by Karolina

Gry planszowe dla całej rodziny

Gry i zabawy - Szafeczka - 21 lutego, 2016

W zeszłym miesiącu opisałam jedne z moich ulubionych gier planszowych. Były to jednak propozycje skierowane raczej do dorosłych, dlatego tym wpisem szybko nadrabiam zaległości. Dziś gry planszowe dla całej rodziny! Są na tyle uniwersalne, że pół godziny grania z dzieckiem nie jest dla rodzica przykrym obowiązkiem, a fajną rozrywką:)

Dixit

Uwielbiam tę grę od pierwszej rozgrywki. Zarówno za to jak pobudza szare komórki uczestników, jak i za to, jak przepiękne grafiki cieszą wrażliwe na piękno oczy ;) Ale zacznijmy od początku…

Dixit to (w dużym skrócie) gra na skojarzenia. Tu w swojej turze gracz musi wybrać jedną z pięciu trzymanych w ręce kart, poruszyć wyobraźnię i wymyślić skojarzenie. To może być słowo, zdanie, cytat, przysłowie, dźwięk – bez ograniczeń!

Co dalej? Wybraną przez siebie kartę kładziemy na stół – obrazkiem w dół. Wtedy każdy z pozostałych graczy zastanawia się, która z jego kart najbardziej pasuje do wcześniej wypowiedzianego skojarzenia. Następnie robią to samo – odkładają karty na stół. Wszystkie je tasujemy i odwracamy obrazkami do góry. Teraz każdy z graczy musi odgadnąć, którą z kart dał prowadzący turę. Robimy to za pomocą numerków.

Osoby które odgadły dostają po 3 punkty. Gracze którym udało się podkraść punkt przez to, że ktoś zagłosował na nich (a nie na prowadzącego) dostają po 1 punkcie. Co ważne, skojarzenia które wymyślamy w grze nie mogą być ani zbyt oczywiste, ani zbyt „odjechane”. Zarówno w przypadku gdy wszyscy odgadną, jak i wtedy gdy nie odgadnie nikt, prowadzący turę nie otrzymuje punktów.

Brzmi ciekawie? Uwierzcie że tak jest :) Do tego te grafiki… przepiękne! Gdy już się nam znudzą, do gry możemy dokupić kolejne pakiety z samymi kartami. Szczerze polecam! To zdecydowanie najpiękniejsza gra w jaką grałam… Można w nią wciągnąć dosłownie wszystkich! Babcie, dziadka, ciocię, wujka – gwarantuję że wszystkim przypadnie do gustu. Co jeszcze może nas zaskoczyć? Ilość i trafność skojarzeń usłyszanych od naszego dziecka.

  • Liczba graczy: 3-6
  • Czas gry: ok. 30 minut
  • Wiek: od 8 lat
    można i wcześniej, ale trzeba wziąć pod uwagę, że skojarzenia dziecka będą dość oczywiste ;)
  • Cena: około 100 złotych – dodatki około 60 złotych.

Dobble

Cała gra to 55 kart z przeróżnymi symbolami. Każde dwie dowolnie wybrane karty mają ze sobą jeden wspólny symbol. I to właśnie znajdywanie tego „wspólnego mianownika” jest naszym zadaniem. Niby tylko same karty, a w instrukcji znajdziemy aż 5 rodzajów rozgrywki. Mnie najbardziej odpowiada ten o nazwie PIEKIELNA WIEŻA.

Jak gramy? Każdy z graczy otrzymuje po jednej karcie, a pozostałe układamy w stos i kładziemy między uczestnikami gry. Gdy znajdziemy jeden wspólny element łączący naszą kartę z tą na stosie, wypowiadamy go na głos i zabieramy kartę. Wygrywa ten gracz, który zbierze najwięcej kart.

