by Karolina

Dlaczego moje życie jest „idealne”

Okiem rodzica - Szafeczka - 9 czerwca, 2016

Te kilka słów chodzi za mną już od pewnego czasu. Czuję, że muszę to wreszcie z siebie wyrzucić! I na wstępnie z góry przepraszam wszystkie mamy, które mogą poczuć się urażone. A nie powinny :)

Krąży w Internecie obecnie taka „moda” na bycie nieidealną mamą. Mam na myśli teksty typu „ale jestem okropną matką, dałam dziecku drożdżówkę na kolację” lub „rozlałam mleko, ale poczekam aż dziecko je zliże”. Wiadomo, jest to pisane z przymrużeniem oka, ale zawsze jest w tym troszkę prawdy, której inne mamy przyklaskują i kiwają głowami mówiąc „też tak mam”. I to jest ok. Mi też się to zdarza! No może nie z tym mlekiem ;) Ale tak, dam czasem coś niezdrowego, też się denerwuję, też jestem zmęczona i nieraz na samą myśl o sprzątaniu mam ochotę spakować mandżur i się ewakuować. I tak jak już nieraz ktoś zuważył, że moje życie wygląda na idealne, oczywiście takie nie jest, a ja NIE JESTEM IDEALNĄ MATKĄ! Żadna z nas nie jest, a przy tym każda na swój sposób jest! Tylko ja o tej nieidealnej stronie nie piszę. Dlaczego? Dlaczego wg niektórych u nas jest wszystko do bólu idealne? Odpowiedź jest prosta i cały mój wywód jest tylko wstępem do tego akapitu:

Żyjemy w świecie, który potrafi być przytłaczający! Te wszystkie informacje o nieszczęściach, które docierają z każdej strony, plus obowiązki, problemy nasze i naszych najbliższych, potrafią skutecznie zdołować. Bywa i tak, że uczestniczymy w okropnym wyścigu za pieniędzmi, nie zwracając uwagi przy tym uwagi na to czemu powinniśmy poświęcić czas i serce. Nastała era Internetu i całe zło życia realnego, przenika do sieci. Ja mówię temu: NIE! Odcinam się od tego całego okropnego świata i chcę doceniać każdą cudowną chwilę spędzoną ze swoją rodziną (o której marzyłam przez większość swojego życia), chcę się otaczać pięknymi rzeczami i czuć, że otacza mnie ta piękna kolorowa bańka mydlana. Wolę napisać o tym jak udało mi się stanąć na głowie i wygospodarować czas żeby spędzić cudowne rodzinne chwile, niż pisać o tym, że wieczorem do łóżka to się czołgam… W dodatku gdy później przeczytam komentarz, że kogoś zainspirowałam, czy to podejściem czy jakimś miejscem wartym odwiedzenia, i że ruszył tyłek dzięki mnie, że było cudownie, to moje serce rośnie! Po to to robię!

I szczerze wolę, aby moje dziecko za parę lat przeczytało w Internecie, że byłam dobrą i dumną, tak z siebie jak i z córki, matką. Wolę to, niż stwarzać wizję cierpiącej, wytarganej i wytarmoszonej przez życie kobiety – nawet z przymrużeniem oka ;) To nie chodzi o udawanie niczego. To po prostu skupienie się na ładnych i miłych rzeczach. Na mówieniu po raz tysięczny, że czas spędzony z dzieckiem jest ważny!

PS Uwierzcie mi, nie chciałam urazić żadnej mamy. Wiem że niektóre może troszkę mają dość tego lukrowego życia i stąd ten sarkazm i ironia. Ja idealnego życia nigdy nie miałam. I mimo że zaśmieję się czytając takie teksty, to wolę skupić się na tworzeniu tego co dobre. Tworzę w sumie od 4 lat, a Wy jesteście w dalszym ciągu ze mną, za co z całego serca bardzo Wam dziękuję.

Udostępnij wpis

27 komentarzy

  • emka 9 czerwca, 2016 at 20:09

    Masz rację. Też czasem zarechoczę widząc śmieszny obrazek, ale co za dużo to niezdrowo. Argument z czytaniem przez dziecko za jakiś czas jest całkiem mocny. I faktycznie lepiej dążyć ku lepszemu niż obśmiewać smutną codzienność ;)

