Zdrowe długie włosy to marzenie większości kobiet i dziewczynek. Nie ma się co oszukiwać, także moje. Dobrze wiecie, że probuję wszystkiego i mimo iż efekty jakieś tam są, to niestety wciąż w sferze marzeń pozostaję. Przynajmniej mogę się pozachwycać pięknymi włosami córki. Długimi, gęstymi, no jak z reklamy! Dobrze, że chociaż ona ma to szczęście. W dodatku dla niej takie włosy są prawie bezobsługowe… co innego dla mnie.
Oczywiście ja jej pomagam myć włosy, to ja stoję z suszarką, a później rozczesuję. Z tym ostatnim mamy najwięcej problemów. O ile po myciu możemy wspomagać się odżywką do rozczesywania, jednak po nocy, tuż przed wyjściem do szkoły zawsze jest dramat. Tak samo zresztą jak po jeździe na rowerze czy na nartach w kasku, a nawet po wietrznej pogodzie. Mimo mojej wprawy czasem już brakuje mi cierpliwości. Na szczęście wtedy do akcji wkracza nasz SUPER HIROŁ Adrian i on ze stoickim spokojem potrafi rozplątywać kołtun po kołtunie. Pamiętam co miała na głowie córka po obozie narciarskim. Dziewczynki, aby odciążyć wychowawczynię, czesały się wzajemnie. Oczywiście bardzo delikatnie, bo żadna nie lubi, gdy się ją ciągnie za włosy. Efekt był taki, że wróciła z kołtunem, który wyglądał jak nieznana forma życia.
Testując różne szczotki i kosmetyki, jakoś sobie radzimy z tymi włosami, ale czasem bywa faktycznie ciężko. Kto by pomyślał, że ktoś zechce nas od tego problemu uwolnić… i wcale nie mam na myśli Adriana i jego cierpliwości. Otóż jakiś tydzień temu dotarło do nas małe, fioletowe, niepozorne urządzenie, które miało odmienić naszą codzienność. Elektryczna szczotka do rozczesywania włosów Remington Tangled 2 Smooth.
Sama nazwa brzmiała obiecująco, w przeciwieństwie do samego urządzenia, które wyglądało bardzo niepozornie. Tych 8 miękkich ząbków miało dać sobie lepiej radę niż wszystkie moje szczotki razem wzięte? Otóż tak właśnie jest! Już po pierwszym teście okazało się, że większość poplątanych włosów i kołtunów rozczesuje za pierwszym razem! Ja wiem, że to może brzmieć niewiarygodnie, bo sama bym nie uwierzyła, dlatego koniecznie zobaczcie nasz film. Tam zrobiłam nawet test z natapirowanymi włosami. Oczywiście zdany bezbłędnie. Jednak to co najważniejsze, to brak porannego „ałaaaa”, „boliiiii” i „mamo już skończ” ;)
Uwaga konkurs!
Abyście również mogły przetestować taką szczotkę od Remington, przygotowałyśmy dla Was konkurs! Wystarczy, że w komentarzu POD TYM WPISEM opiszesz krótko śmieszną/ciekawą/interesującą historię związaną z włosami Twoimi lub Twojego dziecka.
Dwa najlepsze komentarze nagrodzę właśnie takimi szczotkami! Na zgłoszenia czekam do 22.04.2018, a wyniki ogłoszę w tym wpisie 27.04.2018. Powodzenia!
(regulamin konkursu znajdziecie tutaj)
WYNIKI
Poza tym, że było śmiesznie, to bardzo miłe, że nie tylko ja miałam takie przygody i beznadziejne pomysły na to co zrobić z moimi włosami ;) Dziękuję Wam za wszystkie komentarze! Poniżej wklejam dwa, które wygrały. Zwyciężczynie proszę o kontakt mailowy, a w nim adres i nr telefonu dla kuriera :) Gratuluję!
- Moja historia jest z dosyć już odległych czasów, bo byłam wtedy na pierwszym roku studiów. Jednak to, co mnie spotkało, do tej pory wywołuje z jednej strony lekkie zawstydzenie, a z drugiej niepohamowane salwy śmiechu. Chociaż wtedy śmiać mi się nie chciało…
Moje włosy są dosyć podatne na układanie. Będąc na studiach, codziennie przed wyjściem na uczelnię dodawałam im fantazji :) zakręcając na termoloki. Nie wiem, czy jeszcze takowe są sprzedawane. W każdym razie to były wałki wypełnione jakby piaskiem, które gotowało się około 5-10 minut w gorącej wodzie i na takie nakręcało włosy. Skręty wychodziły piękne. I tak właśnie kolejnego pięknego dnia nastawiłam sobie garnek z wodą, wrzuciłam do niego walki, po czym stwierdziłam, że “na chwilkę” jeszcze się położę. Niestety “chwilka” potrwała trochę dłużej, bo obudziło mnie nie pukanie, tylko wręcz walenie do drzwi. Co się okazało? Spałam tak długo, że woda w garnku się wygotowała, plastikowe wałki się stopiły, smród z nich i dym rozszedł się po całej klatce schodowej (dobrze, że tylko tyle), a sąsiad mieszkający piętro wyżej…….wezwał straż pożarną! Nie macie pojęcia, jakie to okropne uczucie słyszeć jadący na sygnale wóz strażacki, kiedy wiecie, że jedzie do was, a konkretnie do waszych WAŁKÓW!!! I zaraz oczywiście przyjechał, wielki, z drabiną (a jakże). A z niego wysiadło bodajże 3 lub 4 panów strażaków w pełnym ekwipunku.
Powiem tylko tyle, że wstydu się najadłam (TEGO spojrzenia na mnie i na stopione w garnku wałki nie zapomnę chyba do końca życia). Dobrze, że panowie strażacy litościwie nie mówili nic złośliwego, ale ja i tak czułam się okropnie!! A o termolokach zapomniałam na długi czas.
Po tym zdarzeniu nie przejęłam się już zbytnio tym, że po trzymaniu na włosach dekoloryzatora 60 minut zamiast 15, moje włosy zrobiły się jak u lalki – białe i sztuczne w dotyku. A po użyciu farby ziołowej nabrały pięknego kanarkowego koloru:))) Teraz z perspektywy czasu, zastanawiam się, jak ja mogłam z takimi włosami chodzić? Dobrze, że mi chociaż nie wypadły:) Oby tylko moja córcia nie miała takich “atrakcji” jak ja 🙂 - Chcąc upamiętnić ostatnie tygodnie ciąży, a raczej ciążowego brzuszka na 3 tygodnie przed przewidywana data porodu postanowiłam udać sie na sesje zdjęciowa. W tym celu zrobilam sobie tradycyjne papiloty. Hormony buzowaly jak teraz śmiem twierdzić. Juz sama nie wiedziałam co jeszcze zrobic i jak sie przygotować abym zarówno ja i coreczka w przyszłości miała świetna pamiątkę. W zamyśle miałam piekne hollywoodzkie falePowoli zaczęłam szykować ,,brzuszkowe stylizacje,, do sesji.
Wszystko szło zgodnie z moim planem. Do czasu kiedy swoje plany zaczęła mieć również coreczka w brzuszku. Silne skurcze dały sie tak we znaki,ze nie wiedzieć kiedy a byłam juz z Mężem na porodowce. Zupełnie zapominając co mam na głowie. Oczywiscie Mąż nie omieszkał mi nie przypomnieć a nawet próbowal pozbawić mnie zalegających na głowie papilotow. Niestety zarówno Męża cierpliwość i moja nadpobudliwość przed porodowa nie była dobrym duetem. Nic juz nie wydawało mi sie tak istotne jak wydanie na świat jak najszybciej zdrowego potomstwa. Rozpromienione, rozbawione twarze lekarzy, położnych i pielęgniarek mam wpisane Do chwili obecnej w pamieci.
I tak planując fryzurę na sesje z brzuszkiem nigdy nie przypuszczalam, ze będzie to fryzura na powitanie mojej Córeczki. Papilotów po porodzie pomogła mi sie pozbyć położna. Szczęścia, radości i Śmiechu nie było końca. Na najważniejszym zdjęciu z Coreczka rzeczywiście fryzura nadrabia wymalowany na twarzy wysiłek po kilkugodzinnym porodzie.
152 komentarze
Mama zawsze kręciła mi grzywkę na wałek – taki duży, rzepowy… nie znosiłam tego. Jaką miałam minę, gdy mi – w drugiej/trzeciej klasie- nauczycielka (przy wejściu do szkoly) powiedziała, ze mam wczepiony wałek we włosy? Było mi tak wstyd, ze przeszłam przez całe miasto, ze od tej pory nigdy nie użyłam walka. Ale za to kilka lat pozniej wyszłam w kapciach. Puchatych. :)
Gdy byłam małą dziewczynką (ok. 3 lat) postanowiłam sama zadbać o swoją fryzurę. Kiedy mama nie widziała, obciełam sobie grzywkę i podobno powtórzyłam ten zabieg jeszcze 3 razy. Zdjęcia do dziś wywołują uśmiech na twarzy mojej mamy, która zawsze podkreśla, że grzywka zaczynała się praktycznie na drugim końcu głowy (no cóż, widocznie uznałam, że tak będzie modnie). Od tamtej pory mama czesała mnie głównie w dobierany warkocz, żeby jakoś te włosy zapuścić :) i chociaż zazdrościlam innym dziewczynkom rozpuczonych włosów to pewnie to był sposób mamy na okropne kołtuny i walkę z nimi :) a z perspektywy czasu uważam, że warkocze były urocze :)
Moja córka rowniez ma piekne,geste i dlugie wlosy. Pomimo iz ma 6 lat jeszcze nie przyszedl jej do glowy zadnen glupi pomysl:obcinania czy farbowania ;) noo moze poza wsadzeniem sobie bunchersa :)
Ja za to pamietam jak dzis,mialam moze z 10 lat… rodzice pojechali na imieniny,a ja zostałam pod opieka dwoch starszych braci,ktorzy oczywiscie mieli mnie w nosie. Postanowiłam zajac sie sama soba i pobawic w fryzjera. Pozakrecalam sobie loki,ale wlosy nie byly pofalowane tak jak chcialam… wzielam wiec okragla szczotke mamy i zakręcilam ja sobie az do samej skory. Super pomyslalam. Gorzej bylo gdy nie moglam jej odkrecic…poszlam po pomoc do braci. Nie dali rady. Coz to byl za ryk! Siedzialam i czekalam na rodzicow. Skonczylo sie na tym, ze tata musial mi tez wlosy po prostu wycinać… nie dalo sie inaczej,tak je zaplatalam. Fryzjerka roku :) chodzilam pozniej troche jak nieszczescie,no ale coz za bledy trzena placic. Do tej pory nie modeluje wlosow na szczotke…a minelo juz 20 lat ;)
Oj problem z włosami to ja mam do dzisiaj. I całe szczęście, że mój mąż ma duuużo cierpliwości. To właśnie on zajmuje się moimi włosami. Maluje, podcina końcówki a przede wszystkim rozczesuje. Wracając do czasów dzieciństwa przypomina mi się moja Komunia Święta. Ciocia uczesała mnie w ładnego koka i niestety spryskala moje włosy lakierem. W końcu fryzura musiała utrzymać się cały dzień. Wieczorem, gdy wszyscy poszli do domu mama zaczęła a w sumie miała zamiar zacząć rozczesywac mi włosy. Niestety nie dało się. Włosy były tak sztywne, poplątane, że nie dało się nic z nimi zrobić. Blisko nas mieszkała zaprzyjaźniona fryzjerka, która przyszła nam na pomoc. Powiedziała, że jedynym wyjściem jest… Obciecie moich długich włosów na krótko. Dodam, że włosy miałam do pasa a czekała mnie fryzura „na chłopaka”. Płaczu było dużo… Moje prośby były na nic… Fryzjerka zrobiła to co do niej należało…
Historii pisać nie umiem (niestety) ale koltuny towarzyszą mi w życiu odkąd mam długie włosy czyli od jakiś 20 lat. Niestety codziennie robi mi się w tym samym miejscu jeden wielki koltun którego muszę rozczesywac rano.. Teraz moja córka na coraz dłuższe włosy i coraz więcej koltunow ;)
Jak byłam w gimnazjum to zmieniłam fryzurę. Obcięłam sobie grzywkę- na prosto! Od tego dnia stała się ona czymś przeklętym, nie ruszałam się z domu bez grzebienia, albo dwóch bo miałam obsesję żeby ją ciagle poprawiać. Mało tego! Codziennie myłam włosy, albo chociaż grzywkę żeby się układała tak jak tego oczekiwałam. Będąc w klasie turystycznej pojechaliśmy z klasą w Bieszczady gdzie nocowaliśmy w urokliwym schronisku bez prądu i limitem na branie prysznica.. Co za tym idzie.. moja grzywka nie wyglądała „idealnie”, a ja wpadałam w niemały szał. Całe szczęście byłam przygotowana, na 10 dni wycieczki wzięłam ze sobą 15 grzebieni (sic!). Tak jak przewidziałam, sukcesywnie gdzieś jakiś mi się gubił.. w połowie wycieczki został mi już tylko jeden grzebień, którego pilnowałam jak oka w głowie Oczywiście miałam szczotkę jeszcze, ale ona puszyła mi włosy i zdecydowanie nie nadawała się do grzywki. A więc gdy został mi ten jeden grzebień…. wyobraźcie sobie co się stało jak mi się zawieruszył. Pokój dzieliłam z 6 dziewczynami z klasy, w momencie kiedy uświadomiłam sobie, że mój grzebień nie jest tam gdzie powinien być był już środek nocy, dziwczyny spały, a swiatła że nie było to chodziłam z latarką i swiecialm wszystkim po oczach szukając zguby. W pewnym momencie przesuwałam nawet ich materace i budziłam je żeby sprawdzić podłogę co do centymetra! Wtedy myślałam, że dziewczyny mnie za to znienawidzą (oj były złe, i to bardzo) ale gdy wszystkie się zaangażowały mój jeden jedyny grzebień się odnalazł ❤️ Byłam taka szczęśliwa ahahaaha Cieszę się, że ten bzik na punkcie grzywki mi minął i już nie wychodzę na wariatkę, która jak była gdzieś łazienka w miejscu publicznym to myła grzywkę w zlewie i suszyła ją pod suszarką do rąk.
Pozdrawiam!
Hmm… Postaram się krótko opisać. Kiedy byłma małą dziewczynką miałam piękne złote włosy. Do tego długie i gęste. Ale był jeden problem; nie chciałam się czesać. Z myciem włosów też był problem, bo wszystkie szampony szczypały mnnie w oczy. Więc żyłam sobie tak nieczesana i niemyta przez tydzień cały, aż do soboty:p Wtedy to już nie było litości i włosy obowiazkowo musiały zostać umyte. I po jednej takiej kapieli, chcąc wysuszyć włosy, wzięłam lokówko-suszarkę w swoje dłonie i tak zaplotłam loka, że skreciłam wszystkie włosy, aż do szyi. Mama po godzinie walki poddała się, nie było innego wyjścia, jak odciąć lokówko-suszarkę razem z resztą włosów. Nawet nie było mi ich szkoda, ale od tamtej pory zaprzyjaźniłam się ze szczotką:)
Córka ma naturalnie kręcone włosy, ja proste jak drut. Łatwo się domyślić, że loki odziedziczyła po Tacie, choć patrząc teraz na Niego trudno to zobaczyć, bo razi łysinką :) Kręcone włosy są piękne, ale ich rozczesywanie jest udreką, szczególnie dla dziecka. Wyprobowałyśmy już chyba wszystkiego, włącznie z obcięciem ich na króciutko. Dla mnie wyglądała jak zwykle ślicznie, jednak ciągłe komentarze, że jest „moim xero” (mam krótkie włosy) zraziły ją do nowej fryzury. Ponownie zapuściła włosy i znowu zaczął się dramat rozczesywania. Podczas ostatniej wizyty u fryzjera Pani wyprostowała jej włosy, by równo obciąć i…zaczęło się: wydała swoje wszystkie oszczędności na prostownicę! „Bo proste nie ciągną”… Żal mi tych pięknych loków prostowanych tym, jak dla mnie, „szatańskim” urządzeniem :( Zwłaszcza, że córka ma dopiero 11 lat :(
My dopiero uczymy się czesac z córką. Pierwsze palmy na głowie nam kwitną
Nie wiem, czy zainteresuje Was nasza historia, ale wierzę, że zechcecie mi pomóc. Mam podpisaną umowę z 9- letnią siostrą, że 21 maja obetnie swoje piękne, zdrowe, złote, 45 centymetrowe włosy, ze względu na mega ciężkie rozczesywanie. Jeśli uda mi się zdobyć to cudowne urządzenie, to z pewnością zatrzymamy włosy! I wszyscy będziemy szczęśliwi!! Proszę pomóżcie mi!! :D
Ja do dzisiaj wraz z moja mama i rodzeństwem przypominam sobie powtarzjaca się za każdym razem gdy mój tato musiał mnie czekać do przedszkola.. A więc jak już ta czynność musiał wykonać to bardzo ale to bardzo brał sobie do serca że każdy włos musi się znaleźć w kucyku i łatwo się domyślić że wyglądałam tak jak bym cały czas się zdziwiła ciężko oczy było zamknac… ale to nic ta duma w oczach taty że każdy włos jest na miejscu no popraostu nic mu wtedy nie mówiłam a bolało masakrycznie czułam każda cebulkę włosa na głowie…
Ach… Aż przypomniało mi się moje dzieciństwo i te ciężkie godziny spędzone na rozczesywaniu włosów, moim płaczu i krzykach. Szkoda, że wtedy nie przyszła mi z wybawieniem taka szczoteczka! :)
Uczęszczałam wtedy do drugiej klasy podstawówki, a co za tym idzie – szykowałam się do jakże ważnej uroczystości w życiu każdej małej kobietki – Pierwszej Komunii Świętej. Wszystko musiało być dopięte na ostatni guzik, nawet pasek do alby wymieniałam z żółtego na złoty! Biała sukienka na przebranie, pierwsze w życiu buty na kilkucentymetrowym obcasie, szybka nauka chodzenia i gotowe. Tylko co z włosami? Przeglądałam akurat album mojej cioci z jej młodości, było kilka fotografii z Pierwszej Komunii. Wyglądała cudownie i stała się moją inspiracją. Był tylko jeden problem – ciocia miała wtedy grzywkę, której mi brakowało. Bez niej wianek z żywych stokrotek nie wyglądał tak pięknie. Prosiłam mamę, błagałam, przekonywałam, że to strzał w dziesiątkę. Z dużym oporem, ale zgodziła się. Od rana wydzwaniała do fryzjerów, bo do Komunii zostały tylko trzy dni. Żadnego wolnego miejsca. Mama stwierdziła, że ścięcie grzywki to nic trudnego, a w internacie robiła to milion razy i wszystkie jej „klientki-przyjaciółki” były zadowolone. Dobra, do dzieła. Moja rodzicielka ucięła pierwszy kosmyk, już mi się podobało. Potem drugi. trzeci… I wtedy szybko odwróciłam głowę, żeby przejrzeć się w lusterku. Szkoda tylko, że zrobiłam to w momencie, kiedy mama ścinała kolejną partię włosów. Od tego czasu przez kilka tygodni chodziłam z grzywką, która w jednym miejscu sięgała zaledwie do połowy czoła. A Komunia? Płakałam dwa dni, na szczęście fryzjerka podpięła mi grzywkę i koniec końców nie wyglądało to wcale tragicznie. Dopiero wtedy wybaczyłam cioci i mamie. Cioci, za to że stała się moją inspiracją, a mamie za to, że stała się moją fryzjerką.
PS. Mama dostała zakaz zbliżania się do moich włosów. Nie uchyliłam go aż do dziś (choć było w tym trochę mojej winy). :)
Kocham Cię mamo! :D
Zapewne każdy z Was zna małego niepozornego bączka ? Tak tego bączka do nakręcania i zabawy :D a więc moja obecnie 9 letnia córka, wtedy miała 4 latka i za żadne skarby nie mogliśmy jej wytłumaczyć, że owy bączek służy do zabawy, a nie do kręcenia loków :D nasza Wiki stwierdziła, że to jest lokówka dla dzieci, w której wystarczy nakręcić bączka, przyłożyć głowę i już…gdy bączek przestawał się kręcić oczekiwała bujnych loczków na główce. Omg nawet nie chcę sobie tego przypominać.
Na szczęście wtedy i u nas pojawiał się nasz Super Hiroł Andrzej :D nie wiem jak on to robił, ale za każdym razem z mega cierpliwością udawało mu się rozplątać włosy z a’la lokówki naszej córki. W końcu samo jej minęło i już więcej nie próbowała, bączek stał się zabawką do zabawy przeznaczoną zgodnie z instrukcją :D
Obecnie Wiki ma włosy do pasa, i rozczesywania to faktycznie katorga, odżywki średnio dają radę i tylko słychać „ała ała, no mamo ” była już na etepie, „Mamo ja nie chcę mieć długich włosów!” Omg przecież za chwilę komunia :o nie wyobrażam sobie Wiki w krótkich włosach, umarła bym hihi.
