by Karolina

Kontrowersyjny sposób na zmuszenie do szczepienia lub pobierania krwi!

Okiem rodzica - Szafeczka - 16 maja, 2017

Typowa państwowa przychodnia. Ściany do połowy wysokości pomalowane tą błyszczącą farbą, a wyprofilowane drewniane ławki pozwalają dość wygodnie zająć miejsce w kolejce, aby w końcu usłyszeć wydobywające się zza drzwi swoje nazwisko. Klimat jak za czasów mojej młodości, nawet lekarki te same i tak samo wyglądające… co akurat powinno być odebrane jako komplement.

Poszliśmy na szczepienie. Tak, szczepię dziecko i to nie jest główny temat tego wpisu. Ci oburzeni mogą podmienić szczepionkę na pobieranie krwi, pełna dowolność. Do gabinetu weszłam z córką, mąż został na korytarzu. Wszak dziecko już dość duże, to chyba nie wypada tak całą rodziną wchodzić. Wszystko szło jak z płatka, córka uśmiechnięta, pielęgniarka bardziej miła już nie mogła być… aż do momentu, gdy wyciągnęła strzykawkę. Zaczęło się. Proszenie, przekonywanie, odpowiadanie po sto razy na pytania typu a czy to boli lub ile to będzie trwało. Muszę przyznać, że w pewnym momencie zwątpiłam, bo córka ani rusz z tego kąta, gdzie się zakamuflowała. Pytam więc pielęgniarki czy to normalnie, a ona na to:

– Jasne! Często bywa dużo gorzej. Kiedyś przyszła taka starsza pani z wnuczkiem, a on wpadł w szał. Zaczął kopać, wyzywać, krzyczeć i pluć. Musiałam poprosić pierwszą lepszą osobę z ulicy, aby pomogła mi przytrzymać tego chłopaka. Tak się trafiło, że pomógł nam facet co miał z 2 metry i się schylał jak wchodził do gabinetu. Ten młody jak go zobaczył to zdębiał. Ledwo go chwycił, to mały znieruchomiał i mogłam szczepić. Takie historie się tu przytrafiają…

Zamurowało mnie. Yyyy… to ja zawołam męża.

Chyba będziesz musiał ją przytrzymać, bo nic nie działa. Tak tak, pan weźmie córkę na kolana i przytrzyma – dodała pielęgniarka. To co później zrobił mój mąż było tak proste, a zarazem tak skuteczne, że do teraz jestem w szoku. Czy to kontrowersyjna metoda? Dla wielu zapewne tak, niektórzy powiedzą, że u nich to nigdy nie zadziała… cóż, też bym tak powiedziała stojąc w tym gabinecie.

Nie będziemy tu korzystać z niczym północnokoreańskich metod i nikogo siłą trzymać nie będę – powiedział. Znów mnie zamurowało. Porozmawiał chwilkę, zapytał co się dzieje. Gdy chciałyśmy coś dodać, poprosił o chwilę spokoju, bo to zamieszanie w niczym nie pomaga. Wytłumaczył, że szczepienie i tak musi się odbyć, bo po prostu jest obowiązkowe. Nie zrobimy tego teraz, będziemy musieli i tak tu wrócić, a jak sami tego nie zrobimy to przyjdzie wezwanie. Odpowiedział jeszcze raz na wszystkie pytania. Już wydawało mi się, że jest ok, jednak w drodze na fotel córka znów zaczęła panikować.

Ok, ubieraj się, wychodzimy.

Ale jak to wychodzimy – zdziwiłam się. Przecież mamy szczepienie, pielęgniarka czekała tyle, do szkoły już jesteśmy spóźnieni, jak to wychodzimy?

Przepuściliśmy panią z małym dzieckiem, znów chwila rozmowy, w tym o konsekwencjach takiego zachowania. Z planów weekendowych, na które córka tak czekała musielibyśmy zrezygnować, wszak takie zachowanie na nagrodę nie zasługuje. Tyle, żadnych większych kar, straszenia, a tym bardziej szarpania czy bicia!

