by Karolina

8 powodów dlaczego odrabianie lekcji z dzieckiem jest złe

Okiem rodzica - Szafeczka - 22 marca, 2018

O zadaniach domowych zostało już powiedziane wiele i masa różnych badań została przeprowadzona. Nad ich efektywnością można się zastanawiać, rozprawiać na tym, że dzieci są nimi po prosu przytłaczane, jednak wciąż są zadawane i nie zapowiada się na żadną rewolucję w tym temacie. Po prostu trzeba się z tym pogodzić, a dzieci muszą prace domowe odrabiać. Niestety odbija się to często na wolnym czasie (także tym rodzinnym), ma to wpływ na zmęczenie i gorsze samopoczucie. Nic dziwnego, że wiele z nas widząc wiszące nad książkami dziecko chce pomóc. Jednak pomagać można dobrze, ale można też pomagać tylko pozornie, a tak naprawdę wyrządzając szkodę. Mądra pomoc rodzica jest równie ważna jak to, aby zadań z dzieckiem nie rozwiązywać.

Najpierw zastanówmy się dlaczego w ogóle rodzice pomagają w zadaniach?

  • jest nam żal dziecka, które męczy się z zadaniami po szkole, po zajęciach dodatkowych
  • nie chcemy żeby dziecko „marnowało swój wolny czas”
  • traktujemy odrabianie zadań jako „wspólny czas”
  • chcemy aby dziecko miało jak najlepsze oceny
  • sami do tego przyzwyczajamy dziecko

Dlaczego nie odrabiać zadań domowych z dzieckiem?

1. Zadania są dostosowane do aktualnego stanu wiedzy

Przede wszystkim z tego do zaobserwowałam (przynajmniej w klasach 1-3), zadania domowe dotyczą tematów, które dzieci zdecydowanie są w stanie ogarnąć same. To powtórka z lekcji, a umówmy się, większość z tych zagadnień wymagają jedynie skupienia, logicznego myślenia lub wyuczenia się na pamięć regułek (ew. tabliczki mnożenia). Nic strasznego z czym uczeń na średnim poziomie nie może sobie poradzić sam lub z małą pomocą. Wierzę w to, że skoro nauczyciel zadaje konkretne prace domowe, to z założeniem że dziecko jest w stanie to rozwiązać. Ewentualnie sprawdza poziom zrozumienia materiału.

Gdy rozwiązujemy za dziecko zadanie, dajemy sygnał nauczycielowi, ze ono już dany materiał ma przyswojony. Co za tym idzie, jeśli faktycznie ma zaległości, zamiast je nadrobić na lekcji, braki w wiedzy mogą powodować problemy ze zrozumieniem dalszej części materiału.

2. Co z poczuciem wartości?

Wiara w siebie i poczucie wartości to delikatny temat. Wyobraźmy sobie, że dziecko w szkole chwalone jest za nieswoją pracę. W sumie to wystarczy mu świadomość tego, że nie potrafi samo zrobić zadania i musi je wyręczać rodzic. Słabo, prawda? Zawsze powtarzam, że lepsza 4 czy 5  z samodzielnej pracy niż 6 dla rodzica.

3. Nie wiesz czego dokładnie wymaga nauczyciel

Musimy zdawać sobie z tego sprawę, że nasza wiedza często może rozmijać się z tym co i jak przerabiają dzieci w szkole. Możemy na przykład korzystać z innych metod w matematyce, bo przecież takie samo zadanie można zrobić na wiele sposobów. O ile warto o tym wspomnieć jako o ciekawostce czy kolejnej umiejętności, to musimy uważać, aby nie wprowadzić niepotrzebnego zamieszania i zamętu w głowie! Zwłaszcza gdy nauczyciel sprawdzać będzie znajomość akurat tego konkretnego sposobu.

4. Dziecko chce, aby je wyręczyć

Bywa tak, że dziecko proszące o pomoc wcale nie szuka pomocy, a gotowego rozwiązania. Rodzic stara się jak może, a ono swoje: ja nie umiem i koniec! Aby uniknąć takich sytuacji, od samego początku, od najbanalniejszych zadań, nigdy nie dajemy gotowych rozwiązań! O tym jak pomóc napisałam w dalszej części tego wpisu.