Taka szczotka to byłby strzał w 10-kę i myślę, że włoski zostałyby uratowane :)
Wlasnie sobie uswiadomilam ze dzus mija rok od momentu kiedy moja corcia obciela wlosy.Zapuszczala je 7 lat czyli wlasciwie cale swoje zycie, niestety/stety jest posiadaczka wlosow płacących sie. Dlatego tez rok temu zdecydowalismy sie aby wlosy do pasa skrocic,puerwotna wersja byla ze do ramion. Wtedy też trafilam na strone fundacji ktora zbiera wlosy na peruki, aby oddac wlosy musialysmy sciac 20cm. Corka zostala z wlosami ledwo siegajacymi za ucho, bylam z niej bardzo dumna …tamtego tez dnia czyli dokladnie rok temu zaczelysmy znow zapuszczac wlosy ☺ dzis siegaja juz za ramiona na razie ratujemy sie szczotka TT ale bardzo chetnie sprobowalybysmy szczotki remingtona ktora bylaby bardzo pomocna w spelnianiu marzenia zeby znow miec wlosy do pasa ☺
Moja córka ma 10 lat i bardzo długie grube włosy. Wszyscy zawsze się nimi zachwycają gdyż jest naturalna blondynką. Będąc w zerówce jedna z nauczycielek skomentowała” Iza ale Ty masz grube włosy”. Moja córka nie zrozumiała że to był komplement i obraziła się na nauczycielkę. Od tego momentu nie chciała chodzić do zerówki. Ja ręce załamywałam bo nie znałam powodu. Któregoś popołudnia zaczęłam rozmawiać z nauczycielką by dowiedzieć czy coś się wydarzyło że Iza nie chce chodzić do przedszkola. W pewnym momencie w rozmowę wtrąciła się córka mówiąc: „Nie chcę chodzić do przedszkola bo Pani Ela powiedziała że jestem gruba!” Obie stałyśmy jak wryte a Iza ze stoickim spokojem opowiedziała nam o grubych włosach :D Parsknęłysmy śmiechem. Wytłumaczyłam córce co oznacza mieć grube włosy i od tej pory jest z nich bardzo dumna. Czesanie zawsze jest problematyczne szczególnie teraz gdy córka uczy się sama czesać i lubi chodzić w rozpuszczonych. Brakuje nam czasem cierpliwości.
A ja muszę przyznać że najwięksZy problem miałam z niesfornymi włosami mojego synka, mimo iż posiadam również 5 letnia córeczkę która ma piękne długie włosy :D mój mały blondynek z pięknymi loczkami cieszył oczy całej rodziny i budził podziw wielu ludzi. Sama słodycz! Niebieskie oczka i te boskie loki ♡ obiecałam sobie ze długo mu ich nie zetne. Niestety pielegnacja ich to druga strona medalu. Za nic nie chciał myć i rozczesywać ! Ile się udało zagadac tyle było czesania. 3 latka okres buntu oo zgrozo. Zaczęło się od małego koltuna z tyłu głowy i tak zrobił się nam nie mały kocur na głowie O.O nie udało się go uratować i pozostało tylko ostre cięcie. I tak został mi maly-duży chłopiec w uroczej „meskiej” fryzurce :) Może dzięki szczotce Remington udało by się zapuscic jego woski po raz drugi i umilić czas czesania mojej córki żeby nie dopuścić już więcej do koltonow ! ♡♡
Mam chyba dwie śmieszne historie związane z moimi włosami. 1. Zawsze byłam obcinana na chłpaka i miałam prostą grzywkę – kiedyś w zerówce nudząc się na zajęciach przyłożyłam sobie nożyczki do czoła i zaczęłam się nimi bawić – wcale nie chciałam sobie zmienić fryzury ale takim sposobem obcięłam sobie grzywkę a najlepsze było to że następnego dnia były zdjęcia i mam do tej pory pamiątkę :) 2. Mimo że mam proste włosy, jestem włosomaniaczką więc nie są skołtunione ale są gęste zdążyłam połamać już kilka grzebieni podczas czesania. Ostatni podczas Wigilii w wynajmowanym mieszkaniu :D często były to same ząbki ale bardzo często łamałam rączkę :)
Miałam problem z czesaniem, dziś już pięcioletniej córki. Długo próbowałam jakoś przekonać ją, że codzienne rozczesywanie sprawi, że na włosach nie będzie kołtunów. Próbowałam różnych cudów, jednak zawsze towarzyszyło im głośne ałaaa i łzy w oczach-bo przecież ciągnę.. I tak w tym roku, córka podjęła decyzję, że skróci włosy, a swoje warkocze przekaże fundacji zajmującej się tworzeniem peruek. Oczywiście już wiele razy wspominałam jej, że można takiego wspaniałego czynu dokonać, jednak nie zmuszałam i nie naciskałam. Sama dojrzała i kazała umówić się na wizytę do fryzjera. Teraz chodzi ciągle w rozpuszczonych włosach, sama czesze, myje. Kolekcja gumek do włosów zamieniła się w tą, składającą się z opasek :-) a ja jestem dumna, że dwa 35- centymetrowe warkocze przyniosą komuś mnóstwo radości.
Na początku marca wybrałyśmy się z dziewczynkami do fryzjera żeby podciąć włosy. Ja tradycyjnie końcówki, Kora grzywkę – bo znowu sama sobie ciachnęła, a Malwina po raz pierwszy, bo ma 3 lata a włosy do pasa. Najpierw usiadła Kora. Raz, dwa i gotowe. Malwina bacznie wszystko obserwowała. Jednak pod koniec cięcia Kornelki usiadła mi na kolana i powiedziła, że nie chce żebym obcinała swoje włosy i ona swoich też nie da. Kiedy wytłumaczyłam jej, że ja jednak muszę je obciąć bo są zniszczone, usiadłam na fotelu, a dziewczynki razem na poczekalni. Fryzjerka zaczęła czesać moje włosy. Zerknęłam na dziewczynki, a Malwinie łzy z oczu jak grochy kap, kap, kap. Nie miałam sumienia. Wstałam z fotela, pogadałyśmy i zawiozłam ją do babci. Wróciłam do salonu, dokończyłam cięcie. Kiedy wróciłyśmy do domu, Malwina obejrzała moje włosy i nawet nie zauważyła różnicy. Powiedziała, że moje włosy są piękne i szkoda ich obcinać. Pierwsze podejście do fryzjera nie udało nam się. Nie będziemy się stresować. Poczekamy aż sama „dorośnie” do tej decyzji. Póki co dobry szampon i szczotka muszą załatwić sprawę mojej małej Roszpunki.
Z jednej strony można powiedzieć, że jestem szczęściarą, ponieważ jestem posiadaczką bardzo gęstych i bardzo długich włosów, prawie tam jak Nikola (muszę napisać „prawie” – bo Nikola swoimi włosami bardzo wysoko zawiesza poprzeczkę :P). I chociaż oczywiście wszyscy takich włosów zazdroszczą, to nie są świadomi, jak często mam ich dosyć, przez plątanie, długi czas mycia, suszenia… Jedna z ciekawszych historii dotyczy mojej studniówki. Czas, kiedy każda dziewczyna chce wyglądać jak księżniczka, mieć piękny strój, makijaż, no i oczywiście… fryzurę! :) Ponieważ kilka dni wcześniej przyszła do mnie zamówiona automatyczna lokówka – Babyliss Curl Secret, pomyślałam, że to świetna okazja, aby wypróbować to wciągające włosy cudo. Pomyślałam, że obsługa tego urządzenia to pewnie bułka z masłem, obejdzie się bez fryzjera, bez prób wcześniej. Moja naiwność nie zna granic. :P W dzień studniówki, wir przygotowań, czas na włosy. Instrukcję obsługi przeleciałam wzrokiem, włożyłam pierwsze pasmo do lokówki… I nagle szarpnięcie, krzyk, coś się zacięło, włosy wciągnęło. Nie pomyślałam, że przy długich i gęstych włosach może dojść do takiej tragedii. Łzy w oczach stanęły, na pomoc zawołałam oczywiście najpierw mamę, która jednak na ten widok straciła głowę. Do akcji musiał wkroczyć tata – który gdzieś tam cały czas był w gotowości, aby pomóc swojej pierworodnej w przygotowaniach do tego ważnego dnia. Tata opanowany, nie stracił zimnej krwi, wyłączył temperaturę, uwolnił włosy. Następnie, dokładnie przeczytał instrukcję, sprzęt obejrzał swoim inżynierskim wzrokiem, kazał mi usiąść na krześle (a wzbraniałam się bardzo, po pierwszych doświadczeniach z lokówką). I mój kochany tata, który z włosami i tego sprawami doświadczenie ma naprawdę znikome – cierpliwie, na spokojnie, zrobił mi najpiękniejsze loki. Poświęcił dużo czasu (bo i włosów dużo), na koniec spojrzał krytycznym wzrokiem i naniósł poprawki. Prawdziwy bohater, uratował tego dnia moje włosy, fryzurę, a co za tym idzie całą studniówkę. Od tej pory gdy tylko ma pójść w ruch lokówka – zgłaszam się właśnie do niego. I chociaż udaje, że się wzbrania, twierdzi, że nie jest to robota dla niego i pokaże mamie, jak bezpiecznie używać tej lokówki, to zawsze jednak mogę liczyć na jego pomoc we fryzurze i wiem, że tak naprawdę bardzo się cieszy, że z takim wielkim zaufaniem oddaję w jego ręce włosy. :) W dodatku zaskakuje mnie, że myśli zawsze o takich rzeczach jak spray chroniący przed wysoką temperaturą, spray utrwalający – chyba nie doceniałam dotychczas własnego taty. :Pp
moja historia jest wręcz straszna !! kiedy miałam włosy za ramiona zaplotlam je w warkoczyki i scielam je wszystkie, po czym ogoliłam się na łyso:o najlepsza w tym wszystkim była reakcja mojej córki: Mamo, wyglądasz jak dziadek Kazio.
teraz po dwóch latach udało mi się zapuscic wlosy z punktu wyjścia :D Nie pytajcie dlaczego to zrobilam.. tego nie wie nikt
W zerówce, jakieś 20 lat (z hakiem) temu będąc u koleżanki jej mama nakręciła nam loczki. Byłam tym tak zafascynowana, że chciałam te loki mieć codziennie, niestety nie mieliśmy lokówki, ponieważ nikt u nas nie miał potrzeby używania jej. Któregoś, pięknego dnia będąc pod opieką babci wpadłam na genialny pomysł. Gdy babcia w pokoiku czytała jakieś religijne pisemka ja wykradłam z kuchni uwaga…. mikser! Zamknęłam się w łazience, wzięłam grube pasmo włosów, zakręciłam delikatnie na jedno z mieszadeł miksera i w głowie miałam cały czas obraz loków, które po włączeniu miksera będą bujnie zdobić moją mądrą głowę… Rozległ się taki wrzask, że babcia dostała prawie zawału i wleciała do łazienki razem z drzwiami. Szczęście w nieszczęściu było takie, że po włączeniu miksera mieszadła wkręciły wszystkie moje włosy (a miałam ich nie mało) i się zablokowały dzięki czemu moja głowa nie została oskalpowana… Niestety babcia rozplątując mikser nie oszczędzała mnie (chyba za karę?) i straty w kłakach były widoczne gołym okiem.
Moja ośmioletnia córka ma gęste włosy poniżej pupy, wiec na wszelki wypadek od lat trzymam mikser tam, gdzie jej ręce nigdy nie sięgną….
Najlepsza historia, uśmiałam się do łez ;)
Do około 6 roku życia mialam dość grubą, równą grzywke. Mama zdecydowała, że część grzywki mi zapusci, żeby grzywka była ciensza, dlatego przez pare miesięcy miałam podpinana część grzywki spinkami. Niestety strasznie mnie to denerwowalo, dlatego pewnego pięknego poranka, niedługo przed wyjściem do szkoły ( gdy chodzilam do 1 klasy) postanowiłam pozbyć się problemu :) Niestety koniec był tragiczny, a mama widząc efekt przezegnala się… Otóż zapuszczana część grzywki obcielam sobie na jeżyka Wyglądałam jakbym wpadła pod kosiarke ✂
A ja opowiem nasza, co prawda nie śmieszną, historie. Córka od zawsze zapuszczała włosy. W zeszłym roku idąc do komunii, sięgały jej do połowy ud. Wszystkie ciocie i babcie zachwycały się pięknym, grubym warkoczem. Byłam w szoku, gdy kilka dni po uroczystości oznajmiła, że chce oddać włosy dla chorych dziewczynek. Razem z mężem przyklasnęlismy temu pomysłowi i tak rok temu oddaliśmy dla fundacji Rak’n’Roll prawie 70cm warkocz. Duma aż nas rozpierała. Córka ponownie zapuszcza włosy, by znów je oddać i choć pielęgnacja bywa utrapieniem to wiemy, że warto! :)
Moja historia jest tragikomiczna. Miałam 18 lat i przed sobą pierwszą super ważną rolę świadkowej na ślubie mojej siostry. Za przygotowania zabrałam się bardzo profesjonalnie – zaczęłam chodzić na solarium, bo zawsze byłam blada jak ściana (w dniu ślubu zaczęła mi schodzić skóra z twarzy), perfumami psiknęłam sukienkę i na środku powstała wielka plama, ale to co się stało z moimi włosami… Umówiłam się do fryzjerki z którą ustaliłam, że chcę loki. Loki na wałki. Dumnie pomaszerowałam dzień wcześniej, a w zasadzie wieczór wcześniej, do salonu, fryzjerka nakręciła mi wałki – klasyka gatunku, ciasno, ciągnąco, niewygodnie. W dniu ślubu rano pojechałam na czesanie. Niestety moje wyobrażenie loków opadających luźno na ramiona zostało zmiażdżone brutalnie przez widok w lustrze. Myślałam, że się popłaczę. Miałam na głowie pseudo afro pudlo klauna z cyrku… i zbyt mało czasu żeby cokolwiek z tym zrobić. Fryzjerka nie raczyła mnie poinformować, że mam zbyt krótkie włosy, że skręt na wałki będzie bardzo mocny, że będę wygladać jak 40latka. Cóż, wyjścia nie było. Poszłam tak jak wyglądałam… Wszyscy próbowali mi wmówić, że wyglądam pięknie. Dziś chce mi się z tego śmiać – minęło już 9 lat :) Ale wtedy czułam się strasznie. Plus tej sytuacji był jeden – na pewno nie przyćmiłam panny młodej :D ale ślubnych zdjęć siostry unikam jak ognia.
Ja bym kupila zwykly grzebien do rozczesywania kreconych wlosow.
W Afryce nazywany jest widlami.
I troche je przypomina.
Ma dlugie i rzadkie zeby.
Swietnie rozczesuje i minimalnie szarpie.
Uzywam go od lat. I nigdy nie wroce do normalnego grzebienia.
Mozna go kupic w Polsce. Tylko trzeba production o grzebien do kreconych wlosow
Kiedy miałam 6-7lat bardzo chciałam być taka jak mama, która była i jest moim autorytetem. Podkradałam jej kosmetyki, ubrania i robiłam to co ona.. Mama zawsze układała włosy okrągłą szczotką, dodatkowo susząc włosy suszarką tak aby nadać im objętości. Obracała bez problemu szczotką w dłoni jak profesjonalna fryzjerka. Chciałam poczuć się jak ona i kiedy akurat nie patrzyła, wpadłam na pomysł, że też ułoże sobie włosy! Jakie było moje i mamy zdziwienie, kiedy moje długie włosy wkręciły się w szczotkę i nie chciały drgnąć.. Skończyło się na tym, że straciłam garść włosów i miałam wielkiego kołtuna na głowie, którego za nic w świecie nie mogłyśmy z mamą rozplątać przez kilka dni. Do tej pory nie umiem operować okrągłą szczotką tak jak mama i szczerze boję się za to zabierać, bo znowu może skończyć się tak jak w dzieciństwie :)
Kiedy byłam mała, jechałam z rodzicami i starszym bratem na ferie zimowe w góry. Siedziałam przy oknie i mojemu bratu zachciało się wyrzucać gumę do żucia właśnie przez moją szybę.. otworzyłam ją, a on rzucił. Pech chciał, że guma wpadła w moje włosy.. Brat spanikowal i bał się reakcji mamy, więc postanowił, że sam wyciągnie mi tą gumę z włosów, wyszło tak, że guma jeszcze mocniej się wplątała i na najbliższym postoju moja mama musiała wziąć do rąk nożyczki, żeby się jej pozbyć, szkoda tylko że razem z włosami
Mam dwójkę dzieci. 9 letnią córeczkę Zosie i 4 letniego Jasia.
Moje dzieci od nie dawna prowadzą istną wojnę :) Dokladnie dwa dni temu wyszlam z łazienki i własnym oczom nie wierzylam gdy zobaczyłam moje dzieci przytulone do siebie :)
Miód na moje serce.
Dodatkowo Jasio glaskal siostre po glowie, drugą ręką obejmując ją za szyję.
Myślałam ze z dumy urosłam o 2 metry, dopóki nie odkryłam , że moj słodki synek całą tą sytuację sobie zaplanował :)
To prawda..glaskal Zosię, ale tylko po to aby odwrócić jej uwagę od faktu ze drugą ręką wklejał Jej gumę do żucia we włosy
Gdy starsza się zorientowała zaczęła krzyczeć w nieboglosy tak , jak gdyby ducha zobaczyla
Mi sie słabo zrobiło, a młody ze śmiechu sie zanosił , triumfując wydusił z siebie :
Tym razem ja wygrałem !
Miałam wesele(nie swoje) wychodziła zaś mąż moja kuzynka. Wszystko jak zwykle na ostatnio chwilę bo nigdy nie umiem się zorganizować tak jak trzeba ale wtedy byłam i tak z siebie dumna bo udało mi się zdążyć ze wszystkim. Byłam u dziadków przed weselem bo mieli się zabrać z nami. Wszyscy gotowi mieliśmy wychodzić kiedy ja nagle wpadłam w Plaster na muchy… (starodawne metody dziadków aby pozbyć się owadów). Zaczęłam szarpać pokleilam ręce sukienke o włosach nie wspomnę.. Oczywiście na uroczystość nie zdążyłam bo musiałam wymyc włosy przez co rozmazał mi się makijaz i ostatecznie poszłam w prostych włosach. To była moja najgorsza przygoda z włosami jakiej nikomu nie zycze
Pamiętam jakby to było wczoraj, z resztą nie sposób zapomnieć.. 13 lat temu.. Miesiąc Maj, okres I Komunii Świętej. A dokładniej Komunia mojej młodszej siostry. Miałam zaledwie 10 lat. W przed dzień tego jakże ważnego wydarzenia postanowiłam, aby moja czupryna wyglądała jak z reklamy szamponów do włosów niczym 'to nie ja! To moja schauma!’. Uprosiłam moją rodzicielkę aby zakręciła mi wałki tuż przed pójściem spać. I tak pełna radości i wyobrażeń jak ja to 'pięknie wyglądać nie będe’ poszłam spać. Nazajutrz rano, wszyscy w biegu, brak zainteresowania mą osobą, bo przecież nie ja byłam najważniejsza w tym dniu. A wałki dalej na głowie.. Do wyjścia z domu zostało 5 min.. Wtem moja ciocia, zobaczywszy mnie z tym cudem techniki na głowie, natychmiast je zdjęła.. a w lustrze oczom mym ukazała się Pusia z kogla-mogla (w dodatku ubrana byłam na biało) serio, nie przypuszczałam ze moje oczekiwania okażą się aż tak mylne.. I niczym wyglądając jak 'własna ciotka’ powędrowałam do kościoła. Trwała jak malowana, miałam wrażenie że każdy się na mnie patrzy. A co gorsza zdjęcie z tego dnia nadal istnieje. Niestety mama nie pozwoliła spalić, bo przecież 'dziecko, wyglądasz pięknie!’ nikt nie podniesie tak na duchu jak własna mama ❤ Fryzur typu afro unikam do dziś
Od dziecka mam ogromny problem z włosami, ponieważ są długie, gęste i kręcone. Mama zawsze mnie zmuszała do czesania, bo uciekłam z płaczem gdy próbowała rozczesać moje kołtuny, aż pewnego dnia grzebień w nich został i nie mogła go wyciągnąć.. bez moich wrzasków się nie obeszło i straty połowy włosów :( Bez wizyty u fryzjera się nie obeszło, ale dziś już tylko czeszę włosy na mokro z odżywką, a i to nie raz jest wyzwaniem!
Będąc małą dziewczynką zawsze miałam długie włosy, co wiązało się z problemami padczas czesania, ponieważ podobnie jak u Nikoli bardzo mi się plątały. Moja mama chcąc jakoś wymusić u mnie cierpliwość podczas codziennego rozczesywania kołtunów szantażowała mnie, że albo je rozczeszemy albo trzeba będzie je podpalić… Pewnego dnia będąc w zerówce odwiedziła nas Pani psycholog i z każdym dzieckiem przeprowadzała mały wywiad. Jedno z pytań dotyczyło włosów, a dokładniej jak należy radzić sobie z poplątanymi włosami. Więc ja, nie znając innego rozwiązania odpowiedziałam, że należy je podpalić. Pamiętam zdziwioną minę pani psycholog, a następnie śmiech i pytanie skąd wiem o takim sposobie i czy kiedyś byłam jego świadkiem. Odpowiedziałam jej, że nie ale że bardzo się boję że mama podpali mi włosy dlatego codziennie musi mi je czesać. Oczywiście pani wychowawczyni przeprowadziła rozmowę z moją mamą
Od zawsze nie lubiłam się czesać, będąc małym kilku letnim dzieckiem wygladałam jak potworek leśny z potarganymi włosami każdy w inną stronę. Do czasu, aż nie pojechałam do kuzynki na wakacje. Ta poinformowała mnie, że jak nie będę się czesać to zrobią mi się dredy w których (o zgrozo!!!) zalęgną mi się włochate pająki! Z racji , że była starsza (o te 3 lata) przeraziłam się i uwierzyłam. Z wielkim cierpieniem dawałam sobie rozczesywać włosy, związać w kitkę czy czasem wpiąć jakąś spinke. Wróciłam z wakacji do domu i stwierdziłam że sama się uczeszę… duża okrągła szczotka do modelowania … No cóż szczotka utknęła mi w wielkim kołtunie na czubku głowy. Bez interwencji rodziców się nie obyło, a nienawiść do czekania sie pogłębiła .
