Wakacje już dawno za pasem, a po nich zostały tylko wspomnienia i fotografie. My dziś jednak chcemy zabrać Was na letnią wycieczkę. Niech to będzie taka podróż w czasie. Ten wpis długo czekał na swoją kolej, ale mam nadzieję, że będzie tak jak z winem… ;)
Myślałaś kiedyś o tym, aby rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady? Myślę, że tym z nas, które z macierzyństwem zmagają się w miastach, taki pomysł przyszedł do głowy nie raz ;) Czy taki wyjazd faktycznie pomaga? Czy Bieszczady rzeczywiście są takim spokojnym miejscem? Postanowiliśmy to sprawdzić!
ILU TYCH TURYSTÓW?
Kilka razy już słyszałam (lub czytałam), że teraz Bieszczady już nie są takim spokojnym miejscem. Na szlakach prawdziwe kolejki, a gwarno jak na deptaku. Otóż nic z tych rzeczy. Przynajmniej podczas naszej wycieczki. Byliśmy w wakacje, była ładna pogoda, a ludzi na tyle mało, że każdy życzliwie witał się na szlaku lub wdawał się w krótką rozmowę. Bardzo pozytywnie i bardzo spokojnie.
CISZA I SPOKÓJ
Nie bijcie… ale same góry nie są dla mnie aż tak efektowne. Natomiast doceniłam spokój i miłą atmosferę panującą w Bieszczadach. Faktycznie mogliśmy poczuć się „bliżej natury”. Dobrze wiecie z innych postów, że czasem szukamy miejsc, gdzie możemy zwolnić i naładować akumulatory. Tam właśnie tak było :)
BEZ SAMOCHODU ANI RUSZ
Wybierając się z dzieckiem musimy zdawać sobie sprawę z tego, że jest to okolica, gdzie bez samochodu jest delikatnie mówiąc – trudno. Czy do sklepu, czy to na szlak, wszędzie trzeba podjechać. Kręte górskie drogi, o dziwno z dobrą nawierzchnią, to idealne miejsce dla tych, którzy lubią tę formę podróżowania :) Niestety, mieliśmy też mały bonus…
KLESZCZ!
Wiele osób kojarzy Bieszczady z kleszczami. My jednak jesteśmy wyjątkowo uzdolnieni i najprawdopodobniej przywieźliśmy swojego z Krakowa… a że dojechaliśmy późno do hotelu, to musieliśmy szukać pogotowia w środku nocy. W górach. Idealnie. Pewnie część z Was kleszcze wyjmuje jedną ręką, ale to był nasz pierwszy i zupełnie nie wiedziałam jak zabrać się do tego tematu… Na pogotowie mieliśmy jakieś 30 kilometrów.
Na szczęście na drugi dzień było już fajnie. Udało się nam troszkę odpocząć, powdychać świeżego powietrza i miło spędzić wspólnie czas. Najlepsza część to właśnie wyjście w góry, a dokładniej na Połoninę Wetlińską. Podejście jest dość strome i męczące, ale widoki bardo fajne.
Byliśmy też nad Soliną, przeszliśmy się przez zaporę… ale atmosfera tam panująca nas lekko zniechęciła. Jakby to określić… było odpustowo. Połączenie zakopiańskich Krupówek z plażą nad podmiejskim jeziorem ;) Nie wątpię w to, że tam też może być pięknie, ale chyba nie tego akurat szukaliśmy. W dodatku na rowerek wodny było za gorąco, na statki kilka godzin czekania… więc się zmyliśmy w las!
PS Te piękne torby w bagażniku to Morini! To na prawdę „kawał dobrej roboty”. Świetnie wykonane, z kieszonkami, przegródkami… polecam ;)
27 komentarzy
Witam,
Pierwsza zasada Bieszczad? Odwiedzamy je jesienią! To najpiękniejszy okres w jakim można je zobaczyć, takich barw i kolorów nie spotkacie w żadnych innych górach (nawet z zadeptanych Tatrach).
