Gdy kobieta zostaje mamą, całe jej dotychczasowe życie wywraca się do góry nogami. W każdej kwestii! Hormony jeszcze wariują, ciało jakby ktoś podmienił, setka nowych obowiązków i jedno najważniejsze zadanie: zrobić z tej pomarszczonej laleczki dobrego człowieka. Można zwariować, niezależnie czy po roku czy dwóch pójdzie do pracy czy zostanie mamą na pełen etat.
To wszystko podaje nam kobietom jak na tacy tyle możliwości: depresja, przemęczenie, brak wiary w siebie i zrównana z ziemią samoocena. Pesymistycznie? Eee tam. Zastanówmy się co zrobić, aby było jeszcze gorzej. Jak stracić poczucie własnej wartości będąc mamą? Poniżej znajdziesz kilka sprawdzonych sposobów!
Zaniedbuj swoje zdrowie
Dziecko… Twoje oczko w głowie. Z każdą kropką na ciele polecisz na dyżur lekarski, każdy katar czy kaszlnięcie skonsultujesz z lekarzem pierwszego kontaktu. A co z Tobą? To przecież nieważne. Najważniejsze jest dziecko! A co z tym, że przecież potrzebujesz być zdrowa, żeby zadbać o to dziecko? Niby tak, ale kto miałby na to czas…
Zaniedbuj swoje ciało
Czujesz się, jakby ktoś podmienił Twoje ciało? Piersi, brzuch, rozstępy… Daruj sobie, nic z tym nie zrobisz. Poza tym masz męża, nie musisz się już nikomu podobać. Przecież nie szukasz nowego, a on kocha Ciebie taką jaką jesteś!
Zaprzyjaźnij się ze swoim stanikiem – na kilka lat!
Nowa bielizna? Dobrze dobrany stanik? A na co to komu?! Bielizny i tak nikt nie widzi. Mąż? Nieee, mam przecież jeden ładny komplet na „specjalne okazje”. Chwila, gdzie on jest…
Zaszyj się w domu
Wychodzenie z domu jest przereklamowane. Całe szczęście, że u nas nie ma tego amerykańskiego zwyczaju „co u Ciebie słychać?”, bo niby co miałabyś odpowiadać? Że dobrze, tylko marchewka ciężko się spiera, że 5 godzin snu w zupełności wystarcza… Siedzenie w domu jest super. Koniecznie w starych rozciągniętych i poplamionych dresach. Poza tym wychodzisz przecież! Do Żabki czy Małpki, a czasem nawet do Biedronki.
Zapomnij o swoich marzeniach
Postawmy sprawę jasno, czas na realizowanie swoich marzeń i pasji już minął. Teraz masz zająć się dzieckiem, ewentualnie w wolnym czasie mężem.
Rozwój osobisty, a co to jest?
Zakładając, że zostajesz mamą na cały etat, o rozwoju i nabywaniu nowych umiejętności możesz spokojnie zapomnieć. Chyba że mówimy tutaj o niekonwencjonalnych metodach domywania fug w łazience lub doktoryzowania się na temat optymalizacji procesu dopasowywania skarpet w pary.
Przyjaciółki? Koleżanki? Zapomnij o nich!
One Cię tylko będą dobijać. Ich idealne życie. Czasem będziesz mieć wrażenie, że te ich opowieści składają się w jeden pieprzony obrazek z amerykańskiego serialu. A Ty? Ty mogłabyś zagrać w niskobudżetowym dramacie obyczajowym. Dlatego trzymaj się swojej roli i siedź w domu upaćkana papką z banana… nie, później wcale nie jest lepiej.
Decyzje? No sama nie wiem…
Bądź nie zdecydowana. Każdą pierdołę roztrząsaj i rozkładaj na milion drobnych kroczków i etapów. Finalnie i tak nie będziesz zadowolona z podjętej decyzji. To drobiazg, ale świetnie podburza pewność siebie, zaufaj mi!
Chowaj w sobie wszelkie emocje
Nie rozmawiaj o swoich uczuciach. Kogo one interesują? Musisz sobie poradzić z nimi sama. Najłatwiej zwyczajnie o nich zapominając. Może rozmowa z mężem czy przyjaciółką? Bez sensu. Nie pokazuj swoich słabych stron, pokaż im jaka jesteś silna… jednocześnie krusząc fundamenty swojej pewności siebie, ale ciii, tego nikt nie wie.
