„Czytając Twoje wpisy, które uwielbiam pomyślałam sobie, że chciałabym poznać Twoją opinię na temat sposobu wychowania dzieci przez ich straszenie. Mam na myśli mówienie dzieciom żeby zachowywały się grzecznie, nie uciekały etc. bo je pan/ pani zabierze, bo pan/ pani będzie krzyczeć, że je ktoś porwie.”
Po tym mailu od czytelniczki przypomniała mi się pewna wizyta u znajomych. Mają dziewczynkę w wieku mojej córki, więc cieszyłam się, że dzieci nie będą miały problemu z dogadaniem się. Jak to maluchy, gdy są razem to zdarza im się troszkę wariować. Koleżanka po raz setny próbowała uspokoić swoją córkę, a ona dalej jej nie słuchała… w końcu oznajmiła, że jak się nie uspokoi to przyjdzie „ten stary pan co mieszka pod nami” i ją zabierze! Włosy mi dęba stanęły! Dla mojej córki takie opowieści o zabieraniu dzieci to nowość i się jej udzieliło. Oczywiście wyjaśniłam jej wszystko… że nikt jej nie zabierze… i że to tylko takie straszenie, aby jej koleżanka się uspokoiła.
W głowie mi się nie mieści jak można tak straszyć własne dziecko! Nieważne czy to baba jaga, sąsiad, czy policjant. Przede wszystkim takim „niewinnym” tekstem, zaburzamy poczucie bezpieczeństwa naszego dziecka. Jak ono ma czuć się przy nas bezpiecznie? Czy to na pewno dobra metoda wychowawcza? Gdzieś tam w głowie zostaje to, że może zostać zabrane! No i najlepiej mieć jeszcze później pretensje, że boi się obcych…
Co do policjanta… Służby mundurowe powinny raczej kojarzyć się z bezpieczeństwem. Ale co się stanie, gdy będziemy dziecko straszyć policjantem lub ochroniarzem? Co będzie, gdy na przykład zgubi się w sklepie? Zamiast pójść do ochroniarza i poprosić o pomoc, będzie się go bało… bo przecież on może zabrać! Jak dziecko ma zadzwonić pod 112 skoro oni zabierają niegrzeczne dzieci?
Ze straszeniem lekarzem też można się spotkać. „Pan doktor wbije wielką igłę jak nic nie zjesz”. Nie ma się co dziwić, że później dziecko zostawia ślady paznokci na framudze broniąc się przed wejściem do gabinetu. Wiadomo, okłamywać i czarować też nie można i sprawę trzeba przedstawić konkretnie. No ale straszyć?
No i jeszcze jedno… Nie pozwól też innym osobom na straszenie Twojego dziecka. Nieważne czy to ciocia czy koleżanka… gdy coś takiego powie to wyjaśnij od razu, że to nie prawda.
Jedni mówią, że dzieci teraz są przewrażliwone, a inni że rozpieszczone do granic. Jednak w żadnym wypadku straszenie nie pomoże, a zwłaszcza w dłuższej perspektywie. Co z tego, że na chwilę się uciszy skoro pozostaną w głowie jakieś lęki… Do tego dzieci tak straszone, straszą w ten sam sposób koleżanki i kolegów. Przemyślcie to.
53 komentarze
Według mnie dobrze pani napisała, straszenie dzieci w niczym nie pomoże a czasami sprawia, ze pogarsza sytuacje. Trzeba podejść do tego ze stoickim spokojem i wyjaśnić dziecku jaki popełnił błąd(tak mi sie wydaje). Straszenie na pewno pozostanie w pamięci dziecka, a w dalszym życiu może brać przykład z mamy i popełniać ten sam błąd. Uważam, że pani blog idealnie pokazuje jak sie powinnien zachowywać rodzic, jakie błedy są popełniane i co robić by je zwalczyć. To nie jest blog gdzie pokazuje sie tylko ciuchy. Jest to strona gdzie wiele dobrego mogą sie nauczyć przyszli rodzice. Dobrze, że był przykład z lekarzem czy ochroniarzem. Często w sklepie słyszałam jak mama do swojego dziecka mówiła „widzisz tego pana w mundurze? jak sie nie uspokoisz to Cie zabierze jak inne niegrzeczne dzieci”
Bardzo Ci dziękuję za te słowa :)
prosze :)
W pełni Cię popieram. Też się nad tym zastanawiałam poruszając u siebie wątek o rodzicach zostawiających swe pociechy samopas w trakcie arcyważnych promocji w galeriach handlowych. Metoda „wychowywania” przez straszenie wynika z niewiedzy lub lenistwa rodziców.