    Odpowiedz
  • Lena 9 czerwca, 2016 at 20:16

    wszyscy jesteście super ! uważam, że to dobrze roztaczać pozytywną energię. ostatnio coraz mniej takich ludzi spotykam,a jest to niezmiernie potrzebne. ja po spotkaniu z pozytywnymi osobami sama mam więcej powera do życia i jakoś uśmiech sam się ciśnie na usta :) wiadomo,że każdy ma swoje problemy ( nawet Ci multimilionerzy) i to jest częścią każdego z nas. ale czy warto tak każdemu opowiadać?
    uwielbiam Waszego bloga. najpierw zauroczyłam się Waszą prześliczną córeczką i super stylizacjami (nie na” lalkę barbie”), a i warto zajrzeć by coś mądrego przeczytać. sama mam 7 letniego synka i też zostałam mamą w młodym wieku. fajnie patrzeć na to,że komuś się układa. I jest to dla mnie kolejnym dowodem na to, że młode mamy są bardzo dojrzałe i szczęśliwe z tego, że mają dzieci.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 9 czerwca, 2016 at 20:32

      Dziękuję Ci bardzo za ten komentarz, za miłe słowa, za to że z nami jesteś :*

      Odpowiedz
  • Magda 9 czerwca, 2016 at 20:33

    O jezu wreszcie ktoś o tym napisał! Dziękuję i zgadzam się z każdym słowem!

    Odpowiedz
  • Dominika 9 czerwca, 2016 at 20:34

    Masz w 100 % rację ! Najgorsze jest to, że gdy zbyt często czytam „narzekające” wpisy na blogach czy forach sama zaczynam częściej narzekać i myśleć, że mam najgorzej na świecie. O wiele bardziej wolę czytać Twojego bloga i oglądać uśmiechniętą, zadbaną mamę i córkę :)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 9 czerwca, 2016 at 20:35

      Dziękuję, właśnie to miałam na myśli zabierając się za ten tekst. Fajnie że jesteś z nami :*

      Odpowiedz
  • Izuzizu 9 czerwca, 2016 at 20:51

    Ostatnio w rozmowie ze znajomą, na jej pytanie co słychać, powiedziałam „Mam tyle roboty, ze z niczym nie moge sie wyrobic”. Na co ona „Nie wierze! Iza narzeka! Trzeba to zapisać” Tak po prawdzie to nawet nie narzekałam :P bo ja sie bardzo ciesze kiedy mam tyle roboty, ze nie moge sie wyrobic, bo to znaczy ze biznes mi sie kręci ;) Jestem zmeczona, czesto wkurzona, ale to nie znaczy ze musze tym epatować na prawo i lewo. Ba! Moje dziecko tez nie raz widzi mnie wkurzona, złą na cos lub kogos, bo nie moge jej oszukiwać ze wszystko jest w zyciu takie super idealne. Ale po co to wyolbrzymiać na szerszym polu? Tak samo jak w pewnym momencie miałam dosc „narzekania na swoich mężów” To po co, jedna z druga, w ogole sie wiazalyscie z mężczyznami, skoro sa tacy beznadziejni? Sa inni, owszem, ale sa nam bardzo potrzebni, nawet do tego zeby miec powód do strzelenia focha bez powodu :P
    Ufff tez musiałam to z siebie wyrzucic :P

    Odpowiedz
    • Szafeczka 9 czerwca, 2016 at 21:11

      Adrian zawsze powtarza, że lepiej narzekać na nadmiar pracy, niż na jej brak ;) Z narzekaniem na mężów masz rację! Oczywiście raz na jakiś czas można zażartować jak z każdego, ale robienie z nich ofiar losu stawiam na równi z upokarzaniem dzieci głupimi tekstami przy rówieśnikach ;)

      Odpowiedz
  • Natalia Kozioł 9 czerwca, 2016 at 20:55

    Świetny tekst! Podpisuję się pod nim obiema rękami. Miłego wieczorku Kochane <3

    Odpowiedz
  • A. 9 czerwca, 2016 at 21:22

    Może pamiętasz, że kiedyś napisałam Ci dość długą i przykrą wiadomość o tym jak zostałam mamą, ale tą Aniołkową… I myślę, że nieszczęście wciąż jest tematem tabu. Wciąż wszędzie widnieją uśmiechnięte twarze, a ludzie myślą, że zło to coś, o czym nie powinno się mówić. Wg mnie wylanie raz na jakiś czas swoich żali będzie cudownym uczuciem, które uwolni nas od negatywnego nastawienia. I masz rację – lepiej jest patrzeć pozytywnie w przyszłość i cieszyć się z drobnostek, które utwierdzają nas, że mamy cel w życiu. Dla Ciebie jest to A. i N., dla mnie mój mąż i kolejne dzieci, z którymi będę mogła się tulić i opowiadać im o swoich Aniołkach i z dumą o tym, że mogłam być mamą, najlepszą mamą na świecie, niekoniecznie zmieniając pieluchy czy czytać książeczki. I że będę się starać być taką do końca. Dziękuję Ci za ten wpis. Piszę ten komentarz przez łzy – smutku, ale też radości. Ile jeden człowiek może wnieść w życie drugiego, nawet na odległość! Buziaki dla Ciebie! Niech i nawet biszkopt czasem nie wyjdzie, ale żeby rodzina doceniła Twój wysiłek!