Zawsze miałam super włosy. Długie, proste, gęste. Tęsknię za tymi czasami. Kiedy miałam jakieś 6lat zobaczyłam reklamę, w której modelka miała takiego idealnego kucyka z przylegającymi włosami. Wtedy było to moje marzenie ale niestety moje włosy nie chciały tak ładnie 'leżeć’ a pojęcia nie miałam co zrobić, by tak się stało. Zrobiłam pięknego kitaszka na czubku głowy i wygładziłan włosy dezodorantem w kulce Nivea. Nie pytajcie dlaczego- sama nie wiem.. moja mama widząc to łapała się za głowę. Nic nie pomogło. Żadne szampony nie dały rady 'rozpuścić’ tego zaschniętego kołtuna. Musiałam skrócić włosy :( od tamtej pory nie mam już prostych włosów tylko fale, których nie znoszę :(
Moja 4 letnia córeczka ma włosy do pasa, są lekko kręcone, co nie ułatwia nam ich rozczesywania. Namawialam córkę na podcięcie ich u fryzjera, ale ona nawet nie chce tego słyszeć. Nie wiem czemu, ale strasznie się boi tam iść :). Nasze wieczorne rozczesywanie nie jest proste i bez telefonu się nie obejdzie ;). Pewnego razu, w sumie to całkiem nie dawno :) podczas tego rytuału słyszę od córki :
Maaatkooo Booooska!!! Czy te połpuny (czyt.kołtuny) kiedyś się skończą, bo ja tego nie użyje (czyt.przeżyję) dłużej!! Moja głowa mi odpadnie przez te włoooosy!!
Ja płacząc ze śmiechu pytam ją:
To co idziemy do fryzjera ?
Na co ona odpowiada ze zdziwieniem:
A czemu Ty płaczesz mamuś jak to mnie boli, a nie Ciebie ?
Odpowiadam jej :
Nie kochanie ja nie płaczę, to ze śmiechu bo coś mnie bardzo rozśmieszyło
Na co Ona:
To ja cierpię bolesności, a Ty się śmiejesz????
Dobrze, przepraszam już nie będę – odpowiadam
No i gitara – odpowiada Ona
Hahahaha
Nawet to pisząc śmieje się sama do siebie, a mój pies patrzy na mnie jak na wariatkę … na szczęście dzieci już śpią ;)
Pamiętam kiedy jako mała, może 6 letnia dziewczynka, zostalam sama w domu z chorą mamą . Mama leżała powalona gorączką, a ja się nudziłam bardzo i poprosiłam mamę, czy mogę ją uczesać. Chorej mamie było wszystko jedno, bylebym dała jej spokój, więc zgodziła się na wszystko. W ten sposób zastosowałam na biednej chorej , głowie mamy wszystkie techniki fryzjerskie jakie tylko znałam. Było więc, tapirowanie, lakierowanie, kręcenie włosów na wałki oraz małe wałeczki do trwałej oraz ponowne tapirowanie. Efekt był taki, że kiedy mama wstała do ubikacji, to chyba jej nawet gorączka przeszła , bo zbladła momentalnie. To co miała na głowie wyglądało jak sen pijanego wariata (podobno, ja tam bylam z siebie dumna) . Nie pomogło nawet umycie, mama musiala niektóre wałki po prostu wyciąć nożyczkami razem z włosami. Na drugi dzień, pomimo choroby pognała do znajomej fryzjerki, żeby uratowała co się da. Kary nie dostałam, ale mama do dziś nie pozwala mi się zbliżyć do swoich włosów
Mistrz ;D
Jak miałam 7 lat miałam bardzo dlugie, geste, grube i ciężkie włosy, które służyły mi do obrony. Pewnego dnia w szkole chłopcy z mojej klasy wymyślili sobie zabawe, że będą podbiegać do dziewczynek z tyłu i będą łaskotać je po plecach. Bardzo nie lubiłam takich zabaw. Jeden z chłopców podbiegł do mnie od tylu, połaskotał mnie po plecach, po czym nie zdążył uciec, bo bardzo gwałtownie się odwróciłam uderzajac go (niechcący oczywiście) moim grubym warkoczem w twarz. Biedak aż przewrócił się na podłogę i przez kilka dni miał widoczną pręgę na policzku po moim warkoczu. Później już nikt mnie nie zaczepial, bo bali się, że zaatakuje ich warkoczem.
Historie w sumie mam dwie,do dziś powtarzane na róznych rodzinnych spotkaniach :P
1) Gdy miałam może 4 lata, z wizytą do Polski przyleciała długo niewidziana rodzina z Australii. Szykowaliśmy się wszyscy na spore przyjęcie w bardzo dobrej restauracji i wszyscy już prawie byliśmy „odpicowani”. Ja z nudów, w oczekiwaniu na resztę mojej rodziny, nie wiedziałam co z sobą począć. Ubrana w swoją piękną białą sukienkę i ze zrobionymi przez mamę kitkami na włosach stwierdziłam, że wezmę swoje małe nożyczki, wejdę pod stół przykryty długim obrusem i coś tam stworzę :D Reszta rodziny już prawie gotowa do wyjścia więc mama zaczęła wołać mnie po całym domu. Ja rzecz jasna wciąż przebywałam pod stołem i czekałam aż to oni znajdą mnie. Gdy usłyszałam zbliżające się kroki mamy, wyciągnęłam zwiniętą piąstkę zza obrusa i krzyknęłam „TU JESTEM!”. Mama o mało co zawału nie dostała ponieważ w mojej dłoni skrywały się obciętę moje i tak już liche włosy :D Efekt był taki, że własnoręcznie wycięłam sobie coś na kształt franciszkańskiej tonsury(łysy krążek na głowie) :D Mama nie wiedziała co ma ze mną począć bo wyglądałam, śmiem twierdzić tragicznie. Mimo niedzieli wykonała telefon do zaprzyjaźnionej fryzjerki, która gdy mnie zobaczyła rozłożyła ręce i stwierdizła, że nie ma dla tego ratunku i włosy muszą same odrosnąć,więc ja całą imprezę rodzinną spędziłam w moim czerwonym, rybackim kapelusiku z zasłoniętą głową :D
2)Po powyższym incydencie rodzice bardzo pilnowali aby nożyczki nie znalazły się ponownie w moich dłoniach. Dzięki temu udało mi się zapuścić włosy nieco za ramiona, co było już i tak sporym wyczynem :D Jednak nikt nie przewidział jednego…w przedszkolu zawsze starałam się dorównywać chłopakom i wiele rzeczy po nich naśladowałam. Jednego dnia chciałam również czesać swoje włosy tak jak oni. Gdy patrzyłam jak nawijają swoje grzywki na grzebień i po chwili ta grzywka jest niesamowicie uniesiona w górę stwierdziłam, że nie mogę być gorsza i zrobię to samo ze swoimi włosami. Mam ich więcej, są dłuższe to efekt będzie jeszcze lepszy, a co! Wzięłam swoją szczotkę i nawinęłam swoje włosy na szczotkę. Gdy chciałam je puścić szczotka napotkała opór i…utknęła we włosach. Na nic zdało się szarpanie czy próbowanie odwinięcia ich…z pomocą przyszły również Panie przedszkolanki, które z braku pomysłów zadzwoniły do mojej mamy z prośbą o zezwolenie na ucięcie włosów :D Po raz kolejny więc nie dane mi było cieszyć się długimi włosami i znowu wylądowałam u fryzjera, który zmuszony był obciąć mi włosy na przysłowiowego „grzybka” :D
Pozdrawiam!
Ola
Oj ciężkie to rozczesywanie u mnie, takie świetne urządzenie rozwiązałoby problem i oszczędziło duużo porannego i wieczornego czasu.
Pamiętam, gdy wybraliśmy się jako małe dzieci z rodzicami do zoo. A tam oczywiście stoiska z watą cukrową. Słodkie obłoczki były tak ogromne, że teraz nie zjadłabym nawet połowy, ale jak to dzieci oczywiście z bratem musieliśmy mieć po jednym dla każdego. Niestety po 5 minutach jak to zwykle bywa pomiędzy rodzeństwem zaczęliśmy się o coś sprzeczać i brat postanowił wcisnąć mi we włosy smakołyk. Wycieczka wkończyła się przedwcześnie, mama w nerwach, ja zaryczana, ale wspomnienia po latach bardzo wesołe
Juz jako dziecko miałam grube i gęste włosy. Pamiętam któregoś razu miałam przyniesc nożyczki mamie z innego pokoju..Miałam coś koło 6, 7 lat. Nie wiem co mi strzelilo do głowy, może chciałam zobaczyć jaką tajemną moc mają jeszcze nozyczki ….i obciachalam sobie grzywkę tuż przy skórze. .. Pamiętam do dzisiaj te odstające w każdą strone włosy, to przylizywanie ich wodą aby nie wyglądać jak jakaś panna Cruella de Mon . Dobrze ze moja córka nie ma takich pomysłów .Ale ma za to grube i gęste włosy ,które zamieniają nasze poranki w straszny koszmar. Chciałabym zobaczyć jej uśmiech z rana gdy będzie rozczesywala włosy.
Moja kreatywna córeczka kiedyś zrobiła sobie koronę z rzepów bunches …oczywiście przy zdejmowaniu już nie było tak kolorowo :-) włosy ma gęste i długie , codzienna pielęgnacja doprowadza do szału :-) taka szczotka na pewno ułatwiła by nam zadanie , bez płaczu i bólu – to by było coś pięknego :-)
Pamiętam, ze od dziecka nosiłam grzywkę. Towarzyszla mi przez całe moje dzieciństwo. Pewnego, majowego popołudnia miałam wybrać się z babcią na spacer. Założyłam opaskę, żeby grzywka nie leciała mi do oczu. Oczywiście, z każdej strony zza opaski wystawały mi sterczące pasma grzywki. Wpadłam Wiec na świetny pomysł, aby trochę „ujarzmić” te moje włosy obcinając je nożyczkami szkolnymi. I kiedy wydawało mi się, ze chyba naprawdę poradziłam sobie super, stwierdziłam, ze jednak będzie lepiej bez opaski. Ale było moje zdziwienie kiedy zobaczyłam totalnie nie równe włosy :D Znalazłam szybko jakaś polarowa gruba opaskę, z która nie rozstawałam się przez tydzień. Dodam tylkoPogoda przez te dni była przepiękna, i każdy dziwił się dlaczego moja głowa grzeje się pod tym polarem :D wszystko było super, włosy miały sobie spokojnie rosnąć pod ta opaska, aż do zajęć wf.. moja Pani nie mogła patrzeć jak moja głowa poci się i nie mogła zrozumieć po co mi ta opaska :D podeszła do mnie i na oczach wszystkich zdjęła mi ja… wszyscy wtedy zrozumieli co próbowałam ukryć. Pani nauczyciel próbowała powstrzymać się od śmiechu, dzieciaki oczywiście wybuchnęli śmiechem, a ja nie mogłam ugasić rumieńców :D tak zakończyła się moja historia grzywki, i pożarowej opaski :D
Hm, spróbuję szybko opowiedzieć dlaczego wszelkie wiatraki i wiatraczki są w naszym domu zakazane! :D Zaczynając po krótce, mam dwie małe kobity w domu, każda włosy do pasa, gęste śliniące, no i oczywiscie… wiecznie pokoltunione. Pamietam jak 3 lat temu w wakacje pojechaliśmy do Świnoujścia, gdzie wszyscy latali z małymi wiatraczkami do ochłodzenia twarzy, z drugiej strony znajdował sie lizak czy jakies cukiereczki. Oczywiscie, zakup nie oszczędził i nas. W sumie nuszę przyznać, że podczas długiego dnia na plaży taki gadżet to calkiem niezła sprawa, ale do rzeczy. Super zabawka jak to zwykle u nas bywa skończyła się płaczem. A mianowicie, wiatraczek wkręcił sie dziewczyną we włosy.. no było nie ciekawie, wyplatywanie tego cholerstwa zajęło mi 3h a i tak połowę włosów trzeba było wyciąć (bolało mnie to bardziej niż dzieci) Ale to jeszcze pikuś. Podczas upalnego weekendu, mąż postanowił kupić wiatrak do domu, jako ze nie mamy klimatyzacji to taki wiatrak jest dla nas zbawieniem. Ogromny wiatrak został usadowiony w naszym salonie. Ja, jak to bywa w weekendy zabrałam się do sorzątania chałupy, odkurzacz z jednej, szmata z drugiej i jade z koksem. No i nagle jakos tak niefortunnie stanelam obok naszego olbrzymiego wiatraka… usłyszałam tylko ciach! Obciął mi pół włosów! Dosłownie. Wyglądałam dosyć śmiesznie, mąż miał ubaw po pachy, a ja załamana nie wiedzialam co mam ze sobą zrobic. Z biegiem czasu historia stała sie dla mnie dosyć śmieszna, włosy nie ręka- odrosły, a ja mam przynajmniej co wspominać
Kiedyś pamiętam łóżko miałam przy ścianie gdzie szła rurka od kaloryfera taka gruba okrągła nie wiem co mi przyszło do głowy ale oparłam głowę o tę rurkę zarzuciłam na nią włosy i zaczęłam je czesać tak dziwnie od spodu sama nie wiem jak to zrobiłam ale w pewnym momencie nie dość, że grzebień zaplątał się we włosy to jeszcze dookoła tej rurki tak, że byłam”uwięziona” i włosy niestety trzeba było obciąć na krótko żeby mnie uwolnić bo za żadne skarby nie dało się tego odplatac
ja rowniez mam dlugie gęste wlosy ktorych stylizacja to nie lada wyczyn. kiedy zobaczylam ze w reklamach pokazuja elektryczne lokowki zapragnelam miec piekne krecone wlosy. potuptalam do sklepu kupilam owa lokowke przeczytalam opinie dziewczyn na stronach i opinie byly cudowne jednak rzeczywistość jest inna!! pieknego porannka stwierdziłam że to jest ten dzien . rozczesalam porzadnie wlosy i zaczynam pierwszy lok wyszedl drugi lok wyszedl zadowolona robie dalej ale trzeci raz to byl koszmar!!! wlosy zaplataly ssie w lokowce i nie szlo ich wyciagnac!! wolajac domownikow przyszla mama 15 min probowala wlosy uratowac ale nie szlo.. i moje piekne dlugie wlosy na srodku zostały potraktowane nozyczkami :-( i tak oto krotki kikut wlosow zostal mi po owej przygodzie. moral taki ze NIE POLECAM LOKOWKI ELEKTRYCZNEJ DO DŁUGICH PRZEDEEWSZYSTKIM GRUBYCH WLOSOW :-D
Opowiem Wam moją historię, która szczególnie w pamięci mi utkwiła,
a więc moja mama jakieś 25 lat temu grzywkę mi obciąć postanowiła.
Sylwusia! To nic trudnego! –Powiedziała.
Chwila, moment i już nożyczki w swej dłoni trzymała!
Usiadłam na krzesełku troszkę zestresowana,
bo mama do tej pory nigdy nie obcinała mnie sama.
Przecież to tylko grzywka- pomyślałam.
I na jej obcięcie z zapartym tchem czekałam.
Mama wzięła się do roboty, grzywkę podcinać zaczęła,
na wysokości brwi ją dość starannie przycięła.
Cięła, cięła, wyrównywała
i tym, że jej wyszło się zachwycała.
Aż tu nagle chwila konsternacji
już nie widzę jej obcięciem fascynacji.
No i ja się w końcu zorientowałam,
że ze strachu brwi podniesione trzymałam.
A gdy je w końcu opuściłam,
to grzywkę do połowy czoła obciętą zauważyłam!
No cóż… od tego czasu mama już nigdy mi grzywki nie obcinała,
tylko od razu do fryzjera wysyłała…
A i ja, że talentu po mamie nie odziedziczyłam,
nigdy sama sobie i córce grzywki nie skróciłam !
Siedzimy kiedyś sobie całą rodziną przy stole i nasza czteroletnia córka patrzy na męża i mówi: „Tata włosy Ci się skończyły „
Od zawsze miałam „bujną” fryzurę, która to przysparzała mi wiele problemów „czesaniowych”, których podobnie jak wy chciałam uniknąć jak tylko się dało. Gdy tylko podrosłam na tyle by sama decydować o swoim ja sięgnęłam bez wiedzy mamy i postanowiłam sama rozprawić się z moim problem i tak w wieku ok 18 mcy przedziłam włosy tak bardzo, że ponoć gdy mama w końcu znalazła mnie za szafą o mało nie zeszła na zawał serca Teraz moja córka odziedziczyła mój problem i podobnie jak wy szukamy złotego środka!!! Na szczęście córka ma więcej cierpliwości niż ja i idąc w moje ślady oszczędziła większość włosów skupiając się tylko na grzywce
Będąc w podstawówce miałam piękne, długie, lekko falowane włosy. Ale jak to zazwyczaj bywa, dziewczyna, która ma włosy kręcone, chce mieć proste. Ja też takie chciałam. Wtedy nie było w użytku prostownic tak jak dziś, więc wpadłyśmy z siostra na pomysł, że wyprostuje mi włosy żelazkiem. Oczywiście przez ściereczkę. Jak mama zobaczyła co robimy, to nie wiedziala czy się śmiać czy płakać. Niedługo potem obcięłam włosy krótko „na chłopaka”. Fryzura mi się podobała, dopóki pewna pani nie pomyliła mnie z chłopcem. Wtedy zapowiedziałam sobie, że już nigdy nie będę miała krótkich włosów. Teraz mam w miarę długie i oczywiście zawsze po myciu problem z ich rozczesaniem.
Włosy włosami… Ja będąc w gimnazjum ubzdurałam sobie grzywkę. Chcę ją i już! Oczywiście poszłam do fryzjera, zrobił mi ją, wyglądałam całkiem spoko! Problem pojawił się później kiedy zaczęła odrastać i co rusz musiałam chodzić by ją podciąć. Żeby nie naszarpywać domowego budżetu co dwa tygodnie postanowiłam robić to sama. Oczywiście czasem wyszło coś krzywo, nie zawsze ładnie ale cóż, rosła swoim życiem. Pewnego pięknego wieczoru kiedy znowu postanowiłam ją podciąć chyba byłam już zbyt zmęczona bo razem z grzywką poszły… Rzęsy!! Obcięłam swoje piękne długie rzęsy z prawej strony! Dramat trwał kilka tygodni a później na szczęście odrosły. Teraz decydując się na grzywkę po prostu odwiedzam fryzjera żeby ją podciąć- oszczędzając może nie pieniądze ale chociaż rzęsy ;)
Z góry kulturalnie informuję, że komentarz ma charakter marketingowy, jednak nie będzie w nim żadnego lokowania produktu.
Zacznijmy od tego, iż jestem z Tobą na równi – tak samo zazdroszczę moim córkom włosów, jak Ty długowłosej 'Adriannie’ ;) To oczywiście niesprawiedliwe, że im rosną one tak szybko (mnie szybko tylko skracają nożyczki), ale nie wiem gdzie w tej sprawie napisać reklamacje?
Moja historia z włosami jest więc sam samo krótka, jak i moje włosy. Kiedy byłam mała (chociaż teraz jako 'duża’ też popełniam włosowe grzechy…) postanowiłam sprawdzić jak to jest mieć grzywkę. Kuchenne nożyczki, zamek w drzwiach, szybka akcja w łazience. Wyczesałam elegancki kawałek, nie za duży rzecz jasna gdyby mi się nie spodobało i… trzy, dwa, jeden, AKCJA! Jednak na mój gust nie do twarzy było mi w tej grzywce. A żeby mama o tym się nie dowiedziała, to należało szybko ją usunąć. We włosy nie zaczeszę, toteż lepiej obetnę przy skórze. Na pewno nikt nie zauważy. Chwila, moment i ani śladu po nieudanej próbie stylizacji. Faktycznie miałam rację, bo na początku nikt nie zauważył (nie licząc domowników, w tym wściekłej mamy, która tak warczała, że mało co nie doczepiłam jej na szyi tabliczki „Uwaga, zły pies”). Niestety, nie przewidziałam faktu, że włosy odrosną, co kompletne zaburzyło moją ideę. Wtedy nie dosyć, że zauważyli już wszyscy, to wyglądałam jak mały Hitler (sorry, to prawda), który wąsy przeszczepił sobie na czoło…
Całe szczęście, że wszyscy o tym pamiętamy i mamy pamiątki w postaci zdjęć, no bo z kogo byśmy się teraz śmiali? Muszę czym prędzej uświadomić w tym moje córki, aby nie poszły w moje ślady.
