by Karolina

Traktować jak dziecko? Jak dorosłego? Jak równego sobie!

Okiem rodzica - Szafeczka - 15 października, 2015

Metod wychowawczych jest mnóstwo i pewnie co jakiś powstaje kolejna. Możemy znaleźć wiele teorii na to w jaki sposób do dziecka powinniśmy się odzywać, jak się bawić, jakie zabawki kupować i z czego dawać pić… Ja staram się nie trzymać żadnej ze szkół i metod. Uczyć się i inspirować doświadczeniami i badaniami innych ludzi – owszem. Jednak nie wprowadzam żadnych książkowych metod w sposób 1:1 do mojego życia. Jak tak się chwilkę zastanowię, to do głowy przychodzi mi jedna zasada, która siedzi mi w głowie. Jest banalnie prosta, a w znaczący sposób pomaga w codziennych zmaganiach rodzicielskich. Jaka?

Jakiś czas temu spotkałam się z metodą, która w swych założeniach namawia do traktowania dzieci jak dorosłych. Nie oceniam, nie popieram, nie neguję. Uważam za to, że obserwując różne skrajności, różne filozofie życiowe, zawsze można wyciągnąć coś mądrego dla siebie. Co w tym wypadku? Czy w „traktowaniu dzieci jak dorosłych” jest coś takiego co każdy z nas może zastosować w swoim życiu? Otóż w „traktowaniu dzieci jak dorosłych” zaszyte jest „traktowanie jak równego sobie„. Niby różnica niewielka, a jednak. Co przez to rozumiem? Zaprzestanie unoszenia się rodzicielstwem. Dobrze to brzmi? Nieważne. Na pewno wiesz co mam na myśli. Traktowanie jak równego sobie, jak pełnowartościowego członka rodziny, a nie jak innego dorosłego. Poniżej kilka przykładów, gdy naszą rodzicielską władzą unosimy się 30 centymetrów ponad chodnikami.

„Daj, ja to zrobię za ciebie.” „Nie, zostaw to, bo na pewno rozlejesz”. Znasz to? To zapomnij. Uwierz w swoje dziecko, tak jak wierzysz w to, że Twoja przyjaciółka nie obleje Cię kawą za każdym razem, gdy tylko się spotkacie.

Oczywiście rozkazy oraz polecenia były, są i będą. Jednak często w nich brakuje argumentacji. Dziecko nie zawsze wszystko rozumie i część naszych poleceń może wydawać się mu bezsensowna. Pomóż w zrozumieniu otaczającej rzeczywistości. Przecież nikt nie lubi robić czegoś, co dla niego nie ma sensu.

Ignorowanie informacji zwrotnych każdego może doprowadzić do szału. „Chcesz iść ze mną do sklepu? Nie? No trudno, ale ja i tak muszę iść więc się ubieraj.” Musimy liczyć się ze zdaniem naszych dzieci, nie mówiąc już o sytuacjach, gdy sami pytamy o zdanie! To tak jakby szef zapytał Ciebie „Możesz przyjść w niedzielę do pracy? Nie? To szkoda, bo i tak musisz”.

Pytania retoryczne… Kogo z nas one nie denerwują? No właśnie. Co Tobie nie miłe… i tak dalej.

Co zatem robić, aby nasze dziecko poczuło się pełnoprawnym członkiem rodziny? Oto kilka prostych sposobów.

Wyjaśnij. „Dlaczego? Dlatego.” Jest jeszcze wersja dla ambitniejszych – „ponieważ„. Masakra. Dzieci zadają mnóstwo pytań, a jednym z naszych rodzicielskich obowiązków jest odpowiadanie na nie. Nie możemy tłumić dziecięcej ciekawości. Z jakiej racji? Lenistwa? Zmęczenia? Braku czasu? Wyjaśniamy, odpowiadamy, wyjaśniamy, odpowiadamy :)

Zadawaj pytania. Pytania zadawane przez dzieci to jedno. Warto abyśmy też zadawali pytania. Warto postarać się o coś więcej niż „jak było w szkole/przedszkolu”. Dzieci zabiegają o naszą uwagę i zadanie im pytań to jedna z najlepszych rzeczy jakie mogą im się w ciągu dnia przytrafić.

Daj wybór. Nie możesz ciagle decydować za dziecko. Bywa i tak że ktoś daje wybór naszemu dziecku, a my wtrącamy się i podejmujemy za nie decyzję. Nie tędy droga. Pozwólmy wybrać nawet jeśli wiemy, że konsekwencją tego wyboru będzie smutek czy żal.

Proś o pomoc. Zdziwisz się w ilu codziennych czynnościach dziecko może Ci pomóc. Ok, czasem coś może trwać przez taką „pomoc” dłużej, ale duma i budowanie poczucia wartości u dziecka są ważniejsze.

Stresowo czy bezstresowo, jak dziecko czy jak dorosłego… to wszystko wydaje mi się mieć mniejsze znaczenie niż to, aby traktować dziecko jak równego sobie, pełnoprawnego członka rodziny. Tylko tyle i aż tyle.

Udostępnij wpis

10 komentarzy

  • Kasia 15 października, 2015 at 19:24

    Nie wiem czy jestem za tym aby dziecko traktować jak dorosłego, ale na 100% tak trzeba do niego mówić. Nie jakoś w trzeciej osobie, po „dzidziusiowemu” ale jak do normalnego człowieka!

    Odpowiedz
  • Agnieszka 15 października, 2015 at 19:32

    Brawo ci za ten wpis!

    Odpowiedz
  • MEG 15 października, 2015 at 20:35

    Wszystkie te filozofie są mocno naciągane. Twoje podejscie mi się podoba :)

    Odpowiedz
  • MAMAJA 15 października, 2015 at 20:43

    Wyjaśniam, daję wybór, zadaję pytania i proszę o pomoc. Ufffff :)

    Odpowiedz
  • Jagodowa Mama 15 października, 2015 at 20:46

    W samo sedno :)

    Odpowiedz
  • Magda 15 października, 2015 at 21:39

    Jak ja lubię te wasze wpisy takie „do przemyślenia” dużo mi dają! Dziękuję!

    Odpowiedz
  • Kasia 16 października, 2015 at 11:06

    Mam podobną teorię, a mianowicie: żeby dziecko traktować jak pełnoprawnego człowieka, równego sobie a nie jak małpkę w zoo- czego bardzo nie lubię i mnie drażni..

    Odpowiedz
  • Paulina 16 października, 2015 at 13:37

    Najbardziej mnie denerwuje jak mama się pyta dziecka w sklepie: Wolisz to czy to? A później i tak przekuje do swojego… To po co się pyta?

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!