Przepraszaj za to, że żyjesz
Ktoś w Ciebie wejdzie, przeproś. Chcesz się odezwać, najpierw z góry przeproś. Pewność siebie? Zapomnij o niej! Szara myszka, to teraz Twoje drugie imię. Nie myl tego ze skromnością, to dwie zupełnie różne kwestie. Musisz czuć tę wewnętrzną potrzebę przepraszania za przeszkadzanie… i istnienie.
Pamiętaj, wszystko co Ci się udaje, to kwestia szczęścia
Nie możesz przypisywać sobie wszystkich zasług. Ignoruj swój talent, inteligencję, wiedzę, umiejętności czy po prostu swoją osobowości. To kwestia szczęśliwego trafu, farta. Pyszny obiad? Udał Ci się. Twoje dziecko przynosi same piątki ze szkoły? Ale Ci się trafiło!
Unikaj seksu
Unikaj jak ognia! Chyba że chcesz mieć kolejne dziecko. Wtedy trudno, samo się przecież nie zrobi. Jednak przestrzegaj tych ważnych zasad:
– nie możesz sprawiać wrażenia, że to dla Ciebie przyjemność, to kwestia przetrwania gatunku, nic więcej.
– zawsze po ciemku, najlepiej do tego pod kołdrą… ewentualnie załóżcie takie opaski na oczy, będzie trochę jak w Grey’u, a przy tym on nie zobaczy Twojej fałdki na brzuchu.
– pod żadnym warunkiem nie rozmawiajcie o swoich potrzebach czy pragnieniach, patrz wyżej: przetrwanie gatunku.
Czy doszukujesz się SIEBIE w powyższych akapitach? Jeśli tak to niestety robisz wszystko aby STRACIĆ POCZUCIE WŁASNEJ WARTOŚCI! Żyj tak, aby NIE móc się podpisać pod żadnym z nich. Jesteś mamą, dbasz o dziecko, ba! Może nawet więcej niż o jedno! Do tego partner/mąż. Dom. Może praca? Żeby nie zwariować, żeby to wszystko udźwignąć, musisz dbać o siebie!
Poczucie wartości, to jest jedna z SUPER MOCY, której nie może zabraknąć MAMIE SUPERBOHATERCE. Mam nadzieję, że to już sobie wyjaśniłyśmy!
14 komentarzy
Nawet nie chcę pisać, w ilu z tych akapitów jestem JA :( uhh trzeba to zmienić!
Poczucie własnej wartości straciłam jeszcze w gimnazjum. A może nawet od podstawówki? To były ciężkie czasy. Nienawidzę siebie w lustrze do dzisiaj, mimo że mam trójkę dzieci i męża. Nie będę wymieniać wszystkiego, bo to nie ma sensu. Własna matka była zniesmaczona, kiedy wyznałam że marzę o powiększeniu piersi. Nienawidzę własnych, to przez nie w gimnazjum i liceum codziennie słyszałam pytania typu na co mi stanik. To cholernie boli. Tego się nie zapomina. Marzyłam, żeby po każdej ciąży i karmieniu piersią te piękne, duże, pełne piersi zostaly. Na próżno. Jedyne ślady po ciążach to dwie blizny w miejscu intymnym i blizna na podbrzuszu. Nie mam przyjaciół. Mieszkam bardzo daleko od domu rodzinnego. Jestem sama na emigracji. Próbowałam z kimś się zaprzyjaźnić, bezskutecznie. Nie mam się komu zwierzyć, czasem wypłakać. Jeszcze czasem pogadam do najmłodszej córki, ale ile można? Zresztą, za każdym moim monologiem w odpowiedzi dostaję kupę w pampersie albo gluty do wytarcia. Marzy mi się zrobienie prawa jazdy, żeby wreszcie być niezależną i… wolną. Żeby po prostu móc rano zawieźć starsze córki do szkoły i przedszkola a z najmniejszą po zakupy, na fitness, na śniadanie, buszowanie po sklepach z ciuchami; być między ludźmi. Bo tego mi potrzeba a z powodu trudnej sytuacji finansowej mogę jedynie pomarzyć. I to mnie jeszcze bardziej dołuje. Nie mam zbyt wielu pasji, czasem wrzucę na instagrama jakiś post poprawiający samopoczucie ale to jest krótkotrwałe. Potem znowu wracają złe myśli, przez to wspomnienia. Bo w liceum zaszłam w ciążę i od tej pory byłam dla wszystkich gorsza. Przeszłam piekło, chciałabym wreszcie być w niebie. Dla tego trudno mi uwierzyć w te wszystkie wspaniałe posty o wierze w siebie. To nie jest łatwe. Z takich myśli nie wychodzi się ot tak… można udawać, że jest ok, przy wszystkich śmiejąc się z samego siebie ale potem to wraca z jeszcze większym pacnięciem w czoło i wtedy nawet najbardziej słone łzy tego nie zmyją… Pozdrawiam i podziwiam Cię serdecznie Karolino, jesteś naprawdę piękną duszą.