Świetna zabawa i dużo śmiechu, ale nie brakuje też emocji. W końcu liczy się refleks! Jaka jest największa zaleta tej gry? Można ją zabrać i grać dosłownie wszędzie! My mamy ją od kilku dni, a gramy w każdej wolnej chwili ;)

  • Liczba graczy: 2-8
  • Czas gry: ok. 5-10 minut
  • Wiek: od 6 lat
  • Cena: około 50 zł

Pędzące Żółwie

To najbardziej „dziecięca” gra w tym wpisie. Z tego też względu jest najdłużej z nami, ale co dziwne, wciąż się nie znudziła! Ładnie wykonana, graficzne podoba się dzieciom, a zasady są banalnie proste. Jak więc gra się w Pędzące Żółwie?

Celem jest doprowadzenie swojego żółwia do grządki sałaty. Kolor żółwia losujemy na początku i nikt nie wie, który żółw do kogo należy. Pionkami ruszamy wykładając jedną z pięciu kart, które trzymamy w ręce. W trakcie gry nie możemy dać poznać po sobie, który żółw jest nasz. W przeciwnym razie przeciwnicy będą specjalnie nas spowalniali kartami z minusami.

  • Liczba graczy: 2-5
  • Czas gry: ok. 20 minut
  • Wiek: od 5 lat
  • Cena: około 50 złotych

Jakie są Wasze ulubione gry planszowe dla całej rodziny? Chętnie skorzystam z Waszego doświadczenia ;)

Udostępnij wpis

30 komentarzy

  • minimanlife 21 lutego, 2016 at 20:10

    ale super

    Odpowiedz
  • Monika 21 lutego, 2016 at 20:18

    DOBBLE jest genialne! Córka (4,5 lat) zabiera dosłownie wszędzie i wszyscy lubią grać w tę grę. Zdecydowanie polecam!!

    Odpowiedz
  • Ewa 21 lutego, 2016 at 20:28

    Słyszałam o dwóch pierwszych grach i chyba w końcu się na którąś skusimy ;) Na te ostatnie zimowe wieczory będzie jak znalazł!

    Odpowiedz
  • Ania 21 lutego, 2016 at 20:44

    Dixit – najlepsza gra pod słońcem!

    Odpowiedz
  • Monika 21 lutego, 2016 at 21:07

    5 sekund
    Jest tez 5 sekund junior
    Polecam

    Odpowiedz
    • Dominika 22 lutego, 2016 at 09:14

      również podpisuję się pod tym poleceniem. U nas 5 sekund wciąga wszystkich, nawet tych nie grających na codzień :)

      Odpowiedz
  • Ania 21 lutego, 2016 at 21:39

    Było sobie życie ,Był sobie człowiek -emocje ,zabawa i nauka w jednym
    A ostatnio rodzinny hit Scrabble 60 speed

    Odpowiedz
    • Szafeczka 21 lutego, 2016 at 22:45

      Już miałam w rękach „Było sobie życie”, ale jednak Dixit wygrał ;)

      Odpowiedz
  • Madzia 21 lutego, 2016 at 22:44

    Nogi stonogi! Polecamy :))

    Odpowiedz
  • Olimpia 21 lutego, 2016 at 22:47

    To Dobble ostatnio mnie prześladuje ;) To chyba znak! :)

    Odpowiedz
  • salusiowa 21 lutego, 2016 at 23:48

    Extra gry

    Odpowiedz
  • Marta 22 lutego, 2016 at 11:15

    Mam wszystkie trzy i bardzo je lubimy. Dla mniejszych dzieci od 3 r ż do 7 Zingo polecam

    Odpowiedz
  • Kasia z Wrocławia 23 lutego, 2016 at 01:08

    A ja polecam TABOO :)
    Można grać na wiele różnych sposobów zdefiniowanych w oryginalnych gry, albo wymyślić swoje własne i dostosować je do wieku graczy.