Na koniec jeszcze kilka żali :) Bo przecież nie bez powodu wylewam tu swoje młodzieńcze błędy, aby inni mogli mieć uciechę. Być może sama w jakiś sposób na tym skorzystam? Tak, taki mam właśnie zamiar!
Otóż włosowa historia moich dzieci sięga ponad 7 lat (razem 14 ;)). Od około 4 mamy regularne wizytację kołtunów w akompaniamencie „Ałaj”, często przyprawione gniewem lub płaczem. Unikamy okresowego mycia włosów, gdyż ich mali posiadacze sobie tego nie życzą. Nie stronimy jednak od fryzjera, u którego bywamy co ok. 2 miesiące w celu podcięcia końcówek i grzywki (haha, tak – mają grzywki :D). Niestety, pomimo wizualnie pięknych, lśniących i miękkich włosów w przypadku ich rozpuszczenia lub nawet zwykłej 'kitki’ na całej długości tworzą się pęki. Tylko warkocz rozwiązuje sprawę. Każdego dnia używamy profilaktycznie mgiełki. Kiedyś tangle teezer (podobno łamie włosy), teraz szczotka z włosia dzika (wtf?). Wystarczy 20 minut czesania, aby włosy były piękne przez 5 minut. Trwałabym w tym dalej, gdyby nie fakt, że we wakacje dziewczyny mają jechać na kolonie. I Tu pojawia się pytanie: jak mają sobie czesać włosy?
Bardzo chętnie przetestujemy Remington Tangled 2 Smooth jeśli pozwala na samodzielne czesanie. Jeśli my się do niego przekonamy, to może i inne mamy będą miały rozwiązany kolonijny problem kołtunowy :)
I na koniec jeszcze wizualizacja moich twinsowych problemów, w które na załączonym zdjęciu trudno uwierzyć (oczywiście rozpuszczamy włosy tylko do zdjęć)
https://www.instagram.com/p/BawCOmmhgHV/?tagged=liliandeli
Pozdrawiam,
Agata
PS. Może w końcu dzięki tej magicznej różczce Remingtona, w trakcie, gdy puszczają mi już nerwy, przestanę je straszyć, że obetnę je na 'chłopaka’…
Mam włosy bardzo długie(prawie do pasa) i gęste. Robią mi się straszne kołtuny, które trudno rozczesać. Czasami gdy je rozczeszę, przerzucę na drugą stronę już powstaje nowy kołtun. Najgorzej jest w zimie, pod kurtką to dopiero tworzą się MEGA kołtuny! Za każdym razem jak je rozczesuje obiecuję sobie, że pójdę je skrócić bo dłużej nie chcę się męczyć z rozczesywaniem. Bardzo lubię moje włosy, więc złość mi mija…do następnego razu.
Miałam na uczelni obronę pracy magisterskiej, ubrałam się ładnie, pomalowałam, wyprostowałam pięknie włosy. Zanim dojechałam na uczelnię już miałam na włosach wielkie kołtuny. Byłam bardzo przejęta obroną więc nawet nie pomyślałam o tym, żeby je rozczesać zanim stanę przed komisją. Wybiła moja godzina, weszłam do sali, odpowiedziałam na wszystkie pytania a na pożegnanie pan z komisji zaśmiał się, że chyba bardzo się spieszyłam na egzamin bo zapomniałam uczesać włosów. Tylko się zaśmiałam i wyszłam… ;)
Zdradź kochana jakiego sprayu do rozczesywania włosów używacie? Na pewno przetestowałaś już wiele i wiesz który najlepszy :)
Ja polecam spray nawilżający morela i masło shea z Avon. po wielu testach nie ma lepszego. Jest jeszcze do kompletu szampon, po jego uzyciu nie trzeba stosowac sprey’u. Niestety szampon dostepny już tylko na allegro, ale gorąco polecam spróbować!
Przez ponad dwa lata używałam Dede Mgiełki – polecam :)
Zawsze bardzo bałam się tego, że będę mamą dziewczynki… Ja nie znoszę tych wszystkich „dziewczyńskich” zabiegów – po dziś dzień czeszę włosy sporadycznie bo mam wrażenie, że płonie mi głowa. Długie włosy miałam tylko w okresie komunijnym i to też skończyło się niemiłym doświadczeniem wrzdpienia się – na amen – włosów w lokówkę. Jakie było moje przerażenie gdy się okazało, że jestem w ciąży z dziewczynką! A potem ta mała dziewczynka urodziła się z pokaźną rudą czupryną. Los ze mnie zadrwił. Teraz ta mała dwulatka bierze przykład z mamusi i ucieka najczęściej na golasa, po kąpieli, przed szczotką, krzycząc: nie, puć, nie Pan ciot! Tylko nie Pan ciot! Ku ku boli boli.
Moją jedyną ( kiedyś bardzo smutną) historią z włosami jest to, że kiedy miałam około 6-7 lat, chłopiec któremu się (chyba, haha) podobałam, wrzucił mi we włosy… Małego martwego nietoperza. Zaplakana uciekłam do mamy, na szczęście jakimś cudem nietoperz wypadł z tych włosów, choć przez chwilę był w nich zaplątany, a ja zapłakana. Do dziś z ciarkami na plecach to wspominam, brrrrr
Jak byłam mała dziewczynka to razem z moja o rok starsza siostra postanowiłyśmy pobawić się we fryzjera. Oczywiście ja byłam klientka, jako ze byłam młodsza. Miałam piękna, gęsta grzywkę.. moja siostra postanowiła zmienić mój look i ja obcięła przy samej skórze, tak ze włoski sterczały każdy w inna stronę :) oczywiście włosy schowalysmy pod dywan i sądziliśmy ze mama nie zauważy zmiany w mojej fryzurze…
Od zawsze miałam długie włosy. Niedawno przydarzyło mi się dosyć śmieszna historia z włosami. Rano jak zawsze wybiegłam na autobus i przez przypadek zatrzasnely mi się włosy w drzwiach od autobusu, a kierowca ruszył musiałam czekać do następnego przystanku żeby wyjąć moje włosy z drzwi autobusu
Albo jak byłam mniejsza to zawsze chciałam mieć pocieniowane włosy, więc bez żadnego przygotowania moja koleżanka wzięła nożyczki i obcinam mi włosy tak aby powstał trujkąt były bardzo nierówne i wyglondał okropnie…. i na drugi dzień moja mama zaprowadziła mnie do fryzjera. Pamiętam też że w podstawówce była moda na włosy farbowanie bibułą i też to robiłam :D
Chcąc upamiętnić ostatnie tygodnie ciąży, a raczej ciążowego brzuszka na 3 tygodnie przed przewidywana data porodu postanowiłam udać sie na sesje zdjęciowa. W tym celu zrobilam sobie tradycyjne papiloty. Hormony buzowaly jak teraz śmiem twierdzić. Juz sama nie wiedziałam co jeszcze zrobic i jak sie przygotować abym zarówno ja i coreczka w przyszłości miała świetna pamiątkę. W zamyśle miałam piekne hollywoodzkie falePowoli zaczęłam szykować ,,brzuszkowe stylizacje,, do sesji.
Wszystko szło zgodnie z moim planem. Do czasu kiedy swoje plany zaczęła mieć również coreczka w brzuszku. Silne skurcze dały sie tak we znaki,ze nie wiedzieć kiedy a byłam juz z Mężem na porodowce. Zupełnie zapominając co mam na głowie. Oczywiscie Mąż nie omieszkał mi nie przypomnieć a nawet próbowal pozbawić mnie zalegających na głowie papilotow. Niestety zarówno Męża cierpliwość i moja nadpobudliwość przed porodowa nie była dobrym duetem. Nic juz nie wydawało mi sie tak istotne jak wydanie na świat jak najszybciej zdrowego potomstwa. Rozpromienione, rozbawione twarze lekarzy, położnych i pielęgniarek mam wpisane Do chwili obecnej w pamieci.
I tak planując fryzurę na sesje z brzuszkiem nigdy nie przypuszczalam, ze będzie to fryzura na powitanie mojej Córeczki. Papilotów po porodzie pomogła mi sie pozbyć położna. Szczęścia, radości i Śmiechu nie było końca. Na najważniejszym zdjęciu z Coreczka rzeczywiście fryzura nadrabiala wymalowany na twarzy wysiłek po kilkugodzinnym porodzie.
„Mamo!!! Mam kołtun!!!! ” słyszę każdego ranka. A kiedy dochodzi do tego pytanie „gdzie jest szczotka?” bieg do szkoły mamy gwarantowany. Na nic wieczorne rozczesywanie i zaplatanie warkoczy…poranny kołtun musi być Mamy pokaźną kolekcję szczotek, szamponów i odżywek niestety długie do pasa włosy żyją swoim życiem. Zuzia uwielbia jazdę konną i kiedy zaczęła jeździć konno samodzielnie dostała nowy kask z tej okazji. Po powrocie z kursu cała rozemocjonowana opowiadała wrażenia ale moją uwagę zwróciła włosy…A dokładnie ich dziwna długość. Były tak splątane, że zrobiły się o połowę krótsze!!! Do tego pełno było w nich siana. No i ten zapach…Teraz w każdą środę mamy powtórkę z rozrywki no ale radość dziecka bezcenna!
Moja córka wyglądała od urodzenia jak laleczka,jak z jakiejś bajki,albo wycięta z magazynu. Słodkie blond loczki ciągla przykłuwały uwagę gapiów i zupełnie obcych mi ludzi. Nawet nie zdajcie sobie sprawy ile razy usłyszałam na ulicy:”OCHY i ACHY nad loczkami mojej córki”. A ile razy któś się nie pytał czy any nie kręce ich na lokówce(helllo 2 latce!!!)Ale najlepsza była historia ,kiedy moja córcia wybrała sie na spacer z babcią i idą bardzo małym,wręcz wijskim miasteczkiem ,zaczepiła ich starsza Pani,która zaczęła komplementowac loczki mojej córki i opowiadac jak ona zawsze o takich marzyła a miała proste druty i na koniec mówi po wiejsku: „No widać ,że mała na kartoflonce robiona” Ps nie chodzi o zupę tylko nacinę z ziemniaków….
Pozdrawiam starszą Panią!(chyba zazdrościła)
Mam falowane, długie blond włosy, podatne na kręcenie. Właściwie to mam takie włosy, jakie zawsze chciałam mieć, problem jest tylko z rozczesaniem, bo mają tendencję do kołtunienia. Zapominam czasem, że bywają niesforne, jak rok temu przed imprezą, kiedy chciałam je nieco podkręcić, by układały się na ramionach równymi kaskadami fal. Dlatego nałożyłam papiloty, chodziłam w nich przez prawie godzinę. Na chwilę przed wyjściem zdjęłam je, a zamiast eleganckich fal, na głowie pojawiło się prawdziwe afro, włosy sięgały ledwo poniżej ucha (gdzie zwykle opierają mi się na biuście) i sterczały w każdą stronę. Przy mojej okrągłej jak księżyc w pełni buzi wyglądałam jak cherubinek w stylu lat 80-tych, który za często jada w McDonaldzie. Niewiele myśląc, olewając to, że wyglądałam jak anioł-trans, podpięłam je jeszcze wsuwkami, założyłam bandanę i z takim pudlem poszłam na imprezę. Zrobiłam furorę na imprezie. Niech żyją lata 80-te!
Mamy 4 i 5 lat. Pięknie wystrojone, w falbany, kucyki, kokardy i błyszczące buty idziemy na imieniny do cioci. Dorosła impreza trwała w najlepsze, dorosłe rozmowy, dorosłe toasty, dorosłe sprawy. W małym mieszkaniu, w tłumie gości schowałyśmy się pod stół nakryty obrusem. A pod stołem magiczny świat, kosz z włóczkami, kłębki, druty, igły, kolorowe guziki, materiały i nożyczki. Bawiłyśmy się guzikami, ale nożyczki okazały się ciekawszą zabawką. Jako starsza, pierwsza obcięłam siostrze kucyka, najpierw jednego potem drugiego. Siostrzana miłość nie pozostała dłużna. Po obcięciu kucyka zrobiła mi też grzywkę, która zanim się zaczęła to już się kończyła. Chociaż imieniny te miały miejsce prawie 30 lat temu, wszyscy którzy tam byli pamiętają je do dziś.
Moja opowieść będzie przestrogą:D
Mam rudawe włoski ale zawsze marzyły mi się blond:))
Mama zabraniała farbowania dlatego postanowiłam coś wymyśleć, hmhm i co??:))
Zaczęłam polewac swoje włosy WODĄ UTLENIONĄ…i po jakimś czasie…wow…fajne reflexy!!:D Cieszyłam się…do czasu…aż zaczęły wypadać garściami:(
Popaliłam sobie cebulki…i tak zamiast pięknych włosów blond miałam przerzedzone włosy:((
To się dopiero zaczęło… :)
Teraz mam swoje naturalnie rudawe włoski do dzisiaj:))
Nie wiem czy to zabawna historia?. W szkole podstawowej miałam adoratora. Codziennie ciągnął mnie za warkocze. Nie zwracałam uwagi do czasu. Kiedy kolejny raz to zrobił podniosłam się i wtarłam mu w jego piękne gęste włosy czerwoną plastelinę. Nie muszę mówić jak bardzo płakał ale ciągnąć nie przestał. A dzisiaj jest moim mężem.
Moja historyjka dotyczy czasów dzieciństwa. Pojechałam wtedy po raz pierwszy na kolonie w górach i wiadomo – jako obozowy pierwszaczek musiałam przejść chrzest kolonijny. Jedno z zadań polegało na tym, że każdemu wcierano we włosy jajka. Miałam pecha. Stałam na końcu kolejki, więc całe mnóstwo pasty jajecznej, które zostało, dzieci z zapałem wtarły w moje włosy. Miałam długie do pasa włosy, więc rezultat łatwo sobie wyobrazić. Potem chyba przez godzinę stałam pod prysznicem, próbując zmyć jajka z włosów i rozczesać wielki, jajeczny kołtun. Sporo włosów pożegnałam wtedy na zawsze. W tych to nietypowych okolicznościach pierwszy raz zaaplikowano mi jajeczną maskę do włosów.
Moja historia wyglądała tak…
Kiedy byłam mała (może ok 5/6 lat) miałam zrobioną grzywkę na prosto, moja dwa lata starsza siostra postanowiła ze trochę mi ją wyrówna. Złapała zwykłe, szkolne nożyczki i wzięła się do pracy. Ta „prosta” linia wyglądała raczej jak fale na morzu, po tym zdarzeniu moja grzywka została zlikwidowana i do tej pory nigdy więcej nie nie miałam
Moja historia z moimi włosami jest taka od 10 lat miałam zawsze długie włosy niestety są kręcone a wręcz fale Dunaju mama zawsze robiła mi bardzo wysoki kucyk na czubku głowy to było straszne ponieważ głowa puzbiej mnie bolała w gimnazjum prawie włosy sobie spalilam ale było okej uwielbiam siedzieć przy włosach i przede wszystkim je prostować bo najlepiej wyglądam w wyprostowanych włosach :)
Kiedy chodziłam do podstawówki na mojej głowie znajdowały się piękne, gęste włosy długie jak u roszpunki (mniej więcej jakieś 15/20 cm za pasem). Z racji że ze szczotką nie zaprzyjaźniłyśmy się to często na mojej małej głowie znajdowało się typowe gniazdko, w którym nie jeden ptak z chęcią by zamieszkał. Kiedy miałam uszykować się na jakąś uroczystość szkolną postanowiłam pomóc mojej mamie i sama uczesać swoje włosy, tylko jak sami pewnie się spodziewacie coś wyszło nie tak. Postanowiłam że zrobię sobie loki a z racji że miałam tylko szczotkę do dyspozycji to na szczotkę zawinęłam prawie całe włosy z jednej strony głowy a kiedy chciałam ją wyciągnąć i sprawdzić efekty zorientowałam się że utknęła ona na amen. Nie zwlekając zawołałam mamę a ona po długiej interwencji stwierdziła że łatwiej będzie je po prostu ściąć a że ja nie przywiązywałam się do nich i zawsze byłam uznawana za ,,chłopczycę” w czas kiedy mama dzwoniła do zaprzyjaźnionej fryzjerki wzięłam nożyczki i bez wahania obcięłam mój problem razem ze szczotką (możecie sobie wyobrazić jaką minę zrobiłam moja mama kiedy weszła znów do pokoju hah ). Kiedy po kilku minutach przyszła do nas fryzjerka chociaż w końcu mogłam poprosić o to bym miała grzywkę. Od tamtej pory nie rozstaje się nigdzie bez szczotki lub grzebienia by nie mieć takich problemów jak kiedyś. Pozdrawiam haha <3
Kiedyś nie wiem dlaczego panowała dziwna moda na bardzo mocno wycieniowane włosy… Najbardziej podobały mi się takie gdzie na końcówkach było pięć włosów na krzyż. Od razy wujek google „jak w domu pocieniować włosy?” – maszynka do golenia i jedziesz! No to tak pojechałam, że na końcówkach prawie nic nie było… Ale czemu by też nie wycieniować sobie grzywki? Poniosło mnie… Z grzywki został tylko sterczący kołtun, którego zapuszczałam 4 lata żeby wyglądać jak człowiek.. Z włosami miałam mnóstwo ekscesów.. Kiedyś miałam prostą grzywkę i mi się znudziła, byłam pewna, że jak się nie chcę jej mieć to po prostu ucina ją się. I tak też zrobiłam.. Nikt mnie nie uświadomił, że musi odrosnąć… Ostatnio malowałam się na siwo, a włosy wyszły mi różowe, a połowa z nich odpadła więc znowu chodzę tym razem ze sterczącymi włosami z każdej możliwej strony.. :D A z takich historii dotyczących czesania włosów, to kiedyś chciałam ułożyć je na szczotkę.. Zaplątałam tak szczotkę, że musiałam ściąć połowę włosów..
Piękne włosy! Miałam w dzieciństwie podobne do Twojej córki włosy, potem jednak je obcięłam. Wszyscy mi się dziwili – i niektórzy dalej to robią, ale każdy jest pod wrażeniem gdy mówię co jej powodem tej decyzji. Oddałam włosy dla fundacji zbierającej je na peruki dla kobiet chorych na raka. :)
Jestem facetam, dumnym ojcem kochanej coreczki o imieniu Julia. Moja pociecha ma sliczne blond krecone wloski. Mimo ze piekne i dosc dlugie to rozczesac je bez komplikacji to dla mnie niemozliwe!!! Zeby bezkolizyjnie wyrobic sie do przedszkola to najlatwiej zrobic kucyka!!:):) i tak wlasnie robie, ale moja corcia po powrocie do domu mowi ” tato, pani w przedszkolu pytala czy mnie tatus czesal..??….mlwia ze mam tak mocno gumke z tylu glowy zwiazana, ze wygladam jakbym byla caly czas zdziwiona..”
Kiedy dzieckiem małym byłam wciąż z długimi włosami się męczyłam.
Mycie włosów i czesanie to było dla mnie duże wyzwanie.
By wysuszyć włosy moje, tata przechodził trudy i znoje.
Często mówił: ,,Dziecko drogie- przecież to nie na nerwy moje”.
Długie włosy bardzo mi przeszkadzały: podczas jazdy na rowerze wciąż się rozwiewały,
W czasie zabawy się plątały a na zajęciach sportowych widok zasłaniały.
Płaczu było co niemiara….
Chciałam skończyć z kłopotami i zaprzyjaźnić się z nożyczkami.
Jednak moja mama- znawca mody- nie pozwoliła mi ogolić sobie głowy!
Na znak buntu i odwagi- korzystając z maminej nieuwagi,
Piękną dwucentymetrową grzywkę wnet stworzyłam- mało życiem tego nie przypłaciłam.
Dzisiaj problem byłby mały- na nic by się moje łzy zdały.
W liście do Świętego Mikołaja elektryczną szczotkę Remington bym wpisała.
Moja historyjka o włosach dotyczy czasów nastoletniego buntu kiedy to na pewnej imprezie wypożyczyłem od znajomego wychodząc sweter, żeby luźno i (możliwie) w cieple wrócić do domu. Trzymałem go chyba ze dwa dni po czym oddałem mu go w biegu kiedy przyłapał mnie w nim na mieście. To były luźne czasy bez przywiązywania wagi do pewnych rzeczy, takich jak cudza własność chociażby. W każdym razie muszę dodać, że wtedy posiadałem jako zbuntowany nastolatek oczywiście coś co w naszym kraju nazywane jest irokezem, rzecz jasna musiał być kolorowy i farbowany od czerni przez bakłażany, a na rażącej czerwieni kończąc. Nie minęło dużo czasu i jakimś cudem, po kilku dniach znajomy odnalazł mnie wraz z moim miejscem zamieszkania, chociaż nie był on nigdy moim gościem. Otworzyłem mu drzwi, a on mieszając się w panice i wściekłości wymusił na mnie wyjście na zewnątrz. Okazało się, że musiałem iść z nim do jego ówczesnej partnerki, żeby wyjaśnić, że „ta tandetnie farbowana, ruda wywłoka” co zostawiła włosy na swetrze znajomego to ja. Rzecz jasna nie brakowało z początku nieufności, musiałem pokazywać zdjęcia sprzed miesięcy, żeby udowodnić, że kolega mi nie zapłacił dla uratowania go z opresji. Koniec końców ja już tak tandetnie się nie farbuję, ale udało mi się zachować przyjaznych znajomych na kolejne dekady życia.
