewne sukienki bez obrażonych min, piękne koszule dogrzewane każdego poranka, spodnie na kant, a nie na kanty :) … I niewygnieciony ukochany. Och. Byłoby fantastycznie. Skoro jest szansa na spełnienietego tutaj… Tozostawiam jedynie szeroki uśmiech i spojrzenie kota ze Shreka. Cóż innego pozostaje? :) Pozdrawiam
    Kasia

    Odpowiedz
  • Asia 1 lutego, 2015 at 21:46

    Jestem mama 21 miesięcznej Adusi. Po urlopie macierzyńskim wróciłam do pracy a córeczka w tym czasie jest u niani. najbardziej przydało by się nam takie magiczne urządzenie w chwilach jak rano wychodzimy z domu a ja nagle orientuje się ze ciuchy mam nie uprasowane…. aaaaaaaaaaaaaa a tu mało czasu pozostało i szybko prasujemy byle gdzie i byle jak. Z steamer Philips Steam&Go mogłabym oszczędzić czas i ułatwic sobie poranki i zycie :):)
    Uwielbiamy was i pozdrawiamy

    Odpowiedz
  • Sylwia 1 lutego, 2015 at 22:02

    Marze, po prostu marzę o takim steamerze. Jako mama i (jak to mówi mój kochany szwagier) kura domowa mam miliony obowiązków a dodatkowo mam 3 i 8 letnich urwisów do ogarnięcia. Żelazko to przydałoby mi się kiedy pracuje stertę koszulek, koszul, spodni a mój synek woła mamusiu pobawisz się ze mną.? na co zawsze odpowiadam zaraz tylko dokonczę, ale oczywiście przez to ze moje żelazko jest chyba nawiedzone co chwila albo robi się zagniecenie albo coś nie da się rozpraszać i niestety wbrew powszechnej opinii mamy nie zajmują się w domu dzieckiem tylko sprzątaniem. Wiec gdybym miała to żelazko w momencie uprasowalabym całe pranie, znienawidzony kilometrów firanki i zasłony (nie wiem jak inni piorące i wieszaja i mają niewygniecione) a przy okazji odswiezylabym kanapę może przy pomocy pary udałoby się wywabic niektóre plamy. Poza tym mogłabym założyć moją ulubioną sukienkę która w ogóle nie da się wyprasowac albo przypada a parą na wieszaku myślę że dałoby radę. Dlatego bardzo ale to bardzo chciałabym steamerze Philips!

    Odpowiedz
  • Artemida 1 lutego, 2015 at 22:08

    O bogowie! To jest to !
    Sytuacja nr 1: Mglisty poranek, otwieram oczy i o zgrozo! Znowu zaspałam! Mam 15 min, aby wyjść z domu, a dziś mam dwa ważne spotkania biznesowe…Mam jedna wadę- zawsze rano decyduję w co się ubrać zależnie od pogody i nastroju, nigdy nie prasuję rzeczy wcześniej ( w skali od 0 do 10 prasowanie dostaje 0 pkt.- nie cierpię go! ). Mając ręczny steamer marki Philips Steam&Go w 5 min jestem jak spod igiełki- bez jednej zmarszczki na koszulowej bluzce czy spódnicy. Bajecznie! Zostaje czas na umycie zębów i makijaż. Uniknęłam katastrofy! Biznes uratowany :)

    Sytuacja nr 2: Bardzo często wyjeżdżam służbowo lub na szkolenia z rozwoju osobistego. Każda kobieta chce wyglądać oszałamiająco- ja także. Przeważnie tam gdzie nocuję jest żelazko ale nie ma rękawnika. Ostatnio straciłam ponad pół godziny, a moja tunika z powodu jakiegoś feleru żelazka prezentowała się niewiele lepiej niż na początku. Dzięki waszemu cudownemu urządzeniu wyglądałabym perfekcyjnie i zdążyłabym nawet zjeść śniadanie ;) To zdecydowanie rozwiązanie dla mnie ! : Łatwe, lekkie i ekspresowe :)
    Pożądam go…

    Odpowiedz
  • Malwina 1 lutego, 2015 at 22:16

    Steamer Philips bardzo by mi się przydał ponieważ w 8 osobowej rodzinie jest mnóstwo prasowania a i tak przed wyjściem z domu zawsze okazuje się że coś co było wyprasowane wygniotło się w szafie albo coś jest jeszcze nie wyprasowane i na szybko trzeba prasować. Zwykłym zelazkiem ciężko wyprasowac kokardki, falbanki tiulowe spódniczki, koszule a Steamer myślę, że pomoglby mi w takich sytuacjach.

    Odpowiedz
  • kasia 1 lutego, 2015 at 22:31

    No cóż, zawsze i wszędzie!