    W oryginale gramy w standardową wersję. Dzielimy się na zespoły (najczęściej dwuosobowe, bo gramy parami, w 4 albo 6 osób, ale w Święta jest masakra, bo jest nas znacznie więcej i mamy grupy wieloosobowe :D) i zgadujemy naprzemiennie, czyli w jednej rundzie mówię ja, a moja para zgaduje, w kolejnej odwrotnie. Karty są dwustronne, podzielone na cztery kolory. Każdy kolor to jeden wyraz. Trzeba opisać dany wyraz (czasem jest to bardziej skomplikowane, bo słowa w haśle są dwa lub trzy, ale rzadziej) bez użycia zakazanych słów. Na przykład na karcie kolorem czerwonym oznaczone jest słowo KRZESŁO, a słowa zakazane to SIADAĆ, NOGI, FOTEL, TRON, STÓŁ. Trzeba tak opisywać słowo KRZESŁO, żeby nie użyć zakazanych słów i jak najszybciej naprowadzić swoją zgadującą parę (albo wszystkie osoby ze swojej drużyny) na dobre hasło. Zgadniesz – jest punkt, nie zgadniesz – nie ma punktu, użyjesz zakazanego słowa – jest minus jeden punkt. Osobę opisującą pilnuje osoba z przeciwnej drużyny, żeby nie oszukiwać. Przy większej grupie osób bywa u nas tak, że jest wrzask, emocje i tyle śmiechu, że klepsydra odmierzajaca czas jest obracana drugi raz, bo w ciągu półtorej minuty czy tam dwóch nie jesteśmy w stanie mówić, bo ryczymy ze śmiechu :)

    Przykład: hasło to BIAŁE KOZACZKI, które kojarzą się raczej jednoznacznie z najstarszym zawodem świata, albo z taką no… lafiryndą, sorry ;) I moja bratowa krzyczy do brata: no kochanie, no kochanie, co noszą na nogach panie lekkich obyczajów? Brat wielkie oczy, milczy. I zaraz bratowa kontynuuje: no popatrz, ja to mam na nogach dzisiaj! (Miała popielate botki… :D) Polegliśmy. Hasło zostało wpisane do Rodzinnej Wielkiej Księgi Porażek w Taboo :D Albo dalej, tym razem szwagierka i mój chłop: hasło to SABAT, pytanie i odpowiedź: Na przykład TRZY czarownice? – KWARTET! (A miało być trio w zamyśle… :D) Polecam, koszt to około 100-120zł, ale warto, ojjj jak warto! :)

    Zasady można dowolnie modyfikować przy pomocy instrukcji, albo wymyślić własne, co jest świetną sprawą, kiedy gramy z dziećmi albo osobami, które stykają się z Taboo pierwszy raz i trochę się gubią. Generalnie ZAWSZE jest masa radości, wymyślamy już własne hasła, bo te z gry znamy na pamięć, i zawsze ryczymy tak, że sąsiedzi zapewne mają nas za jakichś wykolejeńców :D

    Odpowiedz
    • Kasia z Wrocławia 23 lutego, 2016 at 01:08

      W oryginalnych zasadch gry* miało być w pierwszym zdaniu, ale zeżarłam słowo ;)

      Odpowiedz
      • Szafeczka 23 lutego, 2016 at 10:27

        Dzięki Kasia! Ostatnio jak byli u nas znajomi to właśnie opowiadali o tej grze ;) Zastanawiam się właśnie czy ją kupić ;)

        Odpowiedz
        • Kasia z Wrocławia 23 lutego, 2016 at 23:22

          Nie zastanawiaj się, szkoda czasu! ;)
          Moim zdaniem to jest najlepiej wydane 120zł w moim życiu, poza kolejnymi 30zł na oryginalną, cieplutką arafatkę na szyję, bez której nie przetrwałabym ani upału na Saharze, ani zwykłej, polskiej zimy ;)
          Internetowo na pewno uda się kupić Taboo taniej, niż stacjonarnie.