5. W domu dziecko może więcej

Większość dzieci w domu czuje się dużo pewniej. O ile w szkole dość sumiennie wykonują polecenia, to w domu nie mają problemu ze stwierdzeniem, że umierają ze zmęczenia albo że tego z nic w świecie nie zrozumieją. Dlatego tak jak wyżej wspomniałam, od samego początku wyznaczamy jasne granice tego jak nasza pomoc może wyglądać.

6. Co z nauką na błędach?

W sytuacji, gdy rozwiązujemy za dziecko zadanie, przy którym ono poddało się już na starcie, uniemożliwiamy klasyczną naukę na błędach. Uniemożliwiamy też pracę nauczycielowi, który może błędy wytłumaczyć w zgodzie z metodami, który stosuje na lekcjach. Nie uczmy dzieci, że popełnianie błędów jest czymś niedopuszczalnym!

7. Wykorzystywanie zdobytej już wiedzy, ale też umiejętności

Zadania domowe w dużej mierze mają na celu sprawdzenie czy dziecko umie zastosować zdobytą w szkole wiedzę w praktyce wykonując samodzielnie polecenia. Bardzo często wystarczy sięgnąć pamięcią lub przewertować kilka kartek wstecz, aby znaleźć rozwiązanie problemu. Tak samo w języku obcym, często zapomniane słówko czai się na poprzedniej stronie. To równie ważna umiejętność – korzystanie z tego co mamy i docenienie wartości jakie niesie za sobą notowanie na lekcjach w zeszytach. Gotowe rozwiązanie, to wszystko zabiera i spłaszcza tylko do poprawnego wyniku, który za sobą nic nie niesie.

8. Brakuje Ci cierpliwości?

Umówmy się, nie każdy z rodziców posiada czarny pas w cierpliwości. Jak wspomniałam wcześniej, dzieci w domu też czują się pewniej. Taka mieszanka unosząca się nam nierozwiązywalnym poleceniem w zeszycie może zdecydowanie zepsuć humory wszystkim domownikom. Jeśli wiesz, że nie jesteś w stanie udźwignąć nerwowo tej sytuacji, po pierwsze popracuj nad sobą ;) po drugie, zminimalizuj swój udział w odrabianiu zadań przez dziecko.

Jaka jest różnica między mądrym pomaganiem, a odrabianiem zadań z dzieckiem?

Pamiętam jak tata pomagał mi przy odrabianiu zadań domowych. Chociaż miałby siedzieć trzy razy dłużej, to nigdy nie podał poprawnej odpowiedzi. Zawsze musiałam do niej dojść sama. Pamiętam jak mnie to denerwowało okropnie, ale teraz z perspektywy czasu patrzę na to zupełnie inaczej. Takie samo podejście ma na szczęście Adrian, który zawsze starać się dawać wędkę zamiast gotowej rybki… i to z frytkami!

Jak w takim razie pomagać?

Nigdy nie odmawiam córce pomocy. Zawsze może przyjść i się poradzić, ale nigdy nie uzyska od nas gotowego rozwiązania. Co w zamian?

  • Dajemy wskazówki, podpowiadamy gdzie może znaleźć rozwiązanie lub pomóc w zrozumieniu polecenia. Podsuwamy słownik czy encyklopedię jeśli jest taka potrzeba, a dziecko szuka samo.
  • Wzbudzamy zainteresowanie danym tematem lub chociaż rozluźnić atmosferę, bo czasem sam stres potrafi utrudniać rozwiązanie zadań. Nie wierzysz? U nas to nieraz się sprawdziło, gdy Adrian obracał w żart jakieś zagadnienie i na koniec okazywało się mega ciekawe!
  • Gdy ilość zadań przytłacza, pomagamy rozłożyć je logicznie w czasie i podzielić na mniejsze segmenty lub zarządź przerwę.
  • Zapewnij odpowiednie warunki do odrabiania prac domowych.