Śmieszna (z dzisiejszego punktu widzenia) historia, spotkała mnie, gdy byłam uczennicą podstawówki. Szykując się na dyskotekę, chciałam się upiększyć lokówką. Lokówką ciężką, metalową, niemalże „pierwotną” :) Po zwinięciu grzywki i przytrzymaniu lokówki przy linii czoła, okazało się, że co.ś się zablokowało i nie można było „otworzyć” lokówki. Sytuacja zakończyła się ścięciem grzywki przy samej głowie. Ta „zabawna” sytuacja, nie skończyła sie niestety na obcięciu włosów feralnego dnia, ale trwała do czasu, aż grzywka odrosła, bo proces odrastania, szczególnie gdy grzywka miała długość 1-3 cm, tez napawał mnie płaczem :)
Od zawsze byłam posiadaczką mocnych, prostych i gęstych włosów. Mimo iż było ich dużo, nie miałam z nimi większego problemu. Były mocne i zdrowe więc umiarkowane zabiegi z nimi związane,też nie bardzo im szkodziły . Sielanka ta trwała sobie przez 30 lat aż nagle ni stąd ni zowąd moje włosy zaczęły się kręcić. I od tego dnia zaczęły żyć swoim własnym życiem!
Najpierw były to delikatne fale zwłaszcza przy wilgotnym powietrzu, lecz po jakimś czasie pojawiły się loczki które w żaden sposób nie chcą dać się poskromić. Rozczesywanie ? To walka z wiatrakami.
Może gdybym miała je „od zawsze” , stworzylibyśmy zgrany duet, lecz teraz muszę uczyć się tego na nowo. Wciąż testuję odżywki, preparaty, szczotki, poszukując produktu idealnego, który choć trochę pomoże mi odnaleźć się w tej nowej dla mnie sytuacji:)
To nie będzie historia jak z bajki. Moja siostrzenica postanowiła zostać Roszpunką. Na słowo „fryzjer” reaguje wręcz alergicznie i omija go najszerszym łukiem. Ma 6 lat, a już nie ufa fryzjerom.. Czesanie jej długich włosków to istna zmora dla rodziców, wychowawców w przedszkolu, no i dla tej małej ślicznotki. Pewnego razu, będąc u niej w odwiedzinach, pod pretekstem odcięcia metki za porozumieniem z jej mamą, uciachałam jej kilka centymetrów włosów. Zapatrzona w swoją bajkę, nie zorientowała się. Problemy pojawiły się, kiedy po umyciu włosów je rozczesałyśmy. No niestety, fachu fryzjera nie mam w ręku. Przeczesując jej pasemka postanowiłam dyskretnie wyrównać pociachane włoski, co oczywiście skończyło się jeszcze większą tragedią. Do akcji wkroczyła jej mama, i zagadując naszą Antoninę nieco uratowałyśmy sytuację. Nasza Roszpunka do dzisiaj się nie zorientowała, choć z włosów do bioder, zrobiły się włoski do łopatek. Jedno jest pewne – nigdy więcej nie zrobimy podobnej akcji! Niech nasza Roszpunka, będzie Roszpunką. Trzeba tylko znaleźć rozwiązanie na jej poplątane długie włosy, które pewnie nieprędko znowu zostaną potraktowane nożycami.
Największa historia moich włosów miała miejsce w liceum. Wtedy co jakiś czas farbowałam włosy na różne odcienie blondu (zawsze używałam szamponów koloryzujących). Któregoś dnia pierwszy raz zdecydowałam się kupić trwałą farbę. Miodowy blond w piance. Już po chwili miałam wrażenie, że coś jest nie tak, bo włosy zaczęły robić się strasznie ciemne. Nie miałam jednak doświadczenia w koloryzacji, więc zostawiłam jak jest. Po 10 minutach przerażona poszłam do mamy, która kazała mi czym prędzej zmywać farbę. Z jasnego blondu wyszedł brąz, wymieszany z zielenią… Umyłam głowę z 50 razy i płakałam pół dnia. Ratowania mojej fryzury podjęła się znajoma fryzjerka (i musiałam mieć wagary od szkoły). Kiedy następnego dnia wróciłam, wszyscy dziwnie się na mnie patrzyli. Okazało się, że koleżanka, chociaż ją prosiłam, nie wytrzymała i powiedziała, że mam zielone włosy :D Po wizycie u fryzjera było co prawda lepiej, ale w sztucznym świetle dalej miały zielonkawy połysk. Na szczęście z rozjaśnionych włosów wszystko szybko się spłukało.
PS Moje włoooosy kochają się plątać. Do tego stopnia, że co jakiś czas muszę prosić kogoś o pomoc! Całe szczęście, mój chłopak sobie z nimi nieźle radzi. Zawsze jak narzeka, że musi mnie czesać, mówię mu, że chciał mieć długowłosą dziewczynę to niech teraz nie gada :D
Historii z moimi włosami bylo tyle, że spokojnie mogłabym wydać antyporadnik pt. „Jak w 3 minuty spartolić swoje życie”….Irokez na maturę? Czemu nie! Pół wygolonej głowy ze starczącym dreadem jako fryzura studniówkowa? Proszę bardzo! Moje poczucie estetyki było od zawsze ekchm „unikatowe”.
Historię, którą wspominam z największym sentymentem jest nieudaolna próba rozjaśniania włosów. Liceum, rok 2005, gdzieś w Mazowieckim. Dzień jak co dzień, nic nie zwiastowało nadchodzącej katastrofy. Jak co rano stanęłam przed lustrem i oddałam się rozważaniom – „A może być tak zostać blondynką?”. Jak pomyślałam, tak kupiłam. Nim się obejrzałam, farba wylądowała na mojej głowie. Kilka wdechów i wydechów: „Ok zmywamy!” Coż to był za cios! Pierwszy raz się popłakałam widząc swoje odbicie w lustrze – moja głowa świeciła jaśniej niz pole słonecznikowe. Dosłownie, byłam cała żółta :(
Kiedy zobaczyła mnie moja mama, było jeszcze gorzej…. Jestem przekonana, że jej krzyk nióśł się przez conajmniej trzy sąsiadujące osiedla. Dostałam odgórny rozkaz powrotu do brązu więc tu w zasadzie moja historia mogłaby sie zakończyć. O nie, nie, nie, nic z tych rzeczy! Nazajutrz usiłując przywrócić mój naturalny kolor szamponem koloryzującym, moje włosy przybrały barwę…. fioletu. Kojarzycie te płukanki dla egstrawagankich seniorek? Dokładnie ten fiolet….Jak sie domyślacie finał był taki, że za karę musiałam chodzić do szkoły z fioletowo-gołębimi włosami. Moja reputacja została pogrzebana, wraz z nią szansa na jakąkolwiek randkę. Dopiero po miesiącu mama zabrała mnie do fryzjera, żeby profesjonalnie uratował mnie i moje włosy. Skwituję to jednym zdaniem – No more experiments!
Będąc małą dziewczynką bardzo lubiłam strzyc włosy na sobie. W te czasy bardzo była modna fryzura bob i zawsze sobie obcinałam włosy na krótko – a mama musiała mnie prowadzić do fryzjera, żeby poprawił. Z czasem mama zaczęła chować nożyczki, a ja wróciłam od fryzjera z nielubianą grzywką – bo tak włosy nie spadają na oczy i nie przeszkadzają. Wszystko by było dobrze, gdyby nie poszłyśmy do jej koleżanki, która była krawcową i miała dużo różnych i ostrych nożyczek. Skorzystałam z okazji i obcięłam sobie grzywkę… do zera :D Najbardziej śmieszne było to, że mama zauważyła dopiero pod koniec dnia, a najmniej śmieszne – zrobili mi kolejną grzywkę, żeby przykryć tą, która odrastała. Zato po tym czasie – zapuściliśmy grzywkę raz i na zawsze :D
PS. W ogóle bardzo lubiłam strzyc komuś włosy. Jako malutkie dziecko, mogłam na jakiejś imprezie rodzinnej podejść z nożyczkami do którejś kobiety i uciąć jej troszkę. No a co, ja lepiej wiem jak ma być :D Wszystko się zapowiadało, że będę fryzjerką, ale niestety :(
Gdy byłam małą dziewczynką a miałam jakieś 5 lat i i bardzo denerwowała mnie moja grzywka ponieważ opadała mi na oczy to postanowiłam, że sama sobie ją podetnę. Efekt końcowy tego zabiegu wykonanego przez małe dziecko był tak fenomenalny ze przez kilka miesięcy musiałam chodzić z chustką na włosach do czasu aż moja zygzakowata grzywka odrosła. Pamiętam również jak zasnęłam z gumą do żucia w buzi i rano obudziłam się wlepioną we włoski i niestety trzeba było je bardzo skrócić. Też zdarzały się takie cuda, że potrafiłam sobie tak wyszczotkować włosy, że szczotka była poplątana z włosami i ciężko było ją odplątać.
Przyglądam się co rano żonie jak czesze włosy. Przypomina to odwieczną, niekończąca się walkę. Co czuje? O czym myśli? To są tylko moje domysły.
„Włosy”
Włosy moje… Miłość ma…
Barwy głębokiego morskiego dna.
Rano, niczym wulkan Etna,
w górę każdy włosek strzela jak rozgrzany pył.
Do południa, grzeczne jak płacząca wierzba,
gładko opadają w dół.
A wieczorem, znowu jakby w berka grały
I jak dzieci przed kąpielą uciekały.
Włosy moje… Radość ma…
Niczym jedwab wiatr w powietrzu gna.
Do zabawy szczotkę, grzebień zapraszają,
Każdy kosmyk szybko układają.
Piękne, lśniące włosy, mą kobiecość podkreślają
I charakter pod niebiosa wywyższają.
Nazwijmy tą historię „grzyweczka”
Moja córka to posiadaczka długich, pięknych blond włosów.
Od jakiegoś czasu marzy o grzyweczce.. A marzy o niej przez Panią z przedszkola, która nie może przeżyć, że jak to tak bez grzywki tyle tytułem wstępu.. No może dodam jeszcze, że dla bezpieczeństwa nożyczki u nas w domu są bardzo pilnowane… Któregos dnia, piekłam z Zuzią ciasto i nie wiem po co, ale wyciągnelam nożyczki… Zuzia się gdzieś ulotnila, ja byłam zajęta, więc trochę mi pasowało to, że mam spokój
Niestety nie pasowała mi cisza… Weszłam do jej pokoju, a tam grzyweczka… Na skos… Krótka…
Tak, że ten.. Grzyweczka sobie odrasta, Zu już się nie podoba
Jak byłam małą dziewczynką miałam bardzo długie włosy , aż do pupci . Pewnie w tamtym momencie przydałoby mi się takie urządzanie ale w tym tych czasach było trudno o to by zadbać o takie włosu jak długie i bardzo grupe. Niestety z braku środków aby dbać o włosy moje sapopoczycie nie było dobre , od cieżkich włosów bardzo się żle czułam a nawet miałam gorczkę , Moja mama zaprowadziła mnie do fryzjera, po obcięciu ich poczułam ulgę . Po latach używałam wszelakich odzywek i szamponem . Niedawno uzywam szamponu i odzywki z firmy heme o smaku czekoladowym .Moje włosy po tej kuracji są bardzo fajne w dotyku oraz są odzywione.
W zeszłym roku postanowiłam ze starszą córką oddać włosy na peruki. Młodszą (3 l) długo namawiałam na ścięcie włosków, ale ona tak mocno je kochała, że nie było na nią mocnych. Kiedy wybrałyśmy się do fryzjera ona dopiero widząc zupełnie nową fryzurę swojej starszej siostry, również zapragnęła mieć taką fryzurę. Udało się. Następnego dnia stała przed lustrem wciąż wzdychając, że tęskni za swoimi długimi włosami… Dziś z dumą staje przed lustrem, że znów ma już długie włosy, ale już wiem, że nie prędko da je sobie ściąć ;)
Jak przeczytałam zadanie konkursowe, od razu przypomniała mi się sytuacja z liceum. Wyobraźcie to sobie. Wigilia szkolna, wszyscy uczniowie zgromadzeni przy stole na auli, miła atmosfera, są świeczki na stole- jest klimat. I w tym momencie wkraczam ja i moje piękne, gęste loki. Nachyliłam się nad stołem, żeby powiedzieć coś koledze i pech chciał, że moje włosy zajęły się ogniem :D Pomijając już smród na całą szkołę, wyglądałam jak klaun, gdyż z jednej strony miałam włosy na długości ramion, a z drugiej do lędźwi. No cóż… Przecież i tak się wybierałam na podcięcie końcówek :D
Kiedy byłam jeszcze w podstawówce, wpadłam na głupi pomysł, żeby samodzielnie obciąć sobie grzywkę. Nigdy nie nosiłam grzywki, nie pamiętam już skąd tak nagle zaczerpnęłam inspirację. Tak więc zrobiłam CIACH i… wyszło krzywo. Paulina, oddychaj, to się wyrówna… znowu ciach iii… no cóż, nie wyrównało się. Dobra, kolejne podejście – tu się podetnie z drugiej strony i… znowu krzywo! Pewnie większość dziewczynek popłakałaby się i poddała gdzieś na tym etapie, ale nie ja, co ja zrobiłam? „Wyrównywałam” tę moją potencjalną niedoszłą grzywkę aż wycięłam włosy przy samej skórze!!! Liczyłam chyba, że w ten sposób mój problem po prostu zniknie – nie zniknął, odrastał miesiącami. Ale ale, jest jeszcze zabawny dodatek – jakie było moje zdziwienie, kiedy w poniedziałek po tym feralnym weekendzie zobaczyłam moją psiapsiółę z ławki z podobną „fryzurą” – ta wycinała sobie sexy pejsy… TELEPATIA?! :D
Moje włosowe przejścia były traumatyczne. Najciekawszą sytuacją, którą wspominam było wyjście na wesele. Pierwsze wesele z chłopakiem, u mnie w rodzinie, to chciałam wyglądać. Lato, gorąco, kupiłam lekką zwiewną sukienkę. Umówiłam wizytę u fryzjera. Miałam dość nawet długie włosy. Wchodzę do fryzjera, mówię o swoich oczekiwaniach, że lekka sukienka, że włosy to takie fajne lekkie fale bym chciała. Taaaa… jasne. Patrze co pani robi, a ona mi loki od czubka głowy, na takiej lokówce stożkowej. No nic, może będzie je jakoś rozczesywać, czy coś. Ale niee. Lakier raz, lakier dwa, i na koniec lakier z brokatem. Wyszłam z hełmem a głowie, taki były lekkie zwiewne loki. Na mycie nie było czasu, zostało. Na szczęście nie mam zdjęć. Aaaa, loki takie jakie chciałam miałam w poniedziałek :D
Dobrze. Przyznam się.Jako dziecko długo miałam problem z włosami, a właściwie ich kręceniem. Jednak nie zrozumcie mnie źle- ja nie miałam włosów kręconych, tylko sama je sobie kręciłam. Jedno pasemko. Góra dwa. Na palcu. Przed snem… Nie wiem z czego to wynikało, czy był to jakiś sposób na uspokojenie, wyciszenie po całym dniu, coś jak smoczek u niemowlaka? Tyle, że ja byłam kilkuletnią dziewczynką, nie zastanawiałam się nad tym, po prostu mi to pomagało. Niemal codziennie rano za to mama załamywała ręce, bo uwierzcie czasem na czubku głowy robił się jeden, zapętlony kołtun. Rozczesywanie na mokro, gruby grzebyk, cienki grzebyk… Oj, dałam ja mamie popalić. Któregoś razu sama już się zorientowałam rano, że nie jest dobrze i postanowiłam problemu się pozbyć, a co najważniejsze sprawić, że mam nie będzie się denerwowała znów przy czesaniu i zwyczajnie sobie taki kołtunek odcięłam. No i wtedy to dopiero wyglądałam… Z plackiem o średnicy 2 cm, z włosami na jeżyka :D Mama była zachwycona :) Teraz sama ma córeczkę, prawie 3 latka, obdarzona jest hojnie przez naturę włosami, co mnie ogromnie cieszy, bo marzyłam o tych kitkach, warkoczykach, spineczkach, gumeczkach, jednak życie oczywiście nie wygląda jak w reklamie i zamiast siedzącego grzecznie dziecka podczas plecenia misternej fryzury, codziennie mamy krzyk i płacz,gdy trzeba włosy rozczesać :/ Dodam, że mimo wysiłków często sklejone chrupkiem kukurydzianym albo sokiem. Jednak ok, przetrwam to, byleby nie odziedziczyła po mnie tego kręcenia…
moja przygoda z włosami to niespełna 8 letnia już historia. Dokładnie całe zdarzenie miało miejsce tuż przed moim zakończeniem gimnazjum podczas tzw. komers, kiedy to na noc zostawiłam moje włosy w papilotach. Rano ubierając się ogólnie zbierając się poszłam już gotowa do łazienki odplątać papiloty i ruszać na komers. Jednak tak nie było łatwo jakby się zdawało. Rozplątując papiloty zauważyłam, że moja fryzura przypomina raczej jakiegoś kundla niż mnie. Miałam mało czasu. W tym czasie i niedoczasie , zjawiła się moja siostra, która uratowała mnie – prostując mi włosy. Na imprezie wyglądałam idealnie, każdy miał przeróżne fryzury tylko Ja miałam taką fryzurę klasyczną, którą mi zazdrościli- nie wiedząc o tym,że moja wcześniejsza fryzura była fatalna. Od tego czasu nigdy na mojej głowie nie pojawiły się papiloty.
Przed ciążą włosy moje zdrowe były. Lecz na coś chyba się obraziły. Od paru lat na blond je farbowałam i tego się nie spodziewałam….. zaczęły sobie garściami wypadać a mi to bardzo zaczęło przeszkadzać. Dosyć! Koniec farbowania! Wróce do koloru swego naturalnego, może włosy mi się odwdzięczą. I szczęśliwsze teraz będą. Przestanę co miesiąc farbę na nie nakładać i wszystko się musi poukładać. Do sklepu po farbę pobiegłam i szybciutko na włosy ją położyłam. O pięknej fryzurze i zdrowych włosach marzyłam. Lecz hmmmm trochę się zdziwiłam. Mowią,że zielony to kolor nadziei. Ale żeby tak na głowie??? O nie co mój mąż na to powie. Więc z łazienki z zielonymi włosami wyszłam. Nawet mój 3 miesięczny syn śmiechem zareagował i nikt się mym smutkiem nie przejmował. Mężuś stwierdził,że w tym kolorze mi do twarzy. Lecz jednak o brązie na mej głowie marzy. I na wizycie u fryzjera się skończyło. Lecz iść z tą fryzurą przez miasto nie było miło. Wiele uśmiechów na twarzy wywoływałam i że to nic takiego sobie wmawiałam.
15 lat temu, będąc świeżo po liceum, nieco za namową koleżanki a nieco korzystając z okazji iż nikt mnie za moje wybryki juz ze szkoły nie wyrzuci, postanowiłam zafarbować sobie włosy. Nie były to jednak standardowe kolory – postawiłam na blond łamany czerwienią i niebieskim. Mając włosy do ramion fryzura wyglądała dość odważnie, ale dla mnie było to wciąz za mało. Postawiłam więc na damskiego irokeza, który wspaniale komponował się z moim rockowym stylem i czułam się spełniona – w końcu odważyłam się na fryzurę jaką zawsze chciałam sobie zrobić. Po roku czasu zapisałam się na studia i byłam osobą wyróżniającą się z całego wydziału, dlatego też nie sposob było umknąć władzom uczelni. Pewnego dnia, gdy czekaliśmy całą grupą na zajęcia, mijał nas dziekan. Przechodząc koło mnie odwrócił się i spojrzał na to co miałam na głowie, mając jednocześnie tak poważną minę, że w jednej minucie spodziewałam się wszystkiego – od zrzucenia ze schodów po awanturę na cały korytarz o brak szacunku do oświaty i wykladowców (te 15 lat temu czasy były nieco inne niż teraz, gdy nic nie szokuje i młodzieży można wszystko ;))
W jednej chwili zrobiło mi sie słabo, czułam, iż za chwilę wylecę z uczelni z hukiem i stanę się jedną z legend uczelnianych o tym jak to nasz wiecznie poważny i dumny profesor dziekan wyrzucil studentkę za nazbyt odwazną fryzurę lecz ten, przyglądając mi się jeszcze bardziej, podszedł do mnie, zapytał jak mam na imię po czym dodał iż gratuluje mi fryzury, gdyż tak wspaniałego irokeza już dawno nie widział. Cały hałas z korytarza nagle gdzieś zniknął aż wszyscy zaczęli się smiać, a ja starając się wziąc kolejny oddech zdołałam wyjęczeć marne „dziękuję” po czym wyszłam z uczelni aby uspokoić trzesące się ręce. Jak widać, nasz dziekan z wiecznie grobową miną, miał także drugie oblicze i jednak nie zagryzał studentów i nie rzucał ich członków do zupy, jak to się humorystycznie na wydziale opowiadało ;) Na 2 roku studiów pojawiłam się z dłuższymi brązowymi włosami i juz nigdy więcej komplementu od naszego profesora nie usłyszałam, jednak od tamtej pory pielęgnuję swoje JEDNOKOLOROWE włosy, mając je obecnie prawie do pasa (brakuje mi ok 5-6 cm) i męcząc się z kołtunami, z którymi przegrywają najlepsze szczotki. Bardzo chciałabym wygrać to cudeńko, bo jestem coraz bliżej stwierdzenia iż lepiej jednak było mając krótkie włosy i nie daj Boże jeszcze ponownie zdecyduje się na kolorowego irokeza ;)
Od dziecka miałam długie włosy, ale z grzebieniem nie było mi po drodze. Rodzice znaleźli w księgarni książeczkę „Cudaczek wyśmiewaczek”, w której jeden z rozdziałów opowiadał o dziecku, które bardzo nie lubiło się czesać i w końcu, w jego włosach gniazdo uwił sobie jakiś ptaszek. Po nocach mi się śniło, że coś zagnieździ się w moich włosach. Chwilę po tym w szkole świętowaliśmy dzień wiosny. Na przebranie z mamą przygotowałyśmy kapelusz z gniazdem i jaskółkami na drucikach;)
Po tym wszystkim bardzo szybko polubiłam się z grzebieniem.
