by Karolina

Kto zabija nasz instynkt macierzyński?

Okiem rodzica - Szafeczka - 24 kwietnia, 2016

Kiedy przychodzi na świat Twoje pierwsze dziecko, w Tobie rodzi się coś jeszcze i zostaje już na zawsze… To magiczna moc która jest w Tobie, niezależnie od tego czy Twoje dziecko ma dwa miesiące czy kilka lat. Wiesz już co to jest prawda? To instynkt macierzyński.

Prawda jest taka, że gdy jesteśmy jeszcze w ciąży, o instynkcie macierzyńskim wiemy tyle co nasi partnerzy. Instynkt pojawia się dopiero w chwili, gdy dostajemy nasze dziecko pierwszy raz na ręce. Owszem, przydaje się wiedza z książek, rady przekazywane przez nasze mamy i babcie oraz doświadczone położnej i pielęgniarki. Jednak w kryzysowych sytuacjach nie sięgamy do książek – działamy intuicyjnie.

Ty doskonale wiesz czy kaszlnięcie Twojego dziecka w nocy, to coś czym powinnaś się martwić czy normalny kaszel. Kiedy dotkniesz czoła, od razu wiesz czy ma wysoką gorączkę czy tylko stan podgorączkowy. Można powiedzieć, że termometry przydają się tylko tatusiom – Ty masz go w ręce ;) Wiesz kiedy Twoje dziecko ma kolkę, a kiedy płacze z głodu – i mimo że Twoja koleżanka patrzy się na Ciebie z niedowierzaniem – masz rację!

Niestety często nasz instynkt macierzyński tłumią bliskie nam osoby. Oczywiście chcą jak najlepiej i robią to nieświadomie. Pewnie nie raz było tak, że miałaś dość słuchania swojej mamy czy teściowej, która mimo że tylko przez telefon, ale wiedziała najlepiej jak pomóc wnuczce.

Co robić najlepiej w takiej chwili? Grzecznie wysłuchać, podziękować za radę i zakończyć temat. Nie wdawaj się w żadne dyskusje, a tym bardziej nie daj sobie wmówić że nie masz racji! Takich sytuacji jest raptem kilka! Matka zawsze czuje czy dzieje się coś poważnego.

I tak po kilku latach życia z moim instynktem macierzyńskim, nieraz ulegnę presji babci i wybieram się do lekarza by uspokoić (tak naprawdę jej) sumienie. I gdy siedzę już na krześle w gabinecie znam każde słowo, które pediatra wymówi. Przecież przyszłam z błahostką, to nie jest fizyka kwantowa, a rozwiązania są banalnie proste. Doskonale wiem co mam dziecku podawać i przez ile dni „trzymać” w domu…

Właśnie wychodząc ostatnio od lekarza zdałam sobie sprawę, że instynkt macierzyński to coś niesamowitego, co łączy Tylko Ciebie z dzieckiem – nikogo innego! To taka nasza „pępowina” poza brzuchem, która zostaje na całe życie! No chyba, że zostaniesz babcią – wtedy myślisz, że ta pępowina przechodzi na Twojego wnuka… i koło się zamyka!

Udostępnij wpis

26 komentarzy

  • Natalia 24 kwietnia, 2016 at 15:40

    To co nazywasz instynktem macierzyńskim ja nazywam silną więzią, tak silną, że jednym spojrzeniem oka już wiesz, że coś w trawie piszczy. Niezależnie od wieku dziecka, po prostu matka wie, że coś jest nie tak. Ta więź pojawiaj się przy pierwszym dotyku noworodka i trwa już wiecznie, nawet kiedy siedzi się na tarasie mając 70 lat, a dziecko przed 50-tką przychodzi czymś strapione.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 24 kwietnia, 2016 at 19:40

      Dokładnie… w sumie nie ważne jak się „to” nazwie! Każda matka doskonale wie o co chodzi ;)

      Odpowiedz
  • Magda 24 kwietnia, 2016 at 18:58

    Masz racje. Moja mama telepatycznie wychwytuje że coś jest nie tak i od razu dzwoni. To co mnie z Nią łączy to coś na prawde niesamowitego i nie da sie tego opisać.
    Sama jestem w ciazy w 14tygodniu i już wiem że to będzie cos magicznego. Pierwsze stukniecia pukniecia maluszka ktore ciezko wychwycić sa niesamowite. Z kazdym dniem nasza więź jest silniejsza a to dopiero poczatek drogi.

    Odpowiedz
  • Agata 24 kwietnia, 2016 at 19:17

    Świetny tekst! Powinien go ktoś przesłać do mojej teściowej ;)

    Odpowiedz
    • Sylwia 24 kwietnia, 2016 at 20:50

      taaak…mojej też, niestety po porodzie pierwszego dziecka miałam jeszcze konieczną operację nogi i moja teściowa niestety wręcz odbierała mi moje dziecko, przez co moja Mala jest do niej bardziej przywiązana… Dziwnie brzmi ale teraz dokładnie tak to widzę i wierzcie lub nie to jest bardzo przykre. Niedawno urodziłam synka i przysięgłam sobie, że nie pozwolę więcej, mojej wszystko wiedzącej, toksycznej teściowej, wtrącać się w wychowanie moich dzieci….