A ja to jest u Was? Pomagacie swoim dzieciom w zadaniach domowych? Jeśli tak, to w jaki sposób?

Zadania domowe – temat kontrowersyjny. Pomagać dziecku czy nie?

Jakie jest Wasze zdanie? 🤔

Posted by szafeczka.com on Thursday, March 22, 2018

Udostępnij wpis

18 komentarzy

  • Sylwia 22 marca, 2018 at 20:26

    Muszę ten wpis koniecznie pokazać mojej siostrze! Jak widzę ją siedzącą nad swoimi dziećmi to aż serce boli…

    Odpowiedz
  • Ikas 22 marca, 2018 at 21:12

    Niestety niektóre dzieci tej pomocy wymagają. Moim zdaniem prawdziwe jest jedynie stwierdzenie, że nie wolno prac za dziecko odrabiać. To rzeczywiście do niczego dobrego na dłuższą metę nie prowadzi. Jednak w przypadku, gdy dziecko jest słabe, ma trudności z rozumieniem poleceń, planowaniem pracy, nie mogłabym zostawić go z tym i czekać aż wpadnie na rozwiązanie. Wierzcie mi, że nie wpadnie. Wpadnie w niską samoocenę i frustrację. Ile łez przy tym wyleją obie strony, to nasze.Zazdroszczę, że macie takie dziecko, któremu wystarczą drobne wskazówki.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 23 marca, 2018 at 10:05

      Wskazówki, pomoc w zrozumieniu polecenia i podpowiedzi, jak może znaleźć rozwiązanie problemu, ale nigdy rozwiązywanie zadania za dziecko – tutaj się przecież zgadzamy :)

      Odpowiedz
    • Kinga 23 marca, 2018 at 10:38

      Poniekąd ma Pani rację. Uogólnianie tematu jest nietrafione, bo kazde dziecko reprezentuje inny poziom intelektualny. Niemniej jednak warto pamietac, ze kazde dziecko w swoim tempie robi postepy, a zatem uplywajacy czas dzialac moze na korzyść malego ucznia. Warto jako rodzic uzbroic sie w cierpliwosc i zasade pozytywnych motywacji. Od początku chwalimy i dostrzegamy kazdy najmniejszy krok w przod, umacniamy samoocene dziecka, dopingujemy jego samodzielnosc i zaczynamy powoli wycofywaĆ sie . Dziecko czujac sie coraz pewniej, nabiera motywacji „dam rade. Potrafie..wiem. chcę” i to bedzie motorem.napedowym, ktory prowadzi do.sukcesu. w tej metodzie najtrudniejsze bedzie znalezienie cierpliwosci, a ta z czasem poplaca. Musimy zdac sobie sprawe ze zmiany nie zajda w miesiac, ani dwa. Na widoczny progres trzeba pol roku, rok. Po drodze zdarza sie wzloty i upadki, a te drugie sa nieuniknionym elementem na drodze do.sukcesu, a im szybciej to zaakceptyjemy tym lepiej. Gwarancja powodzenia. Mowie to z perspektywy nauczyciela, pedagoga i korepetytora. Od lat pracuje z dziecmi, na roznych poziomach, i po czasie KAZDE dziecko rozwija skrzydla. Pracuje z dziecmi z orzeczeniami i niepelnosprawnosciami. Kazde z nich, w ramach swoich mozliwosci, osiaga wlasne szczyty. Pozdrawiam serdecznie

      Odpowiedz
      • Iza 27 listopada, 2019 at 23:46

        Witam serdecznie,
        Nam córkę z zespołem Aspergera. Bardzo proszę o kontakt na maila. Oczywiście mamy swoje problemy, a z Pani komentarza wnioskuję, że może mi i Pani pomóc dzięki swojej empatii w naszych rozterkach…

