by Karolina

Żyj i pozwól żyć innym – czyli z dzieckiem w restauracji

Bez kategorii - Szafeczka - 14 lipca, 2015

Wyjścia z dziećmi do restauracji to dość drażliwy temat. Są tacy co ładują się z pieluchami na stół, a inni najchętniej postawiliby zakaz wstępu tym poniżej 18 roku życia. W Internecie też już rozgorzała nie raz podobna dyskusja. To mogły być też rekomendacje przyjaznych rodzinom miejsc lub złote rady i podpowiedzi jak przetrwać taką wyprawę. Ja jednak patrzę na ten temat troszkę szerzej. To nie kwestia tego czy idziemy do restauracji, parku czy sklepu. Moje podejście w tej kwestii to żyj i pozwól żyć innym. Niby banał, a zwróć uwagę na to ja wiele w tym jednym zdaniu kryje się cennych rad i odpowiedzi na różne pytania.

Oczywiście każde dziecko jest inne, a jak dodamy do tego jeszcze zróżnicowanie wiekowe, to robi się całkiem spora ilość kombinacji :) Niezmienne jednak jest to, że większość dzieci jest głośniejszych od dorosłych i nie zawsze potrafią wpasować się w ramy zachowań jakie nam akurat odpowiadają. Zwłaszcza tym, którzy nie są rodzicami. Oni próg wytrzymałości na dziecięcy hałas i bałagan mają znacznie niższy ;) Nam rodzicom przychodzi łatwiej tolerowanie tych wszystkich zachowań. No chyba, że wyrwaliśmy się z domu pierwszy raz od roku i ostatnią rzeczą na jaką mamy ochotę jest restauracyjne przedszkole ;)

Zazwyczaj pozytywnie odbieramy to, gdy podejdzie do nas obce dziecko, uśmiechnie się i coś opowie. Ale co wtedy, gdy nie chce się odczepić, przeszkadza, dokucza, a jego mama pogrążona jest w pasjonującej rozmowie na temat ostatniej operacji plastycznej jej ulubionej aktorki? Co więcej, bywa też tak, że ona po prostu się przygląda temu co robi jej dziecko i sprawia wrażenie totalnie niewzruszonej. A ja zawsze się zastanawiam – co ona sobie wtedy myśli? „Jak on słodko się bawi?” „Jaki on dzielny?” „W końcu męczy kogoś innego?” Taką właśnie sytuację mieliśmy ostatnio…

Żyj i pozwól żyć innym – później naucz tego swoje dziecko! Ja wiem, że dzieci muszą się wybiegać i są głośniejsze… ale jak obcym ludziom nie dają w spokoju ani zjeść, ani porozmawiać, to jednak pewne granice już przekraczacie – tak, Wy razem. Nie cierpię tego jednostronnego podejścia „mojemu dziecku wolno wszystko, radź sobie z nim”.

Pójdźmy o krok dalej. Duża część naszego społeczeństwa uwielbia wtykać nos w nie swoje sprawy. Muszą wiedzieć kto, co, z kim i kiedy. Żyją życiem innych ludzi zamiast zadbać o to, aby kolejny dzień przyniósł mnóstwo radości i satysfakcji. O ile jest wtedy lepiej!

Tak jak wspominałam, temat pozornie prosty, recepta też dość prosta, a jednak w praktyce nie tak łatwo. Ja uwielbiam chodzić z córką do kawiarni czy restauracji, ale zawsze dbam o to, aby nie przeszkadzała innym. Zawsze zabieram ze sobą coś czym może się zająć, gdy zacznie się nudzić, obserwuję ją, gdy chodzi po lokalu sama. To takie… nieskomplikowane, pilnujmy swoich dzieci i dajmy żyć innym ;)

A Ty zabierasz swoje dziecko do kawiarni i restauracji? Przeszkadzają Ci w tych miejscach cudze dzieci?

Udostępnij wpis

26 komentarzy

  • eg 14 lipca, 2015 at 20:14

    Mnie jakoś nie pasuje to, ze moja kuzynka lat 8 jest bardziej zainteresowana innymi ludźmi, dziecmi na zakupach niż sobą. Rozpraszają ja inne osoby, i zamiast przymierzać jakieś ubranie, buty dla siebie patrzy na kogoś innego.

