Taka sytuacja:
Siedzisz z dzieckiem w przychodni i czekasz na wizytę u lekarza, a obok siedzi druga mama. Wasze dzieci grzecznie się bawią, a Wy zaczynacie ze sobą rozmawiać. Jak to zwykle bywa podczas rozmów mam, głównym tematem są dzieci. W czasie tej kilkuminutowej wymiany zdań, dochodzicie do tematu, gdzie Wasze zdania są odmienne… na przykład jedna z Was jest przeciwniczką szczepień, a druga nie widzi w tym nic złego.
Prawdopodobnie wymienicie się argumentami i znów zmienicie temat… lub skończycie rozmowę. Jednak jest takie magiczne miejsce, gdzie rozmowy wyglądają zupełnie inaczej. Jakby to wyglądało w Internecie?
Jedna z Was dowiedziałaby się, że jest idiotką lub wariatką. Ewentualnie od młodszych rozmówców przeczyta „żal” lub „zgiń”. Druga pomiędzy przytakiwaniami przeczyta też, że jest ograniczona i upośledzona umysłowo. Oczywiście wartościowych dyskusji tam nie brakuje, jednak ilość nienawistnych komentarzy jest troszkę dołująca. Do tego zawsze znajdzie się ktoś kto wie lepiej. W Internecie pełno jest specjalistów… takich „all in 1”.
Marzy mi się taka sytuacja, że każdy w Internecie zachowuje się tak jak w „realu”. Przecież w trakcie rozmowy w poczekalni nie znieważamy nikogo… nie komentujemy też na głos tego jak jest ubrany. Wyobraź sobie, że ktoś siedząc na krzesełku w kolejce krzyczy „jeb*ć ZUS i NFZ”… no nawet jak mrugnie okiem czy pokaże język to wyjdzie na wariata. W Internecie zgarnie na pewno za to kilka lajków…
Najgorsi są Ci anonimowi… Fora bez rejestracji są największą kopalnią hejtu jaka tylko istnieje… Jednak coraz częściej można zobaczyć jak osoby podpisane z imienia i nazwiska popisują się znajomością obelg i przekleństw na „forum” publicznym – chociażby na Facebook’u.
Czy ludzie mają naprawdę tak dużo wolnego czasu żeby pisać takie bzdury? Czytanie czegoś tylko po to, aby wiedzieć w jaki sposób to skrytykować jest przecież totalnym bezsensem. Komentarz pod jakimś artykułem lub wpisem w stylu „jak zwykle do dupy” oznacza tylko tyle, że tracimy z własnej nieprzymuszonej woli czas na coś czego nie lubimy… i jeszcze sprawdzamy regularnie czy dalej nam nie pasuje. WTF? To już lepiej te koty na YouTube pooglądać…
Tak samo jak w „realu” nie chodzimy w miejsca których nie lubimy, tak samo w Internecie je omijajmy, tak po prostu :) Szkoda czasu i nerwów! No i szacunek, szakuniec, respect czy rispect – jak chcesz – ale nie psuj innym dnia głupim tekstem.
20 komentarzy
Mamy podobne marzenia ;)
Wszyscy też lubią, uwielbiają wręcz narzekać na moderację komentarzy, ale prawda jest taka, że jak się pozwoli u siebie napluć jednemu to reszta pójdzie głupio w jego ślad, dlatego też na wielu forach powinni być zatrudnieni admini, którzy grubą kasę dostawaliby za porządne usuwanie pustych i durnych hejtów.
Brawa, brawa! i to przez wielkie B :) Tak prosto i tak mądrze.
Dzięki :)
Całkowicie się zgadzam. Najgorsze dla mnie jest to, że nie ma już czegoś takiego jak konstruktywna krytyka. Czy napiszesz kulturalnie, że post Ci się nie podoba, albo nie zgadasz się po prostu ze zdaniem piszącego, czy od razu nazwiesz kogoś głupią piczą to i tak jesteś hejterem…. :/
pozdrowiam
Zgadzam się w 100%. Już nawet nie zaglądam w komentarze na portalach bo tam to jakiś rynsztok jest.
Super tekst!
