by Karolina

Zawsze jest czas, by naprawić relacje w rodzinie

Okiem rodzica - Szafeczka - 13 marca, 2016

Pamiętacie wpis „Mamo, Tato, nie mów tak do mnie”? Muszę szczerze przyznać, że jego popularność i ilość przeczytanych miłych słów, przerosły moje oczekiwania. Pojawiły się też komentarze z prośbą o kontynuację tematu. Konkretnie o pójście krok dalej i przeanalizowanie tego, w jaki sposób naprawiać nadszarpnięte relacje. Nadszarpnięte między innymi przez podobne „teksty” do tych wymienionych w wspomnianym na początku wpisie.

NIGDY NIE JEST ZA PÓŹNO

Otóż musimy zacząć od kwestii najważniejszej – nigdy nie jest za późno. Nieważne czy mówimy o naprawie swoich błędów względem kilkuletniego dziecka, naprawie relacji z już dorosłym potomkiem, czy nawet inicjatywą wychodzącą właśnie od dorosłej córki czy syna. Nigdy nie jest za późno na odbudowanie relacji, a każda chwila w której zastanawiamy się czy warto i odkładamy to na później, może kosztować nas w przyszłości kolejną uronioną łzę.

Tak jak już wspomniałam, sporo osób prosiło o kontynuację wpisu pod kątem naprawiania błędów i relacji. Do głowy przychodzi mi takich kilka rad…

Po pierwsze, zastanawiając się nad tym jak naprawić relacje z dzieckiem, zacznij od samego siebie. Zastanów się jak ta relacja w ogóle powinna według Ciebie wyglądać. Przecież naprawiając coś, zawsze dążymy do konkretnego efektu. Jeśli naszym celem jest osiągnięcie stanu z przed np. miesiąca, to nie będzie problemu. Ale co jeśli minęło więcej czasu? Jeśli dziecko jest starsze już o kilka lat? Zdefiniuj jak Wasza relacja powinna wyglądać i dopiero myśl o następnych krokach.

Nie możesz bać się przeprosin. Nie unoś się dumą i nie zasłaniaj rodzicielską mocą. Przeprosiny oczyszczają atmosferę, zrzucają troszkę ciężaru z barków, a przy okazji dziecko uczy się tego jak samo powinno radzić sobie z popełnianymi błędami.

Jeśli czujesz, że masz za co i potrzebujesz przeprosić dziecko, daruj sobie „ale”. Przepraszam ale to…, ale tamto… Nie. Przepraszając nie staraj się od razu usprawiedliwiać.

Natomiast będąc po drugiej stronie, doceń to, że dziecko potrafi Cię przeprosić i przyznać się do popełnionych błędów. Daruj sobie docinki typu „ale to i tak się pewnie powtórzy”, „co mi po twoich przeprosinach” lub „to się jeszcze okaże czy naprawdę tak żałujesz”. Wymagasz szacunku, wiesz że przeprosić nie jest wcale tak łatwo, więc nie utrudniaj tego swojemu dziecku.

Koniecznie pozbądź się wszelkiej złości i frustracji. To w niczym nie pomoże, bo gdyby miało pomóc, to nie zastanawiałbyś się teraz jak teraz naprawić Wasze relacje.

Pamiętaj o tym, że dziecko ma prawo się nie zgadzać, protestować czy sprzeciwiać. Wtedy – rozmawiaj. Ponownie, nie unoś się dumą i zapomnij o argumencie „ale ja jestem przecież rodzicem!”

Nie bój się mówić o tym co czujesz. Brak widocznych emocji i uczuć, brak takich rozmów zostaje w nas na długo. Często przejmują to po nas nasze dzieci, wnosząc w swoje dorosłe życie właśnie takie podejście. Twoją otwartość i szczerość dziecko wyczuje na kilometr. Nie bój się.

A teraz troszkę z drugiej strony…

Wiele z nas ma problem z relacjami ale nie z dziećmi, a właśnie ze swoimi rodzicami. Często hodujemy przez lata żal, mamy w głowie wspomnienia, przez które nie wyobrażamy sobie naprawy tej sytuacji. Bywa jednak też tak, że ta „kiepska”, oschła czy ograniczająca się do absolutnego minimum relacja, tak naprawdę jest już tylko efektem naszego zacietrzewienia. Przyzwyczailiśmy się do tego lub po prostu nikt z nas nie chce zrobić tego pierwszego kroku. Z jednej strony już nie potrafimy się gniewać na rodziców, ale z drugiej, pogodzić się i pokochać ich na nowo jest ciężko, czujemy jedynie głęboko ukryty żal. Do tego mamy przecież mnóstwo rzeczy na głowie, a myśl o TAKICH problemach, tylko wytrąca nas z rytmu, irytuje… Ale czy warto ciągnąć dalej taki układ? Tak dla zasady?