To prawda, że rodzice troszke „głupieją” na wyprzedażach… Raz widziałam jak mama stała ze swoim synkiem w 20 metrowej kolejce… chłopiec już nie wiedział co ma ze sobą zrobić…
Mniejsze zło kiedy naraża go na nudę. Większe jest wtedy kiedy po prostu o nim zapomina i dziecko potrafi spędzić godzinę daleko poza zasięgiem wzroku rodziciela. Naoczne przypadki wzięte z życia. Galerie handlowe w czasie świątecznych/wakacyjnych wyprzedaży to istny raj dla porywaczy.
No niby mniejsze zło… ale i tak nie rozumiem jak można tak robić…
Amen ;)
Moja teściowa kiedyś powiedziała córce, że jak będzie niedobra to przyjdzie zły pan i ją zabierze. Moja córka odpowiedziała jej na to, że „mama mnie obroni i mnie nie odda”. Babcie zagięło i było po temacie.
Fajna teściowa…
Niestety ta teściowa nie jest wyjątkiem :(
Ja również uważam, że dzieci się nie straszy nikim i niczym. Ja również nie toleruje takiego „gadania” ( koleżanka do mojej córki) „no ale jak się nie będziesz bawiła z Anitką to zaraz sobie pójdziemy i będziesz sama” :/
Zgadzam się w 100%…
Pamiętam że jak byłam młodsza to moja ciocia straszyła swojego 3-letniego synka nieistniejącym „Zygmuntem”. Jak chłopiec szalał albo był niegrzeczny, to mówiła „jak dalej będziesz niegrzeczny to przyjdzie Zygmunt” (wcześniej opowiedziała mu, że w okolicy mieszka straszny pan i ma na imię Zygmunt”). Mały na serio bał się tego Zygmunta i od razu robił się grzeczny, ale chyba nie o to chodzi żeby dziecko przestraszyć…
Z własnego doświadczenia mogę powiedzieć że straszenie dzieci jest czymś strasznym. Sama gdy byłam mała często słyszałam że muszę być grzeczna bo przyjdzie pan i mnie zabierze, że muszę zjeść cały obiad bo 'cyganie mnie porwą’. Takie stwierdzenia padały zarówno z ust mojej mamy jak i babci. A wiadomo jak to jest z dziećmi- wyobraźnia działa, wiec i koszmary z tym związane czasem się zdarzały. Obecnie mam 23 lata, nie jestem psychologiem, ale wiem jakie miałam (i po części nadal mam) problemy w nawiązywaniu nowych kontaktów i obawiam się całe to straszenie również się do tego przyczyniło. W końca za młody uczymy się naszego przyszłego podejścia do świata.
Tak więc w pełni zgadzam się ze wszystkim co napisałaś- nie straszmy swoich dzieci.