Mam dwójkę dzieci – Olę (7 lat) i Rafałka (4 lata). To wyjątkowo pomysłowe dzieci, chociaż (nie ukrywam) czasem brakuje im wyobraźni… Albo mają jej po prostu w nadmiarze. Na Wielkanoc otrzymali w prezencie wspaniałą, kreatywną zabawkę – setki rzepów, z których można układać fantastyczne budowle. Od razu dzieci przestrzegłam, że rzepy bardzo lubią wplątywać się we włosy, więc nie umyślnie ich nie wczepują na głowę. Oczywiście – dzieci zrozumiały moje ostrzeżenia i umyślnie nie wlepiały sobie rzepów. Za to zrobili przepiękne korony i umieścili na swoich głowach. Córeczka miała bardzo dłuuuugie włosy. Kiedy tylko zobaczyła, że korona utknęła na jej głowie, wpadła w popłoch. Rafałek, aby uratować siostrę przed złą koroną (wmówił sobie, że korona zaatakowała jego biedną siostrę – korona ponoć była zaklęta), wziął nożyczki i ściął Oli włosy… Chyba nie muszę mówić, że załamałam się widząc postrzępione kłaki sterczące na głowie córeczki… Na całe szczęście córka ma gęste włosy i wycięte płaty na głowie nie rzucają się zbytnio w oczy (fryzjer dokonał cudu strzępiąc włosy w ten sposób, aby ładnie się układały). Synek za to wymalował niedawno sobie głowę markerem do podpisywania płyt, bo uznał, że też chce się przefarbować. No… Po 10 myciu uznałam, że lepiej go ściąć – jakoś nietwarzowe były te zielono-czerwone paski na głowie.
Największy problem mamy z włosami mojej Córeczki. Piękne, kręcone blond loczki , ale cieżkie do rozczesywania. Jeśli nie rozczeszemy ich zaraz po myciu (oczywiście wcześniej spryskując je dobrą odżywką do rozczesywania) to na drugi dzień rano mamy kłopot. Tak się zdażyło nie dawno. Miałam w jeden dzień dużo spraw do załatwienia wieczorem jakoś zapomniałam o rozczesaniu włosów Córki. Nie dość, że rano nie zadzwonił nam budzik i zaspałyśmy , to jeszcze po przebudzeniu okazało się, że tych włosów nie można w żaden sposób okiełznać. Więc szybko musiałam jej
z powrotem umyć włosy, rozczesać i wysuszyć. Oczywiście nie muszę dodawać, że zarówno ja do pracy, jak i córka do przedszkola dotarłyśmy spóźnione ;)
Moja historia zawiera trochę śmiechu i trochę zgrozy. Rok temu podczas świątecznych wypieków wymyśliłam sobie „kilku masowy” placek. Uruchomiłam swojego robota kuchennego, czytaj klasyczny mikser ;). Podczas wyrabiania masy nachyliłam się na robotem kuchennym, a moje włosy (wtedy jeszcze długie) wplątały się do wiatraka od miksera! Silnik urządzenia zaczął je dosłownie wciągać do środka, a ja nie byłam wstanie nic zrobić! Za daleko miałam do kontaktu, dodatkowo łopatki uderzały mnie po skroniach i tak uwięziona przez robota kuchennego krzyczałam na cały dom wołając o pomoc. Oczywiście w kuchni grało radio do tego dźwięk miksera zagłuszał moje wołania….dobrze, że córka często zagląda do mnie do kuchni aby „wylizać” jakiś garnuszek z mas ;), uwolniła mnie z potrzasku. Cała historia skończyła się tym, że musiałam obciąć włosy, do tego miałam siniaki na twarzy i wieeelki placek wygolonych włosów. Do dzisiejszego dnia śmiejemy się z tej historii :)
W tamte wakacje przed moją komunią moja ciocia testowała na mnie nową lokówkę , jeden z pasem włosów zaplątał się w lokówkę i trzeba było mi pociąć wszystkie włosy ponieważ to pasmo było z przodu , wiem że pewnie nie wygram ale bardzo by mi się przydała taka szczotka bo nie radzę osobie z moimi włosami a bardzo się kołtunią
Nastolatki mają genialne pomysły, a że wspomnienia z zamierzchłych lat są wyjątkowo silne, cały czas śmieję się ze swojego pierwszego farbowania końcówek na niebiesko. Do wyboru, zamiast niedostępnych wówczas tonerów i zmywalnych pianek były full profesjonalne: bibuła, flamastry i… coś jeszcze ;) Uzdatniacz do wody znany pod nazwą ,,błękit akwarystyczny”. Na szczęście kolor wyszedł bardzo ładny, a że w domu był spory zapas błękitu (300-litrowe akwarium i zafascynowany nim tata robią swoje), farbowałam się przez okrągły rok, zanim trzeba było go dokupić. Co w takim razie poszło nie tak? Wybrałam się do sklepu zoologicznego, poprosiłam o kilka buteleczek i… sprzedawca za ladą spytał z poważną miną, po co mi ten środek. Odpowiedziałam, oczywiście, że do uzdatniania wody, a on podał mi co innego. Oczywiście zaprotestowałam, więc szybko wywiązała się dyskusja, podczas której sprzedawca mruczał coś o pod nosem o dzisiejszej młodzieży, jej pomysłach, moich rodzicach i… co najgorsze, zaczął wspominać coś o policji. Wyszłam wściekła i przekonana o złośliwości faceta, ale po paru miesiącach dowiedziłam się o co chodzi. Błękit wycofano ze sprzedaży ze względu na to, że sporo osób zażywało go jako narkotyk. Powiedział mi o tym nie kto inny jak tata, a ze znajomym sprzedawcą ze sklepu akwarystycznego śmieją się z moich fryzjerskich zapędów bodajże po dziś dzień ;)
Kiedyś moja Mama kupiłam sobie takie wałki,które się podgrzewało i zakręcało włosy.Pewnego dnia- rano postanowiłam sobie szybko podkręcić włosy,aby w pracy mieć ładną fryzurę.Dodam,że mam dość gęste włosy,które czasami trudno ujarzmić.Podgrzałam te wałki,zakręciłam włosy i po kilkunastu minutach zdjęłam,bo były już loki.Robiłam to w pośpiechu,bo spieszyłam się do autobusu,którym jeździłam do pracy.W tym pospiechu,jak się później okazało-zostawiłam we włosach,z tyłu głowy jeden wałek.Niczego nie świadoma jechałam do pracy.Już w autobusie zobaczyłam,że niektórzy jakoś dziwnie mi się przyglądają.Dopiero w pracy,po kilku godzinach moja koleżanka mi powiedziała,co mam we włosach. Śmiałyśmy się z tego,ale od tamtej pory dokładnie rozczesuję włosy…
Wakacje, nocleg na łóżku małżeńskim, pośrodku 1,5 roczny syn. Tatuś żuł gumę podczas oglądania filmu i usnął. A facet jak to facet potrafi spać z otwartą buzią- guma wypadła na poduszkę. W tym czasie syn zaczął się kręcić i pod wpływem ciepła guma wtarła się jak plastelina we włosy syna. Ranek, o Matko! Za żadne skarby nie dało się gumy wyczesać i genialny tatuś już wziął nożyczki i chciał wyciąć łatę na głowie do samej skóry dziecka. Na szczęście mam nie pozwoliła i w necie znalazła się złota rada- masło + szczotka i poszło gładko, a włosy zostały uratowane :)
Jak byłam mała to chciałam sobie wsadzić takie wałki we włosy. Chwilę byłam sama i jak znalazłam u mamy w torebce te „wałki”. Trochę mi się nie udawało, więc zawołałam do pomocy tatę. Tata również nie wiedział co się nie udaje, więc zawołał mamę.. Jaka była jej mina, gdy zobaczyła, że próbujemy wsadzić w moje włosy… Jej tampony! :))
Mama opowiadała mi, że jak byłam malutka, bałam się mężczyzn z ciemnymi włosami. Jak wielki był to strach, przekonała się dosyć boleśnie, kiedy odwiedziła sąsiadkę. Piły sobie herbatę, gdy wszedł mąż tej pani (szatyn), a ja zaczęłam wrzeszczeć wniebogłosy… Mojej mamie zrobiło się głupio, temu facetowi też, a jego żona ze śmiechem musiała go wyprosić. Facet musiał wyjść z własnego domu haha :)
Jak byłam mała i piękna to, żeby zemścić się na rodzicach, za ich niechęć kupienia mi lizaka, obcięłam własnoręcznie swoje długie włosy, i to tak, że powycinałam tam gdzie mi pasowało przy samej skórze. Od tego czasu moim najlepszym przyjacielem została czapka, w której chodziłam całą dobę, nawet w przedszkolu nie dałam sobie jej ściągnąć. Przez ludzi na ulicy określana byłam „chłopczykiem w kaszkietówce” . Dlatego teraz wiem, że złość piękności szkodzi :)
To zdarzyło się dokładnie 3 lata temu. Rano umylam włosy i spieszac sie do pracy szybko wsadzilam pierwsza lepsza szczotke we włosy, która juz w nich została i żadnym ruchem nie można było jej wyjąć. Niestety po paru ruchach tak się zaplatal w moich wlosach ze nie mogłam go wyjac. Jedynym wyjściem było sięgnięcie po nożyczki. Jednak musiałam uciąć sporo wlosow. Zamiast do pracy musialam jechać do fryzjera zeby uratowal to co z nich zostało. Niestety z moich dlugich wlosow zrobily sie króciutkie.
Mam siostrę, młodszą o 10 lat. Byłam w niej zakochana no taka młoda mamusia ze mnie była ( oczywiście do dzisiaj tak zostało :D) . Przed ważna rodzinną impreza gdy siostra miała ok. 3 lat stwierdziłam,że musimy razem być najpiękniejsze a młoda to już musi wymiatać swoim wyglądam na tej uroczystości. Wpadłam na genialny pomysł, że zakręcę siostrze włosy na … kredki! Tak tak, zrobiłam to! Nie ważne, że każdy kosmyk włosów nawinięty był w inna stronę i że jej włosów było na tyle mało, ze wyszła praktycznie łysa :) Młoda wyglądała olśniewająco a przynajmniej tak mi się wydawało Dzisiaj śmiejmy się z tego szczególnie gdy oglądamy fotki. A ja młodą podziwiam, ze zniosła to co jej robiłam, że dzielnie siedziała z kredkami na głowie, które były spięte klamerkami :D
Kiedyś pozwolę jej się „ odwdzięczyć” za to !❤️
Mam do opowiedzenia dwie historie, które zostaną u mnie w pamięci na zawsze. Pewnego dnia moja mama wróciła od fryzjera, który zrobił jej grzywkę. Bardzo mi się podobał ten efekt dlatego postanowiłam sobie sama obciąć grzywke. Oczywiście nie miałam pojęcia jak powinno się to wykonać więc włosy obciełam tak jak swobodnie zwisały. Po tej całej walce o,, idealną,, grzywkę stwierdziłam, że wyglądam w niej okropnie. Postanowilam obciąć włosy przy samej skórze głowy, wyglądało to jakby ktoś wygolił mi 2 cm pasek z przodu głowy. Gdy włosy mi odrastały szły do góry, były sztywne i sterczące. Miałam wtedy około 9 lat. Kolejna historia wydarzyła się gdy chodziłam do gimnazjum. Farbowałam sobie włosy, kiedy miałam je spłukać okazało się, że nie ma wody. Bardzo się przeraziłam,rodziców nie było w domu więc do nich zadzwoniłam. Potem minęło jakieś 5 minut po czasie, w którym powinnam spłukać farbę zaczęłam płakać, dotykać moje włosy i zauważyłam, że wypadają przez co myślałam że będę łysa. W końcu mój tata przyjechał z wodą w dużych butelkach. Od tamtej pory już nie fabułę włosów w domu.
To było lato.. Zakończenie gimnazjum, wakacje.. Jako nastolatka głupich pomysłów mi nigdy nie brakowało, a zaczęło się od rozjaśniania włosów tanim rozjaśniaczem z”Joanny”. Wybrałam do tego sąsiadkę. Powiedziała, że ma czepek i zaproponowała pasemka, myślę sobie” hmm, czemu nie.. Wszystko gotowe, zaczynamy farbowanie. Po jakimś czasie czuję brzydki zapach spalenizny, pytam czy nie pali się nic za oknem, sąsiadka zaprzeczyła.. To moje włosy się „paliły”. Rozjaśniacz był zdecydowanie za długo. Zniszczyła mi całe włosy, począwszy od spalonych cebulek. Po umyciu nie mogłam ich rozczesać. Dramat, płacz i rozpacz! Włosy wyglądały tragicznie. Z desperacji kupiłam dwie ciemnie szamponetki. Wybrałam „czerń granatu”. Kolejny dramat, czy głupota? Włosy wyszły niebieskie, jak etykieta od pepsi. Teraz mam 25 lat, już tak nie eksperymentuję z włosami, lecz do tej pory mam problem z rozczesywaniem włosów i na domiar złego moje porażki z włosami wypomina i będzie wypominać moja mama.
Nie wiem, czy ta historia jest zabawna, może teraz jest, ale kiedyś nie było mi do śmiechu…. Gdy miałam 5 lat chodziłam do przedszkola w Niemczech.. Kompletnie nie znałam języka, uczyłam się na miejscu. Któregoś dnia własnie, na popołudniowej zmianie byłam z koleżanką i się bawiłyśmy. Zaproponowała mi zabawę, coś zapytała jeszcze, czego nie zrozumiałam, ale chyba kiwnęłam głową na „tak” a ona poszła po coś. Chciała żebym usiadła przed nią na krześle, zrobiłam to, a ona wyciągnęła nożyczki. Jeszcze nie wiedziałam po co, ale zaraz się dowiedziałam – miałyśmy się bawić w fryzjera. I rzeczywiście, ja zostałam modelką – ucięła mi grzywkę w połowie jej długości :’) Wyglądało to komicznie, nic się nie dało zrobić. Moja mama jak mnie zobaczyła to się załamała, musiałam czekać, aż grzywka odrośnie by znów wyglądać jak człowiek. Przynajmniej teraz mam nauczkę, by nie zgadzać sie na coś, gdy nie zrozumiałam o co chodzi ;)
Moje córki uwielbiają sie bawić we fryzjerkę :) Najpierw jedna czesze i zapina spinki, zakłada gumki potem druga. Tak na zmianę, co dzień bez względu czy to weekend czy środek tygodnia. Pewnego dnia sprzątałam i odsuwałam wszystko co się dało….dziewczyny się bawiły, po chwili znlazłam kępki blond włosów – obydwie uparcie twierdziły że to lalki – spojrzałam na młodszą i wiedziałam już że to nie mogą byc lalki ;) Julka bez grzywki za to ze stojącym z tyłu jeżykiem, powtarzała to Emilki to emilki (lalki). Własnie odrastają ;)
Moja niezapomniana historia z włosami pochodzi z lat dzieciństwa, kiedy moim marzeniem było posiadanie długich, pięknych i lśniących włosów jak księżniczki z bajek. Więc pewnego dnia uparłam się na te lśniące włosy, uzyskałam taki efekt poprzez posypanie ich brokatem. Tak brokatem! A, że jak to brokat lubi się świecić i być wszędzie, tak moje włosy były całe w brokacie. Mama nie była zadowolona, że sypałam nim na prawo i lewo, był dosłownie wszędzie nawet w mojej pościeli! Przez kilka dni miałam te moje wymarzone loki z bajek. Niemniej jednak nie polecam wsypywania brokatu ani na włosy, ani do szamponu bo nerwy gwarantowane, chociaż zaczepki w stylu ,,co robiłaś, że masz takie błyszczące włosy?” gwarantowane :)
Hej. Kiedyś panie przedszkolanki nie miały tak przestrzelonego nerwu bezpieczeństwa jak obecnie i nasza pani Grażynka zostawiła naszą grupę z nożyczkami. Siedziałam z bliźniaczkami. One mnie obcięły grzywkę, a ja im po jednym kucyku z każdej strony głowy. Rodzice wtedy też byli normalni: nasi pękali ze śmiechu, a potem wszystkie trzy zostałyśmy obcięte na jeże przez jednego fryzjera.
Po 5 latach zapuszczania włosów, postanowiłam podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w życiu. Bardzo poruszyła mnie historia dziewczynki po chemioterapii przeczytana na pewnym portalu społecznościowym… i tak na włosy zapadł „wyrok” :) Do fryzjera byłam umówiona na godzinę 19, więc przez cały dzień zdążyłam kilka razy zmienić zdanie. To chyba było najtrudniejsze- te chwile przed ścięciem- końcu postanowiłam oddać 40 cm. Jednakże, gdy już siedziałam na fotelu i został odcięty pierwszy warkocz- poczułam radość i dumę. Włosy powędrowały do Rak’n’Roll. Czy żałuję? Nigdy w życiu :) Chociaż przyznam, że czasami tęsknię za tym nieustannym plątaniem się włosów, zaczepianiem o zamek błyskawiczny, klamkę a nawet o guziki poduszki ;)
Zdjęcie z „przemiany”
https://drive.google.com/open?id=1J5-bzKNWJkbGYckAKjw2QSzhC3PolJ6X
U mnie historii z włosami w tle jest wiele. Ciężko wybrać jedną.
Jak ma się jedną starsza siostrę- jest super. Jak dwie- świetnie. Jak trzy- jesteś królikiem doświadczalnym. Siostry przetestowały na mnie wszystko co można było testować- domowe maseczki na twarz i włosy, fryzury, ścinanie włosów…
Tak więc moje doświadczenia w tym temacie są niezwykle bogate.
Pewnego pięknego, słonecznego, wiosennego dnia moje kochane siostrunie postanowiły zrobić mi cytrynowo-miodową maseczkę na włosy. Miałam Jakieś 6-7 lat i bawiłam się na podwórku. Nałożyły mieszankę na włosy i miały wrócić za 20 minut. W tym czasie wszystkie okoliczne kolonie mrówek wyczuły słodki miód i postanowiły sprawdzić gdzie otworzyli cud stołówkę. Nie przepadam za zwierzątkami z więcej niż 4 nóżkami więc całe bataliony mrówek które usilnie starały się mnie obleźć lekko wyprowadziły mnie z równowagi.
Historia z moimi włosami w roli głównej miała miejsce, gdy sama jeszcze byłam dzieckiem. Z ciekawości wpięłam w swoje piękne, długie, pokręcone włosy… rzep! Rósł sobie na krzaku, a ja – z ciekawości, czy uda mi się go wyplątać, po prostu wczepiłam go sobie we włosy. Rzep naturalnie wyplątać się nie dał i skończyło się tak, że następnego dnia powędrowałam do szkoły obcięta na chłopaka i czując ogromny, dominujący wstyd, silny na tyle, że pamiętam go do dziś.
W moim przedszkolu w pewnym czasie zapanowała moda na grzywki. Miało je większość dziewczynek. Oczywiście, zazdrościłam moim rówieśniczkom ich wspaniałych grzywek i sama chciałam taką mieć. Moja mama nie zgodziła się na to (moje czoło miało – i ma do teraz – zaledwie kilka centymetrów, więc z prostą grzywką wyglądałabym przekomicznie). Nie przyjęłam jednak tego do wiadomości i któregoś dnia sama postanowiłam zadbać o interes. Chwyciłam za nożyczki i ciachnęłam śmiało włosy na czubku głowy. Należy nadmienić, że przed ścięciem miałam jaśniuteńkie loki do pasa. Zadowolona z mojej „pracy” stwierdziłam, że skoro już tak mi świetnie poszło, to obetnę również te „denerwujące, posklejane włosy”. Chwilę później mama, zamiast swojej złotowłosej córki, zastała w łazience małą chłopczycę. Do dziś ciepło wspominamy tą historię… po latach można się z niej pośmiać, ale wtedy nie było mi do śmiechu! ;)
Miałam kilka kolosalnych wpadek z farbowaniem włosów, a wszystkie były spowodowane dziwną modą i namową koleżanek, które zresztą też nie były lepsze. Pierwsza wpadka miała miejsce, kiedy byłam jeszcze w podstawówce. W głębokich zakamarkach szafki w kuchni znalazłam farbę do włosów. Zdziwiło mnie, że była tak skrzętnie schowana więc jak to dziecko postanowiłam ją otworzyć. Opakowanie było bardzo ładne, ale nie wiedziałam co to jest kolor indygo. Rozrobiłam odrobinę z wodą i zrobiłam sobie na czubku głowy jedno pasemko, potem spłukałam i czekałam aż wyschnie. W tym całym zafascynowaniu po 30 minutach zapomniałam o farbie i poszłam oglądać bajkę. Kiedy mama wróciła z pracy zaczęło się małe piekło , bo na czubku głowy miałam granatowy kosmyk. Druga wpadka miała miejsce podczas wakacyjnego wyjazdu na kolonie. Panowała wówczas moda na tzw. szamponetki. Producent deklarował, że max. po 2 tygodniach kolor zejdzie więc było OK., bo kolonie akurat tyle trwały. Wspólnie z koleżankami wybrałyśmy kolor ciemny brąz. W rzeczywistości na moich włosach wyszedł w barwie śliwkowej i jak na złość trzymał ponad 1 miesiąc. Nie nauczona poprzednimi doświadczeniami popełniłam trzecią wtopę – pasemka. Zaraz po maturze poprosiłam mamę o ich wykonanie. Założyła mi sitko na głowę i wyciągała pojedyncze pasma, ale tylko na środku głowy. Po zdjęciu naczynia wyszła tragedia, bo mama zapomniała zrobić pasemka od wewnątrz. W rezultacie, po spięciu włosów w koński ogon wyszło jedno grube pasmo na środku głowy. Już nigdy w ten sposób nie eksperymentowałam tylko oddaje się w ręce specjalistów.