Przede wszystkim wychodzimy z założenia, że nie będzie drugiego dzieciństwa, szansy na nadrobienie tego co straciliśmy. Jesteśmy odpowiedzialni za siebie i za swoją rodzinę. Tak stawiając sprawę i godząc się z tym czego nie dostaliśmy i czego już nie dostaniemy od rodziców, możemy dostrzec to co oni „mają do zaoferowania”. Może jednak coś z tego będzie? Może warto?

Idealną sytuacją ku temu, aby sytuację naprawić, jest często pojawienie się dziecka w rodzinie (wnuka). Bywa tak, że rodzic, który w naszej pamięci w swojej roli kiepsko się sprawdzał, teraz okaże się być świetną babcią czy dziadkiem! Nasze słabe i oschłe relacje, nagle potrafią wtedy ożyć, właśnie na skutek pojawienia się nowego członka rodziny. To duża szansa zarówno dla Ciebie, jak i Twojego dziecka, które tym sposobem może zaznać prawdziwie rodzinnej atmosfery, a nie przykrego rodzinnego obowiązku.

Jednak tak jak przy pierwszej części tego tekstu; musimy zacząć od siebie. Spróbować pozbyć się uprzedzeń, złości i irytacji. Tego wewnętrznego głosu, który wciąż tylko dogaduje i wypomina błędy. Może warto popatrzeć z większym dystansem na nasze dzieciństwo… i spróbować wybaczyć, zrozumieć tamtejszą sytuację . Spojrzeć w dojrzały sposób i po prostu porozmawiać.

Ostatnią kwestią w sprawie relacji ze swoimi rodzicami, może być lęk przed ich inwazyjnością. To że jak „odpuścimy”, relacje się unormują, to oni znów naskoczą. Cóż, jesteśmy dorośli i w tym momencie musimy w jasny sposób postawić pewne granice. Im wcześniej tym lepiej, aby nie tworzyć ponownie sytuacji, które będą powodowały napięcia.

Uff… to trudny temat. Ten tekst mógłby być i dwa lub trzy razy dłuższy. Ale z drugiej strony… można go streścić do jednego akapitu. Po pierwsze – żyjmy, bo mamy tylko chwilkę. Po drugie – rozmawiajmy. Po trzecie – kochajmy i wybaczajmy.

 

Udostępnij wpis

14 komentarzy

  • Klaudia 13 marca, 2016 at 17:13

    Masz dużo racji, większość problemów tkwi w nas samych. O ile przeprosiny nie są jeszcze takie trudne, to już z wybaczeniem mamy już gorzej. Lubimy się usprawiedliwać, ale nie potrafimy usprawiedliwiać innych, a przecież każde zachowanie, czy to nasze czy innych ma jakąś motywację. Często nie znamy motywów, którymi inni się kierują, dlatego ich postępowania nie potrafimy zrozumieć. Mając tę wiedzę z pewnością łatwiej jest wybaczyć. Dlatego rozmowa jest kluczem do sukcesu. Pisz więcej takich tekstów, bo dotykają delikatnych, ale ważnych spraw z naszego życia :) pozdrawiam
    http://www.szafamajniaka.blogspot.com http://www.majniaki.pl

    Odpowiedz
  • Aga 13 marca, 2016 at 19:31

    Temat bardzo fajny i porusza ważne kwestie relacji dzieci-rodzice. Jedak nie jest to takie proste , moja historia nie będzie niczym woow! Zawsze byłam córeczką tatusia(nie, nie byłam jedynaczką)
    Nasze relacje zawsze były dobre. To on nauczył mnie gotować (tak , bardzo dobrze gotuję) zawsze był kiedy go potrzebowałam, przetrwaliśmy okres buntu. I co? Przyszedł czas ,że Ja dorosła pracująca poznałam mężczyzne którego mój tatuś nie akceptuje. Jest moim mężem co za tym idzie , ojciec niechce mnie znać ,niechce ze mną rozmawiać a swoich wnuków nie zna! Bardzo mnie to boli ale mimo prób naprawy czy pogodzenia nie wiem jak to nazwać nic nie pomaga dalej jest uparty i coraz starszy i schorowany. Serce mi pęka ,rycze jak głupia i na tym koniec ….

    Odpowiedz
  • salusiowa 13 marca, 2016 at 20:06

    Ostatni akapit najlepiej opisuje cały temat..
    Rozmawiamy! Kochajmy! Wybaczajmy!

    Odpowiedz
  • Magda 13 marca, 2016 at 20:18

    Zawsze warto walczyć o dobre relacje na linii rodzic-dziecko! Sama się o tym przekonałam!