    Odpowiedz
  • ANIA 14 lipca, 2015 at 20:28

    Uwielbiam dzieci i mogę się z nimi bawić godzinami. Za to gdy idę ze znajomymi do restauracji czy knajpy i są tam dzieci, które przejmują imprezę to szlak mnie trafia. Nie mówię tu o tych które grzecznie siedzą z rodzicami ale o tych co kradną co chwilę coś ze stolików i zaczepiają, krzyczą i przeszkadzają. Tutaj się w pełni z tobą zgadzam, żyj i pozwól żyć innym :))

    Odpowiedz
    • elikshoe 15 lipca, 2015 at 20:56

      Dobrze powiedziane. Ja dodam tylko, że chciałabym aby dzieci, które razem ze mną przebywają w restauracji, czy znajomych, czy inne wkoło były takie jak ja i moja siostra te ponad 20 lat temu. Lekko zawstydzone, przejęte sytuacją, a w duchu szczęśliwe, że mają zaszczyt przyjść na ciacho do restauracji. Teraz dzieciaki są wszędzie czują się dobrze, aż za dobrze w takim słowa znaczeniu, jak pisałaś.

      Odpowiedz
  • Anna 14 lipca, 2015 at 20:41

    No cóż, ja akurat jestem przeciwniczką dzieci w restauracji. No ale masz rację, to wszystko zależy od dziecka jak i wychowania, jak ono będzie się zachowywać :)

    Odpowiedz
  • minimanlife 14 lipca, 2015 at 20:41

    Uwielbiam chodzić z Piotrasem do restauracji czy też do knajpki z fajnym jedzeniem. Zawsze idziemy na spontanie, więc nigdy nie jesteśmy przygotowani. Za to większość knajp przystosowana już jest do małych gości. Kredki, kolorowanki, książeczki- dziecko zainteresowane jest i rodzic się za bardzo nie stresuje bo może w spokoju czekać za posiłkiem. Nie ukrywam, że im starszy jest Piotras tym przyjemniej iść do kawiarni :) Najlepszy jest moment kiedy jesteśmy na mieście, a Piotruś mówi:
    -mamo idziemy na kawkę :D Oczywiście synek dostaje gorącą czekoladę ;)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 14 lipca, 2015 at 21:06

      To prawda, coraz więcej restauracji/kawiarni ma kredki i kolorowanki. Szkoda, że tak niewiele posiada kąciki dla dzieci…
      Spotkałam się raz z restauracją gdzie był wydzielony przeszklony pokój dla dzieci. Masz dziecko na oku, a jednocześnie ciszę i spokój ;)

      Odpowiedz
  • Patrycja Fashion 14 lipca, 2015 at 21:18

    Spotkałam Was na BlogoWigilii i Wasza córka była tak grzeczna, ze nie mogłam się na nią naparzeć, co prawda pewnie dlatego, ze jest urocza, ale podziwiam jak jak bardzo umiała się soba zająć;)

    pozdrawiam

    Odpowiedz
  • Monika 14 lipca, 2015 at 21:19

    Oczywiście że zabieram dzieci. Zawsze tłumacze jak się zachowywać. Jeżeli nie będą bywać w takich miejscach to gdzie mają obserwować jak się w takim miejscu zachować. Nie zdarzyło mi się aby inne dziecko mi przeszkadzało pewnie dlatego ze jestem Mamą i jestem w stanie wiele zrozumieć:-) nie mniej jednak drodzy przeciwnicy dzieci w restauracjach, przecież dziecko to nie jest rzecz która można zostawić w kącie! To człowiek! Jestem dumna z moich dzieci i nie wstydzę się pokazywać z nimi publicznie. Niekiedy to dorośli zachowują się gorzej niż dzieci;-)

    Odpowiedz
  • Kasia D 14 lipca, 2015 at 21:34

    Oczywiście, że chodzimy :)
    uwielbiam te wspolne wyjścia choć nie zawsze są tak piękne jakby sie tego chciało;)
    w każdym razie zawsze pilnujemy aby Nasze dziecko nie przeszkadzało innym, jednak kiedy nam próbuje ktoś przeszkodzić nie robie z tego „afery” ;)

    Odpowiedz
  • iwona 14 lipca, 2015 at 21:47

    Dobry temat.. Fajnie, że o tym napisałaś.. Starajmy się przyzwyczaić dzieci do pewnych zachowań… Poświęcając im czas w restauracji.. One się od Nas uczą… Nie sztuką jest ignorowanie…sztuką jest wskazanie właściwej drogi.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 14 lipca, 2015 at 22:41

      Dziękuję Ci za ten komentarz :)
      Też uważam że poświęcanie dziecku czasu to podstawa… w końcu niegrzeczne dziecko to takie które chce zwrócić na siebie uwagę!

