Wraz z wczorajszymi Mikołajkami i zbliżającym się Bożym Narodzeniem, pojawiło się sporo dyskusji (w sieci m.in. na naszym FB) na temat zasadności kupowania prezentów czy serwowania bajek o brodatym gościu, gwiazdorze, gwiazdce czy w co tam kto wierzy. Jak to jest u mnie?
Zawsze kupując prezent, wróć, prezent-zabawkę, mam mieszane uczucie. Z jednej strony serce mnie boli na samą myśl o kolejnej zabawce, która będzie musiała znaleźć swoje miejsce w dziecięcym pokoju, który wbrew pozorom wcale nie jest z gumy. Z roku na rok, z miesiąca na miesiąc, nasze przywiązanie do rzeczy i do potrzeby ich posiadania maleje. Do tego stopnia, że gdy mamy pomyśleć o prezentach dla nas, to naprawdę nie jest łatwo. Kierujemy raczej się tym co praktyczne, bo takich zachcianek typowo materialnych ostatnio u nas brak. Jednak dzieci są bardzo podatne na wszelkie sugestie reklamowe. Nawet jeśli nie oglądają telewizji czy nie pokazują się im reklamy w grach, to w wieku szkolnym rówieśnicy działają niczym najlepszy team składający się z doświadczonych marketerów, przedstawicieli handlowych i sprzedawców detalicznych ;) W skrócie: zawsze jest coś co by chciały.
Ale, ale… po drugiej stronie szali jest ten rozbrajający dziecięcy uśmiech. Ten klimat wyczekiwania. Nerwowe rozwiązywanie kokardki, rozszarpany papier pakunkowy… Mnie to urzeka. Wiem, że takie chwile zapamiętuje się na zawsze. I to nie ze względu na sam prezent, a właśnie na emocje temu towarzyszące. Sama tak mam! Do dziś potrafię i chcę wracać myślami do konkretnych sytuacji, pamiętam tamtą ekscytację, oczekiwanie, ale nie mogę sobie przypomnieć samego prezentu.
Wszystko się zmienia. Pomysłów i metod wychowawczych są setki. W tej kwestii może jestem dziwna czy staroświecka, ale KUPUJĘ DZIECKU PREZENTY. Taka ze mnie wariatka.
Poza tym i tak kupujemy dzieciom zabawki. Znacie dziecko, które nie ma ich wcale? Nic a nic? Jasne że nie, bo takich dzieci nie ma! No a skoro i tak jakieś zabawki kupujemy, to czemu nie akurat na Mikołajki? Kiedy kupować te prezenty, jak nie właśnie na Mikołaja (tudzież gwiazdkę)?
Mimo iż kupuję te zabawki, pakuję je starannie i dbam o to, aby prezent trafił w gusta, jednocześnie przykładam ogromną uwagę do tego, aby święta nie kojarzyły się jedynie przedmiotami. Żeby to nie była jedynie okazja do sporządzenia listy życzeń, która w dodatku musi być bezwględnie zrealizowana, bo jak nie to płacz i smutek zamiast rodzinnej ciepłej atmosfery. Chcę żeby Mikołajki były prawdziwie radosną chwilą, pełną ciepła! A tej atmosferze przecież daleko do komercjalizacji wokół świątecznego czasu.
A jak nie zabawki to co?
Może mój cenny czas zamiast kolejnej zabawki? No nie. Jak już ktoś się decyduje, aby mieć dziecko, to jego cholernym obowiązkiem jest to, żeby mu ten czas poświęcać. Nie dawać niczym obwiązany czerwoną wstążką prezent. Kino, łyżwy, teatr? Ja nie twierdzę, że to powinna być codzienność. Kto na to ma czas. Ale bez przesady. Dziecko ma wyczekiwać pierwszej gwiazdki po to, aby wyjść gdzieś z rodzicami? A co jak kogoś nie stać? Nigdy nie dam sobie wmówić, że do wspólnego spędzania czasu konieczne są pieniądze.
Mistyczne (znaczy materialistyczne) święta
Tak samo jak w przypadku komunii, tak i przy okazji świąt, uważam że często kładziemy nacisk w złym miejscu. Ale to nie znaczy, że może być albo na bogato, albo wcale. Prezenty nie są złe, są super! Choinka z umieszczonymi pod nią prezentami pozwala stworzyć prawdziwie magiczną atmosferę, wyczekiwanie na prezent od Mikołaja również. Nie dajmy się zwariować, że prezent zepsuje to co w świętach najważniejsze, a Mikołajki to samo zło.
8 komentarzy
Pamiętam do dziś te emocje już dzień wcześniej. To jak nie mogłam zasnąć bo zastanawiałam się czy może uda mi się przyłapać Mikołaja w moim pokoju ;) Nie chciałabym tego odbierać mojemu dziecku, dlatego podtrzymujemy tradycję. I tak jak napisałaś, staramy się to tak organizować, żeby nie kończyło się jedynie na liście życzeń do Mikołaja ;)
Szczerze mam powyżej uszu tego świątecznego grania reklam z mikołajami, wszechobecnych piosenek zachęcających do zakupów. Na szczęście w domowym zaciszu się od tego oddcinamy. Nie dajemy się ponieść temu wszystkiemu, prezenty jakie otrzymuje dziecko są przemyślane, a nie to co próbują nam wcisnąć w reklamach :) I owszem, da się połączyć magię i prezenty, jedno wcale nie wyklucza drugiego :)
Dokładnie tak <3
Oczywiście, że dajemy prezenty! Dzieci już w wakacje zaczynają temat Mikołaja ;)
O rany! To szybko!
Nigdy nie pomyślałam o tym aby nie kupić prezentu dziecku na Mikołaja…
Ja tak samo…
A ja nie lubię świąt, wkurza mnie ich otoczka, i to, że z roku na rok wszystko musi być coraz większe, coraz droższe, coraz bardziej wyszukane. Moich rodziców prezenty gwiazdkowe już praktycznie nie cieszą, za to sprzątanie podłogi i pieczenie ciasta to doskonała okazja do nawrzucania, że robię coś źle. A poza tym… TAK, ZNAM DZIECI, KTÓRE NIE MAJĄ WCALE ZABAWEK. Moje dziecko ma ich dużo. Radość z każdej kolejnej jest przemijająca, ta zabawka prędzej czy później ląduje na półce (zresztą i tak jest już w tym wieku, że woli książki i gry). W tym roku P. dostała „tylko” czekoladę, bo ustaliłyśmy, że później pójdziemy do sklepu, żeby wybrała coś sama – dla koleżanki z naprawdę biednej rodziny (nie z winy rodziców).