    Odpowiedz
  • Siostry Andrzejewskie 13 marca, 2016 at 20:19

    Naprawdę udany wpis! Świetnie poruszony temat :)

    http://www.siostryandrzejewskie.blogspot.com

    Odpowiedz
  • Renata 13 marca, 2016 at 21:22

    Trafiłaś w samo sedno tym tekstem….. U mnie dopiero gdy urodził się mój synek zapanował spokój w rodzinie… a moi rodzice jak się okazało potrafią się nawet z dziećmi bawić! Przykre bo ze mną nigdy się nie bawili :( albo nie pamiętam nawet tego…

    Odpowiedz
    • Szafeczka 13 marca, 2016 at 21:23

      Może nie jest aż tak źle? Może rzeczywiście nie pamiętasz tych chwil? Dobrze, że teraz jest lepiej ;) Życzę Wam dużo chwil z rodzinnym gronie! :)

      Odpowiedz
  • Weronika 13 marca, 2016 at 21:28

    Najtrudniejsze są relacje dorosłych dzieci z rodzicami, kiedy to mamy świadomość że nasi rodzicie nie interesują się nami na tyle ile byśmy tego chcieli, czasami potrzebujemy pomocy pomimo że teoretycznie jesteśmy dorosłymi ludźmi, jednak ta pomoc nie nadchodzi – rodzice tłumaczą to tym że powinniśmy sobie radzić, bo jesteśmy przecież dorośli. Mając również na uwadze to że ich relacje, relacje dziadków z naszym dzieckiem, nie są za dobre – chcielibyśmy żeby się bardziej interesowali, ubiegali o kontakt, wspólnie spędzony czas, tak nie dla nas ale dla dziecka które się tego przecież domaga, potrzebuje a dziadkowie jakby z boku, bez inicjatywy, zaangażowania w losy dziecka. Co uważasz na temat takiej sytuacji?

    Odpowiedz
  • A. 13 marca, 2016 at 23:39

    Ja mam 19 lat i w czasach gimnazjalnego buntu moje relacje z rodzicami były fatalne, nie miałam do nich za grosz szacunku, nie czułam, że ich kocham. Tak okropnie mi teraz wstyd, jak pomyślę o tym, co o nich mówiłam… Z czasem zmądrzałam i nasze kontakty, szczególnie z mamą się poprawiły, coraz bardziej jej ufam, otwieram się i spędzamy dużo czasu. Chyba trafia do mnie, że za pół roku czeka mnie wyprowadzka na studia i długie rozłąki, a przecież w domu tak mi dobrze… Nie zmienia to faktu, że nie pamiętam, żebym kiedykolwiek usłyszała 'kocham Cię’ od rodziców, czy sama im to powiedziała. Nie wiem, jak to zmienić…

    Odpowiedz
  • MatkaDwojga 14 marca, 2016 at 10:21

    a co robić kiedy relacje żonatego syna ze zbyt nadopiekuńczą matką zostały naprawione, syn wybaczył ale matka nie akceptuje stawianych jej granic i wraca do dawnych zachowań? nie widzi nic złego w swoim zachowaniu bo przecież jest MATKĄ? co robić? :(

    Odpowiedz
  • BrakujeDnia.pl 18 marca, 2016 at 19:51

    Punkt widzenia zależy od punktu patrzenia. Piękny wpis, ale niestety w życiu nie zawsze jest kolorowo.
    Moją opinie na ten temat można przeczytać tutaj : http://www.brakujednia.pl/codziennosc/rodziny-sie-nie-wybiera/
    Pozdrawiam.

    Odpowiedz
  • Matherlovebone 13 lutego, 2020 at 06:07

    Trafiłam na Twój głos.. Mój syn ma prawie 21,jest w terapii. Jest moim synem z pierwszego zwiazku, wyszłam za mąż za cudownego faceta i to oni najpierw sie polubili, później było dwoje dzieci, firma kłopoty, walka o przetrwanie kilka lat, syn był nastolatkiem, on zaczął się buntować na rzeczywistość ja próbowałam się z nim dogadać,smierc mojego taty.. Który był człowiekiem z problemami ja musiałam pojechać do szpitala, depresja stany lękowe… Dlugo to trwało… Pozniej on się wycofał.. Syn.. Ja po kilku latach zbudowałam się a syn.. Zamknął się w sobie na tyle że mieszka z nami a traktuje nas jak obcych. Przyszedł do mnie kilka miesięcy temu że ma dość życia, wiec działamy wszystkie środki rece na poklad.. Psycholog terapia, psychiatra.. Niestety nie chce, pozwolić dopuścić mnie do siebie, nic nie wiem o jego leczenie… Jedyne to prosi o pomoc w sytuacjach kryzysowych… Ma juz dziewczynę i to jest cudowne. Mój mąż po tych naszych przejściach nie ma relacji żadnych… Tylko czesc synu. Część ojciec… Syn czuje się opuszczony, mąż mój czuje się rozjechany przez życie, tyle zniósł, powoli się podnosi… Syn mój super gotuje, często nam cos pichci.. Piecze. Ale złość c frustracje ma w oczach.. I kompletnie się separuje. Życie nas nie oszczędzało…. Z ojcem biologicznym nie ma kontaktu.. Nie chce.. W wieku 18 lat kiedy ojciec bilogiczny przypomniał sobie o synu.. On mu wykrzyczał wszystko i wyrzucił z
    Spod drzwi. Jak widzisz syn dużo przeszedł.My jako rodzice też.. Cos uciekło mojego syna to złamało nas też…
    Jak to odbudować

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!