      Odpowiedz
      • Magda 15 lipca, 2015 at 11:39

        Nie do końca zgodzę się z tym, że niegrzeczne dziecko to takie, które chce zwrócić na siebie uwagę. Widzę to po moim niespełna dwuletnim synu. Jakieś 3 – 4 miesiące temu wyjście gdziekolwiek wyglądało tak, że jedno musiało poświęcać mu praktycznie 100% uwagi, a drugie mogło jeść. Szalał na każdym kroku, próbował wymuszać, bić, gryźć – byle być w centrum uwagi pomimo sali zabaw i mnóstwa zabawek. Co tu mówić było ciężko. Teraz jest… Myślę, że jak na jego wiek idealnie. Sobotnie wyjście na kolejny w tym miesiącu wspólny obiad było miłe i spokojne. My jedliśmy przy stole, a on bawił się grzecznie jakby dziecka nie było. Potwierdza się jedno – dziecko trzeba poświęcać mnóstwo czasu :)

        Odpowiedz
  • Nina 14 lipca, 2015 at 22:46

    Niestety często spotykam w restauracjach dzieci na które nikt nie zwraca uwagi. Szaleje taki osobnik dość długo między stolikami po czym rodzic przychodzi i zabiera go dopiero kiedy szykuje się do wyjścia… Ręce opadają…

    Odpowiedz
  • Agnieszka 14 lipca, 2015 at 22:49

    Oczywiście, że zabieram swoje dzieci w takie miejsca! Niech się uczą kultury ;))

    Odpowiedz
  • Aga 15 lipca, 2015 at 09:20

    Moja prawie 2 letnia córeczka często chodzi z nami do restauracji . Wstyd by mi było gdyby podchodziła do ludzi i nie dawała spokoju . Jak mama może pozwolić na takie zachowanie ? Ja wiem ze to są tylko dzieci ale nawet takim maluchom jak moja trzeba pokazywać jakieś granice . Często odwiedzamy ulubiona restauracje z pokojem zabaw który dzieli od sali szyba. Zawsze zajmujemy stolik przy szybie i pilnuje zabaw małej pociechy . Świetne rozwiazanie. Wtedy rodzice w spokoju zjedzą i maluch się nie nudzi , w końcu tyle nowych rzeczy ma do zobaczenia :)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 15 lipca, 2015 at 09:46

      Prawda, takie sale zabaw to mega fajne rozwiązanie! :)

      Odpowiedz
  • Matko Zabawko 15 lipca, 2015 at 10:06

    Staramy się wybierać restauracje czy kawiarnie w których dzieci są mile widziane. Krzesełko do siedzenia w takim lokalu to podstawa, bo nie wyobrażam sobie jeść ze skaczacym Antkiem wokół stołu…

    Odpowiedz
  • Anna 15 lipca, 2015 at 10:50

    Bardzo proszę napisz skąd sukienka bo jest cudowna :) a co do samego tematu to moja córka ma obecnie 5 lat. Od małego braliśmy ją do restauracji – najpierw do tych przyjaznych dzieciom żeby się oswoiła, żeby wytłumaczyć jej w formie zabawy jak należy zachowywać się w restauracjach, później przyszedł czas na te „poważniejsze” lokale i już wtedy nie mieliśmy problemów z zachowaniem córki. Była przegrzeczna i w spokoju mogliśmy zjeść posiłek i wspólnie miło spędzić czas. Polecam takie rozwiązanie.

    Odpowiedz
  • Ola 15 lipca, 2015 at 11:36

    Nasz syn chyba ma jakieś ADHD :( Każde wyjście do restauracji to koszmar… mam nadzieję, że wyrośnie z tego szybko…

    Odpowiedz
  • K.G. 15 lipca, 2015 at 21:28

    Haha, jakoś tak uśmiechnęłam się w myślach, że wszystkie dotychczasowe komentarze od Mam Jedynaków bywających w restauracjach, kawiarniach i tam uczących się (lub nie) społecznych zachowań. A gdzie są Mamy trójki, czwórki dzieci? Nie chodzą do restauracji? Przyjść z czwórką, kulturalnie zjeść i dać żyć innym – to dopiero wyprawa! Polecam. Mama grzecznej czwórki.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 17 lipca, 2015 at 11:20

      Mam nadzieję, że kiedyś będę mogła wyjść do restauracji z dwójką lub trójką dziec ;)

      Odpowiedz
  • zośka 16 lipca, 2015 at 13:00

    Może ta niewzruszona mama po prostu już nie ma siły na reakcję :)
    Patrzy przed siebie wzrokiem niewidzącym i modli się o chwilę spokoju :)

    Odpowiedz
    • Szafeczka 17 lipca, 2015 at 11:21

      My spotkaliśmy taką mamę, która raczej była zajęta rozmową z przyjaciółką niż swoim dzieckiem…

      Odpowiedz
  • Emilia 16 lipca, 2015 at 18:09

    Dobrze, że o tym piszesz i może w końcu przemowilas innym rodzicom do rozsądku. Ostatnio miałam taką sytuację. Poszłam z moja córeczką do kawiarni. Jak na razie, ok. No ale za chwile podchodzi jakieś dziecko i się śmieje. Myślałam, że zaraz pójdzie, a ono ani śmiecie ruszyć. Jego mama zajęta przyjaciółką i nie myśli o dziecku. No masakra. To było pamiętny wypad do kawiarni. Mój maz

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!