        Odpowiedz
  • Marzena 22 marca, 2018 at 21:36

    Temat nie powinien moim zdaniem brzmieć 8 powodów dlaczego odrabianie lekcji z dziećmi jest złe. Każdy z naszych nauczycieli zwraca ogromną uwagę na wspomaganie dzieci w odrabianiu prac domowych. Nie mylić z odrabianiem prac domowych za dziecko ale z pomocą. Oczywiście czasami dziecko nie potrzebuje pomocy. Ale czasami temat potraktowany jest bardzo powierzchownie. Jeśli dziecko napisze wypracowanie uważam że trzeba je przeczytać i „przegadać”, wytłumaczyć niepoprawne sformułowania. Wasz wpis zrozumiałam jako pozostawienie dzieci samych sobie. Nie jest to takie oczywiste i nie zawsze można. Zanim pozostawimy dzieci samym sobie warto pokazać i pomoc jak się uczyć, jak wybierać najważniejsze informacje. Zobaczycie w starszych klasach -:) Fajnie że są dzieci które pomocy rodziców nie potrzebują, ale są tez takie którym trzeba pomoc nauczyć się uczyć. Pomagać to nie znaczy odrabiać za nie prace domowe.

    Odpowiedz
    • Szafeczka 23 marca, 2018 at 10:09

      Oj nie, zawsze córka może przyjść z problemem, ale nigdy u nas nie uzyska gotowego rozwiązania. Tytuł jest taki, ponieważ wydaje mi się, że dla większości „odrabianie lekcji z dziećmi”, to siadanie z nimi przy biurku na zasadzie: pokaż co tam dzisiaj mamy. A to nie powinno tak wyglądać. Zadanie domowe powinno uczyć systematyczności i samodzielnej pracy. To nie jest czas do spędzenia z rodzicem, stąd taki tytuł :)

      Odpowiedz
  • gabi 23 marca, 2018 at 01:47

    Ja się całkowicie z Tobą zgadzam. Moja mama nigdy nie pomagała mi w zadaniach domowych, odpytywała, ale nie pomagała. Jeśli czegoś nie wiedziałam i rozwiązałam źle, to na następnej lekcji nauczyciel wytłumaczył to jeszcze raz. Co to da, że rodzic rozwiąże takie zadanie za dziecko, bo widzi, że ono się męczy? Kompletnie nic, przy następnym takim zadaniu dziecko nadal będzie się męczyć, a na sprawdzianie dostanie pałę.