Moja córka ma bardzo bujną czuprynę. Oczywiście po mamusi Ale w przeciwieństwie do mnie nie lubi „zabawy” z włosami, a poranne czesanie przed pójściem do szkoły to istna katorga. Kiedyś po powrocie z kolonii nie mogłam jej doczesać, a we włosach znalazłam wszystko, co tylko można przywieźć znad morza – piasek, glony, sól. Z rozbrajającą szczerością przyznała, że przez 2 tygodnie się nie czesała, a świat bez grzebienia jest dużo lepszy. Chciałabym jej udowodnić, że się myli, a ładnie wystylizowane włosy to wizytówka każdej damy.
Będąc w szkole podstawowej nosiłam długie kucyki. Pewnego dnia na zajęciach plastycznych malowaliśmy farbami znajdującymi się w dość dużych pojemnikach. W pewnym momencie tak niefortunnie odwróciłam głowę, że jeden z moich kucyków wylądował w tej farbie. Był cały zielony. Nauczycielka w panice, dzieci się śmieją, ja płaczę nad moimi pięknymi długimi włosami. Istny kabaret w szkolnej klasie. Na szczęście farbę udało się zmyć, a zabawne wspomnienia pozostały do dziś.
Będąc w drugiej klasie podstawówki miałam mieć występ, gdzie miałam grać diabełka. Jako, że miałam jasne, blond włosy niezbyt podobał mi się ten fakt, to postanowiłam się dobrze przygotować do roli (no bo przecież diabeł ma ciemne włosy!). Moja mama zawsze sama sobie farbowała włosy na brąz. A że byłam dość bystrym dzieckiem, wiedziałam jak wymieszać farbę i jak proces farbowania wygląda. Mając już całą wiedzę na ten temat, gdy wszyscy w domu grzecznie spali, Daria wzięła sprawy w swoje ręce. Wymieszałam farbę, nałożyłam byle jak na włosy, poczekałam jakiś czas i spłukałam farbę.Po tym gdy spojrzałam do lustra na własne odbicie, zaczął się koszmar i lament. Ta rozpacz obudziła moich rodziców oraz zakończyła się obcięciem włosów na „grzybka ” oraz karą na oglądanie telewizji przez miesiąc. Od tego czasu nigdy nie farbowałam włosów. I nigdy chyba nie będę! Ps. jako diabełek w przedstawieniu w fryzurze a’la „garnek ” wyglądałam naprawdę przekonująco :)
Jedną, jedyną (przypominającą mi się na tą chwilę) historią, związaną z włosami moimi lub mojego dziecka jest nie mniej jednak opis przeżytej jakiś czas temu kompromitującej w pewnym stopniu sytuacji, a w zanadrzu jest on właśnie podpięty do mojej pociechy – córeczki, która gości wśród nas już od ponad dwóch lat. A skradła mi serduszko i zaczęła nadawać mojemu życiu sensu istnienia od samego początku. Poród (poczęcie na świat dziecka) – jest to cudowny i dość wzruszający moment przepełniony zagubieniem i efektownym odnalezeniem, pełen rozpaczy, a także uśmiechu i łez zarówno ze szczęścia, jak i z bólu. Nie zapomnę go do końca swoich dni, a podczas wspominania przebiegu – chętnie wracam do niego za każdym razem. Środek nocy, sala i otaczająca nas cisza ze wszystkich stron, lekarz oraz położna, mama (jedna z bliższych mi osób), kuzynka odgrywająca rolę tłumaczki – akcja miała miejsce za granicą, w Niemczech, napływający stres, tysiąc myśli na minutę, częstsze i dłużej trwające skurcze, a my dwie i musimy sprostać postawionemu nam zadaniowi. Nie trwało to długo.. przeć, nie przeć, przeć i nie przeć i tak w kółko tylko te dwa niezastąpione słowa. A kiedy zaczęłaś w końcu wychodzić na zewnątrz pomimo oporów.. a jako pierwsze rzucała się w oczy ciemna i bujna czupryna, jeszcze taka oblepiona i cała z krwi.. mama, a twoja babcia zerknęła ze zdziwieniem i dość niepewno zapytała: „A co to takiego?” kiedy to byłaś ty, zaczęłyśmy się obie śmiać w nieboglosy, że stara, a taka durna, bo nawet nie potrafi niczego od siebie rozróżnić. A, gdy tylko wzięłam cię na ręce, wiedziałam, że jesteś moim wszystkim i, że cię już nigdy nie puszczę.
Może to nie do końca moja osobista historia,przygoda,zdarzenie z włosami ale…każda kobieta chce chwalić się swoimi włosami jednak nie raz w życiu spada na człowieka wyrok=rak,zaczyna się walka,chemioterapia,naświetlania,wypadanie włosów ,brwi,rzęs …nie możecie sobie wyobrazić jakim szczęściem,radością jest założenie peruki z naturalnego włosa !dbajmy o włosy niech rosną na długie a potem oddajmy je w dobre ręce niech perukę zrobią z nich w podzięce !!!!
Moja historia będze dotyczyć mojego dzieciństwa. Miałam chyba 6 lat pamietam, że chodziłam do przedszkola. Bawiliśmy się jak zwykle na podwórku w chowanego. Chciałam się tak dobrze schować, żeby mnie nie znaleźli. Zobaczyłam duży krzak, w którym nic nie było widać. Weszłam i czekałam, aż mnie znajdą. W końcu wyszła ale do moich włosów przyczepiły się rzepy. Strasznie bałam się iść do domu więc koleżanki niewiele starsze odemnie postanowił uciąć te rzeczy. Na mojej głowie było parę bladych placków bez włosów. Moja mama pobladła jak to zobaczyła. Próbowała uratować sytuację ale niewiele pomogła. Dopóki nie odrosły mi włosy nosiłam dużą czerwoną kokardę na kucyku ( tylko jak miałam spięte włosy nie wyglądały tak tragicznie).
Na punkcie swoich włosów obsesję miałam od zawsze. Już pierwsze dziecięce wspomnienia opierają się na licznych zachwytach, którymi zaszczycali mnie nawet obcy ludzie, ja natomiast uznawałam i nadal uznaję swoje pukle za jedyną ozdobę, bez której moja twarz wyglądałaby jak księżyc w pełni na sterydach, na dodatek faszerowany kurczakiem po antybiotykach ;) Moja ślepa miłość często powodowała problemy natury czysto społecznej. W podstawówce nie raz zrugałam kolegę z tylnej ławki, bo ośmielił się zażartować, że puści w ruch swoje nożyczki lub gumę do żucia, natomiast na wszystkich zdjęciach z Pierwszej Komunii zwrócona jestem tyłem do obiektywu, ponieważ przez cały czas odwracałam się do dziewczynki idącej za mną z wielką gromnicą, czujnie obserwując czy nie znajduje się niepokojąco blisko mojej chluby. Nie trudno zgadnąć, że niektórzy mieli dość mojej nietypowej histerii, graniczącej z próżnością, dlatego czekała mnie sroga nauczka. Pewnego pięknego, wakacyjnego dnia, siedziałyśmy z koleżankami na osiedlowej ławce, plotkując w najlepsze, jak to w dziewczęcym świecie bywa. Nagle poczułam, jak ktoś mocno łapie mnie za warkocz, który wówczas sięgał mi do pasa. W tym samym momencie usłyszałam szczęk nożyc i momentalnie oblał mnie zimny pot. Odwróciłam się naprędce po to tylko, aby zobaczyć uśmiechniętą od ucha do ucha koleżankę, dzierżącą w jednej dłoni wspomniane nożyce, a w drugiej… mój ucięty warkocz! Panika była tak wielka, że dopiero po chwili dotarło do mnie, że to tylko głupi dowcip, a włosy nadal kołyszą się wokół mojej talii. Dziewczyny przyznały, że miały już dość mojego nieustannego przejmowania się tym tematem, a obcięty przez siostrę jednej z nich warkocz podsunął im sposób na bolesne sprowadzenie mnie do pionu. Mimo przerażenia, które wtedy czułam, do dziś śmieję się z tej historii, bo rzeczywiście pomogła mi opanować zachowania obsesyjno – kompulsywne związane z włosami, dzięki czemu w tej chwili straszne mi już tylko pojawiające się nieustannie kołtuny :)
Gdy moja córcia miała 4 latka wybrałyśmy się do fryzjerki( wcześniej sama jej obcinałam :)) Pani fryzjer zrobiła jej pięknego boba , wygladała super.Następnego dnia gdy wróciłam z pracy córka zamknęła się w pokoju i nie chciała nikogo wpuścić .Gdy udalo mi się w końcu wejść -przeżylam szok . Po fryzurze ani śladu , tylko wystrzępione kłaki , miejscami powycinane gniazda przy skórze. Podczas mojej nieobecności , a pod opieką babci córcia zrobiła sobie fryzurę nożyczkami do paznokci :)
Trzydzieści dwa lata temu był ciepły, majowy dzień. Wtedy miałam osiem lat. Razem z mamą stałam na przystanku tramwajowym. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i w pewnej chwili mama chwyciła mnie za głowę. Zamarła, spojrzała na mnie i nie wiedziałam co się stało? Byłam zagubiona. Nagle nasz dobry humor pękł jak bańka mydlana. Szybko wróciłyśmy do domu. Bardzo dokładnie pamiętam ten obraz. Stanęłam przed lustrem, mama odsunęła moje długie blond włosy i z lewej strony na skroni zobaczyłam wielki łysy plac. Byłam w szoku. Nie wiedziałam jak to możliwe! Na szczęście przy uchu pozostała cienka linia włosów, która delikatnie przysłaniała łysinę. Razem z mamą płakałyśmy, byłyśmy bardzo zdenerwowane. Zaczęły się wizyty u lekarzy i podejrzenie, ze może to być łysienie plackowate. Miejsce to smarowałam kremami, płynami… i ciągle włosy nie odrastały! Najbardziej pamietam chwile, kiedy będąc nastolatką spacerowałam ze znajomymi i wiał silny wiatr. Musiałam trzymać się za głowę, bo w każdej chwili mogli zobaczyć mój problem. Mijały lata… lekarze stwierdzili, ze nie jest to łysienie plackowate, prawdopodobnie jestem ofiarą Czarnobyla!!! Włosy nigdy mi nie odrosną, co to znaczy dla nastolatki? To prawdziwy koszmar! W latach 90-tych pojawiają się pierwsze kolorowe czasopisma. Jedna z nich trafiła do moich rąk. Przeczytałam artykuł o pierwszych przeszczepach włosów w Polsce. Wiedziałam, że może to być dla mnie jedyna szansa by odzyskać wiarę w siebie. Napisałam list do redakcji, prosząc o adres kliniki. Nic nie powiedziałam rodzicom. Czekałam dość długo. Pewnego dnia otrzymałam odpowiedź. Poinformowałam rodziców i pojechaliśmy na wizytę. W wieku szesnastu lat zostałam zakwalifikowana do przeszczepów. Od tamtej pory stałam się silniejsza i bardziej pewna siebie. Dziś nie przeszkadza mi wiatr we włosach. Wiem, że można pokonać wszelkie słabości i nie należy poddawać się. Mimo przeciwności losu liczy się nadzieja. Teraz moje włosy sięgają za ramiona i tez tworzą mi się kołtuny. Jednak największy problem ma moja dziesięcioletnia córka, która ma włosy do pasa. Kułtony to problem większości, wymagający dużej cierpliwości. My w niedzielne popołudnia myjemy włosy i je rozczesujemy. Moja cierpliwość starcza na rozczesanie połowy głowy mojej córki, a potem szczotkę przejmuje mój mąż
A moje czteroletnie dziecko „u cioci na imieninach” rozbawiło całe towarzystwo do łez, mówiąc: ” Wujciu , ale masz w nosie pajęczynę!”
Od zawsze wygląd moich włosów był dla mnie ważny, jak tylko się nie układały dostawalam szału. I tak w wieku 11 lat rozwiązałam problem nie układających się włosów raz na zawsze :D co zrobiłam? Moje włosy któregoś dnia postanowiły żyć swoim życiem zwłaszcza z prawej strony, próbowałam wszystkiego bez skutku. I tak w ruch poszły nożyczki, po prostu uciełam sobie ten fragment włosów, który się nie układał. Nie wiem co mną kierowało. Udawało mi się to ukryć, przez ładnych kilka tygodni, a to wiązałam włosy, zakładałam chusteczkę itd. Wszystko się wydało, kiedy mama zabrała mnie do fryzjera… Jej mina i fryzjerki bezcenna :D Fryzjerka musiała ściąć mi włosy na bardzo krótko, od tego czasu nawet końcówki ścina mi fryzjer.
Pozdrawiam :)
Przez całe dzieciństwo byłam posiadaczką długich, gęstych włosów. Później troszkę eksperymentowałam, ale koniec końców znów powróciłam do długości powyżej 60 cm. Kocham długie włosy, a u malutkich dziewczynek wyglądają nadzwyczaj uroczo (pozdrowienia dla Nikolki!).
Moja córeczka ma 6 lat. Odziedziczyła włosy po mamie (na szczęście, a może nie?). Wygląda cudownie, jest jasną brunetką, jej fale sięgają aż za tyłeczek. Wszyscy chwalą, zazdroszczą, pytają jak tego dokonałyśmy. Niestety, Tosia podchodzi do tej kwestii z mniejszym entuzjazmem… Raz nawet chwyciła za nożyczki i ucięła spory kosmyk włosów, na szczęście fryzjerka poprzez cieniowane w miarę uratowała sprawę. Córka pragnie pozbyć się włosów, nie dlatego, że ich nie lubi, po prostu męczy ją ich pielęgnacja. Dwa razy w tygodniu kłócimy się do łez. Mycie, odżywka, rozczesywanie, suszenie… Włosy Tośki są niesforne, czesanie sprawia jej ból. Próbowałam załagodzić sytuację, wymyślałam różne sposoby, analizowałam jak uniknąć tych męczarni. Na razie nic nie pomogło.
W środę kolejne tortury. Stresuję się ja, stresuje się Tosia.
Naprawdę potrzebujemy pomocy! :D
Chcąc upamiętnić ostatnie tygodnie ciąży, a raczej ciążowego brzuszka na 3 tygodnie przed przewidywana data porodu postanowiłam udać sie na sesje zdjęciowa. W tym celu zrobilam sobie tradycyjne papiloty. Hormony buzowaly jak teraz śmiem twierdzić. Juz sama nie wiedziałam co jeszcze zrobic i jak sie przygotować abym zarówno ja i coreczka w przyszłości miała świetna pamiątkę. W zamyśle miałam piekne hollywoodzkie falePowoli zaczęłam szykować ,,brzuszkowe stylizacje,, do sesji.
Wszystko szło zgodnie z moim planem. Do czasu kiedy swoje plany zaczęła mieć również coreczka w brzuszku. Silne skurcze dały sie tak we znaki,ze nie wiedzieć kiedy a byłam juz z Mężem na porodowce. Zupełnie zapominając co mam na głowie. Oczywiscie Mąż nie omieszkał mi nie przypomnieć a nawet próbowal pozbawić mnie zalegających na głowie papilotow. Niestety zarówno Męża cierpliwość i moja nadpobudliwość przed porodowa nie była dobrym duetem. Nic juz nie wydawało mi sie tak istotne jak wydanie na świat jak najszybciej zdrowego potomstwa. Rozpromienione, rozbawione twarze lekarzy, położnych i pielęgniarek mam wpisane Do chwili obecnej w pamieci.
I tak planując fryzurę na sesje z brzuszkiem nigdy nie przypuszczalam, ze będzie to fryzura na powitanie mojej Córeczki. Papilotów po porodzie pomogła mi sie pozbyć położna. Szczęścia, radości i Śmiechu nie było końca. Na najważniejszym zdjęciu z Coreczka rzeczywiście fryzura nadrabia wymalowany na twarzy wysiłek po kilkugodzinnym porodzie.
To był ciepły dzień- do szkoły już pora,
Lecz dawka energii przed nami spora,
Bo czesanie włosów tu jest wymagane,
A wszystkie te moce źle są kierowane !
Czesałam jej włosy… mocno splątane,
Nie mogły być w tym stanie związane,
Najpierw rozczesywanie było konieczne,
Choć takie „operacje” są niebezpieczne.
Kiedy czesałam jej włosy, co to się stało,
Połowa grzebienia- w jej włosach zostało,
Splątany tak- nie mogłam go wyciągnąć,
Jedynie potrafiłam nerwy sobie ściągnąć.
Byłam przerażona, pora się już zbliżała,
Moja córka do szkoły wyjść już musiała,
Lecz jak miałam wypuścić ją w tym stanie,
Więc konieczne było fryzjera odwiedzanie.
Na fotelu diagnoza…
OBCIĄĆ WŁOSY !!
To jedyne było rozwiązanie !
Widziałam jej łzy, lecz zrobić nic nie mogłam,
Podjąć tą trudną decyzję córeczce pomogłam,
Ścięte włosy na krótko bardzo się odznaczały,
A wszystkie koleżanki w szkole komentowały.
Czy to zabawna historia ? Coś w tym kierunku,
Wszak nie wolno uciekać do zmiany „opatrunku”,
Jakim jest rozczesywanie włosów, bo to działa,
Niekorzystnie na włosy, obcięcia będzie wymagała.
Moja starsza córka to wie, lecz młodsza niezdara,
Rozczesywać swych włosów wciąż się nie stara,
I nie pomaga jej historia, jaką jej siostra przeżyła,
Moja mała córeczka uroków włosów nie odkryła.
P.S Starsza córka wie, lecz młoda w nieświadomości,
Do tej pory nie doświadczyła dobrej częstotliwości,
Jaką są aksamitnie gładkie włosy, tak bez splątania,
Potrzebujemy szczotki, do włosów pielęgnowania !
Moja corka ma dlugie cienkie wlosy ,ktore czesać jest problem poniewaz zbijaja się w klaki. Jeki, placz przy czesaniu to codzienność. Corcia zawsze lubi obserwować mnie jak ukladam sobie włosy. Pewnego dnia przygotowujac obiad uslyszalam z łazienki przerazliwy wrzask ,,mamusiu ratunku”.Wpadlam do lazienki a tam moja pociecha stoi i plącze a we wlosach ma wplatana szczotke do modelowania.Ręce mi opadły i chcialo mi się płakać. Miałam ochotę wziąć nozyczki i obciąć corce wlosy ale dopuściłam. 2 godziny zajęło mi wyplatanie tej szczotki.Teraz odkladam ja wyżej na wszelli wypadek.