Dokładnie tak! Popieram w 100%! Moja teściowa mi tak syna straszy „nie idź tam, bo tam jest babok”, „nie rób tak, bo cię pan zabierze” albo „o idzie pan”. A mi aż się nóż w kieszeni otwiera kiedy to słyszę i mówię właśnie wtedy „nie słuchaj, nikt cię nie zabierze”. Jednak mam obawy, że zacznie się bać :(
Co z tymi teściowymi? To już druga…
Od zawsze byłam zdania że straszenie dzieci „cyganami” „wsadzeniem do wora” czy „Panem” jest czymś niedopuszczalnym. Moja mama kiedyś powiedziała do mojej córki „Nie wchodź tam do pokoju bo jest ciemno i są boboki” Aż się we mnie zagotowało. Był to jej pierwszy i ostatni raz ;)
Uważam, że dzieci nawet te 2 latki są bardzo mądre i dużo rozumieją. Więc wystarczy wytłumaczyć a jeżeli nie działało jak w przypadku Twojej koleżanki wystarczyło powiedzieć „albo będziesz grzecznie się bawić albo idziemy do domu” i nie powtarzać to milion razy tylko kiedy to się powtórzy wyjść,
Pozdrawiamy serdecznie i przysyłamy moc uścisków dla Ślicznotki ;*
A ja pracuję w sklepie z ubrankami dziecięcymi i strasznie dzieci na różne sposoby to jest plaga. Najczęściej słyszę „uspokój się, bo cię tu zostawię”. Kręcę wstedy z niedowierzaniem głową, ale szlag mnie trafia jak słyszę o sobie „bo cię pani zabierze” albo „bo cię pani skrzyczy” albo „zostaniesz tu z tą panią” jakbym była jakimś potworem który porywa dzieci i robi im krzywdę! Już nie raz zdarzyło mi się powiedzieć „nie bój się, nie zabiorę cię” do dziecka patrzącego na mnie ze strachem w oczach albo do matki-idiotki „Proszę nie straszyć mną dziecka”. No jakiś obłęd z tym straszeniem :/ a potem się dziwią że dziecko krzyczy i się wyrywa bo nie chce wejść z nią do sklepu.
uff to się nasłuchasz…
A co by było gdyby ktoś przyszedł i powiedział:
– Jak się nie zamkniesz to Cię wywalę z roboty?
albo
– Jak powiesz jeszcze jedno słowo to Ci wymówię umowę kredytową?
…
To zwykle działa – postawić się w odwrotnej sytuacji …
Chcemy być poważnie traktowani to i traktujmy poważnie – także dzieci = nie straszymy, nie okłamujemy.
Koniec komentarza :)
Bardzo dobrze napisane! :)
…zesrasz? ;-)
mhm ;)
Oczywiście zgadzam się z Tobą.
Pamiętam z dzieciństwa, jak mama mojej koleżanki przy mnie ją tak straszyła… mnie się to tez wówczas udzieliło, ale opowiedziałam to potem w domu i moja mama mi wytłumaczyła, że to nie prawda. U mnie nie stosowało się takich metod.
Syn natomiast, jak miał 4 lata tez był w podobnej sytuacji i też się wystraszył.. Myślałam, że takich metod się już nie stosuje, przynajmniej wśród młodszego pokolenia rodziców, a jednak.
Też tak myślałam…
Poza straszeniem jest jeszcze jedna, może nawet ważniejsza rzecz. Szantaż. Zupełnie nie rozumiem po co ktoś mówi do dziecka:
– nie dasz mamusi buziaka? To nie kochasz mamusi, oj jak mamusia strasznie płacze…
– nie zjesz, to cię trener z drużyny wyrzuci, Antek na pewno będzie szybszy na zawodach etc
– zamiast powiedzieć dziecku że mama idzie do pracy to ściemnia się że mamusia po cukierki lub zabawkę idzie.
Zupełnie tego nie rozumiem. Zawsze staram się poświęcić dziecku chwilkę na realne wytłumaczenie zagadnienia a nie oszukiwanie. I nie ważne czy dziecko ma 2 lata czy 7.
Poza straszeniem jest jeszcze jedna, może nawet ważniejsza rzecz. Szantaż. Zupełnie nie rozumiem po co ktoś mówi do dziecka:
– nie dasz mamusi buziaka? To nie kochasz mamusi, oj jak mamusia strasznie płacze…
– nie zjesz, to cię trener z drużyny wyrzuci, Antek na pewno będzie szybszy na zawodach etc
– zamiast powiedzieć dziecku że mama idzie do pracy to ściemnia się że mamusia po cukierki lub zabawkę idzie.