    Odpowiedz
  • Ikas 23 marca, 2018 at 13:31

    A jeśli nie rozwiąże tego zadania? Nie rozwiąże też i kolejnego. Trudno, to tylko oceny. Jeśli nauczyciel po raz kolejny tłumaczy, bo nawet jest bardzo cierpliwy i empatyczny, ale dziecko nadal nie jest w stanie zrozumieć? Oprócz niskiej samooceny, zyskuje też w klasie opinię ucznia słabego. Dla mnie nie ma to znaczenia. Dla rówieśników ma. Przerobiłam i to. To moje dziecko i kocham je najbardziej na świecie. Mogłabym nawet machnąć ręką. Wszystkim byłoby łatwiej, a mnie na pewno. Są przecież zajęcia rewalidacyjne, psycholog, pedagog. Tyle osób, które z pewnością znajdą rozwiązanie. Ja po pracy zajmę się swoimi obowiązkami i pasjami, a dziecko niech próbuje sobie poradzić. Przecież powiem mojej 9-latce, w razie czego, że ma sobie zajrzeć do Encyklopedii, Słownika, google, etc. Mnie też nigdy nie pomagano i przez podstawówkę, aż do końca szkoły średniej nosiłam sztandar jako najlepsza uczennica szkół, które skończyłam. Dumna, z szarfą na piersi w barwach narodowych. Dlaczego zatem moja córka nie miałaby sobie poradzić? A jednak stało się tak, że ja swoje dziecko muszę nauczyć się uczyć. Po kolei, krok po kroku. Trudne to dla nas obu. Jest bardzo zdolna, ale widać to dopiero teraz. Po trzech latach codziennej, trudnej pracy. Po „świetnej” reformie jest najmłodszym 9-latkiem w swojej czwartej klasie. Mamy już styczniowe 12-latki. Gdy zaczęła przygodę ze szkołą, zaczął się nasz osobisty dramat. Na każdym polu. To było dziecko ze wszystkimi chyba – dys. w oczach nauczycieli. Była chyba jedynym „nieczytającym” pierwszakiem. I co tu zrobić? Przecież nauczyciel nie będzie prowadził nauki czytania, gdy wszystkie dzieci już to potrafią. Okazało się, że obudziłam się zbyt późno. Nie poddałam się, nie zostawiłam samej w swoim lęku i frustracji i właśnie krok po kroku szliśmy do przodu. W drugiej klasie nauczycielka mówiła, że już nie ma sensu. Za daleko jest klasa z materiałem. Dziecko nie dawało rady do tego stopnia, że sugerowano nauczanie indywidualne. Siedziałam jednak obok, wierzyłam, że da radę i tłumaczyłam nie dwa razy, jak nauczyciel w klasie, ale i pierdyliard dwa. Pomalutku. Były pochwały, nagrody, zachwyty. Teraz, jeszcze nadal siedzę przy niej, ale bywają dni, że nie muszę się nawet odzywać. Wystarczy moja obecność. Dziecko nie straciło nigdy wiary w to, że będzie potrafiła, że usiądzie w klasie i zrozumie prowadzoną lekcję, ale to teraz się właśnie dzieje. Na koniec trzeciej klasy z dumą odebrała nagrodę – nie za wyniki, ale za pracę i była szczęśliwa. Teraz, za kilka miesięcy skończy klasę czwartą. Wygląda na to, że skończy z czerwonym paskiem na świadectwie, ale nie dałaby rady bez naszej pomocy. Prawdopodobnie, gdybym wtedy przeczytała taki ogólny artykuł, że nie wolno z dziećmi odrabiać lekcji, że robię jej krzywdę, może skończyłaby się ta historia inaczej. Także drogie mamy, tatusiowie, nie generalizujmy, to my znamy nasze dzieci najlepiej. Jeśli wiemy, że pomoc nie jest im potrzebna, bo wcześniej czy później znajdą rozwiązanie, nie próbujmy pomagać na siłę, dla lepszych stopni czy własnych aspiracji. Jeśli jednak nasze dziecko tej pomocy wymaga, nawet codziennie, po prostu nie zostawiajmy go dlatego, że tak robią „wszyscy”. Taka jest moja historia.

    Odpowiedz
  • Monika 24 marca, 2018 at 10:57

    Polecam używać pomodoro (timer 25 min pracy i 5 min przerwy, po 4 seriach dłuższa przerwa). Świetne jest, a przerwa, w której robimy coś innego niż w pracy, potrafi być bardzo ożywcza i odświeżająca :)

    Odpowiedz
  • mamania 26 marca, 2018 at 20:39

    Na razie czysto teoretycznie – co jak dziecko wcale nie chce odrabiać zadań? Jak zachęcić? Zmuszać?

    Odpowiedz
  • mmm 27 marca, 2018 at 07:05

    Tytuł wpisu jest absolutnie NIE trafiony i mylący. Odrabianie lekcji Z dzieckiem, a odrabianie lekcji ZA dziecko to dwie różne sprawy. Dziecko na każdym etapie potrzebuje wsparcia a kiedy rodzic siada z dzieckiem w konkretnych godzinach to pozwala wypracować nawyk systematyczności. Rodzic daje przykład…

    Odpowiedz
  • Oferownik grupowy 28 marca, 2018 at 05:59

    To bardzo ciekawy wzorzec. mam wrażenie że obecny system edukacji ma błąd w podstawie. Wspierać trzeba umieć, ale świadomie, by nie popsuć wszystkiego.