Agatko, napisz do mnie proszę, jeśli masz ochotę. Poproś autorkę o udostępnienie Ci mojego maila. W jakim kraju mieszkasz? Serdecznie Cię pozdrawiam, Małgorzata
Kochana, zawsze możesz napisać do mnie. Może być mail, możesz na fb szafeczkowym, każda rozmowa pomaga. Każdy pozornie mały krok w stronę odbudowania poczucia swojej wartości jest mega ważny. Z moim poczuciem wartości też było kiepsko i to w sumie już od dzieciństwa. Udało się teraz i wierzę w to, że Tobie też się uda! Ba, ja to po prostu wiem <3
Jeżeli masz ochotę – napisz! Obiecuję że zawsze znajdę czas by porozmawiać! Jest nas tu wiele, które szczerze pomogą
Salus.kontakt@gmail.com
Przykro mi. Ja nie mam dzieci, nigdy nie miałam i nie chcę mieć. Ale cała reszta się zgadza. Uwierz mi, mieć duże cycki wcale nie jest tak fajnie. Podskakują jak biegniesz, zapomnij o bluzkach na ramiączkach czy z dekoltem, o sukienusiach, leżeniu na brzuchu. Straszne to jest. Ale w moim przypadku to wynika z otyłości (teraz jestem znacznie mniejsza niż kiedykolwiek), przez nią dostałam zmory dość wcześnie (11 lat) i stałam się cycata (tylko trochę za bardzo), w tym okresie to była moja duma, bo już byłam dorosłą kobietą. Wszystkie koleżanki z klasy zazdrościły mi stanika i piszczały jak go zobaczyły, a one jeszcze miały podkoszulki. Oprócz mnie może jeszcze najwyżej jedna miała. Wtedy jest fajnie. Ale niefajnie jeżeli idzie to w parze z otyłością. Strasznie tyłam, gruba jestem od zawsze, ale najgorzej było w wieku 12 i 16 lat. Potem tylko gorzej. Zjadałam nudę i stres, a także problemy zdrowotne. A poczucie własnej wartości straciłam bardzo dawno temu, może jeszcze przed szkołą, nie wiem. Ale byłam radosna i wesoła, dopóki nie poszłam do szkoły. Myślałam że będę się tylko bawić z innymi dziećmi, a lekcje będą wyglądać tak, jak programy dla dzieci. Niestety. Byłam w klasie integracyjnej, bo byłam uważana za inną, gorszą i dziwną (okazało się że to Zespół Aspergera. Nie jestem pewna co do niego, owszem, mam kilka objawów, ale pewnie na coś innego cierpię), wręcz niegrzeczną. A ja się chciałam tylko bawić!!! I byłam za to karana. Też nie mam z kim dzielić moich problemów, one nikogo nie obchodzą, brata i siostrę mam tylko na papierze, oni mnie nienawidzą, bo jestem inna niż oni, poza tym nie mieszkają ze mną. I nie chcą. Pracują, a ja się nadaję tylko na zmywak, nie chcę nigdy nikomu nic załatwiać, rozmawiać z ludźmi, sprzątać (co za psychol wymyślił sprzątanie?) ani się nikim opiekować. Poza śpiewaniem nic nie umiem. Zupełnie niepraktyczna. Ale wracając, mama nie chce mnie rozumieć, czuję się dla niej ciężarem, bo ona chciałaby mieć spokój ode mnie i babci. I musi na nas zarabiać. Chłopaka nie mam, nawet nie wolno mi mieć, bo każdy mężczyzna to wróg, który ma tylko jedno w głowie. Poza tym u mnie miłość kończy się śmiercią lub kalectwem. Też mi trzeba kontaktu, jakichś nowości, stymulacji, substytutów czegoś, czego nigdy nie miałam i mieć nie będę, ale nie stać mnie na żadne nowości, mysz kościelna to przy mnie Bill Gates, a hinduscy pariasi to ludzie sukcesu i super bogacze. Nie mam żadnej