To samo zauważyłam będąc jeszcze w ciąży, na grupach facebookowych dotyczących dzieci. Często bywa tak, że gdy jakaś mama szuka pomocnych rad, to pod jej postem matki licytują się, która jest mądrzejsza. Nie lubię tego strasznie, że wiele z nas-matek, daje sobie prawo do oceniania i uważania, że jeśli inna matka postępuje inaczej, jest gorszą i głupszą matką. Przecież każda z nas robi to, co uważa dla swojego dziecka za najlepsze i te komentarze pełne jadu zwalają mnie z nóg. I te wojny matek karmiących piersią, z tymi które karmią MM, te, które nieszczepią, zaszczułyby te, które to robią. I takich przykładów jest milion. Pozdrawiam Ala
Taak… mamy w Internecie są straszne ;) i one jeszcze mają dużo czasu na takie kłótnie…
Kilka razy przeczytałam, że jestem idiotką i debilką, a pokazanie twarzy mojego Dziecka w internecie to największa zbrodnia, bo na dziecko ściągam zbirów z Rosji, którzy tylko czyhają, by mi je odebrać :| Czytając takie coś może się odechcieć. Im blog bardziej popularny tym hejtu więcej, także gratuluję grubej skóry! Swoją drogą, miejmy to gdzieś i róbmy im na przekór ;)
No taki mamy klimat :/ dlatego córki na blogu jest tak mało…
Super tekst! Tak wlasnie myslalam o tym jak bardzo internet wplywa na nasze zycie w realu. Jest to troche przerazajace. Czlowiek chodzi i mysli o tym co dzieje sie tam na fejsiku. I takie moje pytanie-czy takie znane blogerki jak ty czy makoweczki bardzo to przezywacie i analizujecie czy jakos stalo sie to codziennoscia? Chodzi o komentarze wlasnie jakies hejty.
O tak!! Zgadzam się!!
Mi też się marzy taka sytacja :)
Zgadzam się całkowicie! Nie rozumiem tej fali zawiści i jadu jaki pojawia się w internecie, tego braku jakiejkolwiek kultury… Czasami sobie myślę, że niektórzy maja naprawdę smutne to życie, i że strasznie im się musi nudzić… Najgorsze, że zachowując się tak, najbardziej krzywdzą siebie samych bo przecież spełniony, szczęśliwy człowiek nigdy w życiu by takich bzdur nie wypisywał. Zamiast więc wziąć to swoje życie w garść, wolą frustracje wywalać przed ekran monitora…. Smutne to niesamowicie…
Pozdrawiam Was serdecznie:)
Mamy nie tylko w Internecie są straszne i podłe. W 'realu’ również, przekonałam się o tym chwilę po urodzeniu córeczki. Już na sali inna mama próbowała mi pokazać, gdzie jest moje miejsce (ona urodziła drugie dziecko, a ja pierwsze- więc wiadomo, co ja głupia gęś mogę o dzieciach wiedzieć). Ona taka doświadczona, wszystkie rozumy pozjadała, mało tego jej dziecko, kilka godzin starsze od mojej córki, takie cudowne było, takie ę-ą od maleńkości, nie to co moje. A mi się chciało ryczeć. Nie życzę żadnej mamie takich przeżyć, nerwicy można się nabawić.
dobrze że już jej więcej nie zobaczysz ;)
trochę to trwało, ale doszłam do wniosku – wreszcie – że dyskusje w internecie nie mają sensu. Po kilku komentarzach, w których wyraziłam swój światopogląd, trochę się uzewnętrzniłam z moimi priorytetami, a zostałam zwyzywana i zmieszana z błotem. Czy kogoś obchodziło, co w ogóle napisałam? Nie, ważne że miałam odmienne zdanie, a czy miało ono sens czy nie, to nieważne. Troche to przypomina polityczne debaty – kto silniejszy „w gębie” i kto sprytniejszy we wbijaniu szpili, merytoryka nie ma tu nic do rzeczy. Nie powiem – troche to przeżywałam, choć nie było warto. Ludzi za dużo kosztuje zejście z poziomu swojego ego i postawienie się w czyjejś sytuacji, tak jak za dużo kosztuje umiejętność niewtrącania wszędzie swoich 3 groszy i po prostu zwykłego wysłuchania kogoś. Sad but true.
Ludziom coraz bardziej się nudzi i z tego lenistwa nienawiść i zazdrość w nich wzrasta… No cóż żałosne, ale Ty tym się nie przejmuj tylko działaj dalej!!!
Też próbowałam analizować ten trudny, ale niestety wszechobecny, problem, pisząc „Niezmiennie zadziwia mnie jak to możliwe, że tyle osób czerpie w internecie przyjemność z dręczenia innych. Zawsze psychopatów była mniejszość, więc jak to się stało, że wraz z rozwojem internetu tak wiele ludzi wykazuje psychopatyczne cechy, czerpie przyjemność z dręczenia, krytykowania, obrażania innych?” Pozwolę sobie podać link (ale oczywiście usuń, jeśli uznasz to za stosowne) http://leonette.pl/?p=1232
Zgodzę się z wpisem.. Hejterzy są wszędzie. Nie raz słyszałam, że jestem satanistką, moje dziecko bękartem diabła i nie wiadomo co, tylko za to, że obie chodzimy ubrane na czarno, a ja mam np różowe czy zielone włosy. Najgorsze jest to, że ludzie potrafią jeździć nie tylko na dorosłych ale też na dzieci, które są niewinne.