Magicznych słów jest wiele, a części z nich pisałam już na blogu. Było już NIE, było też KOCHAM, ostatnio Adrian pisał o PRZEPRASZAM. Tak, uważam, że słowa mają ogromną moc. Jasne, mówi się „nie słowa, a czyny” i z tym się zgadzam, jednak słowa kierowane do naszych dzieci również mają ogromne znaczenie. Zwłaszcza te słowa niepozorne! Wyżej wymienione jednak wydają się dość oczywiste w porównaniu z tym, o którym chcę z Tobą porozmawiać. Magii w nim co nie miara, moc ma ogromną, a jednak najbardziej niepozorne z tych wszystkich.
Co w nim takiego wyjątkowego?
Otóż potrafi dokopać adresatowi w tak nie pozorny sposób, że najlepsi szpiedzy i tajni agenci mogliby się tego uczyć. Z resztą zobacz na przykłady:
- Bardzo się cieszę, że dostałaś 5 z polskiego, ale…
- Jestem z Ciebie dumna, ale…
- Przepraszam że nakrzyczałam, ale….
- To super, że chcesz chodzić na dodatkowe lekcje, ale czy posprzątałaś…
- Chcesz zostać w przyszłości lekarzem? Super, ale czy zjadłaś już kolację?
Mówi Ci to coś? Trzy litery i szybka zmiana tematu. Jaką postawę prezentujesz wtedy? Przede wszystkim to, że masz głęboko w dupie to co mówi do Ciebie dziecko. Zero zainteresowania i poczucia wsparcia czy dumy. Moja córka jest w takim wieku, że bardzo dużo naszych zachowań, zarówno jej jak i naszych rodzicielskich, analizuję pod kątem tego, jakie mogą przynieść skutki w niedalekiej przyszłości. Przecież do wieku nastoletniego już rzut beretem, a to wtedy najłatwiej stracić dobry kontakt z dzieckiem. Dlatego jeśli w wieku kilku lat dziecko czuje, że tylko przeszkadza czy zawraca głowę, wielce prawdopodobne, że kilka lat później po prostu da sobie spokój i przestanie się starać. Wtedy nagle rodzice się budzą z ręką w nocniku… bo dziecko nic mi nie mówi, nie chce ze mną rozmawiać, spędzać czasu. Nic dziwnego, skoro przyjaciele dają to poczucie akceptacji i zainteresowanie.
Czy jedno słowo może w tak dużym stopniu przyczynić się do tego? Uważam że tak, bo to jedno z tych słów, które przekazuje dużo więcej. Niby tylko spójnik, a zobacz jaką ma moc!
Oczywiście nie namawiam do wyrzucenia tego słowa ze słownika – to byłby absurd. Liczy się kontekst i to kiedy jest używane. Pamiętaj, nawet jeśli Twoje dziecko właśnie żuje chrupka kukurydzianego i buja się rytmicznie w takt piosenki Dory Małej Podróżniczki, to ten czas nie biegnie, nie leci, on zapieprza z prędkością światła i lada moment będziesz odprowadzać je do szkoły, a zadania domowe zaczną dorównywać Twojej wiedzy, oczywiście nikomu nie umniejszając. Większość naszych zachowań będzie procentować w niedalekiej rodzicielskiej przyszłości. Pamiętaj o tym.
4 komentarze
Dziękuję za ten wpis. Staram się słuchać swojej córki, nawet wtedy, gdy przerywa mi rozmowę z innym dorosłym. Nie byłam do końca świadoma, jak to może zaowocowac w przyszłości.
Pamiętam to z dzieciństwa. Ja do rodziców jedno, oni coś pod nosem mruknęli i zmiana tematu. Nie cierpiałam tego. Czułam się tak jakbym wtedy tylko przeszkadzała i nikogo nie interesowała :( Przynajmniej dzięki temu nie będę popełniać tych błędów względem moich dzieci.
Ja słowo” ale” używam kiedy muszę odmówić , np .Córka chce zaprosić koleżankę a to nie pora to mówię -Wiem że chcesz zaprosić Beatkę ALE jej mama jest teraz w pracy i nie mogę jej teraz zapytać o zgodę ,albo chętnie poszłabym z Tobą na plac zabaw ALE musimy najpierw ubrać bardziej wygodne buty :)Niewiem ale te trzy literki tak mi zawsze formułują przeczenie że dzieci je jakoś lepiej akceptują ,kurczaki lubię moje ALE :)
Słowo „ale” rzeczywiście jest nadużywane… Powinniśmy pamiętać, że dzieci to nasz największy skarb i warto ich słuchać oraz poświęcać swoją uwagę – w końcu to działa w dwie strony! :)