    Odpowiedz
  • Aneta 1 lutego, 2015 at 22:39

    O mamuniu! nie wiedziałam że ratunek jest taki poręczny :D Jestem nałogowcem- maszyna do szycia to mój narkotyk. Uwielbiam szyć z gniotących się tkanin, czasem zszywam je tak że sama mam problem z późniejszym ich rozprasowaniem…żelazko nie daje sobie rady ze wszystkimi zakamarkami. A wiadomo kreacja olśniewająca to kreacja nieskazitelnie wyprasowana. Wyprasowanie drobnych elementów również nie sprawiałoby już trudności. Steamer od Philipsa pozwoliłby na znaczne skrócenie czasu mojej pracy. Brakuje mi takiego urządzenia w mojej malutkiej pracowni! Dzięki niemu żaden projekt nie byłby mi straszny, a ja jeszcze bardziej pokochałabym prasowanie :)

    Odpowiedz
  • marzenaMAMAem 1 lutego, 2015 at 23:47

    Aaa 23:38 a ja dopiero pisze! I to jest wlasnie powod dla ktorego to urzadzonko jest dla mnie :D. Roztrzepana do granic mozliwosci w kwestii :”uprasuje to, zachowaj tylko spokoj”. Zaczelo sie w mlodym wieku kiedy jako nastolatka postanowilam wyprasowac „na szybko” przed wyjsciem bluzke… ostry dyzur, poparzenie ajc… Nastepnie wyjazd nad morze i prasowanie sukienki na kolacje( jak sie pozniej okazalo zareczynowa) uwaga! Rozgrzanym garkiem z woda :D. potem dzien slubu… moja suknia choc wisiala w tym calym profesjonalnym opakowaniu po zalozeniu miala ferelne zagniecienie u dolu, no wiec moja mamuska (chyba juz wiadomo po kim mam ten gen:) prasowala mnie zelazkiem,a pod spodem taka rekawice termiczna miala… obylo sie bez szpitala :). Co do prasowania prostownica… idealnie nadaje sie do krawatow… aaa i jestem mistrzynia w naciaganiu ciuchow tak zeby zagniecenia byly mnie widoczne :D

    Odpowiedz
  • Magdalena 1 lutego, 2015 at 23:48

    Jestem w Oazie. Tak, właśnie, typowa, stereotypowa oazówa, na letnich rekolekcjach, ma na sobie spódnice które mają wiecej zagieć niż materiału. Nie dlatego, ze tak modnie, a dlatego że nie ma gdzie, czym i kiedy prasować ubrań. I właśnie wtedy to cudo by sie przydało. Łatwo spakować do walizki, łatwo wyprasować, nie trzeba mieć deski do prasowania. I można wyglądać jak człowiek, a przy okazji być zaprzeczeniem stereotypów. Marzenie :)

    Odpowiedz
  • Dominika 1 lutego, 2015 at 23:58

    Do czego przydałby mi się steamer?
    Wyjazdy, wyjazdy i jeszcze raz wyjazdy!
    Ponoć „człowiek pracowity nigdy się nie nudzi”, więc podróżowaniem zabijam w sobie leniuszka.
    Jako studentka prawa, ubieram się elegancko i bardzo lubię taki styl, ale co do prasowania takich ubrań…
    Właśnie wyobrażam sobie jak jadę na konferencję naukową. Walizka perfekcyjnie spakowana. Za godzinę moje wystąpienie. Wyciągam piękną sukienkę, a ona pognieciona. Poratujecie steamerem? ;)

    Odpowiedz
  • Monika K 2 lutego, 2015 at 08:29

    Witam
    Ja po prostu napiszę, że uwielbiam prasować (uspokaja mnie to i wycisza) i wszystkie gadżety z tym związane bardzo mnie interesują, widziałam już seamera w akcji jest imponujący, obecnie zepsuło mi się żelazko i zastanawiam się co byłoby lepsze dla mnie, a może warto byłoby wypróbować seamera. Pozdrawiam.

    Odpowiedz
  • Kasia 2 lutego, 2015 at 18:38

    Za kilka dni zostanę mamą taką na 100%. I myślę, że to urządzenie pozwoliłoby mi i ułatwiło bycie zadbaną mamą, która może w każdej chwili wyciągnąć z szafy sukienkę czy bluzkę i doprowadzić ją do stanu używalności, nie zaniedbując przy tym dziecka. Sprzęt marzenie :)