    Odpowiedz
  • Magnolia 10 sierpnia, 2018 at 09:01

    Szanowna Szafeczko i forumowicze,

    OJ ubawiłam się tym wpisem bardzo.
    Od mniej więcej dwóch lat nie robię nic innego jak staram się … nie odrabiać lekcji z dzieckiem. Robię to celowo i z pełną premedytacją. Na sugestie nauczycieli, że może bym z dzieckiem „przysiadła, wytłumaczyła i pomogła” nieustannie odpowiadam „NIE”, bo to szkoła jest od uczenia. Problemem u nas nie są czwórki czy piątki. Problemem zaczynają być trójki zdobyte ciężką pracą przez moje dziecko.
    Osobiście uważam, że już samo sprawdzenie przeze mnie tego, że ono w ogóle ma coś zadane i wysłuchanie jak to zrobiło jest dużym ustępstwem. W klasie mojego dziecka są sami geniusze, sądząc po ocenach i opiniach rodziców. Rodzice doskonale wiedzą co jest obecnie omawiane, jaka była lektura we wtorek i zadanie z matematyki w czwartek. Ja stanowię na tym tle „tabulę rasę”, bo mnie to po prostu nie obchodzi i nawet nie zamierzam tego ukrywać.
    Moi rodzice nie interesowali się moją nauką. To była ZAWSZE moja sprawa i tak zostałam wychowana. Dziś moja córka dostaje obniżone oceny z pracy domowej, bo jej zadania są zrobione źle. Tłumaczę więc Pani od matematyki, że to świetnie, bo dzięki temu dostaje informację, że moje dziecko sobie nie radzi. W zamian dostaję sugestię korepetycji. Odrzucam ją także dlatego, że wiem, iż dziecko przyzwyczajone, że mamusia/korepetytor wytłumaczą coś w domu, nie będzie słuchało Pani na lekcji. Moje dziecko już to zrozumiało i narzeka, że musi się na lekcji skupić. :)
    Czasami odnoszę wrażenie, że szkoła udaje, że uczy, a my -rodzice udajemy, że w to wierzymy. Moje dziecko nie radzi sobie z pracami domowymi, ale to czwarta klasa, ponoć przełomowa. Postanowiłam raz zobaczyć jak jest wytłumaczone na przykład takie dzielenie w książce od matematyki, aby zasugerować latorośli, żeby sama to sobie „przerobiła” na przykładach. Tak kretyńsko napisanej książki dawno nie czytałam. Tego nie zrozumiałby nie tylko 10-latek, ale nawet 15-latek. Pani psycholog z którą rozmawiałam na ten temat, zrobiła tylko wielkie oczy. Ona chyba też tego nie zrozumiała, choć bała się przyznać.
    Te wszystkie „czerwone paski”, super oceny, świetnie zdane egzaminy są efektem niesamowitej wręcz harówki większości rodziców/korepetytorów w domu. Obserwuję to na co dzień, zarówno w klasie mojego dziecka jak i w dalszej rodzinie. Korepetycje to standard, a nie wyjątek. Jestem chyba jedyną osobą w szkole, której nie obchodzą oceny mojego dziecka tylko AUTENTYCZNA wiedza, taka konkretna typu: jak wylicz procent z kredytu, jak zaplanować domowy budżet, jak podzielić ile będą cię kosztowały wakacje i czy cię na nie stać.
    Przegrywam tę walkę, bo żaden z rodziców nie odpuści pomocy dziecku w domu, gdyż wtedy może się okazać, że geniusz nie jest wcale geniuszem, tylko zwykłym dzieciakiem. Moje dziecko na razie ma swoje mierne i trójki okupione często tekstem „dlaczego mi nie pomagasz”, ale wiem, że w przyszłości zrozumie, że jej MYŚLENIE, nawet teraz błędne jest najważniejsze.
    Piszą tutaj Państwo o prawie do błędów. W szkole nie istnieje coś takiego. System punktowy stosowany w klasie polega na tym ,że dostaje się mniej punktów za … źle zrobioną pracę domową. Nawet poprawiona praca domowa nie niweluje tych nierówności potem. Dla nauczyciela nie jest ważne czy dziecko NAPRAWDĘ zrozumiało temat. Ba, jest to nawet bardzo tępione, bo psuje statystyki i trzeba zwolnić z materiałem. Najlepiej przerzucić pracę na rodziców. Mnie kwestia promocji mojego dziecka nie powinna interesować, tak samo jak mojego dziecka nie interesują kwestię mojej pracy zawodowej. Teoretycznie mogę być analfabetką, ale nie powinno mieć to wpływu na jego edukację.
    Weszliśmy jak „w masło” w farmazony o konieczności ślęczenia nad lekcjami z dzieckiem, korepetycji itd. Moi rodzice nie znali języka angielskiego, ale ja zdołałam się go nauczyć sama. Moje koleżanki w szkole zapisują się na kursy hiszpańskiego, by pomagać dziecku zrozumieć temat.
    Podstawową funkcją szkoły i nauczycieli jest nauczanie. Jeżeli trzeba coś powtórzyć 100 razy, to niech tak będzie. Wychowanie należy do rodziców. Ja nie muszę się znać na matematyce, biologi, fizyce czy chemii. Mogę dopilnować, aby dziecko pracę domową wykonało, ale jej sprawdzanie należy do kompetencji nauczyciela. Za to dostaje pieniądze. Rozumiem też nauczycieli, że mają dużo uczniów itd, ale to nie znaczy, że mają ciężar tłumaczenia czegoś przerzucać na mnie. A jakbym miała dziesięcioro dzieci to miałabym nie spać i nie żyć, tylko lekcje odrabiać?
    Poza tym można to wszystko załatwić inaczej. Skoro dziecko nie rozumie tematu, to niech nauczycielka zasugeruje np. filmik na youtubie to tłumaczący albo rozpisze dla kilku dzieciaków przykłady w sposób „łopatologiczny”, tak, by podręcznik nie zostawał jednym źródłem wiedzy. Jedna taka rozpiska przyda się na kilka lat, wierzcie mi. Wszystko co pomaga dziecku SAMODZIELNIE się nauczyć jest warte więcej niż 5 minut mojego tłumaczenia. Wiem, że mnie Państwo nie zrozumieją, bo wtedy trzeba by było przyznać, że wymagania względem naszych dzieci są zawyżone,a większość uczniów bez korków i pomocy rodziców nie doszłaby nawet do szóstej klasy. Gdyby nagle każde dziecko miało funkcjonować tak jak moje, w oparciu tylko i wyłącznie o wiedzę szkolną, to połowa klasy miałaby mierne albo nawet jedynki. Okazałoby się, że „król jest nagi”. Tego każdy rodzić boi się najbardziej.