          Ściskam :)

          Odpowiedz
  • Kasia z Wrocławia 23 lutego, 2016 at 01:14

    Dodam jeszcze, że jeśli gramy w towarzystwie, które dobrze się zna, staramy tak się pomieszać, żeby dana para znała się jak najmniej – to dodatkowe utrudnienie, bo im mniej kogoś znamy, tym mniej mamy wspólnych spraw, skojarzeń i wspomnień. Przykładowo, hasło KRZESŁO wspomniane już przeze mnie, swojemu chłopakowi mogę opisać tak: w Sylwestra na imprezie się połamało, należało do babci gospodyni – i chłopak wie, że połamało się stare krzesło, ale już dziewczynie kolegi, którą spotykam bardzo rzadko, muszę wspomniane krzesło opisywać inaczej :) Opisywać hasła można na różne sposoby, można pokazywać, śpiewać i nucić, ustalamy oczywiście pewne granice, ale głównie chodzi o zabawę, o śmiech, skojarzenia i o to, że po każdej grze w Taboo mamy co opowiadać znajomym, zaczynając od słów: a pamiętasz, jak skompromitowałaś się w Taboo, nie wiedząc, że takie zwierzę, co pływa w wodzie, ale nie jest rybą, to DELFIN? ;) No i oczywiście te najprostsze hasła są nagle najtrudniejsze, a że piasek w klepsydrze przesypuje się szybciutko, nie da się zebrać myśli :D I tak mój chłopak na banalne hasło ZAKOPANE, gdzie był naprowadzany przeze mnie słowami oscypek, śnieg, narty, ferie itd. lawirował w okolicach haseł typu 'eeee yyyyyy noooo yyy narty to pewnie wyciąg, chodzi ci o kombinezon?’ :D Umieramy z radości za każdym razem, kiedy ktoś wyciąga Taboo. Polecam gorąco :)

    Odpowiedz
  • Monia I Mamainspiruje.pl 23 lutego, 2016 at 09:36

    Doble kids – opcja też dla młodszych dzieci :)

    Pędzące żółwie są rewelacyjne :) Bardzo mi się podoba idea kooperacyjna i cały koncept gry :)
    My ostatnio w Biedrze dorwaliśmy grę z Dr Dosią, z zadaniami typu przejdź wokół stołu skacząc jak żabka czy po linii prostej z książką na głowie :) Świetny ubaw :)

    Odpowiedz
  • eliza 23 lutego, 2016 at 14:07

    Dobble :) uwielbiam, zawsze dużo śmiechu ja kupiłam w sklepie internetowym za 39 zł ;) tylko nie wiem czy można tu napisać w jakim? Pozdrawiam.

    Odpowiedz
  • Magda 24 lutego, 2016 at 13:54

    U nas furorę robią żółwie i Dobble właśnie. Te dwie gry rozkochały w sobie zarówno naszą córkę jak i nas. Mogę jeszcze polecić „Łap zwierzaka”. Kosztuje około 30 zł a naprawdę fajnie można się bawić i maluchy muszą przy niej już trochę pogłówkować i pododawać. My bardzo lubimy.

    Odpowiedz
  • mcda 21 października, 2016 at 09:21

    Polecam goblety i UNO. Jest też opcja UNO księżniczki :)

    Odpowiedz
  • Zuza 21 października, 2016 at 23:58

    Znam i Dixit i Double – obie cudowne!!! :) Osobiście w domu nie posiadam, ale wykorzystywałam je w pracy z dziećmi z problemami natury psychicznej. Przede wszystkim Dixit się do tego nadaje :) Chociaż obecnie zmieniłam miejsce pracy i nie posiadam już tych gier, to marzę o tym by móc znowu z nich skorzystać! :)

    Odpowiedz
  • Zuza 21 października, 2016 at 23:59

    Dobble a nie Double, mała pomyłka z mojej strony :)

    Odpowiedz
  • Ala 12 lutego, 2017 at 18:55

    A czy gdoś grał w „szafeczki”

    Odpowiedz
  • Quel 25 kwietnia, 2017 at 19:00

    To ja polecam od siebie (oprócz wymienionych)(:
    – Splendor
    – Przebiegłe wielbłądy
    – Pszczółki
    – Kot Stefan
    – Magia i Myszy

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!