Muszę przyznać, że od kiedy jestem dorosła, a przynajmniej od kiedy tak widnieje w dowodzie osobistym, to moje marzenia spełniają się z zaskakującą skutecznością. Myślę, że to po części kwestia jakiejś skromności i braku typowych wielkich marzeń materialnych. Nie śni mi się po nocach nowy samochód, najdroższe perfumy ani sukienki znanych projektantów.
Pamiętam, że moim największym marzeniem już od wieku nastoletniego było stworzenie swojej rodziny. Marzyłam o mężu, o dziecku i o tych wszystkich wspólnych chwilach, które nas czekają. No i właśnie od tego momentu, kiedy poznałam Adriana moje marzenia zaczęły się spełniać… ale żeby nie było, że to tylko jego zasługa, bo jeszcze w piórka obrośnie ;)
Gdzieś tam głęboko zaszyte w myślach wciąż miałam jedno niespełnione marzenie, które powoli od kilku ładnych lat, niczym kulka śniegu tocząca się w dół zbocza, zaczynało nabierać mocy. Na początku myślałam sobie: jeszcze przyjdzie czas. Później: może już teraz? Następnie: teraz to już na pewno! Kończąc na: czemu jeszcze nie i czemu to tyle trwa…
Musiałam uzbroić się w spory zapas cierpliwości. Pięć lat czekania i starania się, to przecież całkiem długo. W zeszłym roku już prawie się udało. Muszę przyznać, że to były jedne z najgorszych chwil w moim życiu. Tak bardzo chciałam, a z drugiej strony czułam, że coś jest nie tak… i w końcu Adrian podjął męską decyzję mówiąc po prostu: NIE.
Dla wielu kupno mieszkania, to chwila moment. Inni podchodzą do tego zupełnie bez emocji na chłodno kalkulując i dokonując decyzji. Ja na chwilkę dałam się temu zawładnąć, wszak kupno mieszkania w mieście, biorąc pod uwagę tyle różnych czynników i zmiennych, to nie jest prosta sprawa. Zwłaszcza, gdy tyle się czeka, myśli, planuje. Tym ciężej było w zeszłym roku pogodzić się z tą rezygnacją… jednak teraz z perspektywy czasu wiem, że dobrze się stało. To nie było to. W ogóle im dłużej stąpam moją niemałą stopą po ziemi, tym mocniej przekonana jestem, że wszystkie nasze porażki i rzeczy które nam nie wyszły, nie dzieją się przypadkowo.
Po mojej zeszłorocznej porażce, zrobiliśmy sobie przerwę od tematu. Znałam na pamięć wszystkie interesujące mnie inwestycje i wszędzie było coś nie tak, a z wyprowadzki pod Kraków już się wyleczyłam. Chociaż przez pewien czas to była bardzo kusząca opcja. Tuż pod miastem mogliśmy wybudować bajkowy mały domek. Jednak niosło to za sobą sporo niedogodności, jak na przykład przeniesienie córki do innej szkoły i dojeżdżanie na zajęcia pozalekcyjne. Pytałam oczywiście jej co ona na to, ale tak bardzo prosiła, aby jej nie przenosić do innej szkoły… że się poddałam i odpuściłam.
Jak to w życiu bywa, często gdy odpuścimy, ujdzie z nas troszkę tego ciśnienia, to rzeczy zaczynają układać się po naszej myśli. Zobaczyłam reklamę inwestycji, na której byliśmy, jednak dość szybko odrzuciliśmy. Wszystko bardzo fajnie, poza układami mieszkań. Jednak kliknęłam zobaczyć z ciekawości jak tam postępy, bo ruszał kolejny etap. Okazało się, że jest jedno mieszkanie, które o dziwo wpisuje się całkiem nieźle w moje oczekiwania. Obejrzeliśmy, dopytaliśmy, nanieśliśmy zmiany na projekcie… i się udało. Wczoraj podpisaliśmy papiery, a teraz pozostaje nam tylko cierpliwie czekać do końca roku na osbiór. Znów czekanie? Tak, ale to już zupełnie inna bajka! Już nie mogę doczekać się, aż podzielę się z Wami projektami, moimi pomysłami i naszym mieszkaniem. Ok, ok… po 30 latach będzie tak całkiem nasze, żeby nie było tak kolorowo :) Jednak po 7 latach wynajmowania mieszkania cieszę się, że będę spłacać w końcu swoje!
–
Na koniec rozmowa, którą muszę się z Wami podzielić. Otóż ostatnio podsłuchałam, jak córka rozmawia z Adrianem i powiada o jakimś swoim marzeniu, co on skwitował krótkim:
– To marzenie czy twój cel?
Ją wcięło. Zaczęło się tłumaczenie, wyjaśnienie różnic i wiecie co… to jest genialne! Z każdym naszym marzeniem możemy w ten sposób szybko się rozprawić. Jeśli to tylko marzenie, to jest sobie gdzieś z tyłu głowy, jednak gdy to jest cel, to już wymaga zmiany naszego podejścia. Jeśli to jest cel, to wymaga naszego zaangażowania i wysiłku, my musimy zrobić coś więcej poza samym rozmyślaniem i pragnieniem! Stąd też tytułowe marzenie, okazało się w większym stopniu celem… wracając czasem do strefy marzeń tylko wtedy, gdy traciłam chwilowo wiarę. A teraz… muszę Wam zdradzić, że już z tyłu głowy mam kolejne marzenie ;)
Jestem ogromnie ciekawa tego, jak to było u Was? Wszak to ciężka decyzja, a okoliczności lubią nam ją jeszcze bardziej utrudniać.
–
12 komentarzy
Buuuuuuuu to nie ciąża…
Ale pierwszy krok do niej :D
Trzymam kciuki
Dziękuję!
Haha! tez mialam taka mysl ze razem w grudnia bedziemy rodzily.
Serio?! :o właśnie wróciłam z wspomnianego podpisania papierów, wchodzę na bloga a tu proszę ;) może nawet ta sama inwestycja pod wszystkim się podpisuje tez długo nam zeszło, aż w końcu to jest to!:) powodzenia i gratulacje!
Kibicuje Wam :) oby szybko i bez obsuwy. Strasznie to fajne jak sie czyta. Jesteśmy w tym samym wieku i nasze córki też są w tym samym wieku :) w poniedziałek odebrałam klucze od mojego wymarzonego domu śmiesznie się to wszystko zagrało bo widze że podobnie nam sie życie poukladalo. Z tą jedną różnicą że ja mam już malutkiego synka na dokładkę :) raz jeszcze gratulacje :) to ważna decyzja!
Świetna wiadomość!
Gratulacje! Corcia juz robi project swojego pokoju?:)
Super
a w jakiej części Krakowa kupujecie mieszkanie?
Zmyliłaś mnie z tym tytułem :d Trzymam kciuki za twoje następne marzenia