    Odpowiedz
    • kobitka bez maila 11 września, 2019 at 14:58

      Uwielbiam to przepychanie się: „szkołą jest od uczenia”, „dom jest od wychowywania i nauki kultury osobistej” i mamy własnie takie efekty, jakie mamy: niedouczone dzieciaki z wieloma problemami wychowawczymi. Szkołą i dom powinny się uzupełniać, a niewzajemnie spychać odpowiedzialność za jakąś część życia dziecka

      Odpowiedz
  • kobitka bez maila 11 września, 2019 at 14:55

    nie no, oczywiście, zaraz powiem mojej 7-letniej córce, że ma sobie zacząć radzić sama! Pewnie będzie siedziała w 1. klasie z 5 lat.
    Nie winię nauczycielki za to, że dzieciaki już na tym etapie maja debilne podręczniki Przykład: matematyka: pisanie po kilkadziesiąt razy jednej cyfry. Efekt? Moją córkę odrzuca, jak widzi stronę A4 do zapełnienia jedynką, dwójką, trójką itd. Dzieci będą się uczyły wyraźnie i względnie prawidłowo pisać jeszcze ze 3 lata, a i tak zaraz wyjdą jakieś dysgrafie i inne dysfunkcje. Nie mylmy odrabiania lekcji ZA dziecko z odrabianiem lekcji Z dzieckiem. Powiem szczerze: gdyby mnie ktoś zostawił samą sobie w klasach 1-3, to na pewno od 4. klasy nie pracowałabym względnie samodzielnie, prosząc kogoś jedynie o odpytanie z nauczonego materiału, o sprawdzenie błędów ortograficznych lub wytłumaczenie pojedynczych zagadnień z matmy i fizyki, których sama nie byłam w stanie ugryźć…

    Jednak co fakt to fakt – sam materiał edukacyjny pozostawia wiele do życzenia i może w tym jest problem?

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!