Trzydzieści dwa lata temu był ciepły, majowy dzień. Wtedy miałam osiem lat. Razem z mamą stałam na przystanku tramwajowym. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i w pewnej chwili mama chwyciła mnie za głowę. Zamarła, spojrzała na mnie i nie wiedziałam co się stało? Byłam zagubiona. Nagle nssx dobry humor pękł jak bańka mydlana. Szybko wróciłyśmy do dom. Bardzo dokładnie pamiętam ten obraz. Stanęłam przed lustrem, mama odsunęła moje długie blond włosy i z lewej strony na skroni zobaczyłam wielki łysy plac. Byłam w szoku. Nie wiedziałam jak to możliwe! Na szczęście przy uchu pozostała cienka linia włosów, która delikatnie przysłaniała łysinę. Razem z mamą płakałyśmy, byłyśmy bardzo zdenerwowane. Zaczęły się wizyty u lekarzy i podejrzenie, ze może to być łysienie plackowate. Miejsce to smarowałam kremami, płynami… i ciągle włosy nie odrastały! Najbardziej pamietam chwile, kiedy będąc nastolatką spacerowałam ze znajomymi i wiał silny wiatr. Musiałam trzymać się za głowę, bo w każdej chwili mogli zobaczyć mój problem. Mijały lata… lekarze stwierdzili, ze nie jest to łysienie plackowate, prawdopodobnie jestem ofiarą Czarnobyla!!! Włosy nigdy mi nie odrosną, co to znaczy dla nastolatki? To prawdziwy koszmar! W latach 90-tych pojawiają się pierwsze kolorowe czasopisma. Jedna z nich trafiła do moich rąk. Przeczytałam artykuł o pierwszych przeszczepach włosów w Polsce. Wiedziałam, że może to być dla mnie jedyna szansa by odzyskać wiarę w siebie. Napisałam list do redakcji, prosząc o adres kliniki. Nic nie powiedziałam rodzicom. Czekałam dość długo. Pewnego dnia otrzymałam odpowiedź. Poinformowałam rodziców i pojechaliśmy na wizytę. W wieku szesnastu lat zostałam zakwalifikowana do przeszczepów. Od tamtej pory stałam się silniejsza i bardziej pewna siebie. Dziś nie przeszkadza mi wiatr we włosach. Wiem, że można pokonać wszelkie słabości i nie należy poddawać się. Mimo przeciwności losu liczy się nadzieja. Teraz moje włosy sięgają za ramiona i tez tworzą mi się kołtuny. Jednak największy problem ma moja dziesięcioletnia córka, która ma włosy do pasa. Kułtony to problem większości, wymagający dużej cierpliwości. My w niedzielne popołudnia myjemy włosy i je rozczesujemy. Moja cierpliwość starcza na rozczesanie połowy głowy mojej córki, a potem szczotkę przejmuje mój mąż ;)
Moja historia zaczęła się od komentarza mojej koleżanki na temat moich włosów. Niby nic ale mnie (i moją mamę!) poruszyło stwierdzenie, że moje włosy są dużo ciemniejsze, niż kiedyś. Oczywiście piękny, jasny i naturalny blond to była moja duma przez całe 20 lat i zawsze mówiłam, że nigdy nie przefarbuję włosów. Ale „nigdy nie mów nigdy”, prawda? ;)
Przechodząc do historii właściwej, wybrałam się z mamą na zakupy i w przypływie zakupowego szału postanowiłyśmy zakupić coś do rozjaśnienia moich włosów. Na początku miała być to farba szybko zmywalna albo nawet szampon rozjaśniający włosy, ale ostatecznie, nie wiedząc czym jest dokładnie ten produkt, zdecydowałyśmy się na największe zło – rozjaśniacz. Z czystej oszczędności postanowiłyśmy, że całą procedurę powierzymy w ręce doświadczonej fryzjerki – oczywiście mojej mamy. Chyba wszyscy już się domyślają, co stało się z moimi blond włosami. Z ciemnej blondynki stałam się pięknym, żółtym kurczaczkiem, ale niezwykłym, bo w łatki (tak, tak, mama źle rozprowadziła rozjaśniacz). Po dziesiątych przeprosinach ze strony mojej mamy (kocham ją mimo jej „zaskakujących” pomysłów) i przepłakanej nocy udałam się do znajomej fryzjerki, która naprawiła sytuację na tyle, na ile było to możliwe. Cała historia wydarzyła się rok temu, a ja jej skutki odczuwam do dziś.
Morał tej historii jest krótki i niektórym znany : nie oszczędzaj na fryzjerce, a będziesz dobrze uczesany ;)
Moim znakiem rozpoznawczym są bardzo długie, rozpuszczone blond włosy. W pamięci została mi historia z zajęć matematyki, kiedy to siedzieliśmy sobie i rozwiązywaliśmy zadania, aż nagle nie wiadomo skąd chłopaki zaczęli rozmawiać o długości… moich włosów. Zaczęli się zakładać ile mam centymetrów, aż w końcu obracam się, a kolega stoi nad moją głową z taką dużą drewnianą linijką (typowa do tablicy) i zaczyna mierzyć. Na tamten moment miałam około 50 cm, jednak długość z dnia na dzień rośnie, a ludzie na ulicy potrafią zwracać mi uwagę, że piękny kolor
Trzydzieści dwa lata temu był ciepły, majowy dzień. Wtedy miałam osiem lat. Razem z mamą stałam na przystanku tramwajowym. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i w pewnej chwili mama chwyciła mnie za głowę. Zamarła, spojrzała na mnie i nie wiedziałam co się stało? Byłam zagubiona. Nagle nasz dobry humor pękł jak bańka mydlana. Szybko wróciłyśmy do domu. Bardzo dokładnie pamiętam ten obraz. Stanęłam przed lustrem, mama odsunęła moje długie blond włosy i z lewej strony na skroni zobaczyłam wielki łysy plac. Byłam w szoku. Nie wiedziałam jak to możliwe! Na szczęście przy uchu pozostała cienka linia włosów, która delikatnie przysłaniała łysinę. Razem z mamą płakałyśmy, byłyśmy bardzo zdenerwowane. Zaczęły się wizyty u lekarzy i podejrzenie, że może to być łysienie plackowate. Miejsce smarowałam kremami, płynami… i ciągle włosy nie odrastały! Najbardziej pamiętam chwile, kiedy będąc nastolatką spacerowałam ze znajomymi i wiał silny wiatr. Musiałam trzymać się za głowę, bo w każdej chwili mogli zobaczyć mój problem. Mijały lata… lekarze stwierdzili, że nie jest to łysienie plackowate, prawdopodobnie jestem ofiarą Czarnobyla!!! Włosy nigdy mi nie odrosną, co to znaczy dla nastolatki? To prawdziwy koszmar! W latach 90-tych pojawiają się pierwsze kolorowe czasopisma. Jedna z nich trafiła do moich rąk. Przeczytałam artykuł o pierwszych przeszczepach włosów w Polsce. Wiedziałam, że może to być dla mnie jedyna szansa by odzyskać wiarę w siebie. Napisałam list do redakcji, prosząc o adres kliniki. Nic nie powiedziałam rodzicom. Czekałam dość długo. Pewnego dnia otrzymałam odpowiedź. Poinformowałam rodziców i pojechaliśmy na wizytę. W wieku szesnastu lat zostałam zakwalifikowana do przeszczepów. Od tamtej pory stałam się silniejsza i bardziej pewna siebie. Dziś nie przeszkadza mi wiatr we włosach. Wiem, że można pokonać wszelkie słabości i nie należy poddawać się. Mimo przeciwności losu liczy się nadzieja. Teraz moje włosy siegąją za ramiona i też tworzą mi się kołtuny. Jednak największy problem ma moja dziesięcioletnia córka, która ma włosy do pasa. Kułtony to problem większości, wymagający dużej cierpliwości. My w niedzielne popołudnia myjemy włosy i je rozczesujemy. Moja cierpliwość starcza na rozczesanie połowy głowy mojej córki, a potem szczotkę przejmuje mój mąż:)
Trzydzieści dwa lata temu był ciepły, majowy dzień. Wtedy miałam osiem lat. Razem z mamą stałam na przystanku tramwajowym. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i w pewnej chwili mama chwyciła mnie za głowę. Zamarła, spojrzała na mnie i nie wiedziałam co się stało? Byłam zagubiona. Nagle nasz dobry humor pękł jak bańka mydlana. Szybko wróciłyśmy do domu. Bardzo dokładnie pamiętam ten obraz. Stanęłam przed lustrem, mama odsunęła moje długie blond włosy i z lewej strony na skroni zobaczyłam wielki łysy plac. Byłam w szoku. Nie wiedziałam jak to możliwe! Na szczęście przy uchu pozostała cienka linia włosów, która delikatnie przysłaniała łysinę. Razem z mamą płakałyśmy, byłyśmy bardzo zdenerwowane. Zaczęły się wizyty u lekarzy i podejrzenie, że może to być łysienie plackowate. Miejsce smarowałam kremami, płynami… i ciągle włosy nie odrastały! Najbardziej pamiętam chwile, kiedy będąc nastolatką spacerowałam ze znajomymi i wiał silny wiatr. Musiałam trzymać się za głowę, bo w każdej chwili mogli zobaczyć mój problem. Mijały lata… lekarze stwierdzili, że nie jest to łysienie plackowate, prawdopodobnie jestem ofiarą Czarnobyla!!! Włosy nigdy mi nie odrosną, co to znaczy dla nastolatki? To prawdziwy koszmar! W latach 90-tych pojawiają się pierwsze kolorowe czasopisma. Jedna z nich trafiła do moich rąk. Przeczytałam artykuł o pierwszych przeszczepach włosów w Polsce. Wiedziałam, że może to być dla mnie jedyna szansa by odzyskać wiarę w siebie. Napisałam list do redakcji, prosząc o adres kliniki. Nic nie powiedziałam rodzicom. Czekałam dość długo. Pewnego dnia otrzymałam odpowiedź. Poinformowałam rodziców i pojechaliśmy na wizytę. W wieku szesnastu lat zostałam zakwalifikowana do przeszczepów. Od tamtej pory stałam się silniejsza i bardziej pewna siebie. Dziś nie przeszkadza mi wiatr we włosach. Wiem, że można pokonać wszelkie słabości i nie należy poddawać się. Mimo przeciwności losu liczy się nadzieja. Teraz moje włosy siegąją za ramiona i też tworzą mi się kołtuny. Jednak największy problem ma moja dziesięcioletnia córka, która ma włosy do pasa. Kułtony to problem większości, wymagający dużej cierpliwości. My w niedzielne popołudnia myjemy włosy i je rozczesujemy. Moja cierpliwość starcza na rozczesanie połowy głowy mojej córki, a potem szczotkę przejmuje mój mąż:)
Jak miałam z 4 lata to bawiliśmy się razem z kuzynostwem w domi. Starszy kuzyn Grzesiek ściągnął z najwyższej półki nożyczki i zaczął się nimi bawić. A to sobie przyciął włosy na rękach albo na głowie . Jako mała przemądrzalska nakrzyczałam na niego, a on stwierdził ze sprawdza tylko czy nożyczki są ostre. Potem odłożył je na miejsce. Ja tez chciałam się przekonać czy nożyczki które siostra nosil do szkoły są ostre wiec tez wspieram się na szafę i je ściągnęłam . Poprzecinałam sobie włosy…. A że włosy kręcone wychodziły z dwóch warkoczy to na pierwszy rzut oka nie było nic widać . Cały czas trzymały się w warkoczach. Dopiero wieczorem kiedy mama chciała mi rozczesać włosy zaczęła je wyciągać garściami . Na początku przestraszyła się że na coś zachorowałam, zawołała ojca. No i tata zachował zimna krew i wypytać co się stało. Nożyczki były bardzo ostre bo miałam wycięte pol włosów … Trzeba było ratować fryzurę, ale wyglądałam jakbym przeżyła spotkanie z kosiarką .
Gdy miałam 6 lat postanowiłam zaraz po umyciu zakręcić sobie włosy (pomimo iż moje są naturalnie kręcone). Mamie powiedziałam, że chce sobie je dzisiaj sama rozczesać. Pozwoliła mi. Zabrałam więc szczotkę do kręcenia włosów, którą zawsze używała mama. Rozpoczęłam od delikatnej grzywki, którą miałam. Okazało się, że jako dziecko nie wiedziałam dokładnie jak się kręci na takiej szczotce włosy i postanowiłam kręcić w różne strony ;) Zakręciłam aż do samej głowy i z uśmiechem na twarzy podeszłam do lusterka. Jak szybko uśmiech się pojawił, tak szybko zniknął ;p Włosy były tak zaplątane, że nie dało się tego rozplatać. Ze łzami w oczach poszłam do mamy. Ona oczywiście w totalnym szoku nie wiedziała jak się ma za to zabrać.
Skoczyło się to na tym, że mama musiała mi bardzo dużo włosów obciąć.
Przez 2 tygodnie nie chciałam z domu wychodzić, ponieważ siostry mi wmawiały, że bardzo śmiesznie wyglądam :(
Do dziś nie używam już takiej szczotki ;p
Moje włosy, ah moje „biedne” włosy. Nie miały ze mną w życiu lekko. Zacznę jednak od początku… Gdy miałam 14 może 15 lat tata opowiadał mi historię z lat swojej młodości. Mówił, że generalnie miał krótkie włosy ale zostawił sobie jedno, nieco dłuższe pasemko z przodu i codziennie wkładał je do wody utlenionej, dzięki czemu po jakimś czasie zrobiło się niemalże białe. Marzyłam wtedy o blond włosach, a wiedziałam, że mama nie zgodziłaby się za nic w świecie, bym w tak młodym wieku rozjaśniła włosy u fryzjerki. Za kieszonkowe kupiłam więc w aptece zapas wody utlenionej i codziennie, dosłownie myłam caluśkie włosy w buteleczce tejże wody. Po jakimś czasie na głowie faktycznie zrobił mi się piękny blond kolor, a gdy powiedziałam mamie co sprawiło, że uzyskałam taki kolor, ta przerażona zabrała mnie do fryzjerki. Jak się później okazało miałam mnóstwo szczęścia. Fryzjerka dziwowała się nad moją lekkomyślnością i uświadomiła mi, że przez wodę utlenioną mogłam stracić włosy. Byłam przerażona. Przyznała jednak na końcu, że kolor, który mam na głowie jest wyjątkowy i niepowtarzalny i, że oddałaby wiele, by móc wyczarować taki dzięki farbom na głowach swoich klientek. Dziś śmieję się z tej „włosowej historii” jednak wtedy mogło się to skończyć dla mnie nieciekawie. Wiem jedno – nigdy nie wspomnę o tym swoim dzieciom. A niech je kiedyś coś podkusi, by też mieć na głowie taką piękną, blond czuprynę. :)
Mój synek lat 2, od urodzenia uwielbia włoski mamy. Podczas zasypiania musi mieć „weee”, podczas picia musi mieć „weee” gdy jest zmęczony musi trzymać „weee”. Jego heroiczny upór czestoz zmierza do mojego stanu przedzawałowego gdyż potrafi wołać „weeee” tak długo aż ich nie dostanie. Bardzo czesto jest tak ze podczas zasypiania mientoli „weeee” w rękach….. następnego dnia gdy się budzę mam na głowie dredy, których rozczesanie jest nie lada wyzwaniem. „Weeee” to oczywiście włoski mamućki ;) mam wspaniały filmik w akcji mojego synka
Mój ponad 4 letni synuś, wygląda jak Aniołek. Ma blond loczki.Nie lubi się czesać,ani myć głowy. Zbyt rzadko to robimy …
Zwiedzamy latem Dubrownik, zabytkowe,wyjątkowe miasto,a tu zamiast atrakcji japońscy turyści fotografowali mojego synka; -D
Moja historia jest z dosyć już odległych czasów, bo byłam wtedy na pierwszym roku studiów. Jednak to, co mnie spotkało, do tej pory wywołuje z jednej strony lekkie zawstydzenie, a z drugiej niepohamowane salwy śmiechu. Chociaż wtedy śmiać mi się nie chciało…
Moje włosy są dosyć podatne na układanie. Będąc na studiach, codziennie przed wyjściem na uczelnię dodawałam im fantazji :) zakręcając na termoloki. Nie wiem, czy jeszcze takowe są sprzedawane. W każdym razie to były wałki wypełnione jakby piaskiem, które gotowało się około 5-10 minut w gorącej wodzie i na takie nakręcało włosy. Skręty wychodziły piękne. I tak właśnie kolejnego pięknego dnia nastawiłam sobie garnek z wodą, wrzuciłam do niego walki, po czym stwierdziłam, że „na chwilkę” jeszcze się położę. Niestety „chwilka” potrwała trochę dłużej, bo obudziło mnie nie pukanie, tylko wręcz walenie do drzwi. Co się okazało? Spałam tak długo, że woda w garnku się wygotowała, plastikowe wałki się stopiły, smród z nich i dym rozszedł się po całej klatce schodowej (dobrze, że tylko tyle), a sąsiad mieszkający piętro wyżej…….wezwał straż pożarną! Nie macie pojęcia, jakie to okropne uczucie słyszeć jadący na sygnale wóz strażacki, kiedy wiecie, że jedzie do was, a konkretnie do waszych WAŁKÓW!!! I zaraz oczywiście przyjechał, wielki, z drabiną (a jakże). A z niego wysiadło bodajże 3 lub 4 panów strażaków w pełnym ekwipunku.
Powiem tylko tyle, że wstydu się najadłam (TEGO spojrzenia na mnie i na stopione w garnku wałki nie zapomnę chyba do końca życia). Dobrze, że panowie strażacy litościwie nie mówili nic złośliwego, ale ja i tak czułam się okropnie!! A o termolokach zapomniałam na długi czas.
Po tym zdarzeniu nie przejęłam się już zbytnio tym, że po trzymaniu na włosach dekoloryzatora 60 minut zamiast 15, moje włosy zrobiły się jak u lalki – białe i sztuczne w dotyku. A po użyciu farby ziołowej nabrały pięknego kanarkowego koloru:))) Teraz z perspektywy czasu, zastanawiam się, jak ja mogłam z takimi włosami chodzić? Dobrze, że mi chociaż nie wypadły:) Oby tylko moja córcia nie miała takich „atrakcji” jak ja :)
Zawsze marzyłam o długich włosach ale jak na złość rosły bardzoooo wolno :( szukałam w internatach sposobów itp.. aż znalazłam doczepiane włosy metoda ” na klej ” zamowiłam wlosy przez internet. Przysłali piękne, długie ;) zakupiłam pistolet do kleju jaki używają w kwiaciarniach itp. No i jazda zamiast keratyną włosy kleiłam na klej :/ wiadomo jaki był tego skutek włosy zaczęły się robić jak dredy :/ nie szło ich rozczesać, odpadały pasma wraz z moimi włosami. Marzenie o długich legło w gruzach. Gdy zaszłam w ciąże marznie spełniło się ! Są one ! Wymarzone długie włosy ! Tyle ze teraz były ciagle związane ze względu na malucha. Na urodziny moja mama zafundowala mi stylistę, który z moich długich WYMARZONYCH sięgających poza łopatki włosów zostawił mi takie.. nieosiągające nawet ramion ! :( i się zaczęło zapuszczanie na nowo !
Dzis włosy sięgają znowu poza łopatki a to za sprawa drugiej ciąży ;) jednak czekałam na to 4 lata ! Chociaż znowu są związane, maja swoje dni na odpoczynek od gumki.
Juz nigdy nie pojadę do stylisty ! Never !
Miałam jakieś 6 lat. Moja mama zawsze mówiła, że podobają jej się loki a ja miałam włosy proste jak drut! W dzień jej urodzin wpadłam na super pomysł, zrobię mamusi niespodzianke! Będę miała loki! Kiedy mama siedziała ze swoimi koleżankami i świętowała swoje urodziny ja wzięłam mamy szczotke do układania włosów, zawinełam sobie moje dłuuugie włosy (do tyłka) na szczotkę i popsikałam lakierem do włosów. Niestety niespodzianka się nie udała. Za to zapewniłam mamie i każdej z jej koleżanek atrakcje. Jedna po drugiej odplątywała mi włos po włosku :)
Moja historia miała miejsce, gdy byłam kilkuletnią dziewczynką, która zaczynała się interesować kosmetykami swojej mamy :) Zauważyłam wtedy na półce w łązience nowy szampon, który wg reklamy z TV miał zwiększać objętość włosów. Zatem myjąc owym wynalazkiem swoją czuprynę, wpadłam na pomysł, że skoro ten szampon działa tak rewelacyjnie to szkoda będzie go spłukiwać. Postanowiłam pozostawić go na włosach, które tylko wysuszyłam ręcznikiem. Spodziewając się efektu WOW, usłyszałam tylko od mamy COŚ TY MASZ NA WŁOSACH?! I wcale nie była pod wrażeniem ich objętości… Mama nigdy nie uwierzyła w moją opowieść , zwyczajnie myślała, że dostałam jakiegoś łupieżu, mając na głowie jeden wielki strupek (zaschnięty szampon).
Słowem wstępu: Moja córka nienawidzi czesania włosów i gdy ma gorszy dzień to trzeba ją długo przekonywać. Ja mam naturalnie włosy kręcone choć od zawsze rozczesuje loki i prostuje. Pewnego dnia z braku czasu zostawiłam loki (raczej zasnęłam z mokrymi :P). Rano gdy córka mnie zobaczyła powiedziała z przejęciem „mamusiu musisz uczesać włosy jak to wygląda…”
Dwa lata temu kiedy po wyjściu z kąpieli w pośpiechu szykowałam się na rozmowę o pracę, włączyłam suszarkę i zaczęłam suszyć włosy. Niestety za bardzo nimi na wszystkie strony rzucałam i w pewnym momencie wkręciły się w tylną część suszarki. Spanikowałam nie wiedziałam co robić,a czasu było coraz mniej. Tak więc wkręconą suszarkę w moje długie włosy postanowiłam zabrać na rozmowę. I tak właśnie było, stwierdziłam,że nikt nie zauważy bo była akurat zima i gdzieś pod szalikiem ukryje tę suszarkę. Kiedy weszłam na rozmowę od razu usłyszałam „proszę tu może pani powiesić kurtkę” Nie wiedziałam co robić więc stwierdziłam,że bede siedzieć w samym szaliku,ale gdy to zrobiłam po jakimś czasie moja była szefowa powiedziała lekko się śmiejąc „Ma pani coś we włosach” I musiałam wytłumaczyć całe zajście,a pracę ..na drugi dzień dostałam :)
Gratulacje :)
Jak dziewczynom nie przyda się 'szczotka’ to chętnie się zaopiekujemy bo nadal codziennie walczymy z kołtunami :)
mama bliźniaczek