Zupełnie tego nie rozumiem. Zawsze staram się poświęcić dziecku chwilkę na realne wytłumaczenie zagadnienia a nie oszukiwanie. I nie ważne czy dziecko ma 2 lata czy 7.
Szantaż, szantażowi nie równy…
Co innego jeśli powiemy dziecku, jak nie posprzątasz w pokoju to nie pograsz na komputerze… niby też szantaż prawda? :)
Karolina, bardzo ważne słowa. Kiedy słyszę jak mamy straszą swoje dzieci dostaję gęsiej skórki.
Hej wg mnie ok nie należy straszyć dziecka i mówić mu prawdę – staram się stosować. A co zrobić kiedy dziecko nie słucha, a gdy próbuję wziąć je na ręce żeby wytłumaczyć co i jak to się wyrywa, że ciężko ją utrzymać, a nie mogę jej puścić bo ucieknie i nie daj Boże coś się stanie (przewróci się, uderzy, zgubi się itp.)
Jak skutecznie przemówić do 3-latki, która nie dostaje tego czego chce, a moje gadanie (podczas jej płaczu i scen wymuszania) chyba do niej nie dociera?
Z każdej sytacji jest jakieś wyjście… ja bym zostawiła w spokoju i niech się samo uspokoi… a jakby uciekło pobiegłabym za nim, w końu się zatrzyma :)
A jak przemówić do dziecka? Tylko spokojną rozmową – nie ma innego wyjścia!
Nie: jesteś niegrzeczny, nieposłuszny, straszny z ciebie mazgaj, nie można na ciebie liczyć itd.
Tak: kocham cię i martwię się kiedy się oddalasz, chcę żebyśmy się cały czas widziały, bądź blisko mnie, żebym w każdej chwili mogła podejść jak mnie będziesz potrzebować, nie odchodź dalej kiedy powiem „stop”… i zrobić „próbę”, Np. to ty teraz idź, a jak powiem stop, to się zatrzymaj i czekaj aż do ciebie dojdę.
Trzeba jasno komunikować swoje odczucia, swoje oczekiwania, pytać jak to widzi dziecko, jak ono sobie wyobraża wyjście z danej sytuacji. Ja też mam dzieci- najmłodsze 2,5 roku i naprawdę DA SIĘ
Apropo straszenia, koleżanka zaprosiła nas na trzecie urodziny córeczki, które odbywały się w domu jej mamy, (był tam również trzyletni kuzyn). I dzieci te przez pół imprezy były straszone baba jagą, która mieszka na strychu (szczególnie chłopiec). A, że urodziny odbywały się latem na dworze to impreza trochę się przeciągnęła i zrobiło się ciemno… i w pewnym momencie moja wówczas 4-letnia córka mówi do Mateusza, choć się pobawimy… Odwróciła się i mówi „raz dwa trzy baba jaga patrzy”… Ja jeszcze tak przerażonego dziecka nie widziałam, jak on „wyrwał” do mamy… a moja córcia stała zdziwiona bo nie wiedziała co się stało….
Myślę, że starsze pokolenie tak wychowywało dzieci, strasząc je. Chociaż przyznam, że nie przypominam sobie aby moi rodzice mnie straszyli. Owszem jesteśmy tylko ludźmi a nie świętymi i czasami czujemy się bezsilni, gdy nasze dzieci nie słuchają i nie reagują na nasze prośby i groźby. Ale straszenie to nie najlepszy pomysł.