      Odpowiedz
      • arleta 24 kwietnia, 2016 at 21:23

        Przykre, domyslam sie co czulas. Zycze Ci zdrowia zebys sama mogla zajmowac sie synkiem i budowac nierozerwalna wiez :-)

        Odpowiedz
      • agnieszka t. 25 kwietnia, 2016 at 11:04

        U mnie jest identyczna sytuacja. Mam teraz drugie dziecko i przysieglam sobie ze teraz juz na to nie pozwolę choćby mnie miała nienawidzic.

        Odpowiedz
      • Szafeczka 25 kwietnia, 2016 at 11:43

        okej podajcie maile, a ja zrobię anonimową wysyłkę do Waszych teściowych :D

        Odpowiedz
      • Klaudia 29 kwietnia, 2016 at 23:15

        Moja córcia też jest bardzo przywiązana do dziadków, jak była młodsza, to normalnie żyć bez nich nie mogła. Przykre, to racja, ale mija :)

        Odpowiedz
  • ania 24 kwietnia, 2016 at 19:20

    ja z córką jesteśmy same, we dwie, mam wrażenie, że przez to między nami tworzy się jakaś więź di potęgi, czasem nie wiem czy sprostam tym uczuciom, tym wymaganiom.. ale działamy! :)

    Odpowiedz
  • Moli 24 kwietnia, 2016 at 20:26

    Jakie to prawdziwe!

    Odpowiedz
  • Daisy 24 kwietnia, 2016 at 21:26

    Od kolezanek, mamy mojej, i wielu, wielu kobiet nasluchalam sie o instynkcie macierzynskim i wiedzialam.Ale nic nie wiedzialam.Dopiero gdy zobaczylam moja Kruszynke w szpitalu, pojawilo sie to cos. Cos, co powoduje, ze nie ma niczego niewykonalnego dla tego malenkiego mego Malenstwa w imie jego dobra i dla jego dobra.Sila tak przeogromna, ze nie ma potezniejszej, silniejszej, i jednoczesnie obezwladniajacej me jestestwo, czy podolam temu najpiekniejszemu wyzwaniu, pojawiaja sie leki i obawy, czy dam rade….Lecz gdy widze te malenka buzie, wielkie, blekitne oczeta wpatrzone we mnie, wszystko pryska, i pojawia sie usmiech i wiara, ze bedzie dobrze…..

    Odpowiedz
  • Izabela 25 kwietnia, 2016 at 09:54

    trochę zazdroszczę tym z Was, które piszą o pojawieniu się tego „czegoś” w momencie otrzymania dziecka w szpitalu. u mnie było inaczej, był zachwyt przy pierwszych ruchach, były łzy przy każdym USG, była radość przy liczeniu paluszków, kiedy już były widoczne na ekranie ultrasonografu ale po porodzie.. był szok. To nie była więź od pierwszego wejrzenia i dotyku. na taką więź pracowałam z moją córką od początku i dopiero z czasem przyszła ta świadomość, że to już jest TEN etap, że rozumiemy się bez słów, że to już jest miłość na śmierć i życie. i w moim przypadku choć teściowa dwoiła się i troiła, żeby pomóc i pokazać, nie wtrącała się wcale choć mieszkałyśmy u niej 3 miesiące. Bardzo jej jestem wdzięczna za pomoc, a dziś bardzo by chciała pobawić się z wnusią to jednak Mamusia jest najważniejsza. ;)
    PS. z termometrem w ręku u mnie strzał w 10. przy wizycie u teściów nikt mi nie wierzył, że córa zaczyna gorączkować. mówili, że jej gorąco, że jest normalna. aż zobaczyli wynik na termometrze – spojrzenia i miny mieli bezbłędne. ;)
    super wpis. przydałby się mojej mamie, która uznała, że jestem w błędzie nawet przy wyborze zabawek czy skarpetek w sklepie. ;)

    Odpowiedz
  • Szafeczka 25 kwietnia, 2016 at 11:47

    „z termometrem w ręku u mnie strzał w 10. przy wizycie u teściów nikt mi nie wierzył, że córa zaczyna gorączkować. mówili, że jej gorąco, że jest normalna. aż zobaczyli wynik na termometrze – spojrzenia i miny mieli bezbłędne. ;)” – ha! To musiało być fajne uczucie :)

    Odpowiedz
  • Ania 25 kwietnia, 2016 at 11:56

    Taki instynkt pojawia się od kiedy dostaniemy dziecko na ręce. Ja adoptowałam synka i mimo wszystko niektórzy mogą powiedzieć że instynktu nie będzie a wręcz przeciwnie jest. Tak jak piszesz nie muszę mieć termometru bo dokładnie wiem jaką temperaturę ma mały. Ostatnio nawet mąż poszedł do lekarza który powiedział, że nie trzeba antybiotyku. Na następny dzień wyladowalismy na opiece nocnej i jednak był on potrzebny. Mamy wiedzą co się dzieje z ich dziećmi :)pozdrawiam

    Odpowiedz
  • Salusiowo.blogspot.com 25 kwietnia, 2016 at 16:40

    Święta prawda!! Mogę śmiało podpisać się pod tym wpisem.