kumpeli, ani nikogo, z kim mogłabym spędzać czas. Jestem sama i kompletnie nie wiem, co ze sobą zrobić. Pasji również nie mam, bo, znowu, nie stać mnie na to. Dlatego mam kilkaset znajomych z islamu i Indii (z czasem coraz mniej, bo część z nich okazuje się być dupkami, nawet po kilku latach znajomości, albo się to wypala i nie ma, stają się nudni. Albo ktoś się odzywa raz na kilka ruskich lat. Nawet gdyby pochodzili z normalnych krajów, to niczego by to nie zmieniło), substytuty ojca i partnera. Część sprawia że się czuję lepiej, ale po jakimś czasie wszystko wraca. Poczucie, że jestem sama i że tak naprawdę nikt mnie nie potrzebuje. No i jakieś książki, żeby nie zgłupieć, jestem po studiach. A nie chcę się nudzić w biurze jak wszyscy, którzy nie są celebrytami.
Jakie te słowa są prawdziwe…to prawa te wszystkie sytuacje mogą spowodować, że poczucie wiary w siebie, ta pewność znikają…ale to często już gdzieś w nas głęboko siedzi, coś co kiedys sprawiło ze ta pewność siebie została zachwiana…. Chciałabym czasami w siebie uwierzyć…Podziwiam ludzi którzy wierza w siebie i są silni!!
Również straciłam poczucie własnej wartości jeszcze jak byłam dzieckiem. Teraz bardzo ciężko mi je odbudować, chociaż mąż bardzo mnie wspiera. Postanowiłam, że nigdy nie zrobię tego moim dzieciom!
Piękne słowa! Niestety my kobiety często zapominamy o sobie, poświęcamy się dla innych, obowiązki i rodzina często zabierają nam każdą wolną minutę. Często przez to czujemy się bezwartościowe.. Każda kobieta powinna znaleźć dla siebie choć odrobinę wolnego czasy by móc się zrelaksować, wyskoczyć na zakupy, poczytać ulubioną książkę. Niby to takie drobne pierdołki a jednak są bardzo ważne… Każdy z nas potrzebuje chwili wytchnienia… Pozdrawiam :)
Świetnie napisane! :)
SiostryAndrzejewskie
Poważnie, mam wrażenie, że te podpunkty, najczęściej dopadają kobiety po ciąży. Wiadomo, to nie reguła, ale jednak po burzy hormonów, każda z nas jest podatna na utratę wiary w siebie. I szczerze mówiąc, nie pomaga tu idealny partner, super sytuacja rodzinna. Te tematy, trzeba przepracować, przegadać. Gadanie jest najlepsze, nawet jeżeli mówisz przyjaciółce/mężowi/mamie, setny raz to samo. Gadaj.
Zapraszam do siebie dziewczyny przy okazji, przyda mi się Wasze wsparcie.
A tu zaglądam bez przerwy :)
nigdy nie miałam z tym problemu, ale przyznam, że pewność siebie i świadomość wartości jest wazna;)
Smutna prawda. :(
A mi większość tych punktów „doradzila” moja babcia po pierwszym dziecku, co każdego z nich mogę przytoczyć sytuację z mojego zycia-umawialam się z koleżanką na spacer z wózkami usłyszałam że mam zostawić koleżanki bo teraz mam dziecko, po karmieniu piersią kupiłam sobie piękna bieliznę (licząc że zdezelowane ciała będzie lepiej wygladac) usłyszałam że pieniądze w błoto, bo źle wyglądam, powinnam się w lustrze przejrzeć i na pewno mężowi nie pokazywać, wróciłam do pracy usłyszałam cmokanie i kręcenie głową, teraz nie mam prawa powiedzieć że jestem zmęczona bo przecież sama tego chciałam i to wszystko własną osobista babcia….dobrze ze mam twarda psychikę i cudownego męża, pozdrawian