    Odpowiedz
    • Szafeczka 9 czerwca, 2016 at 21:26

      Staram się coś mądrego sklecić, ale poza szczerym DZIĘKUJĘ KOCHANA nic mi nie wychodzi… :* „Patrzeć pozytywnie w przyszłość i cieszyć się z drobnostek” – idealnie to podsumowałaś <3

      Odpowiedz
  • Ania 9 czerwca, 2016 at 21:26

    Karola, w sedno. Lubię Was właśnie za to co napisałaś wyżej. Obie mamy inne podejście do życia, inny „pomysł” na siebie co nie zmienia faktu że zgadzam się z Tobą w 300% ;) buźka

    Odpowiedz
  • mamafulltime 9 czerwca, 2016 at 22:47

    W punkt! :) Ja też nie jestem idealną matką… ale jestem matką, która w sytuacjach kryzysowych myśli sobie tak : … papier toaletowy, który ciągnie się przez całe mieszkanie, spaghetti, którym z podłogą, stołem i ścianą zechciał podzielić się mój najmłodszy syn, moich 6 kg nadwagi po trzech ciążach…nie! to nie zepsuje mi dnia! Jest wiosna, mam trójkę zdrowych dzieciaków, a w kraju, w którym przyszło mi żyć nie toczy się wojna… tak, to jest dobry dzień!!! … na różny sposób, każdego dnia zaklinam (to nie zawsze łatwe) macierzyństwo. Maluję usta na czerwono, piję gorącą kawę, bo zimnej nie znoszę, tańczę kiedy potrzebuję, ćwiczę, bo to mnie relaksuje, piszę bloga, bo blogowanie ma terapeutyczne działanie i milion razy dziennie powtarzam swoim dzieciom (a przy okazji przypominam sobie)… jak dobrze, że jesteście Kochani! Bo przecież mogłoby byś zupełnie inaczej. Wizualizowanie sobie w myślach złych rzeczy, które mogłyby się przydarzyć, a na szczęście, których nie doświadczamy, może sprawić, że życie, które przyszło nam wieść okaże się … bułką z masłem, łatwizną. Nawet z trójką małych dzieci, nawet bez pomocy babć i dziadków, nawet w obcym kraju ;). I w tej sytuacji jedyne co człowiekowi zostaje do zrobienia… to doceniać, a nie użalać się nad sobą. Pozdrawiam. Justyna.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 11 czerwca, 2016 at 11:01

      „doceniać, a nie użalać się nad sobą” :*

      Odpowiedz
  • Mamowatajędza 9 czerwca, 2016 at 23:44

    Ja sie użalam nad soba. Jęczę ze nie mam siły, ze mam dosyć chodzenia spać o 4nad ranem i wstawania o 7 bo nie wyrabiam sie z robota, ze pracodawca zostawił mnie bez urlopu macierzyńskiego z guzikiem z pętelka, ze Kacper był cały dzien marudny, ze sauna w domu, ze musze ugotować zupki dla młodego, ze znowu na tydzien przed wypłata debet na koncie a pieluchy trzeba kupic. Tak! Robie to ! Zawsze jak jade do mamy, stwarzam sobie 15minut na robieniem z siebie ofiary, męczennicy złej matki ktora wyszła z pokoju jak młody wył. Towarzysza temu krzyki i wielokrotnie język ktorym sie nie pochwale. Po czym mama wstaje i mowi „no wiem”. Potem zaczynam opowiadać o wszystkim co dobre, pokazywać zdjecia młodego co zajmuje mi jakies 5h. Wracam do domu i świat sie dalej kręci. Nie neguje matek ktore epatują swoją mecząca proza życia-kazdy ma inny sposob ma wyrażanie siebie. Aczkolwiek przyjemniej czytać, słyszeć Twoje podejście. Dalej bede dawała upust swoim frustracja te 15minut w tygodniu ale w głowie na pewno bede miała Twij wpis. Mimo ze mysle tak samo to swietnie było to przeczytać…

    Odpowiedz
    • Szafeczka 11 czerwca, 2016 at 11:04

      Każdy sobie czasem pomarudzi, 15 minut może okazać się właśnie pomocne, bo my kobiety musimy się „wygadać” :) Natomiast ciągłe powtarzanie i zwracanie uwagi na to co złe, czasem wręcz szczycenie się popełnianymi błędami lub naciąganie drobnostek pod błąd, aby się nim pochwalić… no ja mówię NIE.