Mnie jak byłam mała często straszyli (szczególnie starsze siostry ;p) i szczerze? Jakoś bardzo się nie bałam, ale chyba mnie to poskramiało. Teraz mogę patrzeć na moją 7-letnią siostrzenicę. Co prawda rodzice czy babcia czasem jej mówią, że przyjdzie pan i ją zabierze, bo jest bardzo niegrzeczna. Ale ona jest już taka (sama nie wiem) przemądrzała (?) – delikatnie mówiąc, że nawet to na nią nie działa. Ale trzeba przyznać, że niektóre dzieci są wrażliwe i tak czy siak nie powinno się mówić takich rzeczy, bo rzeczywiście będzie mogło się bać w przyszłości.
Ale to straszna norma jest. Bądź grzeczne bo Cię Pan zabierze. Idziesz, czy mam Cię tu zostawić i inne takie.
Pisałam kiedyś na ten temat :)
Masz rację… to „straszna” norma ;)
Pamiętam że gdy nie chciałam spać, moja mama mówiła że jak nie pójdę do łóżka to przyjdzie baba jaga. Na mnie to działało, ale tylko przez pewien czas bo jakoś nigdy ta straszna pani się nie pojawiła u mnie w domu :) Nigdy nie miałam żadnej traumy i z teraz tylko się z tego śmieję :) Z perspektywy osoby nie mającej dzieci myślę że takie straszenie może wnikać m.in. z bezsilności matki gdy już nic innego nie pomaga, szczególnie wobec tych dzieci do których niestety żadne inne tłumaczenia nie docierają.
taaa bić też można jak nic innego nie pomaga… dla mnie to nie jest wytłumaczenie ;)
Witam ! Jestem na wakacjach u cioci, wujka i kuzyna, który ma 2 lata. Mieszkają oni w Szwecji, mały jest bardzo rozpieszczony, ma cały pokój zabawek i wszystko co zobaczy. Gdy czegoś nie dostaje, tupie nogami i piszczy, a nasila się to kiedy się go pyta „co się stało? „. Odkąd pamiętam straszą go Apa po szwedzku małpą. Jego tata jest szwedem a mama polka. Gdy nie chcą z nim iść na plac zabaw, lub gdy idą na spacer i mijają basen lub plac zabaw i on chce iść straszą go małpą, psem, pająkiem, panem itp. Co zrobić, jakie inne metody mam im zaproponować? Bo nie darze wielka sympatia dzieciaka i w sumie to nie jego wina ale szkoda mi się go robi. Pomocy!
Moim zdaniem tylko spokojną rozmowę…
Jeśli dziecko tupie nogami i piszczy to trzeba je zostawić aby się uspokoiło… a nie jeszcze bardziej je denerować (np. straszeniem). Takie jest moje zdanie :)
Wszystko najprawdziwsza prawda,w 100% Cię popieram ;).
Zapraszam na aukcję,może akurat warto zobaczyć :)
http://allegro.pl/buty-vans-r-32-i4445141488.html
Ja jestem absolutnie przeciwna, ponadto straszenie jest formą przemocy psychicznej. W Sephorze ostatnio słyszałam jak matka (pochłonięta wybieraniem kosmetyków) straszyła ok 5-6 letnie dziecko, że jeśli się nie uspokoi to następnym razem zostawi ją w NAGRZANYM AUCIE… Masakra.
No i jak zawsze mądre słowa !
Ja mam dopiero 17 lat i co prawda dzieci nie mam ale gdy widze jak inni strasza dzieci odrazu zwracam uwage . Najgorsze jest czego nie napisałaś gdy mama mowi do dziecka np. „Idz spac albo wyjde i bedziesz sam ” , „idz spac bo dzieci powinny juz spac i zaraz przyjdzie po ciebie potwur bo nie spisz ” a potem taki biedny maluch zasypia ze strachu !!!!!!! Jestem osoba impulsywna i odrazu zwracam uwage nawetobcej osobie wtedy slysze to moje dziecko albo ten wzrok skierowany w moja strone , moze nie mam dzieci ale i tak zadne dziecko nie jjest niczyja wlasnoscia , jak w galerii mezczyzna uderzyl chlopca moze 2 letniego z calej sily w pupe nikt nic nie powiedzial tylko sie patrzyli a jak powiedzialam na glos podobno dzieci sie nie bije , spojrzal na mnie zabral dziecko na rece i odszedl !!! Ludzie coraz bardziej niszcza psychike swoich dzieci to chore !!!