Druga rada to Chatka Puchatka zimą! :) Wyjść można sobie najkrótszą trasa (nawet dziecko sobie poradzi :)
Trzecia – jeśli Solina to nie od strony zapory, tam można spędzić najwyżej chwilkę, polecam stronę na południe od Polańczyka, tam można znaleźć klimat Bieszczad, omijając cały jej odpust :)
Dziękujemy za rady! Obiecujemy się do nich stosować ;)
Bieszczady są cudowne! Uwielbiamy!
Te dwa ostatnie zdjęcia są magiczne <3
Miło u was pooglądać zdjęcia ,oraz odetchnąć od blogów gdzie ” niech żyje sponsoring” nawet jeśli coś pokazujecie to wiem że jest to waszym zdaniem fajny produkt warty polecenia,ale nie wali mnie po oczach wieczna i męcząca reklama jak u innych.
Przepraszam że u Ciebie ,ale musiałam to z siebie wyrzucić ;p
Bardzo Ci dziękuję za tę opinię <3
O matko jak mi się zachciało wakacji!
Dokładnie! :)
W Bieszczadach byłam raz, zimą, na sylwestrze. Kompletnie nie było pogody na wycieczki. Ale ja kocham Karkonosze. Wróciliśmy własnie z naszego jesiennego weekend w Karpaczu. Udało nam się zaliczyć Śnieżke tylko dwa razy, niestety, ale na wiosnę jedziemy znowu. Córka ma 4 lata I poprostu uwielbia takie łażenie po górach, a ja cieszę się jak głupia, bo górskie szlaki to moj ulubiony sposób na relaks, pomimo że później zakwasy pozwalają chodzić w pozycji ”tylko na górskie podejście” ;P Córka w tym roku zaliczyła wejście na Skrzyczne (Beskid Śląski mamy najbliżej), I Śnieżkę, duma mnie poprostu rozpiera.
Oj ta Śnieżka! Jak byłam dzieckiem to prawie ją z mamą i bratem zdobyliśmy! Chciałabym tam wrócić ;)
Piękne zdjęcia! Aż chce się żyć! :)
Uwielbiam wasze zdjęcia! To prawda, te dwa ostatnie zdjęcia są magiczne!!
O! Też byliśmy tam z naszym synkiem w wakacje! Fajnie, że przywołałaś nasze wspomnienia ;) Dzięki! :)
Nie ma za co ;)
Moje Bieszczady! Miło, że do nas wpadliście :) Zapraszamy częściej!
Wpadniemy jeszcze ;)
Piękne zdjęcia i zazdroszczę widoków, bo my w tym roku Bieszczady zwiedzaliśmy „od dołu” ;-) to prawda, że panuje tu zupełnie inna kultura wypoczywania niż np nad morzem i można się świetnie wyciszyć i naładować.
Tutaj je opisałam
http://lofflajff.blogspot.com/2015/09/nasze-bieszczady
http://lofflajff.blogspot.com/2015/09/subiektywny-przewodnik-po-bieszczadach
Super zdjęcia! Widzę, że zobaczyliśmy bardzo mało ;)
Te torby są piękne! Oczywiście zdjęcia też ;)
Też nas zapora na Solinie rozczarowała… Chcieliśmy zobaczyć ten „mural” i nawet się nie udało :( Szybko się stamtąd zmyliśmy.
O niczym innym nie marzę! Naprawdę… a Twoje zdjęcia jeszcze mocniej mnie do tego przekonują – tego właśnie potrzebujemy: rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady!
Zrób to! :)
My naszego pierwszego kleszcza przywieźliśmy właśnie z Bieszczad :(
Piękne zdjęcia!
W ten pochmurny dzień, tego mi było trzeba! Wakacyjnych zdjęć! Coś czuję, że na wiosnę wybierzemy się w Bieszczady całą rodziną :)
Moje rejony <3
Az miło popatrzeć na te wasze wyjazdy i wycieczki. Nikola to ma ciekawe zycie.