Uwielbiam wyjeżdżać za miasto… a konkretnie na „naszą” wieś. Jednak dłużej niż dwa tygodnie nie mogę wytrzymać. Już po dziesięciu dniach ciągnie mnie do miasta. Jestem przyzwyczajona do tego wiecznego zgiełku… samochodów, autobusów, tramwajów.
Miasto to też dla mnie spora wygoda. Gdy podczas przyrządzania obiadu zabraknie mi cebuli, mam ją ze sklepu po pięciu minutach. W sumie to nawet nie musiałabym wyłączać piekarnika.
Cudowne natomiast jest to, że gdy robimy grilla zbiega się nam do ogrodu cały „zwierzyniec”. Fajnie po obiedzie wybrać się do lasu czy nad jezioro i poleżeć na pomoście. To zupełnie inne życie niż to nasze… miejskie.
I tak czasem zastanawiam się… czy łatwiej odnaleźć się przybywając ze wsi do miasta, czy odwrotnie? Tak tylko mi się wydaje… może się mylę? ;)
PS Cieszę się, że udało nam się załapać na noc spadających gwiazd! W mieście na pewno bym tego nie zobaczyła. Warto było siedzieć tak długo… z obolałą szyją ;) A Wy widzieliście?
Sukienka na jabłoni – aQademia | Tatuaże – blacksis | Wianek – by Madzia ;)
A co znajduje się po drugiej stronie jeziora? Zachód słońca… :)
27 komentarzy
Zdjęcia urocze <3
Dziękujemy :)
Ale ślicznie mała w tych wiankach wygląda! :)
My mieszkamy na wsi od dwóch lat… przez pierwsze pół roku zupełnie nie mogłam się przyzwyczaić. Teraz już jest dużo lepiej :) No i ogród wreszcie urządzony więc jest czym oko nacieszyć :)
Fajnie, że już się dobrze czujesz w nowym miejscu! :)
Dziękujemy za zaproszenie i prosimy o więcej:)
Będę plotła wianki ile zechcecie:) i …… nie tylko !
buziole:*
Może zajmiesz się tym zawodowo? Tylko ze sztucznych kwiatów :) Będę pierwszą klientką! :)
Z taką reklamą to nie pozostaje mi nic innego :)
Noc spadających gwiazd jest dla mnie obowiązkowa każdego roku:)
A co do przystosowania się wieś/miasto, zdecydowanie łatwiej dla mnie było się przystosować do miasta (wiele możliwości, niezależność), kiedy po kilku latach opuszczałam miasto i wracałam na wieś było znacznie gorzej. Minął rok a ja nadal nie czuje się jak w domu, chociaż wieś uwielbiam i nie wiem gdzie wolałabym spędzić całe życie na wsi czy w mieście. Na szczęście świat poszedł do przodu i nic nie jest na zawsze.
Ile naliczyłaś? :) Ja widziałam kilka małych i dwie ogromne! :)
Widzę, że mamy podobne odczucia jeśli chodzi o miasto-wieś ;)
Leżałam pod niebem około 2 h, a udało mi się zobaczyć „tylko” 11. Może i dobrze, brakowało mi już życzeń ;) A niech innym też się spełniają ;)
Cieszę się że żyjemy w takich czasach że w każdej chwili możemy spakować samochód i ruszyć tam gdzie chcemy, czy jest to wieś czy miasto. :)
Mam nadzieję, że spełniły mnóstwo życzeń tej nocy! :)
Bo dobrze wybrać taka wieś, gdzie sklepik też masz 5 minut od siebie, gdzie w 15 minut jesteś w mieście, gdzie masz ciszę I spokoj, kawalek ogródka, ale I ta swobodę, że nie mieszkasz na koncu swiata ;)
Polecam. Ja tak mieszkam i korzystam z uroków wsi A w 15 min jestem na rynku w Poznaniu
Zdjęcie z tatuażami genialne! :)
My też oglądaliśmy noc spadających gwiazd, naliczyłam aż 10 :) To mój rekord! :)
Piękne zdjęcia :-)
Ja z kolei nie lubię miasta i chętnie bym się na taką wieś wyprowadziła :-)
Trzeba spełniać swe marzenia! :)
Wasze zdjęcia są zachwycające ! <3
Przepiękne zdjęcia!!! Esencja wakacji! Pozdrawiamy
Również oglądaliśmy spadające perseidy! :) I to całą rodzinką :)
A czy zdradzisz gdzie jak się nazywa ta Wasza wieś?? Jestem straaaasznie ciekawa gdzie znajduje się takie cudowne jezioro…
Wieś znajduje się nad Jeziorem Rożnowskim :)
Po drugiej stronie jeziora znajduje się tak zwana patelnia ;p Podobało się Wam w moich rodzinnych stronach, bo jak dobrze widzę to hotel Heron na zdjęciach :)
Zawsze siedzimy jednak po tej drugiej stronie jeziora ;) U Was też fajnie! :)
Cudowne zdjęcia! Ja mieszkam na wsi i nie zamierzam się przeprowadzać do miasta. Ja muszę mieć ciszę.
A co do spadających gwiazd, były piękne! Zobaczyłam z 6 malutkich, 3 średnie i 1 taką ogromną. I szyja strasznie bolała, ale warto było ;)
Ale tam u Was pięknie! :)
Zdjęcia kolejny raz mnie powaliły… a już to z bocianem jest nieprzyzwoicie piękne! Co za widok.. P.S. Ja przeniosłam się z miasta na wieś (choć nie taką do końca „zabitą dechami” ;) ) i wg mnie tak jest się łatwiej przestawić. Brakuje tylko komunikacji transportowej na szerszą skalę, ale mając samochód to już też nie problem. A porównywanie leniwych weekendowych poranków, witanych bosą stopą na miękkim zielonym „dywanie” z rosą w zderzeniu z miejskim zgiełkiem, od którego uciekłam – dla mnie bezsprzecznie wygrywa wieś! Ale spokojnie, znam również osoby, dla których życia poza miastem nie ma ;) Pozdrawiam serdecznie – mama Zosi ;)