No ale dzieki takim osoba jak ty i dzieki waszemu blogowi moze ludzie sie opamietaja , no miejmy nadzieje :))
Pozdrawiam :**
Dziękuję za rady, na pewno się przydadzą :) Np. Gdy mały płacze, bo nie dostaje tego co chce, to oni się go takim milutkim głosem pytają „co się stało ” ” co się stało ” i przez to jeszcze bardziej piszczy i wtedy na niego krzyczą, niszczą w ten sposób psychikę swoja i dziecka, bo gdyby robili tak jak Pani mówi zostawili dziecko żeby się uspokoiło to jeszcze bardziej dolewają oliwy do ognia. On jeśli płacze to mu dają słodycze żeby się uspokoił, a dziecko i tak wazy trochę za dużo na 2 latka, ma prawie 1 metr wzrostu i wazy 24 kg. Normalne to jest ? Pozdrawiam i dziękuje jeszcze raz ! <3
Oj tego straszenia lekarzem to nienawidzę …
A niestety bardzo czesto spotykam się z tym w gabinecie , dziecko płacze, niepokoi się, bo mnie nie zna ( przyjmuję dzieci w pomocy doraźnej), a rodzice strzelają tekstami : ” uspokój się, bo pani doktor da Ci zastrzyk”.
Rodzice otrzymują wtedy wredne spojrzenie, a dziecko spokojne zapewnienie, że nikt tutaj takich kar nie stosuje. Tym starszym staram się wytłumaczyć, o co chodzi z tymi zastrzykami. I głęboko gdzieś mam w tym momencie autorytet rodziców.
Sama nigdy nikim i niczym nie straszę.
Trafia mnie też jak gdzieś na ulicy/schodach/w sklepie moje dziecko nieco szaleje, albo się buntuję, ja spokojnie tłumaczę, a zawsze znajdzie się jakaś starsza ( czasem młodsza) pani , która komunikuje : „słuchaj mamy, bo Cię zabiorę” :/
Moja Babcia często moją mamę straszyła w taki sposób: „Jak będziesz taka niegrzeczna to ja pójdę w Świat i nie wrócę”. Niby oczywiste, że by tak nie zrobiła – ale nie dla dwu, trzy czy sześcioletniego dziecka. Skutek? Moja Mama mająca gdzieś w podświadomości zakodowane, że „Mama może pójść i nie wrócić” jeszcze w liceum w miarę możliwości nie pozwalała wyjść swojej mamie z domu przed nią, a chwile gdy jej mama wychodziła sama moja Mama wspomina jako traumę. Babcia do dziś nie zdaje sobie z tego sprawy. A przecież „chciała dobrze”.
Ja nigdy nie straszę swojego Dziecka bo nigdy nie wiem co zostanie w jego głowie i na jak długo….
Masz rację, to nie pomaga. Pamiętam, jak kiedy byłam dzieckiem, siostra straszyła mnie, że za zasłonkami są duchy. Do końca podstawówki bałam się tam zajrzeć
Mnie dokładnie tym tekstem straszyli z niejedzeniem i zastrzykami grubą igłą… Traumę mam już chyba na całe życie. Dokładnie tak jak to opisałaś. Aczkolwiek, że „pan” mnie zabierze sobie nigdy nie dałam wmówić.
A ja powiem Ci coś czego doświadczyłam sama na sobie. Odkad pamiętam, moja Mama straszyła mnie (oczywiście w dobrej wierze) w taki sposób:
– jak zaraz nie pójdziesz spać, to jutro dostaniesz zapaści albo zemdlejesz
– jak zjesz loda dostaniesz bakterii salmonelli i będziesz chora
– jak nie będziesz myć często rak, to zachorujesz
I tak dalej.