Uspokoiła się i weszła dość pewnym krokiem. Do oczu napływały mi łzy, gdy widziałam to jakie ona ma w nim oparcie. Jak idzie z nim za rękę i przestaje się bać. I niech mi ktoś powie, że nie ma się co z dzieckiem użerać, tylko przytrzymać siłą na fotelu. No bo co mi smarkacz będzie się stawiał. Tak? A gdyby postawić się w roli tego dziecka? O czym wtedy myśli? Jak w jego oczach prezentuje się wtedy rodzic?

Z ręką na sercu i łzami w oczach muszę przyznać, że moja córka ma najlepszego ojca na świecie. Takiego nawet nie mogłam sobie wymarzyć, bo nie wiedziałam, że taki w ogóle może być… Wspaniałe jest to, że z rodzicielstwem jest tak samo jak z człowieczeństwem, ucząc się na doświadczeniach można stawać się co raz lepszym, a ja czuję, że dzisiejsze wyjście do przychodni wzmocniło mnie i dało niezłą nauczkę. W każdym dniu i w każdym doświadczaniu musimy doszukiwać się pozytywnych rzeczy oraz życiowych lekcji, nawet jeśli musimy wytężyć wzrok i przyznać się do błędu.

Pamiętajcie o tym, że rozmową da się rozwiązać większość rodzicielskich problemów, a cierpliwość w tej kwestii popłaca.

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, polub go i udostępnij TUTAJ. Dziękuję!

Udostępnij wpis

6 komentarzy

  • Asia 16 maja, 2017 at 19:14

    Brawo dla Adriana! Też jestem zdania, że rozmową da się wszystko załatwić :) Dobrze, że moja córeczka jest jeszcze mała i nie za bardzo kuma o co chodzi ze szczepieniami :))

    Odpowiedz
  • Natalia 16 maja, 2017 at 19:16

    Moja córka kiedyś bardzo bała się szczepień i pobierania krwi… Na szczęście przeszło jej to z wiekiem :) Wcześniej trwało to chyba z 20 min…

    Odpowiedz
  • Weronika 16 maja, 2017 at 19:34

    U mnie niestety tłumaczenie nic nie pomaga. Jednak nie poddajemy się z mężem i dalej wałkujemy temat.

    Odpowiedz
  • Kasia J 16 maja, 2017 at 20:20

    U mnie, choc dziewczynki boja sie igiel to jednak dzielnie znosily szczepienia, z placzem i zaciskiem zebow, ale nie kopaly, nie krzyczaly, nie walczyly i nie bronily sie. W drodze do lekarza zawsze pytaly czy beda szczepionki i ja im zawsze szczerze odpowiadalam, ze tak, mialysmy wtedy czas na rozmowe, wyjasnienia i zapewnienia, ze jest to konieczne i moment sprawy bedzie po. Nigdy ich nie sciemnialam, ze tylko jedziemy na wizyte, a poznij bum niespodzianka. To najgorsze co rodzic moze zrobic, a znam i takich.
    Brawo dla Adriana…no i Nikoli oczywiscie, przeciez to ona glowna bohaterka tego momentu!

    Odpowiedz
  • wera 17 maja, 2017 at 16:25

    U nas totalna panika na widok igły.ok 40 minut przekonywania i płaczu.
    W domu próby na sucho aby oswoić z tematem. Dokładne tłumaczenie jak po kolei będzie się to odbywalo i nic. 3 razy mówiłam że wychodzimy ona że ok i już da się zbadać, po czym na widok igły wszystko od początku.

    Odpowiedz
  • Dorota 18 maja, 2017 at 13:34

    Ja mam inną metodę , aby uniknąć takich sytuacji . Rozmawiam z córkami ( 5i 7 lat ) na temat tego co się wydarzy kiedy wejdziemy do gabinetu . Rozmowę tą odbywamy jeszcze w domu, na spokojnie , bez stresu i pośpiechu . Później nie ma żadnego zaskoczenia, nie dziwi że jest igła , że boli , że jest nieprzyjemnie , o wszystkich tych aspektach mówię dzieciom kiedy jesteśmy w domu i czas nas nie nagli .

    Odpowiedz
  • Zostaw komentarz

    Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.

    Zobacz najnowsze wpisy!