    Odpowiedz
  • Zuzannamariaw 2 lutego, 2015 at 23:25

    Nie wiem dlaczego wczoraj moj komentarz nie chcial sie dodac, albo moze zaginal w setkach innych komentarzy i nie moge go znalezc, ale powtorze moja historie sprzed miesiaca (troszke ponad)
    Przed swietami moj ukochany pojechal z warszawy do gdanska na bardzo wazne spotkanie. Niestety w polowie drogi (czyli po ok 2godzinach) uswiadomil sobie ze nie wzial garnituru a na sobie ma jedynie sweter i byle jaka koszulke. Mial do wyboru albo wracac do warszawy i stracic 4h, albo zadzwonic do mnie. Garnitur oczywiscie lezal w mieszkaniu przygotowany do zabrania, pytanie tylko jak ja, bez samochodu mam mu go dostarczyc? Najlatwiejszym sposobem byloby wyslanie garnituru w paczce pociagiem, odebralby go nastepnego dnia rano. Ale tu pojawil sie bardzo duzy problem -klasyczne zelazko ktore mamy w domu nie nadawalo sie do wyslania w paczce – za ciezkie i jak on biedak wyprasuje koszule na lozku w hotelu? Tutaj zelazko parowe, male, lekkie i bardzo latwe w obsludze byloby idealne. Koniec koncow zadzwonilam do jednego ze sklepow w gdansku i zamowilam mu caly garnitur na nastepny dzien. Czekal w sklepie wyprasowany i gotowy do zalozenia. Problem rozwiazany, ale niestety koszty pochloniete przez te operacje znacznie nadszarpnely nasz swiateczny budzet.

    Odpowiedz
  • Teresa 4 lutego, 2015 at 09:36

    Dla mnie byłaby to rzecz niezbędna , leżałoby toto cudo w mojej torebce obok kosmetyczki. Dojeżdżam do pracy autem. Niektórych rzeczy nie ubieram wcale, bo po takiej przejażdżce z domu do pracy moje ciuszki się „marszczą”, a ja razem z nimi. Wystarczyłoby małe czary – mary w pracy i Tereska byłaby elegancka:)

    Odpowiedz
  • Ania 4 lutego, 2015 at 12:52

    Takie urządzenie przyda sie rowniez w szpitalu kiedy z dnia na dzien dowiadujesz się ze najblizsze tygodnie Ty i Twoj dzidziuś tam spędzicie. Czasem trzeba będzie wyjść na zewnątrz, odsapnąć od widoku maleństwa przypiętego do kroplówki inaczej serce pęknie. Tak, wtedy takie urządzenie się przyda….

    Odpowiedz
  • Anna Maria 5 lutego, 2015 at 20:15

    Przepraszam, że się wtrącam, choć już dodałam swój wpis, ale dwukrotnie byłam w szpitalu w czasie leczenia dzieci i siebie. Za pierwszym razem krwotok poporonny po pierwszym porodzie, za drugim razem przy drugim synu po nieszczęśliwym upadku ze schodów.Dziś jestem matką 2 synów i 2 córek. Wiele przeżyłam i zobaczyłam, ale I nikt w takich szpitalnianych chwilach nie myśli o wyprasowanych ubraniach….

    Odpowiedz
    • Anna 13 lutego, 2015 at 09:43

      Tu się nie zgodzę do końca bo ja będąc ostatnio w szpitalu z dzieckiem dzieliłam czas między pracę, dom i szpital. Warunki w szpitalu koszmarne. Rodzice spali na materacach na ziemi w ciasnych salkach lub co gorsza na korytarzach. Nie było mowy o przebraniu się w piżamkę a po nocy trzeba było się ogarnąć i jechać do pracy. Nieraz w pomiętych ciuchach. Nie każdy ma taki komfort, że może sobie wziąć wolne w pracy bo takie pobyty w szpitalach przedłużają się nawet do kilku miesięcy a za coś trzeba rodzinę utrzymać zwłaszcza, że w domu zostały małe dzieci. Mężczyźni próbowali wieszać w salkach garnitury żeby nie pomięły się w torbie, ale zaraz przychodziła pielęgniarka i kazała chować ciuchy bo tak nie wolno robić. Nie napisałam tego żeby wygrać bo posta umieściłam po pierwsze po terminie zgłoszeń czego byłam w pełni świadoma a po drugie posta do konkursu napisałam zaraz po jego ogłoszeniu kiedy to jeszcze nie byłam świadoma tego, że za kilka dni trafię do szpitala. Niestety życie płata różne figle.

      Odpowiedz
      • Anna 13 lutego, 2015 at 09:50

        aaa i nie pisałam strikte o sobie bo na szczęście mój syn szybko się pozbierał i wróciliśmy szczęśliwi i zdrowi do domu, ale ten pościk to była taka refleksja po rozmowie z innymi matkami i ojcami ze szpitala którzy od ponad roku dzielą czas między pracę i szpital.

        Odpowiedz
  • marzena 6 lutego, 2015 at 20:29

    halo ktos wygral bo u mnie nic sie nie wyswietla ?

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!