No i ręce myłam tak, że aż skóra mi na nich rogowaciała od nadmiaru detergentów. Dopiero teraz się wyleczyłam…
Obaliłam wszystkie straszne historie zwiazane z jedzeniem tego czy tamtego…
Ale, co najgorsze było, będac nastolatka dostałam jakiejś nerwicy, cały czas bałam się, że coś mi się stanie (same najgorsze rzeczy, zawał serca i takie tam). Dopiero teraz się tego pozbyłam. Także straszenie jest chyba najgłupszym narzędziem jakiego można użyć aby mieć z dzieckiem chwile spokoju…
Niezbyt często komentuję ale ten temat jest dla mnie szczególny. Rodzice straszą dzieci bez względu na to ile mają lat, czy mają dzieci czy też nie itd. Moim zdaniem to zwykle lenistwo ze strony osób straszących, bo przeciez po co poświęcić dziecku kilka minut i wyjaśnić to przecież lepiej jak się wystraszy bo efekt jest od razu a tlumaczyć trzeba wiele razy…
Myślę, że dobrą alternatywą dla straszenia jest moja metoda i zapewniam, że wypróbowałam na mojej trzylatce. Jednak działa tylko wtexy gdy uspokoimy i siebie i dziecko. Mianowicie gdy moja Malwinka np. chce wylać dziadka ulubiony szampon bo tak się fajnie pieni i ma piękny kokor i jeszcze wiele innych zalet ktorych oczywiście jej szampon nie ma to zwyczajnie jej tłumaczę, że dziadkowi będzie przykro. Mówię by pomyślała jak jej byłoby przykro gdyby dziadek wylał jej ulubiony szampon. Uwierzcie mi że to działa w każdej sytuacji. Gdy Malwa zabierze młodszej siostrze zabawkę pytam jak ona by się czuła gdyby Agatka zabrała jej ulubionego misia albo gdy zwyczajnie bije siostre gdy coś jej się nie podoba to mówię ze to boli. A gdy np. chce zabić, zdeptać jakiegoś robaczka to mówię żeby tego nue robiła bo Bozi będzie przykro, bo ona kocha wszystkie zwierzątka nawet te małe i brzydkie (dostałam taką małą ksiązeczke pt. „Kogo Pan Bóg kocha” jest wspaniała nawet dla dwulatka. Gdy ktoś nie jest religijny to moze powiedziec że mamusia kocha wszystkie zwierzatka i podoba jej sie wlasnie ten robaczek. Takich sytuacji moglabym wymienic mnostwo. Wyprobujcie, to działa a odwolłujemy się w ten sposób do pozytywnych emocji takich jak miłość, troska o innych a nie strach.
napisałam niedawno podobny post, choć inaczej. zostałam nazwana znerwicowaną wariatką. no bo jak na „zwykłą uwagę przechodnia, pt. ale jesteś niegrzeczna, zaraz cie zabiorę od mamy” – mogłam zareagować nasłaniem policji. a nikt nie pomyśli, że to ja później musiałam zmierzyć się z lękami córki.
Owszem nie można straszyć ale co z sytuacją kiedy naprawdę boję się o moje dziecko bo ucieka ja mam jeszcze drugie za którym mam pobiec ? Oboje mali i bardzo energiczni przecież nie mogę ich siłą trzymać naprawdę się boję np w supermarkecie stojąc przy kasie i płacąc a dziecko ucieka to jest moment jak zniknie za półkami i ktoś je może porwać czy nie mówię w tym przypadku prawdy że jakiś zły pan może je zabrać jak nie będziesz się pilnować mamy? Proszę odpowiedz mi na moją wątpliwość bo czytam wiele porad staram się wychowywać mądrze dzieci ale czasem mam wrażenie że te wszystkie rady są pisane dla jednego schematu rodziny rodzic i jedno dziecko a jak dzieci jest więcej w podobnym wieku i wymagających tej samej uwagi?