      Odpowiedz
  • kokardka 10 czerwca, 2016 at 19:13

    Wchodzę na Twojego bloga właśnie po inspiracje. Czytam i myślę sobie – o, fajny pomysł z tymi lodami. Albo – super miejsce, może byśmy się tam wybrali? Czasami kończąc czytać, po prostu więcej mi się chce. Zauroczona Waszymi zdjęciami zabieram dzieci na długi spacer lub na piknik. Zamykam komputer i idę się z nimi bawić. Przypominam sobie, że warto się cieszyć chwilą.
    A z tym opisywaniem tylko dobrych chwil jest chyba trochę jak ze zdjęciami. Robimy je w miłych chwilach, które chcemy zapamiętać. Nikt nie robi zdjęć płaczącego dziecka albo wkurzonego męża. To naturalne, że chcemy kolekcjonować dobre wspomnienia.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 11 czerwca, 2016 at 11:11

      Dziękuję :* To dla mnie esencja blogowania, właśnie gdy wiem, że kogoś zainspirowałam :) Jeszcze raz dziękuję za miłe słowa! I tak – kolekcjonujmy dobre wspomnienia :)

      Odpowiedz
  • Gracey 10 czerwca, 2016 at 20:29

    Cudowny wpis. Ja jestem w oczach znajomych ogromną optymistką. Ale prawda jest taka że … zrzędzę :) I to bardzo często. Mnie denerwują obrazki w Internecie pt. jak to wszyscy pastwią się nad niepracujacymi mamami że niby nic nie robią. Takich wpisów jest mnóstwo. A przecież wiadomo że bycie mamą to nie bułka z masłem. Po co na siłę to pokazywać?? Lepiej faktycznie skupić się na dobrych stronach macierzyństwa :)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 11 czerwca, 2016 at 11:14

      szafeczka – dobra strona macierzyństwa ;)

      Odpowiedz
  • Kasia z Wrocławia 10 czerwca, 2016 at 23:16

    A ja Ci powiem, czego osobiście nie lubię wśród moich koleżanek, które już zostały matkami.

    Nie lubię tego, że ciągle się samobiczują, najczęściej… pod publiczkę, na facebooku, publicznie. Wylewa mi się, kiedy widzę posta w stylu 'pizza na obiad, zła mama, zły tata, ale dziecko szczęśliwe’ – jest to post z dzisiaj, więc piszę na świeżo. Skoro kobieta uważa, że rodzinne wyjście do przyjemnej knajpki na obiad, który jest pizzą, to taka wielka zbrodnia, to PO CO, do cholery, to robi??? Albo w jedną, albo w drugą stronę – albo robię domowy obiad i jestem wybitna, chociaż padam na ryj, albo zabieram dziecko na pizzę, przy okazji spędzam miło czas z rodziną, i później nie lamentuję na fejsie, że omatkobosko opieka społeczna już jedzie, bo dziecko zjadło placka z szynką i ananasem, a nie kotleta, ziemniaki i litr zupy.

    Idziemy dalej: dziecko bez czapki, o jaka zła mama. Dziecko je lody, o jaka zła mama. Brudne dziecko, o jaka zła mama.
    JEZUS MARIA, mam wrażenie, że moje koleżanki (roczniki 89-92) mają jakiś gen bycia beznadziejną i zamiast cieszyć się, że w tygodniu po pracy całej trójce czy innej kombinacji liczbowej udało się wyskoczyć na godzinkę z domowej rutyny i wciągnąć smaczną pizzę albo lody, to one tylko siedzą i czekają, kiedy będą mogły 'pochwalić się’ publicznie, że są takie nowoczesne, bo takie złe… o___O

    A najbardziej szlag mnie trafia, kiedy pod zdjęciem umorusanego, uśmiechniętego po migdałki kilkulatka wcinającego lody czy tę nieszczęsną pizzę pojawia się dopisek: 'patologia’. Patologia to jest chlanie na umór i przemoc domowa, a nie lody, na Boga!!!

    No, upuściłam sobie trochę, mogę iść spać. Dobranoc.

    Odpowiedz
  • Szafeczka 11 czerwca, 2016 at 11:21

    Tak, samobiczowanie na FB, ale koniecznie z przymrużeniem oka ;) Z jednej strony niby cieszenie się chwilą, z drugiej chwalenie się, a z trzeciej (chyba) na wszelki wypadek „wiem że źle robię, ale jestem taka YOLO”. Zgadzam się z Tobą i również z potrzeby „upuszczenia sobie” powstał ten tekst :)

    Odpowiedz
  • Anna 11 czerwca, 2016 at 18:23

    Karolina, taka mentalność narodu – narzekanie, ale jak ktoś kiedyś napisał „Świat jest ok, tylko ludzie psują mu opinie” ;) Fajny wpis :)

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!