    Odpowiedz
  • Andżelika 25 kwietnia, 2016 at 18:21

    Jak patrzę na matki, które ubierają swoje dzieci w słoneczny dzień +18 ° to nie wierzę w żaden instynkt macierzyński i szósty zmysł. I muszę was rozczarować jak córka pół nocy mi się wydzierała nie wpadłam na genialny pomysł, że ma zapalenie ucha. Wydaję mi się, że same kobiety wprowadzają taki kult matki polki i wcale nie mam na myśli kogoś obrażać. Wierzę, że każda z nas kiedyś wiedziała co i jak zrobić przy dziecku jednak nie zapominajmy, że nie raz byłyśmy bezsilne i miałyśmy wątpliwości. Dlatego nie róbmy z siebie na siłe bogiń bo kiedy zrobimy coś nie tak żebyśmy nie wpadły w spiralę poczucia winy bo gdzie podział się nasz szósty zmysł.Do szału doprowadzały mnie gadania ludzi „zaufaj swojemu instynktowi”. Pozdrawiam.
    P.S Termometr tak często używam jak i mąż :)

    Odpowiedz
  • sandi89 26 kwietnia, 2016 at 12:39

    Masz rację, coś w tym jest. Pomijam już aspekt typowo wychowawczy. Spójrzmy jednak z innej strony. Pewnie nie tylko ja z moją mamą mam tak, że np właśnie mnie coś strasznie zasmuciło, wyprowadziło z równowagi albo jeszcze tam coś i tu nagle telefon.. Człowiek robi dobrą minę do złej gry, ukrywa emocje żeby kogoś nie zranić, nie obarczać. A po chwili w słuchawce pada pytanie: córciu na pewno wszystko tam u Was w porządku? Przecież słyszę, że coś nie tak. Dziecko przecież Cię znam, komu powiesz jak nie mnie? I w tym momencie co? Ja się rozklejam, tłumaczę wszystko jak na dłoni, rozmowa się przedłuża, ale po wszystkim ulga.. Znasz to? :)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 26 kwietnia, 2016 at 22:08

      Masz cudowną mamę <3 :)

      Odpowiedz
      • sandi89 27 kwietnia, 2016 at 19:56

        Wiem, dziękuję :)

        Odpowiedz
  • Monia I Mamainspiruje 26 kwietnia, 2016 at 12:56

    Teraz niestety bardzo sporo osób się pogubiło w macierzyństwie. I nie ufamy swoim instynktom.
    Chcemy jak najlepiej dla dzieci. Ale kwestionujemy decyzje przekazywane z pokolenia na pokolenie, bo wiemy, że są tak naprawdę bezpodstawne (jak np. sławetne przegrzewanie czy dosładzanie wszystkiego).
    Czytamy setki poradników i wypowiedzi ekspertów. Pędzimy w codzienności, tak łatwo zapominając, że to co najlepsze dla naszego dziecka jest w naszych sercach i czujemy wszystko instynktownie.

    Odpowiedz
  • Naturalna pościel dziecięca 27 kwietnia, 2016 at 09:53

    Świetny wpis i masz rację . Pozdrawiam ;)

    Odpowiedz
  • Klaudia 29 kwietnia, 2016 at 23:18

    A ja niestety tego termometru nie mam… Ale mój instynkt podpowiada mi bardzo często i dzięki niemu nie chucham, nie dmucham i nie biegnę z każdą błahostką do lekarza. To piękne uczucie :)

    Odpowiedz
  • Joanna S. 18 czerwca, 2018 at 16:22

    Chętnie sprezentowałabym taki zegarek mojej kochanej, 6 lat młodszej przyjaciółce Agacie, ktora w tym roku po raz drugi zdawała egzaminy maturalne – ustny język polski i pisemny angielski, ponieważ w zeszłym roku jej się nie powiodło… J. polski zdała śpiewająco! Na wynik z j.angielskiego jeszcze trochę musimy poczekać, ale jestem pewna, że będzie on dla niej równie satysfakcjonujący :) Gdy zobaczylam ten zegarek po raz pierwszy pomyślałam, że doskonale pasuje on do jej niejednorodnego stylu ubierania się, który odzwierciedla jej barwną i nieoczywistą osobowość. Bardzo chciałabym sprawić jej tę przyjemność i podarować go jako prezent na zdaną maturę, o którą Agatka panicznie się martwiła.

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!